wywiad

Piotr Bojarski: Dojrzewam do zmiany | 10 pytań na nasze 10-lecie

Zupełnie Inna Opowieść ma już 10 lat. Dużo? Mało? Między innymi o to pytamy z tej okaji ludzi literatury. Oraz o to, jak im upłynęło ostatnie dziesięć lat, co stworzyli, czym się zachwycili, co planują. Dziś Piotr Bojarski, którego powieści były jednymi z pierwszych, jakie recenzowaliśmy.

Piotr Bojarski, fot. Karolina Sikorska dla zupelnieinnaopowiesc.com

Literatura to sposób na oderwanie się od tego, co uwiera na co dzień. Rodzaj ekstazy, gdy czytam coś naprawdę dobrego, lub gdy mi samemu udaje się napędzić podczas tworzenia sceny lepszej, niż mogłem przypuszczać ― mówi Piotr Bojarski, pisarz, były dziennikarz, reportażysta, od 2021 roku kierownik Centrum Szyfrów Enigma w Poznaniu. Autor m.in. reportaży „Cztery twarze Prusaka”, „1956. Przebudzeni” (książka-finalistka konkursu Książka Historyczna Roku 2017), „Fiedler. Głód świata” (książka-finalistka konkursu Travelery 2020), powieści kryminalnych i historycznych z poznańskim komisarzem Zbigniewem Kaczmarkiem, m.in. „Kryptonim Posen”, „Mecz”, „Pętla”, „Arcymistrz”, „Cwaniaki”, „Szmery”, „Mora”, a także powieści „Ściema”, „Biegacz”, „Pokuszenie”, „Juni” i „Coraz ciemniej w Wartheland”. Jego powieść „Rache znaczy zemsta” była jedną z pierwszych przez nas zrecenzowanych – napisaliśmy o niej 9 sierpnia 2013 roku, niecały miesiąc po naszym debiucie. Pierwszy nasz wywiad z autorem ukazał się 9 maja 2014 roku.

Zupełnie Inna Opowieść: 10 lat – dużo? Mało?

Piotr Bojarski: W moim życiu był to czas kilku ostrych zakrętów, nie zawsze planowanych. Po pożegnaniu się z dziennikarstwem – w symboliczny sposób autobiografią „Fiedler. Głód świata” – szczęśliwie nie pożegnałem się z pisaniem w ogóle. Udało mi się kontynuować serię kryminałów retro z komisarzem Zbigniewem Kaczmarkiem, do której dopisałem też dwie sensacyjno-historyczne powieści backgroundowe: „Cwaniaków” i „Na całego”, ukazujące, skąd wziął się śledczy Biniu. Jestem z nich dumny, bo stanowiły dla mnie nowe, fabularne wyzwanie – ich akcja rozgrywa się w latach 1918-1920 od Francji po Ukrainę. Pretekstem do ich napisania były niesamowite losy postaci historycznej, acz mało znanej – Józefa Jęczkowiaka, człowieka, bez którego nie byłoby naszego Święta Niepodległości 11 Listopada. Dlaczego? Po odpowiedź odsyłam do lektury „Cwaniaków”.

W tym czasie napisałem też dwie powieści kryminalne rozgrywające się współcześnie: „Biegacza” i „Pokuszenie”. Ostatnie 10 lat dało mi jednak przeświadczenie, że najlepiej czuję się w powieści historycznej i reportażu. Biografia „Fiedler. Głód świata” zbiera na ogół dobre recenzje, a mi dała okazję do kolejnego historycznego śledztwa. Udało mi się pokazać pisarza z kilku zupełnie nieznanych stron, które z pewnością były zaskoczeniem dla jego miłośników. Szczególnie zainteresowały mnie skomplikowane relacje Fiedlera z władzą – przed i zwłaszcza po wojnie.

Największą jednak moją dumą ostatnich lat jest powieść „Coraz ciemniej w Wartheland”, o napisaniu której rozmyślałem przez wiele lat, kiedy jako dziennikarz i autor reportaży historycznych gromadziłem wiedzę o kulisach ruchu oporu w Poznaniu pod niemiecką okupacją. Pomysł dojrzewał we mnie powoli, stopniowo, aż w końcu zabrałem się do dzieła. Cieszę się, że książkę zdecydowała się wydać tak poważana i szanowana oficyna, jak krakowski Znak. Fakt ten traktuję jako wielką nobilitację.

Debiutowałeś w 2010 roku reporterskimi „Czterema twarzami Prusaka”, twoją pierwszą powieścią był opublikowany rok później „Kryptonim Posen”. Jak wspominasz nie tylko zatem ostatnią dekadę, ale owe trzynaście lat od debiutu (dziś jesteś autorem 18 książek)? Widzisz jakieś istotne kamienie milowe w swojej twórczości?

― Kamieniem milowym było w ogóle podjęcie próby, by skromną wiedzę o przeszłości przekuć w literaturę. Z początku była to historia alternatywna, ale z mocną nutą kryminału retro. A potem już poszło. Skręciłem w stronę historii realnej i przy niej pozostałem, choć tajemnicą poliszynela niech zostanie fakt, że chciałem kontynuować „Kryptonim Posen” i „Rache znaczy zemsta”. Napisałem nawet jakieś 30 stron kolejnej powieści z gatunku historii alternatywnej, ale spasowałem. Zniechęciła mnie proza życia: brak potencjalnego wydawcy.

Ostatnie 10 lat dało mi przeświadczenie, że najlepiej czuję się w powieści historycznej i reportażu. Biografia „Fiedler. Głód świata” zbiera na ogół dobre recenzje, a mi dała okazję do kolejnego historycznego śledztwa. Udało mi się pokazać pisarza z kilku zupełnie nieznanych stron, które z pewnością były zaskoczeniem dla jego miłośników. Szczególnie zainteresowały mnie skomplikowane relacje Fiedlera z władzą – przed i zwłaszcza po wojnie.

Czy gdybyś mógł się cofnąć, zmieniłbyś coś w swoim pisarskich decyzjach?

― Być może szybciej podjąłbym próbę napisania czegoś rozgrywającego się współcześnie. I ciągle kusi mnie, by w choć jednej powieści wykreować własny świat od A do Z. Bo moja pierwsza książka na poważnie, nigdy jednak nie wydana, to powieść science fiction, rozgrywająca się w roku 2042 w sytuacji, w której ludzkość nawiązała kontakt z inną cywilizacją. To thriller z elementami kryminału. Może jeszcze kiedyś do niego wrócę?

Przeczytaj także:

Czemu zacząłeś pisać?

― Bo to zawsze lubiłem, czego dowodem są zapisane w młodości zeszyty. W pewnym momencie nieskromnie uznałem, że może też potrafię. Spróbowałem. Powieść science fiction pod roboczym tytułem „Biały półksiężyc” nie chwyciła wśród wydawców, ale już „Kryptonim Posen” tak. Do dziś jestem wdzięczny wydawnictwu Media Rodzina za to, że dało mi szansę.

Gdybym jednak nie został pisarzem, to byłbym…

― Już byłem. Dziennikarzem. Jestem przekonany, że bez jednego nie byłoby drugiego. Dziennikarstwo uczy gromadzenia i sprawdzania informacji, wymusza precyzję słowa i dbałość o styl. Nie ma lepszej szkoły pisania. Choć dziennikarski nawyk zwięzłości może stanowić na początku pewien problem.

Uważasz swoje pisarskie marzenie za spełnione? Jeśli tak, to dlaczego. Jeśli nie, to co jest tym marzeniem?

― Gdybym spełnienie pisarskich marzeń miał mierzyć popularnością czy rozgłosem moich książek, to szczerze musiałbym odpowiedzieć, że nie czuję się spełniony. Z drugiej jednak strony, udało mi się napisać i wydać już tyle tak różnych gatunkowo tytułów, że nie mogę narzekać. Fakt, że ktoś nadal odkrywa moje powieści wydane nawet stosunkowo dawno temu, daje mi naprawdę ogromną satysfakcję.

A moje prawdziwe marzenie? Żeby z „Coraz ciemniej w Wartheland” powstał kiedyś wciągający, dramatyczny film. Albo serial. Wydaje mi się, że książka ma filmowy potencjał. Musiałby to jednak sprawdzić ktoś z branży. Bo może moje marzenie jest tylko moją nieuzasadnioną projekcją.

Czego oczekujesz od literatury? Swojej literatury i literatury w ogóle.

― Dla mnie literatura to sposób na oderwanie się od tego, co uwiera na co dzień. Rodzaj ekstazy, gdy czytam coś naprawdę dobrego, lub gdy mi samemu udaje się napędzić podczas tworzenia sceny lepszej, niż mogłem przypuszczać. Uwielbiam czytać książki, które dają mi coś więcej, niż tylko moment wytchnienia. Które mnie rozwijają, także jako twórcę. Jako autor stawiam sobie za punkt honoru, by moje książki niosły ze sobą także bagaż wartości dodanej, przemycając prawdziwe historie, autentyczne postacie lub ludzkie losy, jakże łatwe do zapomnienia.

Jakie książki (albo inne dzieła kultury) cię ukształtowały – jako człowieka, jako pisarza? (ulubione książki, ulubieni pisarze). Masz ulubionego bohatera literackiego? Swojego? Cudzego?

― We wczesnej młodości moimi pisarskimi mistrzami byli na pewno Sienkiewicz i Verne. W czasie studiów przeczytałem bodaj wszystkie powieści Remarque’a, Szczypiorskiego, kilka Jamesa Jonesa (byłem pod ogromnym wrażeniem „Stąd do wieczności”) czy Steinbecka. Zachwyciły mnie też powieści Gabriela Garcii Marqueza, zwłaszcza „Miłość w czasach zarazy” i „Kronika zapowiedzianej śmierci”. Z czasem odkryłem współczesnych popularnych pisarzy – erudytów, takich jak choćby Arturo Perez Reverte czy Borys Akunin. Przeżyciem była dla mnie barcelońska „saga” Carlosa Luisa Zafona. I pierwsze powieści kryminalne Marka Krajewskiego z cyklu z Breslau. Oczywiście czytałem wiele biografii i polubiłem kino europejskie, zresztą nie bez zasługi Kieślowskiego. Za jego najwybitniejszy film uważam „Podwójne życie Weroniki”, które zrobiło na mnie piorunujące wrażenie.

Uwielbiam czytać książki, które dają mi coś więcej, niż tylko moment wytchnienia. Które mnie rozwijają, także jako twórcę. Jako autor stawiam sobie za punkt honoru, by moje książki niosły ze sobą także bagaż wartości dodanej, przemycając prawdziwe historie, autentyczne postacie lub ludzkie losy, jakże łatwe do zapomnienia.

Z wytypowaniem ulubionego bohatera literackiego z przeczytanych książek będę miał problem. Zbyt wielu by ich było. Szczególnie zapadł mi w pamięć Martin Eden, stworzony przez Jacka Londona. To postać, która dokonuje potężnego życiowego wysiłku motywowanego miłością, by ostatecznie ponieść klęskę. Ta siła, która napędziła prostego, acz zdolnego człowieka do samodoskonalenia się, niesamowicie mi imponowała. Na pewno też jednym z moich ulubionych bohaterów był Florentino Ariza z „Miłości w czasach zarazy” Marqueza. Człowiek nieszczęśliwe zakochany, ale wierny do końca.

Moim własnym ulubionym bohaterem jest komisarz przedwojennej policji Zbigniew Kaczmarek. Chyba nie muszę tłumaczyć, dlaczego. Abstrahując od jego wizerunku, pomysł na Binia dał mi wspaniałą okazję, by choć odrobinę wskrzesić przedwojenny Poznań z jego ówczesnymi lokalami, antagonizmami, miasto buzujące życiem i skrywające liczne tajemnice.

Kiedy nie piszę, to….

― Żyję codziennym życiem: pracą, rodziną, obowiązkami domowymi. Ostatnio z różnych względów niezależnych ode mnie tego pisania nie było zbyt wiele. Ale go nie porzucam. To jest jednak rodzaj uzależnienia, trudno się z tego zupełnie wykaraskać.

Nad czym teraz pracujesz?

― Nad kolejnym tomem cyklu kryminalnego o Kaczmarku pod roboczym tytułem „Pierwsi i ostatni”. Rzecz rozgrywa się oczywiście w Poznaniu, w 1938 roku. Coraz częściej jednak rozmyślam nad dokonaniem mocnej zmiany w tym, co piszę. Może dojrzewam do nowego początku?

Korzystając z okazji chciałbym Wam podziękować za to, że od zawsze kibicujecie moim skromnym próbom. Wasze wnikliwe recenzje są dla mnie promykiem nadziei – i niezmiennie powodem do mobilizacji. Dziękuję bardzo, Przyjaciele!

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d bloggers like this: