recenzja

Tajemnica Zamku | Piotr Bojarski, Szmery

„Szmery” Piotra Bojarskiego to kryminał retro, ze wszystkimi jego atrybutami, ale to też pochwała systematyczności, drobiazgowości, wreszcie zwykłej uczciwości – cech szczególnie istotnych w czasach, gdy polska wolność tak naprawdę dopiero zaczynała krzepnąć.

Obrosła miejskimi legendami monumentalna bryła Zamku Cesarskiego w Poznaniu, przytłaczająca wręcz swoimi gabarytami, jest obiektem idealnym by umieścić w nim powieść kryminalną. Tym bardziej taką, która rozgrywa się w roku 1931, w mieście, które ledwie zrzuciło jarzmo pruskiego zaborcy, a już na nowo odczuwa atmosferę grozy, nadciągającej zza zachodniej granicy. Nic więc dziwnego, że na kartach „Szmerów” nazwy „Poznań” i „Posen” nieustannie się więc mieszają. Nie dziwi też, że skrajne emocje wzbudza przyjazd ekipy niemieckich pięściarzy. A i sam zamek – choć w odrodzonej Polsce stał się siedzibą Uniwersytetu Poznańskiego – wciąż zdaje się kryć w sobie duchy pruskiego dziedzictwa.

To w tym miejscu, bardzo powoli nasiąkającym atmosferą nauki, pracuje profesor Zdzisław Krygowski (postać autentyczna), kryptolog i matematyk, który pewnego dnia (to już literacka fikcja) znika bez śladu, pozostawiając po sobie plamę krwi i ewidentnie splądrowany przez kogoś gabinet. Sprawa staje się dla policji priorytetem z kilku powodów. Po pierwsze dlatego, że profesor jest dość znaną w kraju personą. Po drugie, co tylko dodaje zniknięciu naukowca dodatkowego dreszczyku emocji i podnosi do wrzenia w poznańskiej policji gorączkę politycznej temperatury, już za kilka dni ma się odbyć w mieście odsłonięcie pomnika Woodrowa Wilsona, w czym udział zapowiedział prezydent Ignacy Mościcki i były szef rządu Ignacy Paderewski. Jeśli ktoś spyta o Krygowskiego, a policja nie będzie dysponować żadnymi informacjami o jego losie, mogą polecieć głowy. Tym bardziej że sprawą zaczyna się interesować żądna sensacji prasa. I tu na scenę wkracza komisarz Zbigniew Kaczmarek.

Piotr Bojarski stworzył tę postać lata temu na potrzeby retrokryminału, a zarazem powieści political-fiction (a potem całej serii) „Kryptonim Posen”. Odstawiony już czas jakiś temu do lamusa Kaczmarek powrócił na chwilę – jako jeden z trójki głównych bohaterów – w wydanej przed rokiem powieści „Cwaniaki”, lecz to dopiero „Szmery” stały się jego prawdziwą reaktywacją. Oto wraca postać dobrze czytelnikom znana – lekko otyły, po poznańsku „porzundny”, wierny mąż, a przy tym policjant obdarzony bystrym umysłem i zdrowym rozsądkiem, co przydaje się, gdy jego szef zaczyna wpadać w panikę i podejmować nieracjonalne decyzje. Ktoś taki jest tym bardziej niezbędny, gdy okazuje się, że do gry wkracza „Dwójka” czyli polski wywiad, a tropy prowadza do asów kryptologii – Mariana Rejewskiego, Henryka Zygalskiego i Jerzego Różyckiego, naukowców, którzy już za chwilę złamią szyfr niemieckiej Enigmy. I zrobią to właśnie w Zamku – za ich sprawą swego rodzaju twierdzy szyfrów. Kaczmarek zaczyna zdawać sobie sprawę, że i jemu w tej sprawie też przyjdzie złamać szyfr, kto wie czy nie znacznie trudniejszy niż sądziłby z początku.

W „Szmerach” autor nie stawia na przesadne gmatwanie intrygi, proponując raczej opis rzetelnego śledztwa, które zawiedzie nas w zakamarki przedwojennego Poznania, z jego spelunkami i mrocznymi uliczkami, gdzie przyjdzie Kaczmarkowi szukać świadków i tropów. Czeka nas też wyprawa aż pod niemiecką Piłę czyli Schneidemühl. Nie obędzie się również bez tak typowych dla tego gatunku literackiego pościgów i strzelaniny. Co jednak nie mniej ważne, pod tą zgrabną kryminalną otoczką znajdziemy w „Szmerach” pochwałę systematyczności, drobiazgowości, wreszcie zwykłej uczciwości, przeciwstawiając te wartości cwaniactwu i intryganctwu, tudzież karierowiczostwu. Takie przesłanie może wydawać się dziś lekko niemodne, może naiwne, ale Bojarski stawia na nie świadomie – pisze bowiem o czasach, gdy idea wolnej Polski tak naprawdę dopiero zaczynała krzepnąć, gdy priorytety musiały być jasne, a cele klarowne, gdy ludzie potrafili przeznaczać osobiste majątki, by fundować uczelnie wyższe (pisze o tym świetnie Joanna Jodełka w „Rektorskim czeku” – powieści, która podobnie jak „Szmery” powstała w 100-lecie Uniwersytetu Poznańskiego).  

Czy „Szmery” oznaczają powrót komisarza Kaczmarka na dłużej? Tego nie wiadomo. Powieść ta jednak na swój sposób zazębia się z wydaną kilka lat temu serią, rozgrywając się już po tomie „Arcymistrz”, ale na kilka lat przed akcją pozostałych. Ciekawe byłoby obserwować jak Bojarski poprowadzi kolejne tomy, aż do chronologicznego zwieńczenia, jakim były „Kryptonim Posen” i „Rache znaczy zemsta” – powieści, które realia historyczne przeplatały z rzeczywistością alternatywną, w której Rzeczpospolita zgodziła się zostać sojusznikiem III Rzeszy, a do Poznania przybył sam Hitler. Takiej fikcji politycznej w „Szmerach” nie ma, podobnie zresztą jak w większości książek z serii, co stawia przed autorem literackie wyzwanie, bo gdyby chciał pociągnąć serię, musiałby w pewnej chwili pogodzić te nieco odmienne rzeczywistości. Czy tak się stanie? Dowiemy się tego, jeśli Bojarski zdecyduje się pociągnąć serię aż do momentu poprzedzającego „Kryptonim Posen”.

Piotr Bojarski, Szmery

Czwarta Strona 2019

%d bloggers like this: