Jak wyglądał wehikuł Pana Samochodzika? Nawet Zbigniew Nienacki nie trzymał się kurczowo jednej wizji tego pojazdu. A co dopiero mówić o twórcach filmowych adaptacji lub ilustratorach książek. Oto 14 wybranych wersji wehikułu – od najlepszej do… najdziwniejszej.
Z kultowym pojazdem bohatera wykreowanego przez Zbigniewa Nienackiego w latach 60. XX wieku jest trochę tak, jak z postaciami z książek – podczas lektury powieści każdy czytelnik ma swoje własne wyobrażenie bohaterów, które często może się kłócić z wyobrażeniem kogoś innego. Co z tego bowiem, że w „Wyspie Złoczyńców” znajdziemy dokładny opis pojazdu, skoro na przestrzeni kolejnych tomów autor dowolnie modyfikuje poszczególne elementy wehikułu pana Tomasza, czasem zmieniając go w sposób wręcz radykalny ― włącznie z kolorem karoserii, a nawet wymianą silnika, stanowiącego wszak o „tożsamości” pojazdu!
Diabełek i dwa układy sterownicze
„Wyobraźcie sobie czółno odrapane, zielonkawożółte, z zaciekami brązowymi i granatowymi, na czterech kółkach, z których dwa tylne mają szprychy, a dwa przednie ich nie posiadają. Na tym czółnie znajduje się brezentowy wypłowiały namiot koloru khaki. W namiocie tym są celuloidowe okienka – z przodu, z tyłu i z boków. Namiocik jest dość duży, w gruncie rzeczy w wehikule owym pomieścić się mogą nawet cztery osoby; reszta namiotu zabudowana jest jakimiś dziwacznymi mechanizmami” – to opis wehikułu, jaki znajdziemy w pierwszej książce o przygodach Pana Samochodzika (pierwszej w zamyśle autora, potem do serii dodane zostały jeszcze wcześniejsze powieści Nienackiego z panem Tomaszem, gdzie jednak nie pojawiał się jeszcze jego niezwykły pojazd). I w zasadzie pierwsza wersja, o której chcemy napisać – najlepsza, bo książkowa.
Ten opis był zresztą co kilka stron uzupełniany. I tak dowiadujemy się choćby, że pojazd ma przedni i tylny napęd (cztery biegi przednie i jeden bieg wsteczny), a z tyłu kotwicę. Co ciekawe, „sam”– jak określił markę swojego pojazdu bohater – miał dwa niezależne od siebie układy sterownicze, jeden do jazdy po drogach, a drugi do manewrowania na wodzie. „Aby poruszać się po lądzie, trzeba było zająć miejsce na lewym siedzeniu, przy kierowaniu pojazdem na wodzie należało siedzieć po prawej stronie i posługiwać się fragmentem kierownicy sprzężonej ze sterem” – czytamy. W wehikule istniał też jeszcze jeden element – nieduża drewniana, pomalowana na czarno, figurka diabełka, którego oczy rozbłyskiwały pomarańczowym światłem i mrugały, gdy kierowca włączał kierunkowskaz, czerwona lampka w ustach diabełka zapalała się z kolei przy hamowaniu. „A gdy strzałka na szybkościomierzu przekraczała liczbę sto dwadzieścia ― diabełek poczynał wahadłowo kręcić głową, jakby wyrażając swoją dezaprobatę dla tak wielkiej szybkości”.
Jednorazowa wymiana silnika
Inna sprawa, że dwa układy sterownicze, zmiana miejsca kierującego pojazdem podczas jazdy i płynięcia, a także diabełek zniknęły bardzo szybko z opisów wehikułu – nie ma po tym śladu już w „Panu Samochodziku i templariuszach”. O mało też nie zniknął silnik od ferrari! Wehikuł Pana Samochodzika został bowiem wyposażony w silnik o dwunastu cylindrach, który okazał się być silnikiem od najnowocześniejszego ferrari 410 Super-America. Konstruktor pojazdu, wuj bohatera, odkupił go od Włocha, który miał się rozbić pod Zakopanem. To ten silnik zapewniał pojazdowi możliwość rozpędzania się do 250 km/h, co w połączeniu z funkcją amfibii dawało Panu Samochodzikowi szansę pokonania przeciwników – choćby dzięki elementowi zaskoczenia.
W powieści „Pan Samochodzik i zagadki Fromborka” pojawia się jednak informacja o… wymianie silnika! Oto „podczas pobytu we Francji, w nagrodę za udział w rozwikłaniu tajemnic zamku nad Loarą, kapitan Petersen zamówił we włoskiej firmie Pinin Farina silnik do mego wehikułu i nowe gumy” – czytamy. Chodzi o przygody opisane w „Panu Samochodziku i Fantomasie”, rozgrywające się chronologicznie wcześniej, choć opisane później. I w tym cała rzecz: powieść o Fantomasie ostatecznie nijak się ma do informacji z „Zagadek Fromborka”. „Cały lipiec zajmowałem się wraz z Karen [postać z „Templariuszy” – red.] rozwiązywaniem tajemnic jednego z przepięknych starych zamków nad Loarą, przeżyliśmy mnóstwo dramatycznych i fascynujących wydarzeń, naprawdę godnych oddzielnej książki” – czytamy. A jednak ostatecznie w powieści opisującej francuską przygodę ani Karen, ani jej ojciec, czyli kapitan Petersen, się nie pojawiają. A to oznacza, że i sama wymiana silnika też prawdopodobnie nie miała miejsca. W każdym razie w kolejnej powieści – w „Panu Samochodziku i tajemnicy tajemnic” bohater zaznacza: „Mój zaś wehikuł z silnikiem ferrari 410 miał ogromne przyspieszenie”.
Jak Volkswagen, albo GAZ

Najbardziej kultowym przedstawieniem pojazdu Pana Samochodzika pozostaje dla fanów wehikuł z serialu „Samochodzik i templariusze” z 1971 r. w reżyserii Huberta Drapelli, ze Stanisławem Mikulskim w głównej roli. To tak naprawdę zmodyfikowana amfibia VW typ 166 Schwimmwagen, z mocno wydłużonym tyłem i dodatkowymi reflektorami. To oryginalnie pojazd produkowany w czasie II wojny światowej na zamówienie niemieckiej armii. Był amfibią i wozem terenowym, wyposażonym w wodoszczelne nadwozie i napęd na cztery koła. To jednak tylko częściowo odpowiada wizji autora cyklu – przód pojazdu nie ma choćby kształtu czółna, czy nawet motorówki. Ale to ta wizja filmowców rozpalała wyobraźnię kolejnych czytelników powieści Nienackiego od lat 70.

Choć, co ciekawe, wcale nie była to pierwsza ekranizacja cyklu o Panu Samochodziku. Pierwsza wizja wehikułu pojawia się w filmie Stanisława Jędryki z 1965 roku, z Janem Machulskim w roli głównej. Samochód głównego bohatera (który zresztą właśnie w tym filmie nazwany zostanie Panem Samochodzikiem) „gra” tu – według jednych informacji – GAZ-69, produkowany w latach 1952–1955 w zakładach GAZ w Gorkim, radziecki samochód terenowy, tu ze zmodyfikowaną, przedłużoną maską oraz – podobnie jak w późniejszej ekranizacji – dołączonym długim bagażnikiem. Według innych informacji to także VW typ 166 Schwimmwagen.
Blisko i daleko opisu z powieści

Przedstawienie pojazdu Pana Samochodzika – prawem powieści dla młodzieży, w których graficzne przedstawienie świata wyobrażonego jest ważnym elementem – było też od początku wyzwaniem dla ilustratorów książek Nienackiego. Jednym z najbardziej znanych wehikułów pozostaje ten, stworzony w jednolitej oprawie graficznej przez Szymona Kobylińskiego na potrzeby serii z lat 80. i 90. XX wieku, która ukazała się nakładem wydawnictwa „Pojezierze”. Tu auto głównego bohatera w dużym stopniu odpowiada autorskiej wizji Nienackiego – ma sylwetkę łodzi, choć bez zwężonego dziobu, przód zdobią duże reflektory, tył: śruba napędowa. Pojazd jest co prawda kabrioletem, ale znajdziemy też wersję z nasuniętym dachem, który ewidentnie jest brezentowy i ma – przynajmniej z tyłu – celuloidowe okno. W tej samej serii pojawia się jednak też inna wizja wehikułu – otóż w logotypie cyklu pojawia się pojazd w wersji kabriolet, o obłych kształtach, z grillem chłodnicy w kształcie owalu, na mocno napompowanych kołach. To jednak tylko symboliczne ukazanie kultowego pojazdu.


Inną drogą poszedł Krzysztof Wieczorek, który w roku 1983 (a więc w tym samym czasie, w którym ukazywała się seria „Pojezierza”) przedstawił wehikuł w bardzo ciekawej plastycznie formie, nawet jeśli odległej od wizji autora („Wyspa Złoczyńców”, Krajowa Agencja Wydawnicza, Łódź). Ten pojazd z przodu przypomina nieco samochód użyty w ekranizacji pierwszej powieści, posiada jednak kilka gadżetów, które czynią go niepowtarzalnym: dodatkowe wloty powietrza na masce i rurki o niewiadomym przeznaczeniu biegnące od przodu pojazdu ku tylnym nadkolom. Z tyłu pojazdu widać śrubę, brakuje za to dachu – i dobrze, bo bagażnik wypełniony jest piętrowo wyposażeniem zapobiegliwego podróżnika. Odważnie potraktował też artysta kolor wehikułu, który jest tutaj… czerwono-różowy.
Wehikuł w Pradze i nad Loarą


Wspomniany Szymon Kobyliński jednej książki z serii nie zilustrował. Chodzi o „Pana Samochodzika i tajemnicę tajemnic” – plastyk uznał, że wykonane do wcześniejszych wydań ilustracje Anny Stylo-Ginter (Czytelnik, 1975, 1977) są zbyt dobre, by je zastępować własnymi. Rzecz w tym, że obrazki te przedstawiają głównie miejsca występujące w powieści, przede wszystkim Pragę, a także postaci historyczne, np. Edwarda Kelleya. Na jednej z ilustracji pojawia się jednak wehikuł i jest on zbliżony do wizji Nienackiego i Kobylińskiego – ma co prawda płaski przód, zupełnie nieprzypominający łodzi, za to zdobią go reflektory i brezentowy dach. Dość podobny do wersji Kobylińskiego jest też zresztą wehikuł w „Panu Samochodziku i Fantomasie” (Wydawnictwo Łódzkie, Łodź 1975), ukazany przez Magdalenę Kapuścińską.

Bardzo ciekawą – bo znowu całkowicie odmienną – wizję miała Krystyna Michałowska, ilustrująca powieść „Pan Samochodzik i zagadki Fromborka” (Nasza Księgarnia, Warszawa 1976) – oryginalna kreska artystki, odchodząca od realizmu na rzecz przerysowania, a nawet groteski, sprawiła, że pojazd głównego bohatera – choć jako żywo wzorowany na citroënie 2CV – ma w sobie coś z bardziej umownego niż dosłownego, zostawiając więcej miejsca na czytelniczą wyobraźnię.
Fiat z C-330

Najnowsza filmowa wizja wehikułu – choć przez wielu już wyśmiana – zbliżona jest tak naprawdę do spojrzenia realizatorów filmu „Wyspa Złoczyńców”, gdzie przecież nie użyto amfibii, lecz wojskowego pojazdu terenowego. W filmie Antoniego Nykowskiego główny bohater jeździ przeróbką fiata 125p, a więc samochodu produkowanego w Warszawie od 1967 do 1991 roku na podstawie licencji włoskiej firmy FIAT. Przeróbka to dość wyraźna – w oczy rzuca się bowiem od razu dołożona z przodu maska rolniczego ciągnika Ursus C-330, produkowanego w latach 1967-1987 przez zakłady mechaniczne Ursus w Warszawie.
Ten pomysł w jakimś sensie się broni – gdyby wujek głównego bohatera konstruował pojazd w latach 70. (kiedy rozgrywa się akcja filmu), a nie – jak można się domyślać – pod koniec lat 50. (bohater wspomina w książce, że jakiś czas wcześniej, przed otrzymaniem pojazdu w spadku, widział go u wuja), być może skorzystałby z podobnego rozwiązania. Przy budowie karoserii brał wszak genialny wuj to, co miał pod ręką. Za tym pojazdem – poza tym, że jak widać w zwiastunie – świetnie radzi sobie z pływaniem – przemawia też fakt, że twórcy filmu wykonali spory ukłon w stronę tradycji ekranizacji i rejestracja samochodu jest dokładnie taka sama jak w wersji z 1971 roku.
Klakson i płaski grill

Nie sposób nie wspomnieć jednak też o tych wizjach wehikułu, które znajdziemy w wydaniach powieści z lat 60. i 70, a które jeśli nawet nie zawsze są do końca spójne z książkowym opisem pojazdu pana Tomasza, to po ponad pół wieku odnaleźć można w nich nadal niepowtarzalny urok.
Szczególnie warto zwrócić uwagę na wizję Mieczysława Kwacza, autora ilustracji do pierwszego wydania „Wyspy Złoczyńców” – w jego interpretacji wehikuł ma przód łodzi, śrubę, prawdopodobnie brezentowy dach, szprychy w kołach (przednich i tylnych) oraz wielkie reflektory. A także – jako bonus – zwój liny na masce oraz klakson.


Z kolei ilustracje Barbary Dutkowskiej do pierwszego wydania „Nowych przygód Pana Samochodzika” z 1970 roku (Nasza Księgarnia, Warszawa) pokazują wehikuł jako pojazd o płaskim grillu, który prawdopodobnie utrudniałby w praktyce nie tylko pływanie, ale i szybką jazdę, choć autorka pamiętała o pewnym zaokrągleniu spodniej części podwozia, sugerującym funkcje amfibii, a także o wielkim reflektorze, obowiązkowej śrubie napędowej i brezentowym dachu – tu w wersji składanej.
UFO, radar i komputer
Na dokładnie odwrotnym biegunie znajdziemy dwie wizje pojazdu Pana Samochodzika, które nie tylko nie mają wiele wspólnego z zamysłem autora powieści, ale najczęściej też z dobrym smakiem, czy nawet logiką. Ale nawet tu dokonać można gradacji – na początek więc pojazd z filmu „Pan Samochodzik i praskie tajemnice” z 1989 roku (na podstawie „Pana Samochodzika i tajemnicy tajemnic”), w reżyserii Kazimierza Tarnasa. Koniec lat 80., czas ustrojowego przełomu i zachłyśnięcie się technologią sprawiły, że pan Tomasz otrzymał tu coś, co w żaden sposób nie przypomina książkowego samochodu i to niezależnie od tego, jakbyśmy go sobie nie wyobrażali. To ultranowoczesny (w założeniu) pojazd o opływowych kształtach, z ogromnym spoilerem samochodu sportowego i połyskujący srebrnym lakierem. Co najgorsze jednak – wehikuł zamiast pływać… latał. A raczej: zamieniał się w latający świetlisty spodek.

Choć trudno to sobie wyobrazić, jeszcze gorszy okazał ten wehikuł, który pojawił się w dwóch filmach Janusza Kidawy: „Pan Samochodzik i Niesamowity Dwór” (1986) oraz „Latające machiny kontra Pan Samochodzik” (1991, na motywach powieści „Pan Samochodzik i złota rękawica”). Filmowy samochód skonstruowany został na bazie trójosiowego, sześciokołowego wojskowego lekkiego pojazdu terenowego LPT, , produkowanego w Wojskowym Instytucie Techniki Pancernej i Samochodowej w Sulejówku. Pomalowany na zielono, z żółtymi pasami, posiadał radar nad przednią szybą i ustawiony w tylnej części komin dopalacza oraz… płetwy. Rozsypywał gwoździe, na które nadziewali się infantylnie przwedstawieni przestępcy i komunikował się za pomocą komputera Bajtek. W kolejnej części dorobił się anteny satelitarnej, wyrzutni rakiet, doskonale też… radził sobie w powietrzu, podczepiony do paralotni.

Auto z naszych wyobrażeń
Znamy wygląd wehikułu w najnowszej ekranizacji prozy Nienackiego – jeśli film stanie się popularny, możliwe, że Netflix wyprodukuje kolejne części, a to znaczy, że zobaczymy ten pojazd jeszcze nie raz. Nie zmieni to jednego – każdy z czytelników powieści Nienackiego i tak ma własną wizję pojazdu, która prawdopodobnie nigdy nie będzie pokrywała się z wizją filmowców, czy grafików. Ale to dobrze, bo najlepiej świadczy o pomysłowości Zbigniewa Nienackiego, ale też o sile naszej wyobraźni.
P.S. A pojazd z naszego cover photo? To już znak czasu – na podstawie opisów książkowych wykreowała go sztuczna inteligencja, przy pomocy narzędzia Adobe FireFly.

What did Mr Samochodzik’s (Mr Car’s) vehicle look like? Even Zbigniew Nienacki did not stick to a single vision of this vehicle. Let alone the creators of film adaptations or book illustrators. Here are 14 selected versions of the vehicle – from the best to the… weirdest.