recenzja

Skarb pułkownika Koeniga | Zbigniew Nienacki, Pan Samochodzik i zagadki Fromborka | #pansamochodzik

Oto opowieść o iluzji – o króliku z kapelusza, srebrze okazującym się być złotem, bezwartościowej monecie udającej bezcenny denar, maszynach udających żywe stworzenia, ale głównie o tej iluzji, która każe zbyt mocno wierzyć we własną nieomylność – o „Panu Samochodziku i zagadkach Fromborka” Zbigniewa Nienackiego pisze Przemysław Poznański.

Zbigniew Nienacki, Pan Samochodzik i zagadki Fromborka, I wyd. Nasza Księgarnia 1972

To niewątpliwie jedna z najlepszych powieści w całym cyklu. Umiarkowanie dydaktyczna (choć nawraca temat braku zasadności niemieckich roszczeń do Pomorza, Warmii i Mazur), nie nadmiernie dygresyjna, a jeśli już, to w sposób fabularnie uzasadniony, przede wszystkim jednak naszpikowana akcją, pełna twistów i oferująca – może obok „Pana Samochodzika i Fantomasa” – jedną z najciekawszych zagadek kryminalnych.

A całość dotyczy skarbów zrabowanych w czasie wojny przez pułkownika Gustawa Koeniga z SS i tuż przed ofensywą wojsk radzieckich ukrytych w pośpiechu gdzieś we Fromborku. Spis skarbów odnajdują harcerze biorący udział w porządkowaniu miasta z okazji zbliżających się obchodów pięćsetnej rocznicy urodzin Mikołaja Kopernika. Jednym z nich jest chłopak o pseudonimie Baśka, znany już z „Nowych przygód Pana Samochodzika” i to dzięki niemu informacja ta trafia w ręce głównego bohatera. Problem w tym, że gdy Tomasz przebywał we Francji (co zostanie opisane dopiero w następnym tomie), sprawą schowków Koeniga zajął się już jego kolega z ministerstwa, magister Pietruszka. Odnalazł on już zresztą jeden ze schowków, a w nim m.in. (zresztą zgodnie ze spisem zostawionym przez hitlerowskiego rabusia) sto pięćdziesiąt monet. Sto czterdzieści siedem z nich to bezcenne numizmaty, jednak trzy to… bezwartościowe fenigi. Traf chce, że w tym samym czasie trzem muzeom w Polsce zaoferowany zostaje denar Mieszka I, denar Gnezdun Civitas wybity za rządów Bolesława Chrobrego i brakteat Jaksy z końca XII wieku (niektóre z tych monet znamy z niewydanej powieści „Wąż morski”). Dla Pana Samochodzika sprawa jest jasna: przed Pietruszką schowek odkrył ktoś inny i ukradł część skarbu tworząc jednak przy tym sprytną iluzję, że w zasadzie nic nie zginęło.    

Przeczytaj także:

Kto to był? Na rozwiązanie tej zagadki nie trzeba będzie długo czekać. Podczas próby dyskretnej obserwacji transakcji sprzedaży jednej z monet Tomasz trafia na… Waldemara Baturę. Ten handlarz antykami, a przy tym złodziej dzieł sztuki, którego poznaliśmy w „Niesamowitym dworze”, może się jednak śmiać Panu Samochodzikowi w twarz. Doskonale wie przecież, że żadne przestępstwo nie zostanie mu udowodnione, skoro po pierwsze nikt nie złapał go na gorącym uczynku, a po drugie formalnie nic przecież nie zginęło.

Zbigniew Nienacki, Pan Samochodzik i zagadki Fromborka, Nasza Księgarnia 1976

Tomasz nie może zająć się formalnie wyjaśnianiem tej zagadki – zakompleksiony Pietruszka odebrałby to jako brak zaufania do jego umiejętności, nawet jeśli są one jedną z obecnych w powieści iluzji, o czym się szybko przekonamy. Pan Samochodzik zostaje więc wysłany do Fromborka – przez dyrektora Marczaka – pod legendą (jak powiedzieliby szpiedzy) pisania przewodnika uwzględniającego wyniki najnowszych badań dotyczących Kopernika: miejsca, gdzie prowadził obserwacje astronomiczne czy miejsca spoczynku (w tym ostatnim przypadku narrator przekonuje, że szczątki astronoma zostaną lada chwila znalezione, tak naprawdę stało się to jednak dopiero w 2005 roku). Dlatego jeśli mamy w tej powieści dygresje, to dotyczą one właśnie wielkiego astronoma i w pewnym sensie ściśle wiążą się z miejscem akcji, czyli katedrą, w której Kopernik był kanonikiem, a w której także przyjdzie szukać bohaterom skarbów ukrytych przez SS-mana.      

Iluzja przykrywająca faktyczną misję Tomasza to dopiero początek całej serii pomyłek wynikających z faktu ukrywania prawdy pod maskami i pozorami – ktoś użyje tu nawet elementów filmowej charakteryzacji, by zmylić głównego bohatera, ktoś uzna srebro za złoto, a złoto za srebro, fałszywe rubiny weźmie za prawdziwe i odwrotnie.

Zbigniew Nienacki, Pan Samochodzik i zagadki Fromborka, Pojezierze 1982

Nie zabraknie sztuczek magicznych – a to za sprawą niejakiego Cagliostra (pierwowzór tej postaci pojawił się we wspomnianym „Wężu morskim”), cyrkowego iluzjonisty, którego bohater zostanie zmuszony zabrać ze sobą, wraz z całą jego menażerią: zaskrońcem, białymi myszami, królikiem oraz zestawem tajemniczych pudeł, których sekret okaże się jednym z największych zaskoczeń.

Pojawi się tu i inna iluzja, mająca zapewne wprowadzić do cyklu nieco nowoczesności, która zresztą kojarzy się choćby z wcześniejszą o niemal dekadę powieścią Alfreda Szklarskiego „Sobowtór profesora Rawy”). Jeśli bowiem komuś miałoby znudzić się czytanie o poszukiwaniu zabytków, temu daje autor możliwość obcowania z ówcześnie najnowszą cybernetyczną techniką – oto bowiem na drodze Pana Samochodzika (i to dosłownie) stanie tajemniczy AS – pojazd, mający wyręczyć człowieka w pracy na trudnym terenie, może nawet na innych planetach, szczekać będzie do złudzenia podobny do żywego elektroniczny pies, a myszy Cagliostra zostaną skonfrontowane z myszą mechaniczną. Nienacki nie uprawia jednak sztuki dla sztuki – maszyny okażą się w całej intrydze ważne, wpływając znacząco na przebieg fabuły.

Przeczytaj także:

Powieść aż skrzy od tego typu pomysłów, zaludnia ją też wiele postaci, często drugoplanowych, ale wnoszących istotny koloryt. Mamy choćby inżyniera Zegadłę – pozera, zachłystującego się iluzją, bo zwracającego uwagę (choćby w przypadku samochodów, co bohatera boli wszak szczególnie) jedynie na zewnętrze, na karoserię, a nie wnętrze czyli silnik. Jest i pani Ala, asystentka profesora w Zakładzie Automatyki, jedna z najciekawszych postaci kobiecych w całej serii, jest też harcerka Zosia Walczyk, spełniająca marzenie  o przeżyciu wielkiej przygody, w końcu Babie Lato, archeolożka, znana m.in. z „Uroczyska” i „Skarbu Atanaryka” (przez którą tworzy się tu zresztą pewne zamieszanie w chronologii, bo w rzeczywistości wydarzenia z pierwszej z tych powieści, do której nawiązuje narrator, rozgrywały się nie dziesięć lat wcześniej, ale był to prawdopodobnie rok 1953 lub 1954, a zatem niemal dwie dekady przed akcją „Zagadek Fromborka”).

Co ciekawe, w szponach iluzji, wyrażającej się samozadowoleniem, tkwi przez długi czas również Pan Samochodzik. Sądząc, że jest niezwykle sprytny, bo rozgryzł tajemnicę podmieniania elementów skarbu na przedmioty bezwartościowe, przez większość fabuły daje się wodzić Baturze za nos o mało nie tracąc bezcennych artefaktów. Jeśli w ostatniej chwili zwycięży, to tylko dlatego, że odnajdzie w sobie pokorę, a także… posłuży się kilkoma magicznymi sztuczkami. Porzucając iluzję własnej nieomylności, okaże się tym, który pokaże tu najlepszą sztuczkę.

Pan Samochodzik powróci w powieści „Pan Samochodzik i Fantomas”.

Zbigniew Nienacki, Pan Samochodzik i zagadki Fromborka
I wydanie: Nasza Księgarnia, Warszawa 1972

rys. Szymon Kobyliński, Wydawnictwo Pojezierze, Olsztyn 1990; Krystyna Michałowska, Nasza Księgarnia, Warszawa, 1976

Korzystałem z wydań:

Zbigniew Nienacki, Pan Samochodzik i zagadki Fromborka
Nasza Księgarnia, Warszawa, 1976

Zbigniew Nienacki, Pan samochodzik i zagadki Fromborka
Nasza Księgarnia, Warszawa, 1983

Zbigniew Nienacki, Pan Samochodzik i zagadki Fromborka
Wydawnictwo Pojezierze, Olsztyn 1990

Zbigniew Nienacki, Pan Samochodzik i zagadki Fromborka
Oficyna Wydawnicza Warmia, Olsztyn 1993

oraz książki Piotra Łopuszańskiego „Pan Samochodzik i jego autor”, Nowy Świat, Warszawa 2009

____________________________________

Here is a story about an illusion – about a rabbit from a hat, silver that turns out to be gold, a worthless coin pretending to be a priceless denarius, machines pretending to be living creatures, but mainly about this illusion that makes you believe too much in your own infallibility – about Zbigniew Nienacki’s „Pan Samochodzik i zagadki Fromborka” (Mr. Samochodzik and Frombork riddles” wrotes Przemysław Poznański.

%d bloggers like this: