Ta książka stawia pytanie o to, ile warta jest prawda i czy my sami mielibyśmy dość sił i chęci, by nie stać po stronie „ściemy”.
Prawie całe życie chciałem być dziennikarzem – „prawie”, bo był krótki moment, gdy (pod wpływem lektur) zdecydowanie bardziej kusiła mnie kariera detektywa. Tym pierwszym udało mi się zostać, o tych drugich nadal chętnie czytam w kryminałach, choć obu zawodów nie da się przecież tak do końca rozdzielić – w obu chodzi o ustalenie i pokazanie, kto „ściemnia”. Ten związek jest jeszcze lepiej widoczny, gdy mamy do czynienia z dziennikarzem śledczym – tym z prawdziwego zdarzenia, który w dążeniu do wyjaśnienia zagadki jest w stanie posunąć się naprawdę daleko i zaryzykować wiele.
Czytaj także: POLITYKA NIENAWIŚCI |Piotr Bojarski, Pętla
Takim dziennikarzem jest z pewnością Patryk Chromy, bohater „Ściemy”, przez swojego naczelnego zwany nieco lekceważąco Patim – młody, ambitny, może nawet nieco naiwny, ale na pewno skuteczny. Bierze on na warsztat komunistyczną zbrodnię: śmiertelne pobicie przez ZOMO-wców studenta z opornikiem w klapie. Pobicie (co istotne) domniemane, bo przecież sąd w demokratycznej już Polsce uniewinnił podejrzanych, nie znajdując wystarczających dowodów, by ich skazać. Także dlatego, że tuż przed procesem samobójstwo popełnił jeden z kluczowych świadków. Podejrzane? Być może, ale rzetelny dziennikarz musi sobie zadać pytanie, czy ZOMO-wcy rzeczywiście są winni, bo może student był tylko uczestnikiem zwykłej bójki, a jego śmierć nie zasługuje na miejsce w annałach walki o niepodległość.
Czytaj także: STARCIE NA BOISKU Z SOWIETAMI I POJEDYNEK Z MORDERCĄ. W TLE PRZEDWOJENNY POZNAŃ. Piotr Bojarski, Mecz
Chromy – choć wolny od doświadczeń z czasów komuny, a więc nieobaczony byciem w tamtych czasach po którejkolwiek ze stron – ma jednak wątpliwości czy w sądzie sprawiedliwości stało się zadość. Ale – jak to dziennikarz – chce podejść do opisywanych zdarzeń obiektywnie, pragnie wysłuchać obu stron, wyciągnąć wnioski, fakty oddzielić od komentarzy.
Poszukiwanie prawdy o komunistycznej zbrodni jest jak przekopywanie się przez stertę śmieci – sporą, bo narosłą przez lata. Dziennikarskie śledztwo co rusz rozbija się więc o rafy: oczywiste wnioski nie wytrzymują zderzenia z nowymi faktami, potencjalni świadkowie nie chcą lub nie mogą mówić, a czas zaciera wspomnienia tych, którzy mówić by chcieli i mogli. Fakt – nie jest to ani czysta robota, ani łatwa, ale czy może być niebezpieczna? Przecież najczęściej kojarzy się z przeglądaniem akt w IPN – żmudnym i nie dającym raczej pożywki autorom thrillerów. Seria niezrozumiałych zdarzeń wokół dziennikarskiego śledztwa – atak na rozmówców, włamanie do mieszkania, anonim – szybko zadaje jednak kłam takiemu myśleniu, a gdy dochodzi do tego niewyjaśniona sprawa zaginięcia przed laty innego dziennikarza, pisanie przez Chromego artykułu zaczyna przypominać pracę detektywa z prawdziwego zdarzenia.
Czytaj także: ZBRODNIA, KARA I CAŁA RESZTA. Mirosław Tomaszewski, Marynarka
Piotr Bojarski, dotychczas autor cyklu „Kryptonim Posen”, postanowił – przynajmniej na chwilę – porzucić komisarza Kaczmarka i gatunek retrokryminału, by zaserwować nam opowieść współczesną. Stworzył powieść, która sama w sobie przypomina artykuł śledczy, reportaż, w którym – w poszczególnych rozdziałach – dopuszczeni do głosu zostają wszyscy uczestnicy zdarzeń, a poglądy i emocje autora dozowane są oszczędnie, by dać miejsce faktom. I trzeba powiedzieć jasno, autor dał nam książkę niezbyt optymistyczną, opatrzoną zakończeniem, które trudno będzie zapomnieć, dokumentującym tezę o pewnej fasadowości młodej wciąż jeszcze polskiej demokracji. Ale i zmuszającym do zadania sobie samym pytania o to, na jakie poświęcenie my sami bylibyśmy gotowi, by nie stać po stronie „ściemy”.
Piotr Bojarski, Ściema
Media Rodzina 2015