Nie ma nic złego w współzawodnictwie? Nie ma nic złego w marzeniu o wygranej? Do czasu. Istnieje przecież ta cienka linia, przekroczenie której sprawia, że ambicja służy już tylko jako pożywka dla zawiści, a ta może łatwo stać się impulsem dla zbrodni. „Arcymistrz” to doskonały opis takiego przypadku.
Świat szachów wydaje się czarno-biały: ktoś przegrywa, ktoś wygrywa, ktoś remisuje i zawsze można przeanalizować na spokojnie daną partię, by wyciągnąć wnioski na przyszłość. Prawda? Nie do końca – poza milczącym kwadratem szachownicy istnieją też przecież emocje i marzenia graczy. Dlatego dobry obserwator zobaczy nie tylko dwoje anonimowych ludzi skupionych nad pionkami i figurami, ale też cały kompleks tego, co doprowadziło ich w to miejsce, co kazało im pochylić się nad pomalowaną w kwadraty deską i próbować swoich sił w „królewskiej grze”.
Zobacz także: „ARCYMISTRZ” PIOTRA BOJARSKIEGO | Tylko u nas okładka i fragmenty powieści
Piotr Bojarski w „Arcymistrzu” dokładnie to robi – wrzuca swojego bohatera, aspiranta Kaczmarka (późniejszego komisarza, co wiemy z innych, już opublikowanych powieści cyklu „Kryptonim Posen”) w zamknięty, z lekka fanatyczny, międzywojenny światek poznańskich szachistów, mocno podniecony z powodu mającej nastąpić lada dzień wizyty szachowego arcymistrza Aleksandra Alechina. Mistrz, z pochodzenia Rosjanin (uciekł z kraju po Rewolucji Październikowej), z obywatelstwa Francuz, odbywa właśnie tournée po Polsce, zachwycając wszystkich swoim talentem, biegłością w strategicznym myśleniu i umiejętnością gry z kilkudziesięcioma przeciwnikami naraz. Taką właśnie symultanę na 32 szachownicach Alechin ma rozegrać 16 grudnia 1928 roku w poznańskim hotelu Bazar – znanym choćby z tego, że to z balkonu tego budynku, niemal dokładnie dziesięć lat wcześniej, zagrzewał Wielkopolan do powstańczego zrywu sam Ignacy Paderewski.
Zobacz także: POLITYKA NIENAWIŚCI. Piotr Bojarski, Pętla
Aspirant Kaczmarek miłośnikiem szachów nie jest i pewnie nie wpadłby nawet na pomysł, by podziwiać grę mistrza. Zapewne ów grudniowy wieczór wolałby spędzić ze swoją żoną, ale los chce inaczej: na trzy dni przed meczem ktoś zaczyna rozsyłać groźby pod adresem Alechina. Zbiegiem okoliczności na barki aspiranta spada ciężar śledztwa, które wydaje się młodemu policjantowi ponad jego siły i doświadczenie. Nie ma jednak zmiłuj: musi w ekspresowym tempie rozpoznać świat szachistów, a także świat kelnerów i kucharzy Bazaru oraz świat polskich Rosjan, którzy osiedli w naszym kraju po rewolucji. Musi też porzucić dotychczasową rolę pomocnika swojego szefa i wziąć na siebie odpowiedzialność za bezpieczeństwo mistrza. A jakby tego wszystkiego było mało, dochodzi do morderstwa, które na całą wizytę rzuca złowrogi cień. Kaczmarek sam więc trafia do wielkiej gry i musi walczyć najpierw o to, by nie stać się w niej pionkiem, lecz rozgrywającym, a potem o to, by właściwie postępować w tej swoistej symultanie, gdzie mniej lub bardziej groźnymi przeciwnikami są szef komendy wojewódzkiej, oficer kontrwywiadu, dyrektor Bazaru, podejrzani oraz własna żona.
Zobacz także: STARCIE NA BOISKU Z SOWIETAMI I POJEDYNEK Z MORDERCĄ. W TLE PRZEDWOJENNY POZNAŃ. Piotr Bojarski, Mecz
Bojarski robi to, co w poprzednich książkach z cyklu: podsuwa fałszywe tropy, każe drżeć o swojego bohatera (dla którego ta sprawa – co szybko się okazuje – to z punktu widzenia dalszej kariery w policji być albo nie być). Przede wszystkim jednak miesza (doskonale zdokumentowane) historyczne fakty ze zdarzeniami od początku do końca będącymi tworem jego wyobraźni, całość czyniąc przy tym spójną i wciągającą. Bo mistrz Alechin rzeczywiście istniał i odwiedził Poznań, rozgrywając symultanę. Czy jednak rzeczywiście grożono mu śmiercią? Czy istnieli wszyscy jego, nieraz niezwykle barwni, przeciwnicy, opisani w książce? I jak naprawdę wyglądały pierwsze strony gazet z 17 grudnia 1928 roku? Na część tych pytań autor sam daje odpowiedź, sprawdzenie innych wymagać będzie od nas być może zabawy w historyka i detektywa.
Zobacz także: THRILLER O ZAMACHU, KTÓRY MÓGŁ SIĘ UDAĆ. Piotr Bojarski, Rache znaczy zemsta
Prawdziwym – pod każdym względem – bohaterem tej książki jest z pewnością przedwojenny Poznań, z jego restauracjami, hotelami, budynkami i ulicami, które albo zmieniły od tego czasu nazwy, albo przeznaczenie, albo w ogóle przestały istnieć. To zatem miasto już nieistniejące, ale skrzętnie odtworzone, z pietyzmem wskrzeszone na potrzeby cyklu.
„Arcymistrz” jest chronologicznie pierwszą powieścią z serii, poprzedzając m.in. poruszającą problem antysemityzmu „Pętlę” czy świetny „Mecz”, przybliżający nam mniej znane polityczne konsekwencje wojny 1920 roku. Nie znajdziemy tu jednak elementów political fiction, które wyróżniają „Kryptonim Posen” i „Rache znaczy zemsta”, rozgrywające się w alternatywnej rzeczywistości lat 40. XX wieku. Dla samej intrygi nie ma to większego znaczenia, choć zmiana stylistyki może być zaskoczeniem dla osób, które serię będą czytać dopiero teraz, zaczynając od „Arcymistrza”. Prawdę mówiąc, sam jestem ciekaw ich wrażeń.
Piotr Bojarski, Arcymistrz
Wydawnictwo Miejskie Posnania 2015