wywiad

Anita Musioł: Pauza to ja | Rozmawia Małgorzata Żebrowska

Ogromną przyjemnością, niesłychanie pobudzającą intelektualnie, są spotkania z autorami Pauzy. Przeczytałam bardzo dużą liczbę książek, których inaczej bym nie przeczytała, bo nie miałabym na nie czasu, no i zarządzam ogromnym, skomplikowanym projektem – projektem Pauza. To zapewnia mi ciągły, wielopłaszczyznowy rozwój – mówi Anita Musioł*, właścicielka wydawnictwa Pauza, w rozmowie z Małgorzatą Żebrowską.

Małgorzata Żebrowska: Pracowałaś w dużych i dobrych wydawnictwach, na kierowniczych stanowiskach. Wydawałoby się, że zawodowo byłaś spełniona. Skąd pomysł, by zacząć wszystko od nowa i otworzyć jednoosobowe wydawnictwo?

Anita Musioł, fot. Przemysław Poznański/zupelnieinnaopowiesc.com

Anita Musioł: To prawda, pracowałam w Świecie Książki, w GW Foksal (W.A.B.), wcześniej w Egmoncie, byłam dyrektorką wydawniczą, piastowałam wysokie i odpowiedzialne stanowiska. Jednak w pewnym momencie, po odejściu z Foksalu, stwierdziłam, że albo pójdę do pracy do kolejnej korporacji, albo spróbuję zrobić coś swojego. Czułam mocno, że to będzie najlepszy czas, również ze względu na życie rodzinne – mój syn jest już dość samodzielny, mogę spróbować czegoś nowego i pójść własną ścieżką. Tym bardziej że nie miałam ochoty na kolejne „korpo” – sytuacja na rynku wydawniczym jest płynna i przy zmianach właścicielskich, które ciągle mają miejsce w korporacjach, można stracić nawet najbardziej prestiżową pozycję zupełnie bez powodu, każdy nowy właściciel wprowadza „swoją ekipę”, a poprzednia znika.

Czyli wszelkie okoliczności wskazywały na to, że warto podjąć wyzwanie. Pauza to twoja pierwsza firma, prawda?

– Tak, aczkolwiek rynek wydawniczy znam od podszewki, mając prawie dwudziestoletnie doświadczenie pracy na nim. Jednak i tak niektóre rzeczy robię w Pauzie po raz pierwszy – zajmuję się sprzedażą i promocją, z którymi wcześniej miałam niewiele wspólnego, również samodzielne zajmowanie się produkcją jest dla mnie nowością.

Promocja idzie ci świetnie.

– To prawda, ale tutaj wiele zawdzięczam moim książkom. Dzięki temu, że są dobre, mogę liczyć na przychylność mediów. Wiele osób darzy mnie również sympatią i bezinteresownie pomaga, ale gdyby książki były kiepskie, na pewno nie mogłabym liczyć na takie wsparcie. Również dostępność autorów, możliwość zrobienia wywiadu, jest nie bez znaczenia. Media, blogerzy, mogą liczyć na bardzo ciekawe materiały od Pauzy. Moi pisarze udzielają wywiadów bardzo chętnie, poza jednym wyjątkiem nie spotkałam się z barierą komunikacyjną.

Ten bliski kontakt, który utrzymujesz z mediami tradycyjnymi i blogerami jest czymś, co cię wyróżnia na rynku wydawniczym.

– Tak, ale w głównej mierze dzieje się tak dlatego, że jestem sama, nie mam żadnych pracowników, więc siłą rzeczy wszyscy zainteresowani książkami Pauzy kontaktują się ze mną. To wielka zaleta tej „samodzielności” i często wielka przyjemność, świetna okazja do porozmawiania o literaturze.

Jednak twoja otwartość wobec anonimowych czytelników jest czymś wyjątkowym i ujmującym. Mnie osobiście to bardzo imponuje, bo sama tej otwartości doświadczyłam.

– Jestem otwarta na kontakty z czytelnikami – gdy piszesz do Pauzy, nie są to anonimowe maile pisane nie wiadomo do kogo. Zależy mi na dobrych kontaktach Pauzy z czytelnikami.

A Pauza to Anita Musioł.

– Tak, Pauza to ja.

To również duże obciążenie pracą dla ciebie, prawda?

– Tak, muszę wszystko zrobić sama. Ale dzięki temu, że moi autorzy nie są anonimowi, często są mediom znani i rozpoznawalni dla ludzi związanych z książkami. Do tego większość dziennikarzy zna angielski, duża część promocji, na przykład przygotowanie rozbudowanych materiałów dla prasy, nie jest w Pauzie konieczna, ta praca odpada. Jest to duże udogodnienie.

Jednoosobowa działalność wydawnicza to na pewno wymagające, czasochłonne zajęcie. Jak rodzina reaguje na twoją pracę?

– Dziewięcioletni syn jest zdeterminowany, by „odziedziczyć biznes”, jest niebywale zaangażowany w moją pracę, czasem chodzi na spotkania autorskie, a czasem też na biznesowe kiedy nie mam z kim go zostawić. Mąż cieszy się, że pracuję w domu, bo nasz syn jest pod moim okiem. Nie muszę też nikomu się tłumaczyć, wyruszając na urlop, jeśli chcę mogę w dzień robić coś innego, a potem wieczorami popracować. To duża swoboda, ale też praca właściwie non stop. Rodzina zatem dobrze znosi moją zmianę zawodową. W mojej głowie natomiast cały czas jest praca, cały czas jest Pauza. Więc pod tym względem akurat nie jest mi łatwiej.

Jakie są wobec tego kryteria doboru autorów do Pauzy? Nie są to, jak wspomniałaś, autorzy anonimowi, zwykle są nagradzani w innych krajach, a ich książki doczekały się zazwyczaj wydań w kilkunastu, a czasem nawet kilkudziesięciu językach. Skąd pomysł na taką, a nie inną niszę dla Pauzy, na ścisły i już rozpoznawalny profil wydawanej przez Ciebie prozy?

– Od samego początku w Pauzie chciałam wydawać nagradzaną prozę współczesną – to był najbardziej ogólny zarys. Na razie nie wydaję np. prozy afrykańskiej czy azjatyckiej, bo nie czuję się specjalistką w tych obszarach. W przyszłym roku wydam jedną książkę argentyńska, natomiast do tej pory wydawałam tylko książki europejskich i amerykańskich autorów. Tak sobie wymyśliłam, bo lubię takie rzeczy czytać sama. Od razu wiedziałam, że w Pauzie będą tylko książki zagraniczne, bo prowadząc jednoosobowe wydawnictwo nie byłabym w stanie czytać setek propozycji wydawniczych od rodzimych autorów i pracować z autorami od samego początku procesu wydawniczego. Praca z książką autora zagranicznego oznacza adaptację gotowej, zredagowanej i dobrze przyjętej (na lokalnym rynku, lub również na innych rynkach zagranicznych) książki. To też jest mnóstwo pracy, bo trzeba ją przetłumaczyć i zredagować, ale jest to mniej kłopotliwe dla jednoosobowego wydawnictwa. Kryteria wyboru tytułów do planu wydawniczego są tak precyzyjne, że w moje widełki wpada stosunkowo niewielka liczba pozycji, ale i tak jestem pewna, że mnóstwo autorów mi umyka. Dzięki temu, że kryterium jest „literatura nagradzana”, unikam książek typowo obyczajowych i literatury gatunkowej, tym samym nie muszę poszukiwać tytułów dla Pauzy w olbrzymim zbiorze takich książek.

A nie kusiło cię, żeby jednak pójść w wydawanie literatury popularnej? Oznaczałoby to zapewne większą sprzedaż niż ta, która charakteryzuje książki ambitne.

– Literatura popularna jest na tyle dużym rynkiem, że trzeba zainwestować sporo w promocję każdej powieści. Wiele osób w różnych wydawnictwach głowi się nad tym, jak wyprodukować bestseller, tymczasem samo wydanie dobrego kryminału czy powieści obyczajowej niestety nie daje gwarancji na wysoką sprzedaż. Jestem zresztą absolutnie przekonana, że gdy buduje się markę, jakikolwiek nowy brand, konsekwencja jest kluczowa – w przypadku wydawnictwa profil musi być mocno dookreślony, skierowany do konkretnej grupy odbiorców. Myślę, że w tej chwili robienie czegoś zupełnie innego, wskakiwanie do nowej niszy jest kompletnie bez sensu. Jeśli nawet rozszerzę kiedyś profil Pauzy to na pewno nie teraz, w drugim roku działania wydawnictwa.

Twoja droga jest bardzo konsekwentna i spójna, to widać.

– Myśląc o rozwoju, byłoby mądrzej pójść w podobnym kierunku – na przykład w książki nagradzane i uznane, ale non-fiction, a nie nagle w komercję. Tylko że z kolei dobre non-fiction się w większości słabo sprzedaje na polskim rynku… ale zobaczymy co będzie dalej, może coś się zmieni za rok, dwa?

Gdy już postanowiłaś wystartować ze swoim biznesem, biorąc pod uwagę trudny rynek książki w Polsce, nie myślałaś o tym, by robić coś bardziej dochodowego?

– Myślę, że zajmowanie się zupełnie inną działalnością niż ta, w której ma się już doświadczenie, jest bardzo złym planem. Niedawno czytałam, że ponad 80 proc. firm założonych przez osoby z poza branży, w której zaczynają działać, upada w pierwszych dwóch latach od założenia. Według mnie zakładanie firmy bez odpowiedniego know-how i zaplecza w postaci doświadczenia jest nielogiczne. Pomijam wyjątkowe sytuacje, kiedy na przykład dziedziczysz działający już biznes. To można zrozumieć, chociaż też wchodzenie w kompletnie nowe obszary jest ryzykowne. Uznałam, że jeśli mam coś robić samodzielnie i mam odnieść sukces, powinno być to coś, na czym się znam.

Spodziewałaś się takiego sukcesu Pauzy? Twoje wydawnictwo od pierwszej książki jest stale obecne w mediach.

– To prawda, już pierwsza książka, „Legenda o samobójstwie” Davida Vanna, została świetnie przyjęta. Jednak to mogło się już nie powtórzyć – mogłam nawet bezwiednie zejść z  obranego, wysokiego poziomu literackiego moich książek. Wtedy media związane z książkami by się od Pauzy odwróciły. Być może ten czas kiedyś nastąpi, oby nie! Do tej pory każda moja książka była recenzowana w magazynie „Książki”, lecz zdaję sobie sprawę, że praca nad moją marką dopiero się zaczęła i że nikt nie ma gwarancji stałego wsparcia mediów.

A jaki wpływ na odbiór Pauzy przez media mają twoi autorzy? Ja miałam gęsią skórkę z zachwytu, słuchając Lauren Groff podczas spotkania autorskiego, twoi pozostali autorzy to również fascynujące osobowości.

– Myślę, że mają ogromny wpływ – ludzie czytają wywiady z nimi, komentują, spotkania autorskie przyciągają czytelników, są na nich pełne sale słuchaczy. Natomiast ja mam w sobie dużo pokory – dużo już widziałam, również sytuacje, w których zarówno media, jak i czytelnicy odwracali się od świetnych autorów i znakomitych książek. Jestem świadoma, że jeszcze dużo w historii Pauzy może się wydarzyć. Nieraz zdarza się tak, że robi się wszystko, co można zrobić, a i tak coś nie wychodzi. Z drugiej strony, zdarzają się zupełnie niespodziewane i niewytłumaczalne sukcesy wydawnicze i sprzedażowe. Czasem suma wielu czynników składa się na sukces, którego nijak nie da się powtórzyć.

Do tej pory sukcesy zdarzają się Pauzie wyjątkowo często. A kim jest statystyczny autor Pauzy? Czy ktoś taki w ogóle istnieje?

– Trudno mi powiedzieć. Na pewno jest to intelektualista, obyty w świecie, dla którego rynek polski jest miłym akcentem w karierze, na pewno nie pierwszym i nie ostatnim. Autor Pauzy wie, czym jest PR i jakie stawia przed nim wymagania, wie, że trzeba odpowiadać na maile i zajmować się promocją swoich książek. Brał już udział w dziesiątkach, o ile nie setkach spotkań autorskich i udzielił nieskończonej ilości wywiadów w wielu krajach, a spotkanie w Polsce jest tylko kolejnym z wielu. Przyjeżdża do nas z pozytywnym nastawieniem, traktując tę wizytę jako okazję do spotkania z czytelnikami i wywiązuje się ze swoich zobowiązań w stu procentach.

A czy twoi autorzy charakteryzują się otwartością podobną do twojej? Tak mocne, psychologiczne powieści chyba wymagają pewnego ekshibicjonizmu?

– Nie, wydaje mi się, że są mocno introwertyczni, tylko po prostu potrafią się zachować. Są w większości przypadków bardzo obyci, bywali w świecie, potrafią wejść w interakcję, w rozmowę z czytelnikami i mediami.

Otwierają się w książkach.

– A spotkania autorskie są przedłużeniem książki, przedłużeniem ich pracy. Wiedzą, że muszą pójść na spotkanie, pogadać, pośmiać się, pożartować. Często nie mają ochoty na jakąś integrację wieczorem, po spotkaniach chcą ochłonąć w pustym pokoju hotelowym. Takie spotkania dużo ich kosztują. W istocie są samotnikami. Praktycznie każdy z nich zapytany o dzieciństwo mówi, że był samotnym, zamkniętym w sobie dzieckiem, które odnajdowało chwilę ukojenia w czytaniu książek.

Czyli występują po prostu na scenie, po to by z niej zejść i odpocząć.

– Tak, na scenie bywają otwarci, jednak są introwertyczni. Z reguły lubią być sami. W jednej z poprzednich prac miałam do czynienia z autorką, która wymagała, by ograniczyć dzienną „integrację” podczas wizyty tylko do jednego spotkania – jednego wywiadu, spotkania z czytelnikami, lub na przykład kolacji z wydawcą. Było to kryterium niemożliwe do spełnienia, bo jej wizyta rozciągnęłaby się na absurdalnie długi czas, żadna ze stron nie była na to przygotowana.

Czy jest coś takiego, co charakteryzuje pisarza ogólnie, według ciebie?

– Pisarz musi być dużo sam, by wsłuchać się w siebie. Samotność i umiejętność bycia samemu to cecha każdego dobrego pisarza, z którym pracowałam. I wszyscy bardzo, bardzo dużo czytają. Lauren Groff wspomniała na jednym ze spotkań, że kiedy pracuje (co robi po 8-9 godzin dziennie, codziennie) dużą część czasu poświęca nie na pisanie, ale na czytanie – w rezultacie czyta ponad 300 książek rocznie. To samo mówi o sobie Sigrid Nunez, autorka „Przyjaciela”.

Która z książek Pauzy jest jednocześnie ambitna, ale może trafić do szerokiego grona?

– Uważam, że duże szanse na bycie takim hitem ma najnowsza powieść Pauzy, „Przyjaciel” Sigrid Nunez, która opisuje przyjaźń człowieka z psem. Może trafić do szerokiego grona czytelników, którzy sami nie sięgnęliby po inne książki mojego wydawnictwa . Taką książką – o ważnym społecznie temacie przemocy –  była też „Historia przemocy” Édouarda Louisa. „Nasz chłopak” Daniela Magariela też niósł uniwersalny przekaz, poruszając temat uzależnionego rodzica.

Książki Pauzy są na tyle uniwersalne, że mogą trafiać do wielu czytelników, tak je dobieram. Ludzie, którzy lubią obcować z dobrą literaturą, lubią książki i nie unikają poruszającej tematyki, zawsze znajdą coś dla siebie w Pauzie.

A jak ty jako Anita Musioł rozwinęłaś się w Pauzie?

– Wydaje mi się, że bardzo. Ogromną przyjemnością, niesłychanie pobudzającą intelektualnie, są spotkania z autorami Pauzy. Przeczytałam bardzo dużą liczbę książek, których inaczej bym nie przeczytała, bo nie miałabym na nie czasu, no i zarządzam ogromnym, skomplikowanym projektem – projektem Pauza. To zapewnia mi ciągły, wielopłaszczyznowy rozwój.

Masz w perspektywie dalszy rozwój działalności, zatrudnienie kogoś w wydawnictwie?

– W tym roku planuję wydać dziesięć książek, w przyszłym również chcę wydać podobną liczbę. Przez ten czas zweryfikuję czy rynek jest gotowy na większą ofertę Pauzy, czy przyjmie każdą książkę Pauzy tak samo dobrze niezależnie od tego, czy będzie ich dziesięć czy na przykład aż dwadzieścia rocznie.

A skoro mówimy o przyszłości – czy możesz zdradzić jakie tytuły i jacy autorzy pojawią się w Pauzie w najbliższym czasie?

Plany na 2020 rok powoli się krystalizują. Co roku chcę wydawać nowych autorów, ale też kolejne książki autorów, którzy już zaistnieli w Pauzie. Uważam, że wydawanie jednej książki autora i rezygnowanie z kolejnych – o ile nie ma naprawdę poważnych powodów, żeby tak postąpić – jest trochę bez sensu z punktu widzenia wydawcy, a do tego nie fair wobec autora. Dlatego też chciałabym w przyszłym roku wydać przynajmniej pięć tytułów autorów, którzy już się w Pauzie pojawili. Na pewno wśród tych książek znajdzie się powieść Therese Bohman (wydana w Szwecji jako druga, przed „O zmierzchu”) i – mam nadzieję – kolejne książki Davida Vanna, Lauren Groff i Edouarda Louisa. Chociaż trochę za wcześnie mówić o Vannie i Louisie, bo polscy czytelnicy nadal czekają na ich drugie powieści, które ukażą się dopiero za kilka miesięcy, jesienią, a tu już mowa o ich trzecich książkach. Cóż, taki jest rynek wydawniczy: przed wydaniem drugiej książki już myśli się o trzeciej i następnych. Z nowych nazwisk na razie są trzy: Szwedka Elise Karlsson, pochodząca z Buenos Aires – ale o polskich korzeniach – Argentynka Ariana Harwicz (to ta wspomniana wcześniej pierwsza książka spoza Europy i USA), oraz Irlandczyk Kevin Barry. Zgodnie z profilem Pauzy są to autorzy nagradzani, uznani na swoich lokalnych rynkach, a w przypadku dwóch ostatnich – również bardzo dobrze znani w wielu innych krajach, tłumaczeni na kilka języków obcych. Na przykład Ariana Harwicz była nominowana do nagrody Man Booker w 2018 roku, wtedy, kiedy Olga Tokarczuk została nagrodzona za „Biegunów”. Będzie też kilka niespodzianek, ale nie mogę jeszcze nic więcej zdradzić.

A widzisz Pauzę w jakimś pięknym budynku ze szklanymi drzwiami za kilka lat?

– Ze szklanymi nie bardzo, wolę londyńskie klimaty i czerwone drzwi. Byłoby świetnie, jeśli udałoby mi się kiedyś otworzyć piękną siedzibę Pauzy, jednak zachowując w pełni mój profil wydawniczy i niezależność. Jeśli miałabym wydawać książki kucharskie, albo poradniki o kiszonkach, to wolę jednak pozostać przy dotychczasowym modelu pracy: we własnym mieszkaniu, przy kuchennym stole.

Czyli jeśli miałabyś pójść w kiszonki, to już wolisz nie mieć tych czerwonych drzwi?

– Jak mam robić kiszonki, by zarobić na czerwone drzwi, wolę nie mieć drzwi.

Rozmawiała Małgorzata Żebrowska

*Anita Musioł – wydawczyni, właścicielka wydawnictwa Pauza. Absolwentka lingwistyki stosowanej oraz studiów amerykańskich na UW. Z rynkiem książki związana jest od 1998 roku. Kierowała redakcjami wiodących polskich wydawnictw: Egmont, Świat Książki i Grupa Wydawnicza Foksal. Od 2018 r. w jej wydawnictwie Pauza ukazało się już trzynaście książek.

%d bloggers like this: