recenzja

#NiewińskaCzyta: W sidłach młodości | Gunnhild Øyehaug, Czekaj, mrugaj

To opowieść złożona z fragmentów, wrażeń i emocji. Dla mnie to książka o tym, co jest w naszym życiu zanim przyjdzie dojrzałość. To powieść inicjacyjna, pokazująca wkraczanie w dojrzałość jej bohaterów. Nie mam na myśli tu tylko młodych ludzi. Może wybierając na główne postaci książki młode kobiety i dojrzałych mężczyzn autorka kreśli mocny portret współczesności?

Sześciu bohaterów poznajemy w przełomowych dla nich momentach. To chwile trudne w życiu, niekoniecznie dramatyczne, przynajmniej z naszego punktu widzenia. To moment rozpadania się i tworzenia nowych związków. To chwile, kiedy głęboko zastanawiamy się nad swoim życiem. To wszystkie te deszczowe popołudnia, podczas których gnębi nas myśl, czy na pewno pasujemy do tego świata. Na początku mnie to drażniło, a potem zadałam sobie pytanie: czy mam tyle siły, tyle energii, żeby zajmować się czyimś życiem emocjonalnym? Bez odpowiedzi na to pytanie nie mogłabym dalej czytać. Bo wbrew pozorom nie jest to książka błaha. Daleko jej do banalności, choć opowiada o sprawach tak pozornie prostych. Nie są mi bliskie rozterki bohaterów, mogłam sobie jednak zadać pytanie czy dwie dekady temu przeżywałam to samo? Nie wiem, nie pamiętam. A mimo wszystko postanowiłam przeczytać całość.

Autorka powieści stawia zuchwałą tezę. Opowiadając te historię mówi nam, że być może istniejemy tylko w tych momentach kruchości. W chwilach, kiedy nam najtrudniej, kiedy odsłaniamy swoją wrażliwość, kiedy wystawiamy się na ryzyko. Być może życie pomiędzy tymi momentami nie jest wcale życiem. Przyjmując taką tezę prawdopodobnie należałoby zanegować większość swojego życia. To ryzykowne. Czy życie nie jest warte uwagi, kiedy nie mamy emocji podkręconych do wysokiego C? Można też odwrócić tę tezę i zapytać czy warto tak wszystko przeżywać? Można spojrzeć na bohaterów jak na histeryków, przewrażliwionych na punkcie rzeczywistości, a może tak naprawdę na swoim własnym punkcie. Ja jednak nie chcę na to tak patrzeć. Widzę w tej powieści sześć wysoce wrażliwych osób. Widzę ludzi, którzy są u progu dorosłości. Dorosłości emocjonalnej, dorosłości do pełnej miłości. Do siebie i do drugiej osoby. Widzę ludzi, którzy muszą przejść przez trudny proces dojrzewanie. Ten proces dzieje się na naszych oczach. Przyjmując tę perspektywę książka staje się interesująca. Dzięki niej mamy możliwość zajrzeć w najbardziej intymne ludzkie przeżycie. Bo przecież czy one naprawdę tak bardzo się od siebie różnią? Czy my ludzie tak bardzo się od siebie różnimy?

Znajduję w tej powieści także aspekt filozoficzny. To filozofia codzienności, filozofia drobiazgów, które dla większości ludzi pozostają niezauważone. Tę filozofię tworzą myśli o tym, czym jesteśmy, jakie jest nasze miejsce we wszechświecie i czy w ogóle ktoś nas słucha. Większość z nas usuwa te myśli, zbywa je lub trzyma w jakimś ciemnym miejscu. Może właśnie dlatego, że nie pozwalamy sobie o tym myśleć, budzimy się w nocy z lękiem? Mam wrażenie, że na te pytania nie ma odpowiedzi. Ale może kiedy przestaniemy udawać, że ich nie ma, że te myśli do nas nie przychodzą, przestaniemy też odczuwać smutek bez powodu? „Co się stanie (…) z myślami i uczuciami, które przepłynęły tylko przez jej głowę i coś dla niej znaczyły, i chciała to komuś pokazać, ale po pierwsze, nikt nie miał czasu, żeby jej wysłuchać, a po drugie, nie była jeszcze w stanie nikomu tego wyrazić?”

Tę książkę czyta się dobrze. Co prawda cechuje ją niemal całkowity brak akcji w klasycznym rozumieniu oraz duża dygresyjność narracji. Większość akcji dzieje się w głowach bohaterów, w ich myślach i rozterkach. Jednocześnie w warstwie językowej dostajemy wysoki poziom intertekstualności oraz metaforyczności. Odczytanie licznych tropów literackich bądź też ich nieznajomość tak naprawdę zupełnie Nie wpływała na odbiór tekstu. Historie bohaterów co mocno osadzona w codzienności kropka.. W warstwie opowieści mamy dosłowność, prawdziwe życie. Na sam koniec niemal wszystkie wątki Postaci zaplatają się I dostajemy puentę. To sprawia, że można tą książkę odczytać na kilku różnych poziomach. Nie da się jej jednak czytać szybko I pobieżnie. Czytane W ten sposób stanie się nudna I nieciekawa.

Niech was nie zwiedzie to wszystko, O czym napisałam. Jeżeli widzicie świat W jego wielu barwach,, jeśli wrażliwość jest dla was ważna, jeśli jesteście czuli na emocje I empatyczni–to książka dla was. Być może warto przypominać sobie O tym, że jesteśmy wrażliwi. I w tej codzienności upychania lęków po kątach nakarmić tą powieścią swoje wrażliwe ja.

Gunnhild Øyehaug, Czekaj, mrugaj (Vente, blinke)

Tłumaczenie Anna Krochmal, Robert Kędzierski

Pauza 2019

%d