artykuł

Groff: Urodziłam się samotna | Autorka „Florydy” była gościem festiwalu Apostrof

– Świat zmierza w złym kierunku, a życie jest skazane na porażkę, bo zawsze kończy się śmiercią – mówiła amerykańska pisarka Lauren Groff, autorka wydanej w Polsce „Florydy”, podczas spotkania w ramach Apostrofu. Międzynarodowego Festiwalu Literatury. A jednocześnie przyznawała, że z pełną odpowiedzialnością troszczy się o świat i docenia czas, który jest jej dany.

Lauren Groff to działaczka społeczna, feministka, pisarka. Piękna tą urodą, która emanuje z pięknego wnętrza. Z uśmiechem mówi o najważniejszych i najbardziej poważnych rzeczach. Na spotkania autorskie ściąga tłumy. Hipnotyzuje trafnością, dosadnością i stylem wypowiedzi. Spotkanie z nią było ucztą duchową. Wspaniale, że Festiwal Apostrof i Wydawnictwo Pauza przygotowali ją dla fanów tej wielkiej amerykańskiej prozaiczki.

Groff jest kosmopolitką, która przybyła do Florydy za mężem. Odziedziczył on tam firmę rodzinną i wspólnie zdecydowali, że zostają w tym miejscu na zawsze. Długo przystosowywała się do życia w tym stanie, który, według niej, skupia wszystkie najgorsze cechy amerykańskiego klimatu i społeczeństwa. Podjęła wysiłek zrozumienia, w jaki sposób zdoła przetrwać w miejscu, które postrzegała jako nieprzyjazne, zaściankowe, w Stanach kojarzone jako zamieszkałe przez niezbyt rozgarniętych, agresywnych mężczyzn i pełne niebezpiecznych zwierząt.

Zaczęła analizować i obserwować świat wokół siebie. Z tych obserwacji właśnie powstał zbiór opowiadań „Floryda”.

Jako osoba z zewnątrz widziała więcej, bo nic nie brała za pewnik, wszystko podlegało analizie i rozbiorowi na części pierwsze. Przepiękne i dziwne mieszanki i związki natury z człowiekiem, zwierząt z naturą i to, co rodzi się na styku tych połączeń doprowadziły autorkę do rozważań filozoficznych: na ile możemy walczyć z żywiołem w nas i poza nami, na ile jesteśmy dzicy, a na ile udomowieni, na ile to my dominujemy nad naturą, a na ile natura nad nami.

Floryda to miejsce żywiołów, huraganów i powodzi, jednocześnie miejsce dotknięte potężnym efektem cieplarnianym. Autorce spędza sen z powiek to, w jakiej kondycji znajduje się Ziemia, jak również martwi ją to, w jakim społeczeństwie żyjemy.

Natura właśnie na Florydzie pokazuje swoje pazury, zmieniając co jakiś czas prerie w olbrzymie rozlewiska, składając domy jak domki z kart. Z jednej strony dominacja człowieka nad naturą, z drugiej – jego walka z żywiołem są psychicznie wykańczające.

Jako kobieta-autorka odczuwa pewną ambiwalencję – z jednej strony jest niezależną prozaiczką, chwaloną i cenioną przez prezydenta Obamę, z drugiej – ofiarą patriarchatu, która część jego utrwalonych tez przyjmuje zupełnie bez świadomości, że są jej sztucznie narzucone. Ma ochotę wysadzić patriarchat w powietrze, jednocześnie czując, jak trudno jest do tego przekonać społeczeństwo – w tym kobiety ulegające opresji.

Zapytana o pisarską kuchnię, Lauren Groff chętnie i z otwartością dzieliła się opowieściami o tym, jak powstają opowiadania. Na początku pracy nad zbiorem „Floryda” nie było centralnego motywu, po prostu pisała o tym, co w jej duszy najbardziej wołało o zainteresowanie.

Pomysły krążą wokół jej głowy jak satelity – czasem wiele, wiele lat. W pewnym momencie zderzają się i eksplodują w nowe historie.

Powieść, którą pisze stale, to maraton, opowiadania – sprinty, które wykonuje w panice i w poruszeniu po fuzji jądrowej pomysłów. Gdy w tle wolno, metodycznie powstaje powieść, opowiadania rodzą się jak tylko historia wybucha w jej głowie.

Zapytana o to, dlaczego pisze, stwierdza, że do pisania potrzebna jest samotność i że pisarze to ludzie bardzo samotni, niezależnie od tego, czy są otoczeni bliskimi. Lekiem na tę wielką samotność jest wszczepianie cudzych myśli – wręcz dosłownie „cudzego mózgu” – do środka własnego podczas aktu czytania powieści. A potem pisarz pisze, by z kolei jego mózg żył wewnątrz innych ludzi. I to jest dla pisarza najwyższą nagrodą i ogromną satysfakcją.

Autorka, po latach, nauczyła się kochać Florydę, z jej wszystkimi cieniami i blaskami. Nie czuje się tam specjalnie szczęśliwa, lecz może to pozwala jej pisać? Na pytanie, dlaczego wciąż czuje się samotna, mimo tak wielu wyrazów sympatii, odpowiada rozbrajająco: „już taka się urodziłam”.

Niezwykle energetyzujące, choć i skłaniające do niewesołych wniosków spotkanie zachęciło mnie do przyjrzenia się bliżej twórczości Groff. Wydawnictwu Pauza dziękuję za zwerbowanie kolejnej znakomitej autorki. W kuluarach spotkania usłyszałam: „Kupuję wszystko, co wydaje Pauza”. I ja się pod tym podpisuję.

Lauren Groff | Teatr Powszechny Warszawa

Prowadzenie: Natalia Szostak

Apostrof. Międzynarodowy Festiwal Literatury

25 maja 2019

%d bloggers like this: