wywiad

Robert Ostaszewski: W pisaniu prozy kluczowe jest dla mnie opowiadanie historii | 10 pytań na nasze 10-lecie

Zupełnie Inna Opowieść ma już 10 lat. Dużo? Mało? Pytamy o to ludzi literatury. Pytamy ich też, jak im upłynęła ostatnia dekada, co stworzyli, czym się zachwycili, co planują. Dziś Robert Ostaszewski, pisarz, krytyk literacki, juror festiwalu Kryminalna Piła.

Robert Ostaszewski, fot. Przemysław Poznański / zupelnieinnaopowiesc.com

– Dopóki wciąż noszę w sobie historie, które chciałbym czytelnikom opowiedzieć, nie jestem spełniony. I dobrze! – mówi Robert Ostaszewski, autor kilkuset tekstów publikowanych m.in. w „Gazecie Wyborczej”, „Tygodniku Powszechnym”, „Res Publice Nowej”, „Nowych Książkach”, „Odrze”, „Polityce”, „Twórczości”, „Tekstach Drugich”. Wydał zbiór felietonów „Odwieczna, acz nieoficjalna”, prozę „Troję pomścimy”, zbiór opowiadań „Dola idola i inne bajki z raju konsumenta” oraz zbiór szkiców „Etapy. Rozmowy z pisarzami i nie tylko”. Współautor powieści kryminalnych „Kogo kocham, kogo lubię” (2010, z Martą Mizuro) „Sierpniowe kumaki” (2012, z Violettą Sajkiewicz), „Swąd” (2023, z Bartoszem Wojsą) oraz autor opowiadania w tomie „Gliny z innej gliny” Marcina Wrońskiego, wystawionego jako sztuka teatralna, oraz opowiadań w antologiach „Zimno, zimniej, zbrodnia” (2022), „Zbrodnia w Operze” (2023). Autor powieści kryminalnych „Zginę bez ciebie” (2016), „Zabij ich wszystkich” (2019), „Ukochaj na śmierć” (2020), „Śmierć las minute” (2021), „Tysiąc ciętych róż” (2022) i „ Śmierć śląskiej matki” (2023). Pierwszą recenzję jego powieści zamieściliśmy 10 czerwca 2016 roku, a pierwszy wywiad pod jakże intrygującym tytułem „A potem doszły martwe króliki” 2 września 2016 roku.

Zupełnie Inna Opowieść: 10 lat – dużo? Mało?

Robert Ostaszewski: To najpewniej zależy od tego, jak intensywnie się żyje (śmiech). Dekada równie dobrze może się ciągnąć w nieskończoność, jak i przelecieć jak z bicza strzelił. Mnie ten czas zleciał bardzo szybko, bo sporo się działo w moim życiu zawodowym i prywatnym. Na pewno się nie nudziłem… chociaż generalnie prawie nigdy się nie nudzę. Chyba że czekam w długiej kolejce na mojej poczcie, skazany na oglądanie książeczek z przepisami kulinarnymi siostry Anastazji czy innej Anieli (śmiech). Przez te dziesięć lat wydałem całkiem sporo książek, uczestniczyłem w rozmaitych projektach pisarskich. Wprawdzie nie przeszedłem, w odróżnieniu od wielu moich znajomych z branży kryminalnej, na pisarskie zawodowstwo, ale pisanie stało się zdecydowanie dominującą częścią mojej życiowej aktywności. A nie stałem się pisarzem na cały etat pewnie dlatego, że lubię jednocześnie robić różne rzeczy.

Debiutowałeś powieścią „Troję pomścimy”, potem współtworzyłeś powieści kryminalne, w końcu, w 2016 roku, opublikowałeś swoją pierwszą samodzielną powieść kryminalną. Dziś jesteś autorem kilkunastu powieści i niezliczonej liczny opowiadań. Z czym kojarzy ci się ten czas? Dostrzegasz jakieś istotne kamienie milowe w swojej twórczości?

– Moja powieść obyczajowo-psychologiczna „Troję pomścimy” ukazała się 21 lat temu (tak, niektórzy ludzie tak długo żyją…). To były jednak moje czasy – by tak rzec – przedkryminalne. Byłem wtedy przede wszystkim aktywnym (nawet bardzo) krytykiem literackim a jeśli chodzi o pisanie prozy fabularnej – autorem zdecydowanie niedzielnym. A kroki milowe? Były przynajmniej trzy. Rok 2010 i wydanie kryminału „Kogo kocham, kogo lubię”, który napisałem z Martą Mizuro. Zresztą, powieść powstała właściwie jako efekt żartu (nic więc dziwnego że jest to komedia kryminalna). I też po trosze dlatego, że chcieliśmy udowodnić z Martą, że umiemy napisać kryminał. Kolejne kroki milowe wiążą się z rokiem 2016. Wtedy praktycznie przestałem się zajmować krytyką literacką. Po trosze dlatego, że krytyka w ogóle przestała być potrzebna, po trosze, bo długich latach pisania recenzji, artykułów i esejów zmęczył mnie ten rodzaj aktywności tekstotwórczej. W tym samym roku ostatecznie przekonałem się, że kryminały są tym gatunkiem, na który chcę w moim pisaniu postawić. Raz, że chyba całkiem nieźle wychodzi mi pisanie powieści czy opowiadań kryminalnych (pochlebiam sobie, ale jak mawia babka Felicja, jedna z bohaterek mojej prozy: „Jak się sam nie pochwalisz, nikt cię nie pochwali”). Dwa, że kryminał obecnie jest gatunkiem tak pojemnym, że spokojnie pozwala mi na umieszczaniu wszelkich treści i tematów, na ukazywaniu których mi zależy. Także tych nie za bardzo kryminalnych.

W gruncie rzeczy w pisaniu prozy kluczowe jest dla mnie opowiadanie historii. Można eksperymentować, bawić się językiem, ale jednak rdzeniem prozy jest opowieść. Jeśli więc miałbym wskazać, o czym wciąż marzę, to pewnie o tym, by ludzie wciąż chcieli poznawać moje opowieści.

Czy gdybyś mógł się cofnąć, zmieniłbyś coś w swoim pisarskich decyzjach (inne gatunki, tematy)?

– Jeśli nawet coś bym zmieniał, byłyby to zmiany kosmetyczne. Postawiłem na kryminał i uważam, że był to optymalny wybór. Dwadzieścia lat temu myślałem, że będę pisał bardzo ambitną prozę, niezwykle wyrafinowaną językowo, bo miałem do tego predyspozycje. I pewnie spokojnie mógłbym taką napisać. Tyle że realia polskiego rynku książki są obecnie takie, że jeśli nie dostałbym Nagrody Nike czy innej podobnej, to taką powieść przeczytałoby pewnie tylko z kilkuset czytelników. A mnie bardziej odpowiada sytuacja, że czytają mnie tysiące czy teraz już dziesiątki tysięcy. A przy okazji pisania kryminałów i tak przemycam w nich istotne dla mnie tematy i problemy.

Jak zacząłeś pisać? I dlaczego?

– Pewnie tak, jak wielu ludzi studiujących polonistykę. Po prostu chciałem tworzyć, pisać czy w ogóle – jak mawiała pewna moja znajoma – „robić w literkach”. Tylko w odróżnieniu od większości moich koleżanek i kolegów z roku nie interesowała mnie poezja, właściwie od początku wiedziałem, że jeśli mam coś pisać, będzie to proza. I jak wielu młodych piszących przed debiutem popełniłem błąd, uznając, że moje życie jest taka niesamowite i niezwyczajne, że powinienem je opisać. Oczywiście, tak nie było (śmiech). W ten sposób powstała proza „Troję pomścimy”, mocno autobiograficzna, bildungsroman, czyli powieść rozwojowa. W tym miejscu mam do wszystkich prośbę – jeśli przypadkiem ta powieść trafi w wasze ręce, nie czytajcie jej. Szkoda czasu (śmiech).

Dokończ zdanie: Gdybym jednak nie został pisarzem, to byłbym…

– Ooo, trudne pytanie, bo różne rzeczy w życiu robiłem i robić lubiłem. Dziesięciolecia temu chciałem być piłkarzem. Teraz zaś, gdybym nie zajmował się pisaniem, pewnie bym gotował. Uwielbiam gotować, kucharzenie mnie relaksuje, więc często bywa tak, że kiedy intensywnie piszę, równie intensywnie gotuję. A potem mam żarcia dla kompanii wojska.

Obejrzyj także wywiad z pisarzem

Uważasz swoje pisarskie marzenie za spełnione? Jeśli tak, to dlaczego. Jeśli nie, to co jest tym marzeniem?

–  Te marzenia z czasem się zmieniają. Najpierw marzyłem o tym, by opublikować tekst w gazecie, potem by wydać debiutancką książkę. Te marzenia się spełniły, podobnie jak te o kolejnych książkach. A co do spełnienia… Dopóki wciąż noszę w sobie historie, które chciałbym czytelnikom opowiedzieć, nie jestem spełniony. I dobrze! W gruncie rzeczy w pisaniu prozy kluczowe jest dla mnie opowiadanie historii. Można eksperymentować, bawić się językiem, ale jednak rdzeniem prozy jest opowieść. Jeśli więc miałbym wskazać, o czym wciąż marzę, to pewnie o tym, by ludzie wciąż chcieli poznawać moje opowieści.

Czego oczekujesz od literatury? Swojej literatury i literatury w ogóle.

– Żeby była jakaś i o czymś. Jasne, brzmi to dosyć enigmatycznie. Chodzi mi o to, żeby z jednej strony nie była czystą zabawą formalną, a z drugiej nie ograniczała się do powielenia w nieskończoność schematów, które się sprawdziły i gwarantują wysokie nakłady. Podam może przykład z mojej działki kryminalnej – kiedyś stworzyłem taką kategorię kryminał+ (żeby nie było, stworzyłem jeszcze na długo przed tym, kiedy nastała nakręcana przez PiS moda na dodawanie do wszystkiego +). Rzecz ujmując w skrócie, chodzi o kryminały, w których równie istotna jak intryga kryminalna jest warstwa obyczajowa, społeczna czy psychologiczna. Bardzo istotna w prozie jest też dla mnie warstwa językowa. Ostatnio bardzo wielu autorów (i nie mam tu na myśli jedynie „kryminalistów”) posługuje się naprawdę bardzo prostą, w pewnych przypadkach nawet mocno kulawą polszczyzną. A wtedy moje polonistyczne serce krwawi… Wciąż jednak (na szczęście) są jeszcze wirtuozi języka, po książki których sięgam z przyjemnością.

Od literatury oczekuję, żeby była jakaś i o czymś. Żeby z jednej strony nie była czystą zabawą formalną, a z drugiej nie ograniczała się do powielenia w nieskończoność schematów, które się sprawdziły i gwarantują wysokie nakłady. Podam może przykład z mojej działki kryminalnej – kiedyś stworzyłem taką kategorię kryminał+. Chodzi o kryminały, w których równie istotna jak intryga kryminalna jest warstwa obyczajowa, społeczna czy psychologiczna. Bardzo istotna w prozie jest też dla mnie warstwa językowa. Ostatnio bardzo wielu autorów (i nie mam tu na myśli jedynie „kryminalistów”) posługuje się naprawdę bardzo prostą, w pewnych przypadkach nawet mocno kulawą polszczyzną. A wtedy moje polonistyczne serce krwawi… Wciąż jednak (na szczęście) są jeszcze wirtuozi języka, po książki których sięgam z przyjemnością.

Jakie książki (albo inne dzieła kultury) cię ukształtowały – jako człowieka, jako pisarza? (ulubione książki, ulubieni pisarze). Masz ulubionego bohatera literackiego? Swojego? Cudzego?

– Takie pytania pojawiają się bardzo często i w trakcie wywiadów, i spotkań autorskich. Odpowiedź mam tylko jedną. Nigdy nie miałem ani ulubionego autora, ani ulubionej książki. Czytam bardzo dużo rozmaitych książek. Od literatury popularnej po wysokoartystyczną, od prozy fabularnej po literaturę faktu… Pamiętnik, opracowania naukowe, właściwie wszystko co mi wpadnie w ręce, albo potrzebne jest do moich książek. I naprawdę bardzo trudno mi wskazać książki, które w jakikolwiek znaczący sposób wpłynęłyby na mnie i moje pisanie. Podobnie rzecz się ma z moimi książkami czy bohaterami. Nie mam żadnego ich rankingu. Co do bohaterów, każdemu poświęcam wiele uwagi, niezależnie od tego czy jest to postać pierwszego planu, czy też drugiego. Zresztą, znamienne jest, że jedną z moich postaci, o której moi czytelnicy najczęściej wspominają, jest babka Felicja z serii o podkomisarzu Konradzie Rowickim, postać właśnie jak najbardziej drugoplanowa.

Kiedy nie piszę, to….

– Pewnie akurat gotuję albo włóczę się po kraju. Gotuję, bo mnie to relaksuje, a poza tym lubię dobrze zjeść, chociaż tego po mnie nie widać (śmiech). A włóczę się, bo uwielbiam poznawać nowe miejsca i ludzi. Do tego mam taką zasadę, że piszę wyłącznie o miastach, miejscach, w których sam byłem (co nie jest regułą, jeśli chodzi o naszych pisarzy…), a że moi bohaterowie sporo krążą po kraju a i Europie, to ja też.

Nad czym teraz pracujesz?

– Powoli kończę czwartą część kryminalnej serii śląskiej. Jeszcze nie zdecydowałem, jaki będzie miała tytuł. Albo „Ostatnia corrida”, albo „Śląska zakała”. W sumie, brzmi bardzo podobnie, prawda? (śmiech).

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d