Marcin Wroński żegna się z Zygą Maciejewskim z przytupem. Nie dość, że bohater zmienia epoki i miasta, to jeszcze otrzymuje portret narysowany przez czterech autorów. Choć niewątpliwie nadal pozostaje postacią Marcina Wrońskiego.
Czy Wroński zmęczył się postacią, o której pisał od dziesięciu lat? A może chciał zakończyć serię w oryginalny sposób? Tak czy inaczej „Gliny z innej gliny” – dziesiąty i ostatni tom o komisarzu Maciejewskim – wyszedł spod pióra nie tylko Wrońskiego, ale i takich tuzów jak Ryszard Ćwirlej, Robert Ostaszewski i Andrzej Pilipiuk. Ta patchworkowa konstrukcja nijak nie razi – po pierwsze koledzy głównego autora są zadziwiająco wierni wizji Wrońskiego, po drugie ich wkład pozwala spojrzeć na bohatera w sytuacjach, w których zapewne twórca postaci Zygi Maciejewskiego nigdy by go nie umiejscowił. Mam tu na myśli przede wszystkim opowiadanie Ryszarda Ćwirleja „Podwójny Nelson”, w którym komisarz odwiedza… Poznań. Tak oto Maciejewski, który „wakacje ostatni raz widział, gdy był jeszcze w szkole” musi wziąć kilka dni urlopu i odwiedzić Powszechną Wystawę Krajową, która odbywała się w 1929 roku, dając początek późniejszym Międzynarodowym Targom Poznańskim. Zadaniem Zygi jest spełnienie patriotycznego obowiązku obejrzenia osiągnięć wciąż młodej gospodarki odrodzonej Polski. Komisarz przypadkiem natrafia na szajkę okradającą zamożnych gości przybyłych do miasta z okazji PeWuKi. Choć popadnie przez to w kłopoty, to przecież wyjdzie z nich cało, korzystając choćby ze swych bokserskich umiejętności.
Przeczytaj także:
Katarzyna Bonda: Niegodziwość nie ma politycznych barw | Rozmawia Przemysław Poznański
Z kolei Robert Ostaszewski w opowiadaniu „Ten cholerny wrzesień” rzuca bohatera Wrońskiego w rok 1939, a dokładnie w połowę września, tuż przed wkroczeniem do Polski wojsk sowieckich. Jakby mało było wojny, w lubelskim szpitalu Dzieciątka Jezus dochodzi do morderstwa – zabita zostaje siostra przełożona, a z magazynu gnie spora dawka morfiny. W sprawę angażuje się ukochana bohatera – Róża. I to w zasadzie jej pozwala Ostaszewski rozwiązać kryminalną zagadkę. Co w niczym jednak nie umniejsza roli Zygi w tym opowiadaniu – specyficznym, bo aż gęstym od mrocznej atmosfery końca pewnej epoki, końca niepodległości.
Andrzej Pilipiuk też potraktował Zygę po swojemu. Jego „Sejf” to opowiadanie rodem z gatunku komedii pomyłek. Jest to historia o pewnym napadzie, dokonanym przez rasowych nieudaczników. Co wcale jednak nie oznacza, że dla komisarza Maciejewskiego sprawa będzie prosta do rozwiązania. Przejrzenie intrygi wymyślonej przez proste umysły może się okazać chwilami podwójnie trudne.

Sam Wroński dał Zydze pięć przygód. Rozpoczyna tom opowiadaniem „Trupów hurtowo trzech”. Ten tytuł może coś mówić miłośnikom kryminału i twórczości pisarza. Opowiadanie ukazało się już w antologii będącej cegiełką na budowę Domu Autysty w Poznaniu. Ale uwaga – nie otrzymujemy dokładnie tego samego tekstu. Zupełnie zmieniony początek i koniec ustawiają historię w innym miejscu na osi życia Maciejewskiego i pokazują ją w innym świetle. O czym jest to opowiadanie? Oto w jednej z „podłych kamieniczek Kośminka” znalezione zostają zwłoki znanego złodzieja i ciężko ranna kobieta w ciąży – prostytutka również znana policji. Rozpoczyna się śledztwo, w którym wszystkie tropy prowadzą do, zdawałoby się, oczywistego wniosku. Oczywistego dla wszystkich, tylko nie dla Zygi, który jako jedyny znajduje właściwe rozwiązanie.
Przeczytaj także:
Tom zabójczo pomocny | Trupów hurtowo trzech. Opowiadania kryminalne
„Złota robota” to z kolei opowieść z września 1938 roku z puentą w roku 1952 i aferą osnutą wokół fałszerstw biżuterii. Zaś „Trzej przyjaciele z budowy” to już rok 1953 i historia nie tyle kryminalna, co thriller – o wymierzaniu sprawiedliwości w czasach, gdy złoczyńca odpowiednio umocowany politycznie liczyć mógł na bezkarność. Pojawia się tu syn Maciejewskiego, Olek – wpierw jako dziewięciolatek mający „zaszczyt” poznać samego towarzysza Bieruta, potem, gdy puenta przenosi nas do 1992 roku, jako dorosły mężczyzna, który musi się zmierzyć z trudną prawdą sprzed lat.
Olek jest też głównym bohaterem tytułowego opowiadania „Gliny z innej gliny”, rozgrywającego się w roku 1968. Ta historia rozpoczyna się od znalezienia w kawiarni zwłok młodej dziewczyny, a na miejsce przybywa Aleksander Maciejewski, będący już podporucznikiem milicji. Sprawę komplikuje fakt, że na ciele ofiary wypalono ślad… dłoni. Taki znak jest już organom ścigania znany, co może sugerować, że w mieście grasuje seryjny morderca. Taka teza nie podoba się jednak zwierzchnikom – jeden „Wampir z Zagłębia” wystarczy jak na socjalistyczną ojczyznę. Istotna dla śledztwa okaże się pomoc byłego policjanta, Zygi Maciejewskiego.
Przeczytaj także:
Czas na zmianę | Z Marcinem Wrońskim rozmawia Przemysław Poznański [WIDEO]
Tom zamyka opowiadanie „Kryptonim „Fatum””. To już rok 1982, a więc czas stanu wojennego. Olek prowadzi sprawę zabójstwa nastolatka – syna kobiety blisko związanej z Kościołem i jej męża oskarżającego o zabójstwo… ekstremę „Solidarności”. Młody Maciejewski ma naprawdę twardy orzech do zgryzienia. Tym bardziej że nad tą rodziną zdaje się ciążyć fatum.
Marcin Wroński zakończył ważny literacki etap w swoim życiu tomem istotnym, domykającym wątki, dopełniającym portret komisarza Maciejewskiego. I choć autor zarzeka się, że w tej kwestii na pewno powiedział ostatnie słowo, to niewykluczone, że sam Zyga powróci. Tak przynajmniej zapowiadają koledzy Wrońskiego po piórze (ostatnio Robert Ostaszewski chwalił się na Facebooku, że wymyślił już trzy kolejne opowiadania – jedno z nich pod tytułem „Biała flaga”). Niezależnie od tego czy im wierzyć, czy nie, to wniosek z tego płynie tylko jeden – Maciejewski to jedna z istotniejszych postaci współczesnego polskiego kryminału. I choćby dlatego warto sięgnąć po „Gliny z innej gliny”.
Marcin Wroński oraz Ryszard Ćwirlej, Robert Ostaszewski, Andrzej Pilipiuk, Gliny z innej gliny
W.A.B. 2018