Policja poinformowała właśnie, że przedwczoraj z ewangelicko-luterańskiej katedry w miejscowości Straengnaes, położonej ok. 50 km na zachód Sztokholmu, dwaj mężczyźni skradli dwie korony i jabłko królewskie, które należały do pary królewskiej Karola IX Wazy i jego żony królowej Krystyny (przełom XVI i XVII wieku). Świadkowie twierdzą, że widzieli, jak złodzieje uciekli motorówką przez wody jeziora Maelaren. Nie jest to pierwszy tak brawurowy skok w historii Szwecji, a i sposób ucieczki przywodzi na myśl inny głośny napad.
Za sprawą Stiega Larssona, Camilli Läckberg czy Henninga Mankella Szwecja stała się północną krainą kojarzoną ze zbrodnią i występkiem. Jednak historię chyba nawet lepszą niż saga o Fjällbace, dziennikarskie śledztwa Mikaela Blomkvista, a nawet policyjne dochodzenia Kurta Wallandera, napisało samo życie. I to całkiem niedawno.
Historia ta jest tym bardziej frapująca, że nigdy nie odnaleziono 39 milionów koron, które skradziono podczas napadu w Västberdze. Ale po kolei. 22 września 2009 r. o godz. 5.45 rano, zanim jeszcze wstało słońce nad Sztokholmem, grupa kilku zamaskowanych, ubranych na czarno osób wylądowała helikopterem na dachu szwedzkiej siedziby firmy G4S, jednej z najważniejszych firm zajmujących się transportem pieniędzy. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że służby specjalne wiedziały o planowanym napadzie. Co zatem się stało, że skok się udał? Odpowiedzi na to pytanie podjął się Jonasa Bonnier. Dziennikarz i pisarz, który jako jedyny dotarł do osób, które zaplanowały napad. Na podstawie rozmów z nimi stworzył fabularyzowaną wersję tej historii. Poznajemy zatem drobiazgowo przygotowany plan i jego perfekcyjne wykonanie. Czytając tę książkę wielokrotnie, co rusz, będziemy musieli przypominać sobie, że nie jest to fikcja literacka, ale oparta na faktach rekonstrukcja wydarzeń.
Przeczytaj także:
Bonnier jednak z tej opowieści wycisnął więcej niż historię udanego skoku na kolosalna kasę. Pokazał czterech śmiałków, a może desperatów, którzy odważyli się na niewyobrażalne. Bo któż inny by się porwał na to, by obrabować firmę ochroniarską, leżącą nieopodal komisariatu policji? Paradoksalnie z każdą kolejną stroną coraz bardziej kibicujemy złodziejom. Wynika to zapewne z sugestywnego przedstawienia ich prywatnych historii i respektu jaki odczuwamy widząc ich brawurę, w tym sam pomysł użycia podczas kradzieży tytułowego helikoptera.
Na pewno znaczenie ma również sposób narracji. Z początku bowiem opowieść rozwija się powoli, tak jak planowanie kradzieży i kompletowanie ekipy. Po kolei poznajemy bohaterów dramatu, wszak czterech śmiałków, którzy wylądowali na dachu firmy ochroniarskiej to tylko część ekipy, a przecież życiorysy pozostałych postaci tego dramatu są nie mniej intrygujące. Akcja nabiera tempa na etapie logistycznych przygotowań poprzedzających sam napad. Na scenie pojawiają się też funkcjonariusze Rikskrimu, bez których przecież nie byłoby „zabawy w policjantów i złodziei”. Napięcie zaczyna rosnąć z każdą kolejną stroną, tylko po to, by sam skok był taktowany w minutach, a nawet sekundach. I trzyma w napięciu aż do ostatniej kartki. A gdy się wydaje, że napad się skończył i wszystko już jest jasne, na czytelników czeka niespodzianka w postaci zaskakującej puenty.
Przeczytaj także:
Nie bez znaczenia dla tej historii i oceny przedstawionych zdarzeń jest fakt, że ani podczas napadu, ani podczas policyjnego pościgu, nikt nie zginął. Zapewne wpłynęła na to też postawa skandynawskiej policji i powszechnie znana niechęć szwedzkich stróżów porządku do zbyt pochopnego sięgania po broń i użycia przemocy.
Całej tej sprawie smaczku dodaje możliwość obejrzenia w internecie skoku tysiąclecia na nagraniach z kamer przemysłowych. Wystarczy tylko wpisać kilka słów kluczowych.
A na czytelników czeka dodatkowa nagroda. Prawa do sfilmowania książki kupił Netflix. W lipcu 2018 r. miały ruszyć zdjęcia do filmu, w którym gra Jake Gyllenhaal.
Jonas Bonnier, Helikopter (Helikopterrånet)
Tłumaczenie Ewa Wojciechowska
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak Sp. z o.o. 2018