recenzja

Gra w zielone | Ryszard Ćwirlej, Masz to jak w banku

Wkrótce nadejdzie wiosna roku 1989. A wraz z nią zmiany, które raz na zawsze wymażą z przestrzeni publicznej słowo „milicja”. Zanim to jednak się stanie, kilka osób postanowi wykorzystać fakt, że wszystko wokół zaczyna przypominać kolorem dolary.

Czy „Masz to jak w banku” jest ostatnim neomilicyjnym kryminałem Ryszarda Ćwirleja? Pisarz stworzył gatunek, którego kolejne odsłony stały się już klasyką, o czym świadczą choćby nawiązania w prozie kolegów po piórze (patrz „Kwestja krwi” Marcina Wrońskiego, lub „Tak będzie prościej” Przemysława Semczuka). Ale w najnowszej odsłonie serii dochodzimy do czasów obrad Okrągłego Stołu – zbliża się wiosna 1989 roku i kto mądry, ten czuje już powiew zmian. Wkrótce socjalizm zastąpiony zostanie przez kapitalizm i nawet jeśli wielu w to jeszcze nie wierzy, to mądrzy dostrzegają tego oznaki: eksploduje handel uliczny towarami niedawno jeszcze deficytowymi, a prywatne szwalnie nie nadążają z produkcją marmurkowych dżinsów.

Zanim jednak nastąpią zmiany, główny bohater serii, porucznik Teofil Olkiewicz z Komendy Wojewódzkiej MO, zmierzy się z jeszcze jedną sprawą. Ktoś zaczyna bowiem mordować handlarzy walutą. Czyżby chciał przejąć interes króla branży, Grubego Rycha? Tylko po co, skoro po mieście krąży już paraliżująca cinkciarzy plotka, że wkrótce sprzedaż walut może być w pełni legalna? Olkiewicz ma pomóc w śledztwie, które prowadzi kapitan Mirek Brodziak, prywatnie zresztą dobry znajomy Grubego Rycha. Sprawę komplikuje jednak fakt, że zaczyna się nią interesować poznańska SB, a sam Olkiewicz niespodziewanie znika bez śladu.

Ćwirlej, jak zresztą zawsze, wciąga nas w swoją rzeczywistość, otacza scenografią epoki, nie szczędzi odgłosów i zapachów miasta. Poznań końca lat 80. XX wieku to miasto tętniące podskórnym przeczuciem zmian, a wciąż jeszcze naszpikowane bareizmami,  jak choćby w scenie absurdalnego aresztowania klienta w Peweksie. Z jednej strony nadal zewsząd wyziera szarzyzna Peerelu, z drugiej prywatna inicjatywa dostaje skrzydeł. Na obrzeżach miast działają ekskluzywne burdele dla wybranej klienteli, ale słychać też już pierwsze odgłosy strzelaniny, swoistej forpoczty mafijnych porachunków lat 90. Ćwirlej bowiem – podobnie zresztą jak Katarzyna Bonda w „Czerwonym Pająku, lecz w mikroskali miasta – szkicuje w „Masz to jak w banku” fundamenty przyszłej gospodarki rynkowej z postaciami, które za chwilę będą jej głównymi filarami. Choć dziś jeszcze napędza je przede wszystkim walka o kolejną garść dolarów.

Niczego nie można zarzucić konstrukcji kryminalnej intrygi tej powieści, która trzyma nas w napięciu do końca. Wydaje się jednak, że to właśnie społeczno-polityczne tło stanowi o sile książki. Czasy przełomu zawsze są ciekawe, ale nie zawsze da się uchwycić te oznaki zmian, które były dla epoki najbardziej charakterystyczne. Ćwirlej nie ma z tym problemu – kto pamięta tamte czasy, nie znajdzie żadnego przerysowania czy nagięcia faktów. Kto nie miał nieszczęścia żyć w roku 1989, ten dostanie do ręki rzetelny „kryminał retro”. Z takimi smaczkami jak zapełniające ulice polonezy czy choćby nadęty mikroświatek restauracji Adria, wciśniętej miedzy pawilony Międzynarodowych Targów Poznańskich, wypełnionej przebojami w rodzaju „Daj mi tę noc”. A wszystko to okraszone charakterystycznym dla Ćwirleja, niepowtarzalnym humorem sytuacyjnym, choć też słownym, obnażającym głupotę, cwaniactwo i chciwość niektórych przedstawicieli Milicji Obywatelskiej.

„Masz to jak w banku” kończy się 9 marca 1989 roku. Trzy miesiące później odbędą się częściowo wolne wybory do Sejmu. Sama MO istnieć przestanie dopiero rok później, zamieniając się w Policję Państwową, a milicjanci staną się policjantami. Myślę, że Ryszard Ćwirlej nie odpuści sobie szansy opisania tej radykalnej zmiany, ale nie boję się, że autor „Błyskawicznej wypłaty” czy „Milczenie jest srebrem” pozostanie potem z niczym. Ostatecznie tegoroczną Nagrodę Wielkiego Kalibru i Nagrodę Czytelników Wielkiego Kalibru zgarnął za retrokryminał „Tylko umarli wiedzą” rozgrywający się w latach 30. XX wieku, kiedy nikt nawet nie myślał, że kiedyś w Polsce porządku pilnować będzie jakaś milicja.

Ryszard Ćwirlej, Masz to jak w banku
Muza 2018

Discover more from Zupełnie Inna Opowieść

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading

Discover more from Zupełnie Inna Opowieść

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading