recenzja

Sekret urzędnika | Lilia Łada, Zabójstwo z urzędu

Choć Lilia Łada w „Zabójstwie z urzędu” doskonale rysuje klaustrofobiczny świat miejskiej instytucji z jej siatką formalnych i nieformalnych powiązań, to potrafi w konstrukcji kryminalnych intryg odbić się od lokalności i dać nam uniwersalną opowieść o chciwości, zachłanności i małości.

Czy to korporacja, czy urząd, wszędzie znajdziemy wewnętrzne animozje, kliki i układy. Bo żadne z tych miejsc nie jest odporne na swoiste patologie, rodzące się w dusznych, zamkniętych społecznościach. Zawsze znajdzie się tu ktoś, kto nie jest „nasz”, kto stanowisko zawdzięcza znajomościom, a nie umiejętnościom i pracowitości. Oczywiście taki punkt widzenia bywa skażony subiektywizmem i czasem okazuje się, że osoba uchodząca za szuję pokazuje swoją przyzwoitą twarz. Nie tym razem – zastępca dyrektora w poznańskim Ratuszu, niejaki Janusz Talarek, nawet gdyby posiadał pozytywne cechy charakteru (choć mało kto o nie by go podejrzewał), to i tak nie miał już szans ich zaprezentować. Bo to on bowiem jest w „Zabójstwie z urzędu” ofiarą.

fot. Przemysław Jakub Hinc/zupelnieinnaopowiesc.com

Jego zwłoki znajduje Alicja Zabielska, starszy specjalista do spraw współpracy z mediami w urzędzie. Prywatnie wróg Talarka. Ten bowiem często negował jej pomysły i marginalizował jej rolę w kontaktach z mediami. Zabielską uznać można z początku za typowy przykład osoby, która przede wszystkim narzeka i wytyka błędy innym, nie szukając ich u siebie. Osoby sfrustrowanej, której punkt widzenia zdaje wynikać z poczucia krzywdy. Ale im lepiej ją poznajemy, tym bardziej rozumiemy, że taka ocena nie byłaby sprawiedliwa. Bohaterce przyszło pracować w otoczeniu osób, których jedynym motorem działania jest chęć zrobienia kariery i zdobycia pieniędzy. I na pewno nie będą przebierać w środkach, by ten cel osiągnąć.

Starcie z takimi ludźmi może okazać się śmiertelnie niebezpieczne. Mimo to Zabielska chce zbadać przyczyny zgonu Talarka. Szybko zyskuje sojusznika – podkomisarza Młotkowskiego. Przystojnego i inteligentnego oficera policji, który potrafi spojrzeć na sprawę szerzej, a z nieco chaotycznych zeznań przesłuchiwanych urzędników wyciągnąć niespodziewane wnioski.

fot. Przemysław Jakub Hinc/zupelnieinnaopowiesc.com

Lilia Łada – literacka debiutantka, ale doświadczona dziennikarka – daje czytelnikom kryminał w najbardziej klasycznym rozumieniu prawideł gatunku. Z krwawą zbrodnią, rzetelnym i logicznym śledztwem, pełnowymiarowymi postaciami bohaterów oraz tłem utkanym z szemranych biznesowo-politycznych układów towarzyskich. Autorka sama pracowała w poznańskim magistracie, ale wbrew pokusom, jakie towarzyszą czytelnikom, gdy widzą taki zbieg okoliczności, nie chwytałbym się myśli, że dostajemy powieść z kluczem. Owszem, umiejętność pokazania mikroklimatu miejskiej instytucji z pewnością jest tym, co współdecyduje o prawdziwej wartości tej książki – Łada sprawnie rysuje przecież ów zamknięty ekosystem, rządzący się własnymi prawami, podporządkowany swoistym rytuałom, tym formalnym i nieformalnym, ale, co istotniejsze, autorka potrafi wybić się w swej powieści ponad lokalne problemy i urzędowe niesnaski. Dostajemy tu też wielką politykę, a nawet szeroko znaną z mediów nieuczciwą prywatyzację warszawskich kamienic. Przede wszystkim jednak autorka opowiada nam uniwersalną historię o zachłanności, małości i cynizmie. I o tym, jak łatwo mogą one prowadzić do zbrodni.

 

Lilia Łada, Zabójstwo z urzędu

HipkiKrzy 2018

fot. Przemysław Jakub Hinc/zupelnieinnaopowiesc.com
%d bloggers like this: