Zupełnie Inna Opowieść ma już 10 lat. Dużo? Mało? Z tej okazji pytamy ludzi literatury o to, jak im upłynęło ostatnie dziesięć lat, co stworzyli, czym się zachwycili, ale też co planują. Jako pierwszy zdecydował się porozmawiać o tej dekadzie, liczonej nie tyle latami, ile naszą wspólną historią, Vincent V. Severski.

„Zawsze chciałem być pisarzem. Bardziej chciałem być pisarzem niż szpiegiem” – mówi Vincent V. Severski. Pisarz, były oficer wywiadu, autor cyklu „Nielegalni”, powieści „Christine”, cyklu „Zamęt”, „Odwet”, „Nabór” i „Placu Senackiego 6 PM”. Pierwszą recenzję jego książki – „Nielegalnych” opublikowaliśmy 6 sierpnia 2014 roku, a pierwszy wywiad 23 października 2014 roku. W ubiegłym roku ruszyliśmy do Szwecji, by nakręcić film śladami bohaterów jego najsłynniejszego cyklu powieściowego „Nielegalni”, a potem popłynęliśmy do Finlandii, żeby na własne oczy się przekonać na ile wiernie autor odmalował Helsinki na kartach powieści „Plac Senacki 6P.M.” Oczywiście recenzje wszystkich książek Vincenta V. Severskiego znajdziecie na naszym portalu, tak samo możecie przeczytać i obejrzeć kilkanaście wywiadów z najpoczytniejszym szpiegiem w Polsce, znajdziecie u nas nawet jego felieton o Umberto Eco i kilka tekstów, w których poleca czytane właśnie książki.
Zupełnie Inna Opowieść: 10 lat – dużo? Mało?
Vincent V. Severski: To pytanie natury głęboko filozoficznej (śmiech). Jeśli spojrzę dziesięć lat wstecz, to wydaje się, że było to niedawno, ale gdybym miał spojrzeć w przód, to dziesięć lat wydaje się bardzo długą perspektywą. Dla Was, jako portalu to chyba dużo, bo trzeba to mierzyć tym, co zrobiliście, a zrobiliście naprawdę wiele. Dużo ciekawych tekstów, wielu pisarzy, o których napisaliście. Macie już swoje mocne miejsce na książkowej mapie Polski.
Debiutowałeś w 2011 roku „Nielegalnymi”, a zatem 10 lat temu byłeś już po debiucie, a nawet po premierze drugiej powieści – „Niewiernych”. Jaki to był dla ciebie czas, jak go wspominasz? Jak te 10 lat zmieniło ciebie, także jako pisarza?
– Te kilkanaście lat temu nie czułem się autorem czy pisarzem. Wyznaję zasadę, że pierwszą książkę autor pisze dla siebie, drugą dla czytelników (o ile ma tę szansę, bo pierwsza się spodoba), a trzecią dla pieniędzy (śmiech). W tym czasie, o którym wspominacie, byłem już zatem po debiucie, którym w moim przypadku był debiutem w sensie dosłownym – debiutem człowieka znikąd, który nie miał choćby doświadczeń dziennikarskich, publicystycznych, a więc nie doświadczył wcześniej kontaktu z odbiorcą tekstu literackiego. Te dziesięć lat temu byłem już też po książce pisanej dla publiczności i był to najważniejszy czas dla budzenia się tożsamości autora. Wiedziałem już jak odbierają mnie czytelnicy, co sądzą o moim pisaniu. I mogłem zacząć z nimi rozmawiać, słuchać ich głosów, ich oczekiwań, pochwał i krytyki. Uprawiam pisarstwo popkulturowe, a w tym przypadku otwarcie na odbiorcę i jego oczekiwania jest bardzo ważne. Muszę wiedzieć, co się czytelnikom podoba, a co nie. Te lata pisania i kontaktu z odbiorcami moich książek udoskonaliły mnie jako człowieka. Moje postrzeganie świata. Nagle zacząłem poznawać ludzi, z którymi wcześniej nie miałem do czynienia – innych pisarzy, ludzi z branży, a przede wszystkim odbiorców mojej prozy, z którymi mogłem porozmawiać przy okazji spotkań autorskich. Wcześniej głównie spotykałem się albo ze współpracownikami, koleżankami i kolegami, albo z ludźmi, których rozpracowywałem (śmiech), lub w taki czy inny sposób byli obiektami mojego zainteresowania zawodowego. Wielu z nich szanowałem i wciąż szanuję, ale oni należą do innego świata. Gdy z tego świata odszedłem, przynajmniej fizycznie, bo psychicznie się nie da, i zacząłem pisać książki, zmieniło to zupełnie moje życie. Odnoszę wrażenie, że na lepsze.
Dla Was, jako portalu te 10 lat to chyba dużo, bo trzeba to mierzyć tym, co zrobiliście, a zrobiliście naprawdę wiele. Dużo ciekawych tekstów, wielu pisarzy, o których napisaliście. Macie już swoje mocne miejsce na książkowej mapie Polski.
Czy gdybyś mógł się cofnąć o dekadę, zmieniłbyś coś w swoim pisarskich decyzjach?
– Raczej nie. W każdą kolejną książkę staram się wkładać całego siebie, wszystko, co mam najlepszego do zaoferowania. Na pewno żadnej książki nie pisałem „na szybko”, podchodziłem i podchodzę do każdej bardzo poważnie. Natomiast kiedyś moi znajomi proponowali mi, żebym odszedł od literatury szpiegowskiej i napisał coś innego gatunkowo. Przyznaję, że zastanawiałem się nad tym, ale przecież powieści szpiegowskie są w gruncie rzeczy powieściami obyczajowymi, portretującymi ludzi, ich życie, ich dylematy. A poza tym zawierają w sobie element kryminału i literatury przygodowej, więc czego chcieć więcej? Może zresztą dlatego proza szpiegowska nie ma osobnej półki w księgarniach, gdyż łączy w sobie wiele gatunków i nie daje się łatwo zaszufladkować. Zresztą, chyba nie potrafię pisać o niczym innym niż świat, który znam. Jak tylko próbuję, to i tak prędzej czy później zza rogu wyskakuje szpieg (śmiech).
Czemu zacząłeś pisać?
– Zawsze chciałem być pisarzem. Bardziej chciałem być pisarzem niż szpiegiem. Uważałem i do dziś uważam, że to pisarze zmieniają świat i ludzi. Mówię z własnego doświadczenia, bo mnie książki zmieniały i zmieniają. Książki, czy szerzej: opowieści, wpływają na nas od chwili, gdy zaczęły powstawać. Czy to święte księgi, czy dramaty, poezja, proza – to sposób utrwalania myśli i przekazywania ich dalej. Może dlatego Nobel z literatury jest tak naprawdę najważniejszym z Nobli, a na pewno jest najbardziej oczekiwany, celebrowany, kochany.
Te lata pisania i kontaktu z odbiorcami moich książek udoskonaliły mnie jako człowieka. Moje postrzeganie świata. Nagle zacząłem poznawać ludzi, z którymi wcześniej nie miałem do czynienia – innych pisarzy, ludzi z branży, a przede wszystkim odbiorców mojej prozy, z którymi mogłem porozmawiać przy okazji spotkań autorskich.
Gdybym po zakończeniu kariery oficera wywiadu jednak nie został pisarzem, to byłbym…
– Na pewno nie byłbym emerytem. Nie czułem się nim i nie czuję. Zresztą przez wiele ostatnich lat moja emerytura była symboliczna, bo odebrano mi należne świadczenia. Trudno mi jednak dziś wyobrazić sobie, że mógłbym być kimś innym niż jestem, czyli pisarzem. Zresztą wiele lat temu też nie czułem, że mógłbym być kimś innym niż szpiegiem. Oficerem wywiadu zostałem trochę z przypadku. Miałem dwadzieścia cztery lata, oglądałem Bondy i czytałem powieściowe pierwowzory autorstwa Iana Fleminga, a także książki Fredericka Forsytha, i sądziłem, że to cudowny zawód, więc nie zastanawiałem się nad inną ścieżką kariery. Zawód szpiega okazał się zresztą cudowny, choć zupełnie inny, niż ten znany z powieści. I gdybym miał drugi raz wybierać, to pewnie wybrałbym któryś z tych zawodów, które uprawiałem czy uprawiam. Zostałbym albo szpiegiem, albo pisarzem. To zresztą podobne zawody. Szpieg to także pisarz, pisarz to też trochę szpieg. Obiektem pracy pisarza i obiektem pracy szpiega jest człowiek. Jego osobowość, konstrukcja psychiczna czy psychologiczna, jego tęsknoty, miłości, nienawiści. W pracy oficera wywiadu bardzo dużo się pisze i gdy przyjmuje się do pracy młodego człowieka, to jego umiejętność opowiadania, konstruowania scenariuszy jest bardzo ważna. Ja też zresztą w podaniu podawałem informacje o tym, że piszę, że mam pisarskie ambicje i z całą pewnością było to uwzględniane przy mojej rekrutacji. Oficer wywiadu musi kochać ludzi, musi umieć pisać i lubić czytać. Tylko tak może spełniać swoje podstawowe zadanie, czyli ratować świat przed wojnami i innymi nieszczęściami. Wojen chcą politycy, nie my.
Przeczytaj także:
Uważasz swoje pisarskie marzenie za spełnione? Jeśli tak, to dlaczego. Jeśli nie, to co jest tym marzeniem?
– Nie mam wyznaczonego celu. Najważniejszym miernikiem sukcesu autora literatury gatunkowej jest liczba sprzedanych egzemplarzy. I nie chodzi tu o kwestie finansowe, choć one też są ważne, ale o to czy to, co się pisze, ma dla czytelników wartość, czy chcą po to sięgać i do tego wracać. Jeśli mam już ponad milion sprzedanych egzemplarzy, to znaczy, że ludzi interesuje, co mam im do opowiedzenia, że ma to dla nich konkretną wartość. Widzę to też zresztą podczas spotkań autorskich. To mnie motywuje do dalszego pisania, do dostarczania czytelnikom najbardziej wartościowej literatury na jaką mnie stać.
Powiedziałeś, że książki zmieniają ludzi i świat. Czego oczekujesz od literatury? Swojej literatury i literatury w ogóle.
– Chodzi też o to, żeby była to zmiana na lepsze. Są oczywiście książki, które niosą ze sobą wiele złego: „Mein Kampf”, „Protokoły mędrców Syjonu”, „Czerwona książeczka” Mao – one zmieniają ludzi na gorszych. Ale mamy też dzieła Noblistów, które zmieniają nas i świat na lepsze. Oczywiście, aby to było możliwe, trzeba czytać. Dlatego martwi mnie słaby poziom czytelnictwa w Polsce. Na Zachodzie te proporcje są zupełnie inne. W Szwecji, którą doskonale znam, ludzie czytają bardzo dużo, książki są podstawowym produktem, który leży w sklepach przy kasie, a w programach śniadaniowych niemal codziennie jest obecny jakiś pisarz. Szwedzkie społeczeństwo potrzebuje literatury, rozumie jej znaczenie, docenia jej rolę jako ważnego elementu w procesie przekazywania myśli, idei, uczuć. I dzięki temu tamtejsze społeczeństwo jest tak rozwinięte i tak głęboko empatyczne. Ich nie łączy polityka, ale wymiana opinii, poczucie wartości słowa i wolności wypowiedzi.
Oficerem wywiadu zostałem trochę z przypadku. Miałem dwadzieścia cztery lata, oglądałem Bondy i czytałem powieściowe pierwowzory autorstwa Iana Fleminga, a także książki Fredericka Forsytha, i sądziłem, że to cudowny zawód, więc nie zastanawiałem się nad inną ścieżką kariery. Zawód szpiega okazał się zresztą cudowny, choć zupełnie inny, niż ten znany z powieści. I gdybym miał drugi raz wybierać, to pewnie wybrałbym któryś z tych zawodów, które uprawiałem czy uprawiam.
Jakie książki (albo inne dzieła kultury) cię ukształtowały – jako człowieka, jako pisarza? (ulubione książki, ulubieni pisarze). Masz ulubionego bohatera literackiego? Swojego? Cudzego?
– W dzieciństwie zaczytywałem się serią o Tomku Wilmowskim Alfreda Szklarskiego. Gdybym natomiast miał wymieniać książki, które mnie ukształtowały, były kamieniami milowymi mojego rozwoju, to muszę wspomnieć o „Popiołach” Stefana Żeromskiego. Najpierw widziałem film Andrzeja Wajdy – miałem wtedy może 14 lat i dopiero budziła się we mnie świadomość patriotyzmu. Ale nawet dziś, gdy o tym mówię, to czuję gęsią skórkę, gdy przypomnę sobie początkową scenę z legionistami idącymi przez Lombardię i śpiewającymi „Jeszcze Polska nie umarła…”. Po wyjściu z kina byłem wstrząśnięty. Zaraz sięgnąłem po książkę i nie mogłem się oderwać. Oj tak, byłem wtedy „narodowcem” (śmiech), ale choć patriotą pozostałem, to moje poglądy znacznie od tamtego czasu ewoluowały. Potem był Joseph Conrad, którym się zachwyciłem – jego prozą o człowieku, humanizmie, równości, ale też o przygodach. Miałem okres fascynacji opowiadaniami niesamowitymi, nawet zbierałem książki, które te dwa słowa miały w tytule. Największy wpływ wywarły na mnie wtedy „Opowieści niesamowite” Edgara Allana Poe i „Opowiadania niesamowite” Aleksandra Grina – rosyjskiego pisarza polskiego pochodzenia, którego książka ukazała się polsku raz i nigdy nie została wznowiona. Zresztą literatura rosyjska to osobna fascynacja. Rosja mnie zawsze ciekawiła, także ze względu na moje korzenie wschodnie, kresowe i historię mojego dziadka, który służył w armii carskiej. A jeśli już wymieniam tytuły i autorów, to muszę wspomnieć o książce niezwykle dla mnie ważnej, która w jakiś sposób łączy moje dwa zawody, czyli „Cmentarz w Pradze” Umberto Eco. Ale lubię też sztuki wizualne – już w podstawówce chodziliśmy z klasą do Zachęty, pamiętam wystawy Władysława Hasiora, które mną wstrząsnęły. Może dlatego tak się cieszę, że autorką okładek moich ostatnich książek jest artystka i moja przyjaciółka Krystyna Pieńkos. To nie są okładki stockowe, ale stanowią oddzielny element kreacji.
Kiedy nie piszę, to….
– Jak nie piszę, to też piszę (śmiech). Cały czas moja głowa zanurzona jest w historiach, nad którymi akurat pracuję. Mógłbym powiedzieć, że jak nie piszę, to jeżdżę na rowerze. Ale w sumie wtedy też piszę, a w każdym razie myślę o pisaniu. Ale owszem, jest pewien mały człowieczek, mój wnuk Einar, który zajmuje sporą część mojej aktywności intelektualnej. Obserwowanie jego rozwoju jest fascynujące. Także poprzez szukanie w nim samego siebie sprzed wielu, wielu lat.
Pracujesz teraz nad „Dystopią”, która w pewnym sensie zamyka cykl, rozpoczęty dwanaście lat temu. Co planujesz pisać po tej powieści?
– Kończę pisać „Dystopię”, która faktycznie ma być zwieńczeniem nie tylko serii o Sekcji, a więc „Zamętu”, „Odwetu” i „Naboru”, ale i wcześniejszych powieści z cyklu „Nielegalni”. No i przymierzam się do pisania drugiej części „Placu Senackiego 6 PM”, rozwijania losów postaci znanych z tamtej książki: Martina, Raya, Portnoya, Borysa. Jestem zaskoczony dobrym przyjęciem poprzedniej książki, która wyrosła z moich fascynacji prozą Johna Le Carré. Cenię uwagi, także krytyczne, ale generalnie cieszy mnie to, że właśnie ta powieść się spodobała. To był spory eksperyment, także literacki, bo jej część napisana jest w pierwszej osobie. W tę książkę włożyłem najwięcej mojego serca, ducha, przeżyć, emocji. Nie jest to autobiografia, ale wrzuciłem tam wiele wątków zaczerpniętych z mojego życia. Chcę to kontynuować. Teatrem działań drugiego tomu będzie wojna w Jugosławii. To mój powrót w tamte rejony: w książce o Krystynie Skarbek – polskiej szpieżycy pracującej dla Churchila umieściłem akcję w Belgradzie, podczas II wojny światowej. Teraz będą to lata dziewięćdziesiąte XX wieku, czas wojny domowej i rozpadu kraju.
The Zupełnie Inna Opowieść is now 10 years old. A long time, a short one? To mark the occasion, we ask literary people how the last ten years have gone for them, what they have created, what they have enjoyed, but also what they are planning. Vincent V. Severski was the first to talk about this decade, counted not so much in years as in our shared history. „I always wanted to be a writer. I wanted to be a writer more than a spy,” says Vincent V. Severski. Writer, former intelligence officer, author of the series „Nielegalni” (Illegals), the novel „Christine”, the series „Zamęt” (Confusion), „Odwet” (Retaliation), „Nabór” (Recruitment) and „Plac Senacki 6 PM” (Senate Square 6 PM).