Jednostka okazuje się w ostatecznym rozrachunku bezsilna wobec tych, którzy działają z poparciem i w imieniu pozbawionego skrupułów aparatu władzy – o „Naborze” Vincenta V. Severskiego pisze Przemysław Poznański.

Koniec wieńczy dzieło. A dzieło to znaczące, bo liczące sobie de facto siedem tomów i rozpoczęte dekadę temu. „Nabór” jest bowiem prawdziwym opus magnum Severskiego – opowieścią, wiążącą ze sobą tak wątki znane z serii „Nielegalni” jak i te, które pojawiły się w powieściach „Zamęt” i „Odwet”. Opowieścią, w której autor każe głównym bohaterom obu serii spotkać się ze sobą i zawiązać sojusz. To sojusz wbrew wszystkim, może nawet wbrew nadziei, ale na pewno wbrew opresyjnym władzom, które w oficerach wywiadu, lojalnym wobec zasad i kraju, widzą zagrożenie dla siebie i swoich brudnych interesów, ocierających się nawet o zdradę.
Jaki to koniec? Bez wątpienia skąpy w optymizm, skoro już na początku powieści dowiadujemy się, że Sekcja, czyli specjalna jednostka działająca w ramach Agencji Wywiadu, a kierowana przez niezwykłego Romana Leskiego, została rozwiązana z powodów wyłącznie politycznych. Jej członkom zaś grożą zarzuty prokuratorskie. Zbiega się to jednak w czasie z dwiema niezwykle ważnymi informacjami, jakie pozyskują byli już oficerowie wywiadu. Jedna w istotny sposób nawiązuje do niedomkniętego wątku znanego z „Nieśmiertelnych”, a obie mają ścisły związek z Iranem – krajem, który w powieściowej rzeczywistości staje się celem planowanego ataku ze strony koalicji zawiązanej przez populistyczne rządy Stanów Zjednoczonych, Izraela i Polski. Teokracja ajatollahów rzecz jasna nie zamierza pozostać dłużna swoim wrogom i wysyła do Warszawy komando męczenników, którzy w kryjówce na stołecznym Wawrze czekają w gotowości, by poświęcić swoje życie – jako żywe bomby – dla Allaha i dla Republiki.
Przeczytaj także:
Warto się na chwilę zatrzymać przy tym wątku, bo jeśli Severski pisze w swojej powieści o poświęcaniu się w imię zasad, to nie ma na myśli tylko oficerów wywiadu. Szybko okazuje się bowiem, że bezsilność jednostek wobec mechanizmów od nich większych, bo wywodzących się z aparatu państwowego, jest zjawiskiem uniwersalnym. Że nawet owi ideowcy, decydujący się śmierć w imię walki za ojczyznę i wiarę, mogą stać się nie tyle męczennikami, co ofiarami systemu, traktowanymi instrumentalnie przez przełożonych, przesuwanymi i usuwanymi niczym pionki z szachownicy w imię politycznej gry.
Bohaterowie Vincenta V. Severskiego pozostają niezłomni, wierni swoim ideałom, nawet jeśli przyjdzie im za to zapłacić wysoką cenę. Nawet najwyższą. Co jednak Konrad Wolski i Sara Korska, Lutek, M-Irek oraz Leski, Monika i Dima mogą uczynić z pozyskanymi informacjami, skoro pozbawieni zostali organizacyjnego zaplecza? Być może pozostaje im liczyć tylko na to, że w przetrzebionych przez nowy rząd strukturach służb znajdą wciąż kilku sprawiedliwych, kilku równie – jak oni sami – niezłomnych, przedkładających przyzwoitość i wyższe dobro nad profity, którymi wabi władza. Mogą też próbować pozyskać sojuszników tak nieoczywistych jak choćby Jagan, kultowa postać z pierwszych powieści, były żołnierz specnazu, teraz ochraniający w Syrii rosyjskich robotników zatrudnionych przy odbudowie szybów naftowych. Jeśli im się uda, to być może będą w stanie stawić czoła nie tylko wrogom zewnętrznym, ale i wewnętrznym. A plan Romana, który on sam nazwie „gambitem Leskiego-Sokratesa”, będzie miał choćby cień szansy, by zakończyć się sukcesem.
Przeczytaj także:
Ale potencjał „Naboru” nie wynika z faktu, że fani wcześniejszych powieści Severskiego będą tu mogli znaleźć odniesienia do wcześniejszych tomów. Rzecz raczej w tym, że dzięki tym odwołaniom, łączącym de facto siedem książek w jedną całość, historia osób z Wydziału Q i Sekcji staje się opowieścią bliską temu, co w swojej twórczości wielokrotnie głosił choćby mistrz gatunku John le Carré. A zatem opowieścią o tym jak w ostatecznym rozrachunku bezsilna jest jednostka – czy nawet grupa osób, kierująca się podobnymi wartościami – wobec tych, którzy działają z poparciem i w imieniu bezwzględnego aparatu władzy. Ideały i obiektywna racja nie mają znaczenia, gdy staje przeciw nim zinstytucjonalizowane zło, gotowe umacniać swoją pozycję choćby na trumnach swoich ofiar.
Autor zostawia nas zatem z przekonaniem, że ci, którzy w swoich interesach wysługują się organami państwa, zawsze będą mieli w pogardzie tych, za którymi stoi tylko wiara w ideały. A tym bardziej nie będą się liczyć się z tymi, którzy już zostali otumanieni populistycznymi obiecankami i żyją w nieświadomości rozgrywającej się tuż przed ich oczami opartej o dezinformację walki, której cena może niemile ich zaskoczyć.
Vincent V. Severski – choć zapowiedział już, że nie będzie kontynuował tej serii – umieszcza jednak w „Naborze” furtkę. Niekoniecznie fabularną, bardziej taką, która nam, czytelnikom, wskazuje światełko w mroku. Zgodnie z cytowaną tu zresztą piosenką Bułata Okudżawy, że przecież możemy liczyć na odmianę losu „póki jeszcze Ziemia obraca się”. I póki są tacy, lub takie, których, lub które mimo wszystko stać na bunt.
Vincent V. Severski, Nabór
Czarna Owca, Warszawa 2021