Zbigniew Nienacki zderza w opublikowanym trzydzieści pięć lat temu „Wielkim lesie” dwa pozornie nieprzystające do siebie światy, obnażając wspólny dla obu brud i mrok zagnieżdżony w najniższych ludzkich instynktach. Daje nam przy tym opowieść o lojalności, a może bardziej nawet o cenie, jaką płaci się za nielojalność, za zdradę – pisze Przemysław Poznański.

Wydany w 1987 roku „Wielki las” ukazał się cztery lata po głośnym, dla wielu wówczas skandalizującym, dyptyku „Raz w roku w Skiroławkach” z 1983 roku (rozdziela je tylko opublikowany w 1985 roku „Pan Samochodzik i człowiek z UFO”). Autor musiał liczyć się więc z tym, że jego książka będzie porównywana z poprzednią i oceniana nie tyle zresztą nawet przez pryzmat kryminalno-obyczajowej intrygi, ile przez pryzmat opisów związanych z seksem, dziś nie bardzo szokujących, w owym czasie uznawanych nawet za półpornograficzne.
Z jednej strony Nienacki postanowił dać więc swoim czytelnikom opowieść w jakimś sensie zbliżoną do „Skiroławek”, bo rozgrywającą się częściowo w podobnej, prowincjonalnej scenerii. Z drugiej jak najdalszy był od ocinania kuponów od wcześniejszego sukcesu – „Wielki las” to przecież powieść odmienna gatunkowo, bliska w jednym z przeplatających się tu wątków sensacyjnemu thrillerowi, przede wszystkim jednak skupiona nie tyle na słabościach ludzkich charakterów (co było jedną z istotnych treści w „Skiroławkach”), ile na brudzie i mroku, tkwiącym głęboko w zakamarkach naszych umysłów.
Cynizm i pogarda
O ile więc w poprzedniej książce (i to mimo będącej tam osią fabuły zagadki zbrodni) prowadził nas Nienacki bezpiecznymi ścieżkami, zaledwie ocierającymi się o prawdziwy mrok, najczęściej ukazując nam wszak takie emocje, jak wynikająca z ignorancji zawiść czy napędzana rozczarowaniem złość, o tyle tutaj nurza nas w bagnie emocji skrajnych, emocji z pogranicza psychopatii, wynikających tak z cynizmu, pogardy i nienawiści, jak i strachu przed obnażeniem własnych słabości. Pokazuje przy tym wpływ tych emocji na bohaterów, których toczy swego rodzaju imperatyw, nakazujący im podporządkowywanie sobie innych i ich stałe kontrolowanie. Także w drodze niepohamowanej przemocy – głównie fizycznej, choć i psychicznej.
Buduje przy tym Nienacki świat absolutnie konsekwentny – taki, w którym brud oblepia wszystko i wszystkich. Nie pozwala więc sobie na wykreowanie sytuacji, niosących nadmiernie pozytywne przesłanie czy stworzenie postaci, których zachowanie mieściłoby się w diapazonie cech charakteryzujących klasyczny archetyp protagonisty. Jeśli wkroczyliście do tego świata – zdaje się mówić autor – nie spodziewajcie się niczego dobrego. To świat złych emocji, złych doświadczeń, złych ludzi. Nawet jeśli niektórzy z nich działają „w białych rękawiczkach”.
Zderzenie dwóch światów
Ten świat – podzielony na dwa światy z pozoru do siebie nieprzystające – to z jednej strony rzeczywistość pracy oficera polskich służb, prawdopodobnie nielegała działającego w Amsterdamie, Kristophera Bullowa, a z drugiej strony rzeczywistość starca, Horsta Soboty, mieszkającego na skraju tytułowego wielkiego lasu, miejsca mrocznego najczęściej mrokiem umysłów mieszkających i pracujących w nim ludzi. Ta druga rzeczywistość zresztą – choć wydawałaby się w powszechnym odbiorze bardziej znana – okazuje się tu znacznie ciekawsza dzięki zastosowanemu przez autora zabiegowi personifikacji miejsca i zbudowania go tym samym jako ożywionej figury Zła.
„Najpierw las próbował nastraszyć, przytłoczyć, porazić swoim ogromem. Rozhuśtany wichurą groził, że grube sosny zwali na piękny dom Soboty i zgniecie go jak skorupkę ślimaka. Ogłuszał głębokim, huczącym głosem, wygrażał rozkołysanymi koronami drzew. Potem zaś łagodniał i zaczynał się żalić (…)” – czytamy więc. Las staje się zatem niejako głównym antagonistą, ważniejszym może nawet od drugiego z „wielkich lasów”, czyli owego gąszczu zależności i brudnych sekretów oraz czynów skrytych między wierszami raportów, w jakim tkwią ludzie służb.
Przeczytaj także:
Ten drugi świat opisuje zresztą Nienacki najczęściej językiem niedopowiedzeń, aluzji, jedynie sugerujących charakter zdarzeń, misji, zadań, a nie relacji opisujących ze szczegółami prowadzone przez nich akcje, co zobaczymy choćby u Johna le Carré, a potem w prozie Vincenta V. Severskiego, szczególnie w serii „Nielegalni”, ale i w „Placu Senackim 6 PM”. Autor „Wielkiego lasu” traktuje szczegóły pracy swojego bohatera dla „firmy” jak klocki w wielkiej układance, której wyraźnego kształtu tak naprawdę nie poznamy do końca – ważniejsze będzie bowiem fabularne zarządzanie jego strachem i filtrowanie wszystkiego, czego doświadczy, właśnie przez w ten sposób wzbudzone lęki. Lęki przed wpadką, przed spaleniem. Przed zdradą, jakiej dokonał zresztą jego przyjaciel Ivo Bunder.
Przymierze z wilkiem
To ten strach przywodzi Bullowa – skrywającego się pod nazwiskiem Józefa Maryna – do małej wioski Mordęgi, gdzie ma zostać strażnikiem łowieckim w pobliskim lesie. Wynikłe z tego zderzenie dwóch pozornie biegunowo odległych światów wyzwala we wszystkich bohaterach emocje, które na zawsze zmienią i wieś, i las, i samego Bullowa/Maryna. Zadecyduje o tym już pierwsze spotkanie Maryna i Soboty, zanurzone zresztą w westernowym anturażu. Oto bowiem Maryn pojawi się na horyzoncie, jadąc na koniu w poświacie zachodzącego słońca. Sobota zwróci uwagę na jego „niebieskie zimne oczy” i na „biel równych zębów” – cechy niewidziane u ludzi lasu. Ten motyw oczu i zębów, motyw wilka, a nawet wilkołaka, powracać tu będzie wielokrotnie, wprost zresztą poprzez przywołaną przez autora figurę wilka z bajki o Czerwonym Kapturku.
Nienacki sprawi, że Maryn – człowiek nieufny i starający się wypierać wszelkie uczucia – oraz Sobota – człowiek nienawidzący lasu i obwiniający go o wszelkie nieszczęścia, jakie na niego spadły – zawrą rodzaj niepisanego przymierza. Maryn zmierzy się z lasem, czy raczej ludźmi lasu, w krótkim czasie przemocą, szantażem lub strachem narzucając swoje porządki, Sobota zapewni mu za to dach nad głową, ale tak naprawdę zapewni mu przyszłość, o jakiej tamten nigdy nie marzył. Będzie to możliwe, bo bohaterów połączy coś, co obaj cenią najbardziej: lojalność.
Ból zdrady
„Wielki las” jest wszak w istocie opowieścią o lojalności, a bardziej może nawet opowieścią o cenie za nielojalność, za zdradę. Zapłacą tę cenę – często najwyższą – Yvette, pracownica ze sklepu z rowerami przy Dapperstaat 10 w Amsterdamie, nieświadoma, z kim zadziera, zapłaci Weronika, zgwałcona dziewczyna, która znalazła schronienie u Soboty, ale potem – wbrew jego protestom – wyszła za mąż za leśnika. Doświadczy nielojalności też Bullow, któremu jeszcze w studenckich czasach zmierzyć się przyjdzie ze zdradą przyjaciela, gdy w jednej chwili śpiewający piosenki Boba Dylana hippis, porzuci kumpla w środku wędrówki i odjedzie limuzyną do domu, by objąć posadę w rodzinnej korporacji.
Za tę ostatnią nielojalność cenę zapłaci nie tamten, ale sam Bullow. Odtąd bowiem lojalność będzie dla bohatera cechą najważniejszą. Nigdy nie przeboleje więc późniejszej zdrady współpracującego z nim Bundera, jego imieniem nazwie więc groźnego psa i zawsze – także w lesie – dążyć będzie też przede wszystkim do zdobycia lojalności tych, których uda mu się zastraszyć. Lojalności wymuszonej, ale – w jego przekonaniu – jedynej możliwej do osiągniecia w takim świecie. Lojalności, która potrzebna mu będzie, by zarządzać strachem ludzi lasu.
Przeczytaj także:
Lasu, który też zresztą żąda od swoich lojalności. Jak od leśniczego Stęborka, którego uprawy leśne nie chciały się przyjąć i odnotowywał największą liczbę „wypadów”, gdyż ignorował stare zwyczaje, w tym ten, mówiący, że podczas sadzenia młodego lasu, należy „wydupczyć dziewczynę”. Las woli tych, którzy zgwałcili Weronikę, którzy w imię nowych upraw zepchną do bagna poniemieckie nagrobki, którzy dopuszczają się często bezinteresownego zła. Nie da się takiego lasu pokonać, ale właśnie pozyskanie lojalności staje się sposobem na podporządkowanie sobie owego zła. Na wytresowanie go, wzięcie w karby.
Cały ten seks i szansa na miłość
Podział na dwa światy, w jakich przyszło żyć Bullowowi/Marynowi ma też wyraźne przełożenie na sceny seksu, a nawet na język, jakim są opowiedziane. Nienacki daje takie sceny wcześniejszym czytelnikom „Skiroławek”, jednocześnie udowadniając, że nie traktuje ich jako dodatku, lecz powierza im rolę istotną dla budowania fabuły i ukazania charakteru postaci. Bullow więc traktuje seks instrumentalnie. To narzędzie jego pracy szpiega, „załatwia” i „rżnie” kobiety niezależnie od ich wyglądu czy wieku, by wydobyć z nich w ten sposób istotne informacje. Ludzie lasu „dupczą” i gwałcą, nie panują nad popędami, lecz dają się im okiełznać, przekonani, że tego chce od nich las. Niemal nie ma w tej powieści „seksualnej lojalności”, seksu jako aktu wynikającego z bliskości, z miłości, ze wzajemnego pożądania, obecnego wszak w „Skiroławkach”.
Nienacki nazywał „Wielki las” romansem, powieścią o miłości, która – jak tytułowy las – odbiera ludziom dusze. Owszem, zmiany jakie zajdą w bohaterach, dadzą im szansę na odszukanie w sobie tłumionych wcześniej uczuć wyższych. Przede wszystkim jednak książka ta to udana próba zmierzenia się Nienackiego z nowym dla niego gatunkiem, łączącym elementy powieści obyczajowej ze szpiegowskim thrillerem. Pisarz nigdy już jednak do tego gatunku nie wrócił – przed śmiercią zdążył stworzyć jeszcze tylko jeszcze jedną książkę dla dorosłych – trylogię „Dagome iudex” (1989-1990), historyczny cykl z elementami fantasy, opowiadający o ginących w mroku legend początkach polskiej państwowości.
Korzystałem z wydań:
Zbigniew Nienacki, Wielki las
Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1987
Zbigniew Nienacki, Wielki las
Krajowa Agencka Wydawnicza, Lublin 1988
Zbigniew Nienacki, Wielki las
EURO Sp. z o. o., Olsztyn 1990
_____________________________
Zbigniew Nienacki juxtaposes two seemingly incompatible worlds in „Wielki las” (The Great Forest), published thirty-five years ago, exposing the dirt and darkness nestled in the lowest human instincts common to both. In doing so, he gives us a story about loyalty, and perhaps more so about the price one pays for disloyalty, for betrayal. Przemyslaw Poznanski writes.