recenzja

Skarb wyspy La Jauja | Zbigniew Nienacki, Pan Samochodzik i człowiek z UFO | #pansamochodzik

Nie tylko brak tu wehikułu, ale i wiodącej roli narratora, są za to Karaiby i sensacyjna fabuła z elementami SF. „Pan Samochodzik i człowiek z UFO” Zbigniewa Nienackiego to powieść tak inna od wcześniejszych w tym cyklu, że można ją nawet śmiało uznać za standalone – pisze Przemysław Poznański.

Zbigniew Nienacki, Pan Samochodzik i człowiek z UFO, I wydanie: Nasza Księgarnia 1985

Poprzedniego „Samochodzika”, czyli „Złota rękawicę” wydał Nienacki sześć lat wcześniej, jednoznacznie kończąc ją słowami: „Mam nadzieję, że nie czeka nas już żadna przygoda”. W tym czasie napisał i wydał choćby głośną powieść dla dorosłych „Raz w roku w Skiroławkach”, najwyraźniej więc nie zamierzał kontynuować serii dla młodzieży. Może dlatego „Pan Samochodzik i człowiek z UFO” (1985, w nowych wydaniach Warmii „Pan Samochodzik i Nieśmiertelny”) tak bardzo odstaje od wcześniejszych książek.

W gruncie rzeczy to nie jest „Samochodzik”, a raczej powieść, która na barkach znanego bohatera buduje fabularny świat zupełnie inny od opisywanego wcześniej. Owszem, mamy tu i znanego nam już doskonale dyrektora Marczaka z Ministerstwa Kultury, mamy powtórzony z „Pana Samochodzika i Niewidzialnych” motyw wnoszenia drugiego biurka do pokoju bohatera, mamy też liczne wzmianki nawiązujące do tej książki opowiadającej o międzynarodowej organizacji przestępczej kradnącej dzieła sztuki, a nawet pojawiącą się tam postać Raymonda Connora ze Scotland Yardu. Nie mamy za to… Pana Samochodzika.

Formalnie oczywiście istnieje tu narrator, Tomasz, czy raczej El Señor Cochecito (akcja rozgrywa się w Kolumbii i na Kraibach), ale nie jest to ten sam bohater, jakiego znamy. Mniejsza nawet o to, że nie pojawia się tu ani razu słynny wehikuł, będący znakiem rozpoznawczym książek i samej postaci. Ważniejsze, że narrator nie jest tu wcale głównym bohaterem, nie przejawia też istotnej mocy sprawczej dla postępu intrygi. Gdyby szukać porównania w literaturze gatunkowej, Tomasz jest bardziej jak doktor Watson niż Sherlock Holmes.

Telepatia czy inteligencja?

Co ciekawe, nie od początku było to tak jednoznaczne. Pierwotnie powieść ukazała się w 1984 roku w odcinkach, drukowanych przez „Płomyk”. Ta wersja (nieco skrócona) różni się miejscami dość istotnie od książkowej. Właśnie rolą narratora. Jest choćby w powieści scena, w której bohaterowie muszą się dostać na owianą złą sławą wyspę La Jauja – aby to zrobić, muszą podać tajne hasło, którego nie znają. W wersji z „Płomyka” Pan Samochodzik tak kieruje rozmową, że hasło pada z ust osoby, która go żądała. Ta scena, jedna z niewielu pokazujących narratora w działaniu, a nie tylko jako obserwatora zdarzeń, znikła w ostatecznej redakcji książki, gdzie w odgadnięciu hasła pomagają… zdolności telepatyczne Ralfa Dawsona, a więc faktycznego głównego bohatera powieści.

Przeczytaj także:

Dawson to Brytyjczyk, pensjonariusz znajdującego się w Bogocie sanatorium dla osób nerwowo chorych doktora Alvareza, podający się za człowieka z Przyszłości, i to bardzo odległej. Utrzymuje, że przeniósł się do powieściowej współczesności, by odnaleźć pewien przedmiot, utracony podczas pechowej misji, w której awarii uległ jeden z licznie odwiedzających nas wehikułów czasu. Co ważne, przedmiot ten znajduje się na liście artefaktów, w tym skarbów kultury prekolumbijskiej, skradzionych z Muzeum Złota w stolicy Kolumbii dokładnie w tym czasie, gdy Pan Samochodzik, dyrektor Marczak i znająca 10 języków, w tym suahili i papiamento Florentyna (nowa sekretarka Tomasza, a przy tym UFO-lożka amatorka) – przebywają w Bogocie na konferencji dotyczącej nomen omen – kradzieży dzieł sztuki.

Człowiek z UFO czy tajny agent?

Gdy El Señor Cochecito  udzieli nieopatrznie wywiadu miejscowej dziennikarce Leticii Lucinante, w którym twierdził będzie, że skradzione przedmioty z pewnością dawno już opuściły kraj, Dawson poprosi go pomoc. Po co? Trudno powiedzieć – gdyby za obowiązującą uznać wersję rodem z literatury SF, to udział Tomasza w śledztwie Dawsona nie ma żadnego sensu, bo „człowiek z UFO”, potrafiący czytać w myślach, lewitować i konstruować urządzenia do spowalniania biegu czasu, sam radzi sobie znakomicie, mając już zresztą do pomocy całą grupę przyjaciół z sanatorium – najczęściej przestępców próbujących uniknąć odpowiedzialności przy pomocy orzeczenia o chorobie psychicznej. Narrator nie przejawia w zasadzie żadnej inicjatywy, może poza pomysłem, by agresywne psy poczęstować kokainą. Udział Pana Samochodzika w misji Dawsona może mieć tylko sens wtedy, gdy uznamy, że Brytyjczyk jest ukrywającym się pod legendą pensjonariusza sanatorium dra Alvareza tajnym agentem, współpracującym z policją i pośrednio ze świeżo powołanym Biurem Koordynacyjnym do walki ze złodziejami dzieł sztuki, w skład którego wchodzi Tomasz.

Przeczytaj także:

Nienacki jednak nie rozstrzyga tej kwestii. Z jednej strony bohater jest świadkiem zdarzeń, które wymykają się racjonalnemu pojmowaniu świata – widzi nie tylko lewitującego człowieka, ale jego przyjacielem staje się zmiennokształtny Robin – raz dog arlekin, raz latarnia oświetlająca podziemia, najczęściej strażnik miejsc lądowania UFO, przyjmujący dla intruzów postać tego, czego najbardziej się boją (zupełnie jak późniejszy bogin w „Harrym Potterze i więźniu Azkabanu” J.K. Rowling). Poza tym z pewnością mamy do czynienia z komunikacją za pomocą myśli, choćby w scenie, gdy Tomaszowi (posługującemu się od pewnegop momentu paszportem na nazwisko Thomas van Hagen) ratuje życie jego „żona”, Teresa van Hagen, która w chwili, gdy narrator znajdzie się sam na sam z grzechotnikie, „usłyszy” jego strach i zastrzeli węża ze sztucera. Z drugiej jednak strony wiele z tego, co przeżywa bohater, znajduje wytłumaczenie choćby w działaniu psychotropowych substancji wpływających na percepcję, które mógł zażyć.  

James Bond z sanatorium dla nerwowo chorych

Zbigniew Nienacki, Pan Samochodzik i człowiek z UFO, Pojezierze 1988

Nie ulega wątpliwości, że książka nie przystaje do serii, i to do żadnej z jej wcześniejszych odsłon – ani tej przed „Wyspą Złoczyńców”, w której bohater nie miał jeszcze wehikułu, czyli takich powieści jak „Uroczysko”, „Skarb Atanaryka” czy „Pozwolenie na przywóz lwa”, ani tej najbardziej sensacyjno-detektywistycznej znanej choćby z „Pana Samochodzika i templariuszy”, „Pana Samochodzika i Fantomasa”, „Pana Samochodzika i zagadek Fromborka” czy „Pana Samochodzika i tajemnicy tajemnic”, ani nawet wspomnianego „Pana Samochodzika i Niewidzialnych”. To mogąca funkcjonować zupełnie samodzielnie powieść sensacyjna dla starszej młodzieży, używająca świadomie elementów SF, takich jak podróże w czasie, telepatia czy telekineza, niestroniąca od przejawów luksusu, znanego z zachodniej prozy gatunkowej, jak choćby drogie hotele czy prywatne jachty i wreszcie też egzotycznych lokalizacji. Bo to także powieść, którą, jak się wydaje, autor po raz kolejny chciał się wpisać bardziej w prozę Iana Fleminga, niż w swoje własne dokonania – do tego stopnia, że znowu pojawia się tu James Bond, choć tym razem jako… niedawno zmarły pacjent sanatorium dla  nerwowo chorych dra Alvareza.

Bardzo długi spacer

Nienacki wyraźnie odchodził tu od swojej najbardziej kultowej postaci. I znowu zamierzał ją porzucić – jak czynił to już wcześniej dwukrotnie: w „Panu Samochodziku i tajemnicy tajemnic” i „Panu Samochodziku i złotej rękawicy”. Znów kończy powieść zdaniem, które jednoznacznie na to wskazuje: „Za chwilę wstanę od maszyny do pisania i pójdę z nim [Robinem] na długi spacer. Na bardzo długi spacer…”. I znów z czasem zmienia zdanie – w połowie lat 90. XX wieku zacznie pisać powieść „Pan Samochodzik i nieuchwytny kolekcjoner”, której już jednak nie skończy. Zrobi to po śmierci pisarza Jerzy Ignaciuk i książka ukaże się 1997 roku nakładem Warmii.

Pan Samochodzik powróci w powieści „Pan Samochodzik i nieuchwytny kolekcjoner”.

Zbigniew Nienacki, Pan Samochodzik i człowiek z UFO
I wydanie: Nasza Księgarnia, Warszawa 1985

rys. Antoni Chodorowski (Płomyk 1984), rys. Szymon Kobyliński (Pojezierze, 1985)

Korzystałem z wydań:

Zbigniew Nienacki, Pan Samochodzik i człowiek z UFO
„Płomyk”, Instytut Wydawniczy Nasza Księgarnia, Warszawa 1984

Zbigniew Nienacki, Pan Samochodzik i człowiek z UFO
Wydawnictwo Pojezierze Olsztyn-Białystok 1988

Zbigniew Nienacki, Pan Samochodzik i Nieśmiertelny
Oficyna Wydawnicza Warmia, Olsztyn 1996

%d bloggers like this: