artykuł

Literatura non-fiction | TOP 2022

O czym czytaliście najchętniej w 2022 roku? Oto najpopularniejsze recenzje w kategorii „literatura non-fiction”.

Reportaż, biografia, monografia, esej – wszystkie dobre książki z tych gatunków łączy jedno: są literaturą, która ponad fikcję stawia fakty. Ale to nie znaczy, że nie potrafi o nich opowiadać językiem prawdziwie literackim. Wprost przeciwnie – a tytuły, które znajdziecie w podsumowaniu, świadczą o tym najlepiej.

Zobaczcie zatem, po recenzje których książek w tej kategorii (wydanych po raz pierwszy w Polsce w 2022 roku) sięgaliście w minionym roku najchętniej. 

1.

Urszula Chylaszek, Kanska. Miłość na Wyspach Owczych, Wydawnictwo Poznańskie

👉 Przeczytaj także wywiad z autorką

Urszula Chylaszek opowiada o Wyspach Owczych przez pryzmat poszukiwania tożsamości. Tożsamości bohaterów, odnajdujących siebie często nawet wbrew tradycji i rodzinie. I tożsamości kraju, który dojrzewa do akceptacji różnorodności. O książce „Kanska” pisze Przemysław Poznański.

Jeśli chcemy wyobrazić sobie, czym są Wyspy Owcze, wystarczy odnotować fakt, że Farerzy nie pukają do drzwi i nie mają dzwonków. Każdy wchodzi tu do cudzego domu jak do siebie, krzycząc tylko od progu „Hej, hej!”. Dla kogoś takiego jak Urszula Chylaszek, a więc dla kogoś z zewnątrz, jest to za każdym razem szok. „Czuję się jak włamywacz” – pisze autorka książki. Musi jednak pokonać ten dyskomfort, jeśli chce dotrzeć do prawdy, która często jest tu niezwykle intymna. Schowana głęboko za pozornie uchylonymi drzwiami.

Wyspy Owcze, formalnie terytorium zależne Danii, autorka nazywa tu konsekwentnie „krajem”. I słusznie, bo te wulkaniczne wyspy na Atlantyku, między Islandią, Wielką Brytanią a Norwegią, zanurzone są w swojej osobności, odmienności, we własnym świecie wartości, przez stulecia nienaruszalnym, niezależnie od tego, kto rościł sobie prawa do tych ziem. Nic zresztą dziwnego – to przecież zamknięta enklawa, licząca sobie niewiele ponad pięćdziesiąt tysięcy mieszkańców, mniej lub bardziej ze sobą spokrewnionych. Żyjących w przekonaniu, że tylko trwanie w tradycji potrafi uchronić ich przed utratą tożsamości. Alienacja ustrzeże przed anihilacją. Dlatego tu przybysz zawsze będzie obcym, bo „nikt nie wie jaki był za dziecka i czy jego matka jest dobrą sąsiadką”.

Więcej 👇

2.

Robert Gawłowski, Jestem tym, który rozszyfrował Enigmę, Episteme

👉 Przeczytaj także wywiad z autorem

Jan Nowak-Jeziorański powiedział o nim, że „bardziej przyczynił się do zwycięstwa nad Hitlerem aniżeli wszystkie armie”. Robert Gawłowski przedstawia nam historię Mariana Rejewskiego, człowieka, którego znaczenie w złamaniu kodu Enigmy konsekwentnie próbowano wymazywać lub bagatelizować – pisze Przemysław Poznański.   

Marian Rejewski, szyfrant, który we współpracy z Henrykiem Zygalskim i Jerzym Różyckim złamał kod niemieckiej maszyny szyfrującej Enigma był przez całe lata jednym z cichych, nieznanych bohaterów, którego zasługi długo były marginalizowane. Do tego stopnia, że biografia, którą właśnie daje nam Robert Gawłowski, jest w istocie pierwszym tak kompleksowym opracowaniem opisującym postać człowieka, zasługującego wszak nie tylko na wzmianki w podręcznikach historii, ale i na pomniki. Pierwszą książką, która „rozszyfrowuje” tego bohatera.   

„Jestem tym, który rozszyfrował Enigmę” autor nazywa reportażem historycznym. Ale książka jest czymś więcej – to przede wszystkim drobiazgowo udokumentowana i wciągająca biografia kryptologa, osadzona w realiach tak przedwojennej jak i powojennej Polski oraz  Europy, w tym głównie Francji i Wielkiej Brytanii. Ale też jest to biografia mająca ambicje narysowania nieco szerszego, historycznego i społecznego tła. Gawłowski przedstawia nam bowiem najpierw korzenie Rejewskiego, wprowadzając nas tym samym w opowieść o patriotyzmie Polaków mieszkających i prowadzących drobny biznes w Bydgoszczy, mieście, od czasów pierwszego zaboru, pozostającym w niemieckich rękach. Patriotyzmie opartym na szacunku dla pracy i na determinacji, jakiej wymagało wówczas  używanie języka polskiego i uczenie go dzieci. Rejewski wyrósł więc w rodzinie, w której zaszczepione mu wartości zaważyły na całym jego życiu.

Jeśli jednak Gawłowski rysuje szerszy obraz, to obejmuje on też opowieść o tym, co w tej książce jest równie istotne jak jej bohater – to bowiem opowieść o roli osób, które łamiąc szyfry przyczyniały się do zmiany losów bitew i wojen. Zanim bowiem wydarzyła się Enigma i zanim wywiady całej Europy zaczęły gorączkowo szukać sposobu na jej złamanie, była choćby wojna polsko-bolszewicka i był „cud nad Wisłą”, u podstaw którego w dużym stopniu leżały informacje pozyskane dzięki kryptologicznym sukcesom ludzi, którym udało się przeczytać meldunki wojskowe strony rosyjskiej.   

Więcej 👇

3.

Anna Nordlund, Bengt Wanselius, Selma Lagerlöf. Nowoczesna Szwedka, tłum. Justyna Czechowska, Osnova

W jej życiu – jak w dobrej baśni – spełniało się niemal wszystko, czego zapragnęła. Nawet jeśli było to marzenie, by zostać pierwszą kobietą wyróżnioną Literacką Nagrodą Nobla. O książce „Selma Lagerlöf. Nowoczesna Szwedka” Anny Nordlund i Bengta Wanseliusa pisze Przemysław Poznański.

„Była sobie pewne dziewczynka, miała lat około trzynastu i od dawna ugruntowane poglądy dotyczące własnej przyszłości”. Tak mogłaby zaczynać się „Cudowna podróż”, gdyby bohaterką książki nie został psotny Nils Holgersson, a Selma Lagerlöf, spokojna, nad wiek rozwinięta, ale i chorowita dziewczynka z Mårbaki. Jeśliby i w tej wersji baśni bohaterka wsiadła na grzbiet gąsiora Marcina, poleciałaby pewnie znacznie dalej niż do Laponii – z odwagą i determinacją przekroczyłaby wszelkie granice, w tym te dotyczące literackiej tradycji, rodzimego języka, ale i obyczajowości oraz społecznych i prawnych norm, radykalnie ograniczających prawa kobiet. W niezwykłym życiorysie autorki „Gösty Berlinga” pomieściłyby się z powodzeniem biogramy kilku osób. I w zasadzie tak właśnie się stało, bo w ciągu osiemdziesięciu dwóch lat Lagerlöf zdążyła stać się wybitną pisarką, znaną w kraju i na świecie, której książki osiągały zawrotne nakłady, a ich filmowe adaptacje przyciągały do kin tłumy widzów, była też znaną i skuteczną działaczką społeczną, pierwszą kobietą z literackim Noblem, pierwszą członkinią Akademii Szwedzkiej, a przy tym jedną z najbogatszych Szwedek. A gdy trzeba było wybrać między poparciem dla prześladowanych przez faszystów niemieckich Żydów a groźbą wycofania jej książek z tamtejszego rynku, nie wahała się, podpisując jako jedna z ponad stu dziewięćdziesięciu szwedzkich osobistości kulturalnych apel o wsparcie dla intelektualistów wypędzonych z nazistowskich Niemiec.

Więcej 👇

4.

Mark Gevisser, Różowa linia, tłum. Adrian Stachowski, Wydawnictwo Poznańskie

Książka Marka Gevissera to drobiazgowa analiza ewolucji ruchów LGBT na całym świecie, ale i przegląd postaw jego przeciwników, wciąż z właściwą sobie nienawiścią wyznaczających nowe linie podziału. Także w Polsce. O „Różowej linii” pisze Jakub Hinc.

Gdy w słoneczną sobotę, w ostatni weekend czerwca ulicami Warszawy maszerowali pod tęczowymi flagami uczestnicy Marszu Równości 2022, na politycznym wiecu przywódca partii rządzącej Polską lżył osoby transseksualne, szczując na tych, którzy często sami nie mają jak się obronić. Wpisał się tą ohydną narracją w ogólnoświatowy trend wytyczania kolejnych linii podziału. Różowych linii.

Wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego, poniżającego osoby transseksualne na wiecu w Grudziądzu i towarzyszący mu rechot sali pełnej jego zwolenników, nie jest jednak fanaberią nierozumiejącego współczesnego świata starca i jego, pozbawionego elementarnej empatii i przyzwoitości, elektoratu. Jest kolejnym etapem toczącej się na całym świecie wojny o prawa człowieka, która akurat tak się złożyło, ma właśnie teraz w Polsce swoją najnowszą odsłonę. Kaczyński z finansowanymi z budżetu państwa faszyzującymi organizacjami nacjonalistycznymi i ultrakatolicką organizacją Ordo Iuris, integrystycznym krakowskim arcybiskupem Markiem Jędraszewskim widzącym w osobach LGBT+ „tęczową zarazę”, toczącym swoją wojnę  z „ideologią gender”, podążającym ścieżką wytyczoną przez Josepha Ratzingera (Benedykta XVI) kontynuowaną przez Jorge Bergoglio (Franciszka), stoją na naszej, lokalnej reducie, walki ze współczesnością, prawami człowieka i społecznością LGBT+.

Więcej 👇

5.

Justyna Bargielska, Marika Krajniewska, Izabela Szolc, Siostry. Eseje, Wydawnictwo Papierowy Motyl

Pogrążone w chaosie własnych myśli, w niepewności jutra, potrzebujemy balansu. Potrzebujemy kogoś, kto nas zapewni, że mimo trudności jesteśmy w stanie złapać oddech i równowagę. Izabela Szolc, Marika Krajniewska oraz Justyna Bargielska właśnie to uczyniły, oddając w nasze ręce „Siostry. Eseje” – pisze Małgorzata Żebrowska.

Żyjemy w dwubiegunowym świecie. Z jednej strony, ideologia „możesz wszystko” i fałszywa, lukrowana rzeczywistość, w której nie ma miejsca na ból wywołują w nas kompleksy i poczucie, że nie jesteśmy wystarczające. Z drugiej, sytuacja społeczno-polityczna, pandemia, która zostawiła w nas trwały ślad i tocząca się wojna wpychają nas w przygnębienie, często depresję i inne kryzysy psychiczne.

„Siostry. Eseje” to rzy pisarki, trzy perspektywy, ale jedna wspólna myśl: życie głaszcze nas szorstką ręką, rzuca kłody pod nogi, czyni z nas samych swoich największych wrogów – lecz wciąż jest cudem. Jak pisze Izabela Szolc, cytując Richarda Dawkinsa: „Umrzemy i to czyni z nas szczęśliwców. Większość ludzi nigdy nie umrze, ponieważ nigdy się nie narodzi”. Ta myśl może stanowić motto dla całego zbioru mądrych przemyśleń doświadczonych kobiet.

Więcej 👇

6.

Sarah Berman, Nie nazywaj tego kultem. Sekta NXIVM – niewolnictwo seksualne w elitach amerykańskiego show-biznesu, tłum. Katarzyna Nowakowska, Mova

Reportaż Sarah Berman „Nie nazywaj tego kultem” to opowieść o systemowej manipulacji, poniżaniu i wykorzystywaniu, żerujących na naturalnej potrzebie samodoskonalenia i obietnicy sukcesu. Na obietnicy spełnienia marzeń – pisze Przemysław Poznański.

Gdy czytamy o sektach, najczęściej żywimy przekonanie, że akurat my nie dalibyśmy się im omotać.Że przejrzelibyśmy motywacje, jakie kierują ich przywódcami, a w razie czego w każdej chwili moglibyśmy zerwać z nimi kontakt. No więc niekoniecznie musiałoby to być tak proste. W każdym razie Sarah Berman, opisując działającą przez lata bezkarnie sektę NXIVM, bezlitośnie, strona po stronie, burzy taki sposób myślenia. Pokazuje bowiem nie tylko mechanizmy działania organizacji, założonej w 1998 roku przez Keitha Raniere’a, ze stosowanymi przez niego praktykami niewolenia kobiet (jedna z nich przebywała w zamknięciu przez dwa lata), wykorzystywania seksualnego, wypalania na ich ciele znaku własności, a nawet wyłudzania od zwolenników znacznych kwot pieniędzy, ale także zadziwiającą łatwość, z jaką kolejne osoby dawały się wciągnąć w orbitę działań samozwańczego guru.

Co przyciągało kolejnych zwolenników do NXVIUM? Co skusiło choćby Indię Oxenberg, córkę znanej z „Dynastii” aktorki Catherine Oxenberg, Nicki Clyne, znaną fanom „Battlestar Galactica”, albo Allison Mack, gwiazdę serialu „Smallvile”? Co przyciągnęło do Raniere’a dziedziczki alkoholowego imperium Seagram, czyli siostry Sarę i Clare Bronfman, które utopiły w inwestycjach guru grube miliony dolarów?

Więcej 👇

7.

Dave Cullen, Columbine. Masakra w amerykańskim liceum, tłum. Adrian Stachowski, Wydawnictwo Poznańskie

Jest to opowieść o zbyt długo ukrywanej prawdzie, o mitach stanowiących pożywkę dla późniejszych masakr i o legendach – czy to tych o krwawej zemście szkolnych outsiderów, czy tych o pierwszej od czasów reformacji męczennicy za wiarę. O książce „Columbine. Masakra w amerykańskim liceum” Dave’a Cullena – pisze Jakub Hinc.

Strzelanina w amerykańskim liceum w Columbine, małym miasteczku leżącym 15 kilometrów od Denver w stanie Kolorado, w której dwaj licealiści urządzili masakrę, zabijając dwunastu uczniów i jednego nauczyciela oraz raniąc 24 osoby, wstrząsnęła opinią publiczną w Stanach Zjednoczonych do tego stopnia, że z czołówek serwisów informacyjnych i pierwszych stron gazet zepchnęła doniesienia o rozpoczęciu NATO-wskich nalotów na Belgrad w czasie wojny bałkańskiej. Ale co tak naprawdę o niej wiemy? I co z tego jest prawdą?

News, news, fake news! Taki slogan powinien znajdować się przy wejściu do właściwie każdej redakcji. By przestrzec dziennikarzy przed pójściem na łatwiznę, nie weryfikowaniem pozyskanych newsów i lansowaniem teorii niemających pokrycia w rzetelnych dowodach. Bo właśnie tym, polowaniem na newsy, kierowali się też dziennikarze stojący wokół liceum w Columbine już w kilka godzin po tym, jak padł pierwszy strzał.

Każda redakcja chciała być pierwsza. Każda chciała mieć swój ekskluzywny news. Telewizja znaczy news. Szybki i emocjonujący. Ale tak samo działają gazety. Jak pisze Dave Cullen, nieszczęściem tych pierwszych przekazów (co wpłynęło też na to, jak ta masakra zapisała się w pamięci publicznej), było to, że o wypowiedzi proszono głównie uczniów. „Uczeń” znaczyło „świadek”. Świadek wszystkiego, co stało się tego dnia, świadczący o wszystkim, co dotyczyło zabójców.

Więcej 👇

8. (powieść w znacznym stopniu oparta o autobiograficzne zapiski)

Roy Jacobsen Anneliese Pitz, Człowiek, który kochał Syberię. Wspomnienia zbieracza motyli z Syberii Wschodniej, tłum. Iwona Zimnicka, Wydawnictwo Poznańskie

Spisana ręcznie opowieść łowcy motyli, zbeletryzowana przez Roya Jacobsena i Anneliese Pitz, otwiera przed oczyma czytelników podwoje Syberii. Tej barwnej, letniej, tętniącej życiem oraz zimowej, skutej lodem i spowitej śniegiem. Tej, której już nie ma. Syberii z ostatnich dekad XIX wieku. O książce „Człowiek, który kochał Syberię” pisze Jakub Hinc.

Ta książka to zaproszenie na zapierającą dech w piersiach wyprawę Fritza Dörriesa na Syberię schyłku XIX wieku, do krainy dzikiej jeszcze, bo nieokiełznanej przez białego człowieka. Krainy wciąż niezniszczonej prowadzoną potem bez umiaru eksploatacją złóż bogactw naturalnych, zarówno kopalnych, jak i bogactwa syberyjskich borów, pełnych wilków, niedźwiedzi, tygrysów i… motyli. To zatem zaproszenie na wyprawę śladami jednego z nielicznych Europejczyków, którzy odkrywali „Dziki Wschód”. Wyprawę do czasów, gdy dopiero powstawała kolej transsyberyjska, Władywostok był ledwie lichą mieściną, Bajkał zamarzał, a flora i fauna miała nazwy tylko w językach ludów zamieszkujących te ziemie.

Jeśli piszę o wyprawie Fritza Dörriesa, to dlatego że narracja tej książki, autorstwa Roya Jacobsena i Anneliese Pitz, opiera się na spisanych odręcznie pamiętnikach tego niemieckiego entomologa, podróżnika, badacza przyrody i jego obserwacji zwyczajów ludów znad wielkich syberyjskich rzek. Dörries wpierw, niemal u schyłku swoich dni, bo w wieku lat dziewięćdziesięciu, postanowił zdać relację ze swojego życia córkom, by wiedziały, że nie był uciekającym z domu, szwendającym się po świecie próżniakiem i wagabundą, ani goniącym za dziecięcym marzeniem odnalezienia motyla widzianego we wczesnym dzieciństwie na rysunku Gotthelfa Fischera von Waldheima zakręconym entomologiem, który przez dwadzieścia lat przemierzał „Dziki Wschód”. Fritz bowiem, najpierw sam, a potem z młodszym bratem Henrym i przez kilka lat też wspólnie z trzecim z braci – Edmundem, eksplorowali tajgę i tundrę znad Amuru, a zwłaszcza rzek i dorzeczy Sujfun i Ussuri.

Więcej 👇

9.

Bernardine Evaristo, Manifest, tłum. Kaja Gucio, Wydawnictwo Poznańskie

„Manifest” Bernardine Evaristo jest świadectwem nieustępliwości, która możliwym czyni to, co wydawałoby się pozornie nieosiągalne. Dotyczy to tak samo życia i kariery pisarki, która została pierwszą czarną laureatką Bookera, jak i długiej drogi, którą przeszło zmieniające się na jej oczach społeczeństwo – pisze Przemysław Poznański.  

„Przyszłam na świat jako osoba płci żeńskiej, z klasy robotniczej i niebiała (…).Przeznaczono mi rolę podosoby: uległej, gorszej, marginalnej, nieistotnej – prawdziwie podrzędnej” – pisze Evaristo na jednej z pierwszych stron swojej ni to autobiografii, ni „wywiadu z samą z sobą”, ni w końcu manifestu – jak głosiłby tytuł książki.

Gdy się rodziła, w 1959 roku, nic z tego, co w końcu osiągnęła, w rzeczy samej nie wydawało się w zasięgu kogoś takiego jak ona. Wystarczy wspomnieć, że w owym czasie legalna była wciąż w Wielkiej Brytanii dyskryminacja ze względu na kolor skóry, a co więcej dopiero w kilkanaście lat po jej narodzinach nielegalne stało się dyskryminowanie kogokolwiek ze względu na płeć. Jak zatem doszło do tego, że córka Angielki i nigeryjskiego imigranta zrobiła zawrotną literacką karierę i zdobyła najwyższy pisarski laur w Wielkiej Brytanii?

Evaristo nie odpowiada nam na to pytanie wprost, ale autorka „Manifestu” pozwala nam spojrzeć na najbardziej osobiste, a nawet najbardziej intymne epizody ze swego życia, pokazując tym samym ewolucje, jakie stały się jej udziałem. Ewolucje w sferze emocjonalnej, w tym seksualnej, gdy wpadała w toksyczne związki, gdy odkryła też swój biseksualizm. Ewolucje w podejściu do pisania, od tych chwil na początku, gdy nie pozwoliłaby nikomu skreślić choćby jednego napisanego przez nią słowa, po czas obecny, gdy cyzeluje i szlifuje każde zdanie do perfekcji, zmieniając je po wielokroć. W końcu ewolucje społeczne, których nie jest wszak tylko obserwatorką, ale współsprawczynią, choćby poprzez zaangażowanie w przywracanie pamięci o czarnoskórych pisarzach brytyjskich i wspieranie ponownego wydania ich, często zapomnianych już, książek.

Więcej 👇

10.

Karolina Rogaska, Bez wstydu. Sekspraca w Polsce, Wydawnictwo Poznańskie

Erotyka i porno to gorący kartofel, którym wszyscy się przerzucają, ale nikt poważnie nie chce się nim zająć. Będący więc wynikiem rozmów z pracownikami seksualnymi reportaż „Bez wstydu” Karoliny Rogaskiej stanowi odważne złamanie zasady przemilczania tego tematu – pisze Jakub Hinc.

Karolina Rogaska porusza w swojej książce temat, którego jedni unikają, innych gorszy, a najgłośniej krzyczą w tej sprawie ci, którzy chcieliby zakazać pracy sex workerom. Tymczasem rzadko kto pyta o zdanie samych zainteresowanych. A tym samym mało kto zdaje sobie sprawę, że praca seksualna niejedno ma imię, o czym się przekonamy, gdy tylko sięgniemy po książkę Rogaskiej.

W ubiegłym roku Robert Ziębiński, były naczelny polskiej edycji „Playboya”, wydał „Porno”. Pozwolił tam opowiedzieć o swojej pracy osobom pracującym właśnie w tej branży. Rogaska jednak, w odróżnieniu od Ziębińskiego, którego rozmówcy byli rozsiani po całym świecie, zajęła się tematem pracy seksualnej świadczonej przez Polki i Polaków, i głównie też wykonywanej w Polsce. Co więcej –sama nawet weszła w rolę sekspracownika.

Więcej 👇

11.

Oksana Zabużko, Planeta Piołun, tłum. Katarzyna Kotyńska, Anna Łazar, Joanna Majewska, Wydawnictwo Agora

Oksana Zabużko odnajduje dla nas Ukrainę. Odnajduje kraj na dziesięciolecia dla Zachodu zagubiony, „zatopiony jak Atlantyda”. Odnajduje go w literaturze, w trudnych momentach historii i wyrywa tym samym z kręgu obowiązywania „russkowo mira” – o „Planecie Piołun” pisze Przemysław Poznański. 

„W ciągu ostatnich kilku miesięcy Ukraina i jej nieznany Zachodowi naród znalazły się w centrum uwagi całego świata. Większość, jak sądzę, zgodzi się, że nie wie o niej nic albo prawie nic. (…) Ci, którzy zniewolili Ukrainę, zadbali o to, aby pozostała nieznana, a nawet zaprzeczali samemu jej istnieniu”. Ten cytat, choć pasuje do obecnego czasu, pochodzi z lat trzydziestych XX wieku, z apelu, jaki wówczas wygłosił w brytyjskiej Izbie Gmin dziennikarz Lancelot Lawton, ostrzegając przed rosyjskim (radzieckim) imperializmem. Jeśli jednak te słowa brzmią aktualnie, to przede wszystkim dlatego, że nikt się tym apelem nie przejął.

Efekt? Jak pisze Zabużko, „Kłopot z historią polega (…) na tym, że wagarowicz, który nie przyswoi w porę lekcji historii, wcześniej czy później nieuchronnie wraca do tej samej klasy, aby ponownie zaliczyć oblany egzamin” – czytamy w eseju „Ukraina – własnym głosem”. „Wagarowicz” znowu zatem nie wiedział jak zareagować, gdy w 2014 roku rosyjskie wojska wkroczyły na teren Ukrainy i zajęły Krym oraz wsparły separatystów na wschodzie kraju. „I świat w oszołomieniu spogląda, gubiąc się w domysłach: może mimo wszystko jest tam jakaś racja, choćby częściowa, dla usprawiedliwienia takich poczynań?” – komentowała w 2016 roku pisarka. Dziś, gdy rozpoczęta osiem lat temu wojna, wkroczyła w kolejną, pełną okrucieństw fazę, pisarka w zasadzie mogłaby napisać tak samo. „Wagarowicz” znów – a przynajmniej niejeden z nich – oblał egzamin.

Więcej 👇

12.

Konstanty Gebert, Ostateczne rozwiązanie. Ludobójcy i ich dzieło, Wydawnictwo Agora

Ludobójstwo zawsze jest owocem wielkiego kłamstwa. Książka Konstantego Geberta pozwala to kłamstwo przejrzeć, zanim obróci się ono w czyn – o „Ostatecznych rozwiązaniach” pisze Wojciech Gunia.

Zmarły w ubiegłym roku żydowski historyk Otto Dov Kulka, zajmujący się tematyką Zagłady, w swoich wspomnieniach z pobytu w obozie koncentracyjnym (Pejzaże metropolii śmierci, Czarne 2014) używał niczym refrenu sformułowania „niezmienne prawo śmierci”. Termin, który stał się dla Dov Kulki kluczem dla zrozumienia własnej przeszłości naznaczonej dzieciństwem w cieniu jednego z największych ludobójstw w dziejach, jest też kluczem do wstrząsającej, potężnej monografii Ostateczne rozwiązania Konstantego Geberta – książki, która próbuje odpowiedzieć na być może najtrudniejsze pytanie, jakie pozostawił nam XX wiek: jak było w ogóle możliwe, że cywilizacja u swojego szczytu była zdolna wytworzyć na taką skalę formy masowego uśmiercania całych narodów. Pytania, które w XXI wieku wcale nie chce ucichnąć.

Choć największe pogromy XX wieku doczekały się potężnych bibliografii, wydane w Polsce albo napisane przez polskich autorów książki próbujące podejść syntetycznie do zagadnienia ludobójstwa jako takiego, odnaleźć wspólny mianownik tych cywilizacyjnych katastrof, należą do względnej rzadkości. Temat jest potwornie trudny: wszak każda zagłada miała swój niepowtarzalny kontekst, swoje bardzo osobne DNA powstające gdzieś na przecięciu zeitgeistu i lokalnej specyfiki. Niełatwo jest wszak poprowadzić linię łączącą rzeź Ormian z krwawymi rządami Czerwonych Khmerów w Kampuczy.

Pytanie o ludobójstwo, o jakość samego zjawiska, wykracza z domeny nauk historycznych ku skrzyżowaniu socjologii z psychologią i filozofią. Zresztą, samo zjawisko na cywilizacyjnej skali czasu jest nowe: wszak termin „ludobójstwo” powstał względnie niedawno; po raz pierwszy użył go polski prawnik żydowskiego pochodzenia, Rafał Lemkin w pracy Axis Rule in Occupied Europe (Rządy Osi w okupowanej Europie), wydanej w USA w 1944 r. Ten brak syntetycznego, dostępnego masowemu czytelnikowi rozpoznania tematu próbowała zapełnić kilka lat temu praca Ludobójstwo. Historia i anatomia ludzkiej destrukcyjności Lecha M. Nijakowskiego (Iskry, 2018), a teraz swoją cegiełkę dołożył wybitny polski psycholog i dziennikarz, Konstanty Gebert.

Więcej 👇

13. (powieść, ale utrzymana w konwencji reportażu, w znacznym stopniu czerpiąca z reporterskich i osobistych doświadczeń autora)

Adam Kwaśny, Piękny mamy dzień w Hawanie, Wydawnictwo Solecki & La Compañia

Choć „Piękny mamy dzień w Hawanie” opowiada o losach lokatorów jednego tylko solara przy ulicy Zanja w stolicy Kuby, to Adam Kwaśny w gruncie rzeczy stworzył uniwersalną opowieść o losach wszystkich mieszkańców Hawany, a może nawet wszystkich Kubańczyków – pisze Jakub Hinc.

„Piękny mamy dzień w Hawanie” to powieść utrzymana w konwencji reportażu. A chociaż sam autor zarzeka się, że książka ta jest literacką kreacją i zawarł w niej raptem kilka przewrotek i podstępów, to napisał jednak powieść szczególną. Nadzwyczaj prawdziwą. Adam Kwaśny przelał bowiem na papier całe swoje zauroczenie Kubą – tropikalnym, karaibskim państwem, ale przede wszystkim mieszkańcami jej stolicy. Zabiera więc nas do starej Hawany, która „rozpada się”, jak powie nam jeden z bohaterów, profesor Calva z Uniwersytetu w Hawanie. „Sam się zastanawiam, jak te ruiny jeszcze się trzymają. Chyba siłą naszej obecności. Chodzimy po schodach, chwytamy się poręczy, kładziemy w pokojach, więc mury się nas trzymają. – A te domy, z których pozostała tylko fasada? – Należały do ludzi, którym zabrakło sił albo wyczerpali swój czas” – czytamy.

I to zdanie wydaje się być kluczem, do odczytania tej opowieści Adama Kwaśnego o Hawanie. Tym mieście w przeddzień rewolucji, która zmiotła Fulgencia Batistę i tym, będącym stolicą kraju rządzonego przez Fidela i jego brata przez wiele następnych dekad, gdy zamiast spodziewanego powszechnego dobrobytu nastał codzienny niedobór. I mówi, że jeśli na tej „wsypie jak wulkan gorąca” zrodził się raj, to tylko dla yumy.

Co jednak najważniejsze, opowiada nam Kwaśny o tym mieście ustami literackich bohaterów, mieszkańców jednego z solarów. Stworzył dzięki temu zabiegowi narrację z jednej strony słodką niczym cukier pozyskiwany z plantacji trzciny, z drugiej – mroczną, jak pogrążone nocą w ciemnościach ulice stolicy Kuby, skazanej na deficyt reglamentowanego prądu.

Więcej 👇

14.

Sharon Rotbard, Białe miasto, czarne miasto, tłum. Katarzyna Makaruk, Wydawnictwo Filtry

Można zaproponowaną przez Sharona Rotbarda narrację o mieście mającym zarazem jedną z najstarszych, jak i dość młodą historię, potraktować jako wkład do historii nowoczesnej architektury międzynarodowej. Ale można ją też odczytać jako próbę zmierzenia się z legendą o pewnym mieście leżącym na brzegu Morza Śródziemnego. I to niejedną. Najlepiej więc podążać ścieżką wytyczoną przez autora, a gdy opadnie nimb tajemnicy, poznamy prawdziwą historię tego miejsca. O książce „Białe miasto, czarne miasto” pisze Jakub Hinc.

Kilka tysięcy lat temu, w środkowej epoce brązu, nadmorski port ufortyfikowano i zaopatrzono w dwie wieże i bramy. Późniejsze badania archeologiczne potwierdziły, że i znacznie wcześniej w tym miejscu kwitło życie, a wygodny port pozwolił na rozwój leżącego na brzegu miasta. Być może nawet zanim jeszcze ludzie nauczyli się pisać. Według jednej z wersji mitów greckich, do skał leżących u wejścia do portu została przykuta fenicka księżniczka Andromeda, którą od niechybnej śmierci zadanej przez morskiego potwora wybawił Perseusz. Inne legendy mówią, że z portu tego miasta do Libanu król Salomon wyprawiał statki po drewno potrzebne mu do budowy Świątyni Jerozolimskiej.

Są też mity i legendy o tysiąclecia późniejsze, potrafiące kształtować nasze postrzeganie rzeczywistości. Z pewnością wielu słyszało opowieść o żydowskim „Białym mieście”, które wyrosło na wydmach. Niewielu zaś słyszało o tym, jak zniknęło „czarne miasto” – które stało tu wcześniej, zanim zostało wchłonięte. Nazwa starożytnej Jafy przetrwała, choć tylko jako drugi człon w nazwie stolicy Izraela. Ale to właśnie legendzie miasta znanego jako Tel Awiw-Jafa poświęcił Rotbard swoją książkę, zabierając czytelników w zaskakującą podróż po pozostałościach „czarnego miasta” i rozprawiając się ze współczesnymi mitami o powstaniu i rozwoju „białego miasta”.

Więcej 👇

Bonus (książka z końca 2021 roku, o której pisaliśmy w 2022)

Paulina Tyczkowska, Opowieści z trzepaka. Krótka historia jednego zdjęcia, Znak Emotikon

Paulina Tyczkowska w „Opowieściach z trzepaka” zaprasza czytelnika do mieszkania z meblościanką, albo w podróż maluchem, najlepiej na autostopa. Zaprasza więc do swojego dzieciństwa lat 80. i 90. XX wieku, cierpliwie tłumacząc dzisiejszym dzieciakom zawiłości epoki, w której cały dzień trzeba było czekać na to, by przez zaledwie dziesięć minut oglądać kreskówkę.   

Książka nawiązuje podtytułem do popularnego fapejdża na FB „Krótka historia jednego zdjęcia”, ale zasadniczo różni się tak od treści, które tam znajdziemy, jak i od dwóch wcześniejszych tomów cyklu, które właśnie tę frazę miały w tytule. Tam bowiem autorzy (w pierwszy tomie Jakub Kuza, w drugim Kuza i Tyczkowska) przez pryzmat zarówno kultowych jak i unikatowych fotografii ukazywali cały świat – nie brakowało ujęć z najsłynniejszymi ludźmi nauki, polityki, kultury i sportu, okraszonych wnikliwym komentarzem opisującym tło epoki czy okoliczności wykonania zdjęcia. Tu akcenty rozłożone są inaczej – Tyczkowska daje nam bowiem książkę, w której opis wybija się na pierwszy plan, stając się już nie tyle dopełnieniem zdjęcia, ile powodem, dla którego dana fotografia (niezmiennie interesująca) musi się w książce pojawić.

Nic jednak dziwnego, skoro inny jest też adresat książki. „Opowieści z trzepaka” to bowiem bardziej ilustrowana książka dla najmłodszych, którzy dopiero dowiadują się o czasach „słusznie minionych”, niż kalejdoskopowy rzut oka na epokę, która upłynęła, ale wciąż żyje w pamięci ich rodziców. A skoro ciekawego dorosłego zastąpiło tu dziecko, to i cała szata graficzna dostosowana jest do takiego odbiorcy: kolory, dynamiczne łamanie tekstu czy ciekawostki na „yellow notes” wychodzą naprzeciw czytelnika, do którego autorka zwraca się zresztą bezpośrednio.

Więcej 👇

Discover more from Zupełnie Inna Opowieść

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading

Discover more from Zupełnie Inna Opowieść

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading