„Manifest” Bernardine Evaristo jest świadectwem nieustępliwości, która możliwym czyni to, co wydawałoby się pozornie nieosiągalne. Dotyczy to tak samo życia i kariery pisarki, która została pierwszą czarną laureatką Bookera, jak i długiej drogi, którą przeszło zmieniające się na jej oczach społeczeństwo – pisze Przemysław Poznański.

„Przyszłam na świat jako osoba płci żeńskiej, z klasy robotniczej i niebiała (…).Przeznaczono mi rolę podosoby: uległej, gorszej, marginalnej, nieistotnej – prawdziwie podrzędnej” – pisze Evaristo na jednej z pierwszych stron swojej ni to autobiografii, ni „wywiadu z samą z sobą”, ni w końcu manifestu – jak głosiłby tytuł książki.
Gdy się rodziła, w 1959 roku, nic z tego, co w końcu osiągnęła, w rzeczy samej nie wydawało się w zasięgu kogoś takiego jak ona. Wystarczy wspomnieć, że w owym czasie legalna była wciąż w Wielkiej Brytanii dyskryminacja ze względu na kolor skóry, a co więcej dopiero w kilkanaście lat po jej narodzinach nielegalne stało się dyskryminowanie kogokolwiek ze względu na płeć. Jak zatem doszło do tego, że córka Angielki i nigeryjskiego imigranta zrobiła zawrotną literacką karierę i zdobyła najwyższy pisarski laur w Wielkiej Brytanii?
Ewolucja i determinacja
Evaristo nie odpowiada nam na to pytanie wprost, ale autorka „Manifestu” pozwala nam spojrzeć na najbardziej osobiste, a nawet najbardziej intymne epizody ze swego życia, pokazując tym samym ewolucje, jakie stały się jej udziałem. Ewolucje w sferze emocjonalnej, w tym seksualnej, gdy wpadała w toksyczne związki, gdy odkryła też swój biseksualizm. Ewolucje w podejściu do pisania, od tych chwil na początku, gdy nie pozwoliłaby nikomu skreślić choćby jednego napisanego przez nią słowa, po czas obecny, gdy cyzeluje i szlifuje każde zdanie do perfekcji, zmieniając je po wielokroć. W końcu ewolucje społeczne, których nie jest wszak tylko obserwatorką, ale współsprawczynią, choćby poprzez zaangażowanie w przywracanie pamięci o czarnoskórych pisarzach brytyjskich i wspieranie ponownego wydania ich, często zapomnianych już, książek.
Bo „Manifest” jest właśnie opowieścią o determinacji, nieustępliwości, wytyczaniu sobie jasnych celów i ich realizacji mimo przeszkód – subiektywnych, jak przeżyte traumy, ale i obiektywnych, których nie brakowało w Wielkiej Brytanii, gdzie „wszystkim (…) od urodzenia wpaja się niuanse subtelnej hierarchii klasowej (…)”. Bernardine Evaristo wyprowadziła się z domu gdy skończyła osiemnaście lat. Od tej pory musiała i chciała radzić sobie sama. Oznaczało to choćby, że imała się każdego zajęcia, nawet w fabryce pomadek, nawet gdy trzeba się było godzić, że z jej kolorem skóry praca na przykład w gastronomii oznaczała pozostawanie na zapleczu, „z dala od zasięgu wzroku klienteli”.
Do perfekcji
Jeśli spojrzymy na życie pisarki, stosunkowo łatwo dostrzeżemy kilka prawidłowości, które zdecydowały o jej karierze, a szerzej – o jej życiu. To dążenie do zmiany, determinacja, w tym dążeniu i otwarcie na to, co przyniesie przyszłość. Sukces jaki osiągnęła, jest – obok niewątpliwego talentu i ciężkiej pracy – właśnie zasługą siły jej charakteru, wyrażającej się także umiejętnością odrzucenia tego, co niedoskonałe, niezadowalające i szukania perfekcji. Także w sferze literackiego wyrazu. Mówi o tym wprost, gdy zwierza się czytelnikowi: „(…) wszystkie swoje książki poddaję gruntownej rewizji, czasem nawet pięciokrotnie”.
Przeczytaj także:
Pokazuje to doskonale przykład drugiej w dorobku Evaristo książki, przez nią samą uważanej jednak za właściwy debiut. „Lara” powstała jako proza, ale wystarczył udział w kursie pisarskim, by gotowe już dzieło początkująca pisarka wyrzuciła do kosza i zabrała się za pisanie go od nowa – tym razem językiem poezji. I w takiej właśnie formie książka – powstająca pięć lat – ujrzała światło dzienne, by… zniknąć z księgarskich półek z powodu plajty wydawcy. Tam, gdzie być może inni by się poddali, Evaristo postanowiła walczyć. Rozbudowała tę na poły autobiograficzną książkę o nowe historie rodzinne, zmieniła jej strukturę i szybko znalazła nowego wydawcę.
Wiara w Bookera
Evaristo wierna jest od lat strategii, zgodnie z którą, jak napisała w „Manifeście”, „jeśli naprawdę chcę coś osiągnąć na drodze zawodowej, nie przestaję o to zabiegać”. Tę niezgodę na odmowę przekazuje też swoim uczniom na zajęciach kreatywnego pisania. To do nich zwraca się również w wieńczącym książkę rozdziale pod tytułem „Manifest Bernardine Evaristo”: „Niech twoja twórczość będzie dzika, niepokorna i śmiała (…)”.
Bo książka laureatki Bookera jest też w pewnym sensie podręcznikiem – nie tylko pisania, ale i pozytywnego myślenia (nazywa się Evaristo nawet „propagandzistką pozytywności”), czy wręcz sztuki afirmacji, polegającej na wyzbyciu się samozwątpienia i budowaniu w sobie wiary w sukces. O skuteczności tej metody niech świadczy fakt, że Evaristo już po publikacji „Lary” „wymarzyła” sobie Bookera. Wtedy osiągniecie tego lauru nie było możliwe, ale ostatecznie przecież otrzymała go – jako pierwsza czarnoskóra pisarka – w 2019 roku za prozę „Dziewczyna, kobieta, inna”.
„Manifest” to książka niezwykła – szczera, bo mówiąca o bólu, ale i o radościach, ukazująca mechanizmy społecznego wykluczenia, ale i siłę charakteru osoby, która znajduje w sobie dość siły, by z nimi walczyć. To książka o przemianie – wcale niełatwej, ale przecież możliwej. Przemianie społeczeństwa i przemianie jednostki. „Mogę jednoznacznie stwierdzić, że dziś żyję w innym kraju niż ten, w którym się wychowywałam” – pisze Evaristo. I podkreśla: „Przebyłam długą drogę”.
Bernardine Evaristo, Manifest (Manifesto: On Never Giving Up)
Przełożyła Kaja Gucio
Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 7 września 2022
ISBN: 9788367324892
____________________
Bernardine Evaristo’s „Manifesto” is a testament to the tenacity that makes possible what seemed seemingly unattainable. This applies as much to the life and career of the writer, who became the first black Booker laureate, as it does to the long road traveled by the society that changed before her eyes, writes Przemyslaw Poznanski.