Można zaproponowaną przez Sharona Rotbarda narrację o mieście mającym zarazem jedną z najstarszych, jak i dość młodą historię, potraktować jako wkład do historii nowoczesnej architektury międzynarodowej. Ale można ją też odczytać jako próbę zmierzenia się z legendą o pewnym mieście leżącym na brzegu Morza Śródziemnego. I to niejedną. Najlepiej więc podążać ścieżką wytyczoną przez autora, a gdy opadnie nimb tajemnicy, poznamy prawdziwą historię tego miejsca. O książce „Białe miasto, czarne miasto” pisze Jakub Hinc.

Kilka tysięcy lat temu, w środkowej epoce brązu, nadmorski port ufortyfikowano i zaopatrzono w dwie wieże i bramy. Późniejsze badania archeologiczne potwierdziły, że i znacznie wcześniej w tym miejscu kwitło życie, a wygodny port pozwolił na rozwój leżącego na brzegu miasta. Być może nawet zanim jeszcze ludzie nauczyli się pisać. Według jednej z wersji mitów greckich, do skał leżących u wejścia do portu została przykuta fenicka księżniczka Andromeda, którą od niechybnej śmierci zadanej przez morskiego potwora wybawił Perseusz. Inne legendy mówią, że z portu tego miasta do Libanu król Salomon wyprawiał statki po drewno potrzebne mu do budowy Świątyni Jerozolimskiej.
Są też mity i legendy o tysiąclecia późniejsze, potrafiące kształtować nasze postrzeganie rzeczywistości. Z pewnością wielu słyszało opowieść o żydowskim „Białym mieście”, które wyrosło na wydmach. Niewielu zaś słyszało o tym, jak zniknęło „czarne miasto” – które stało tu wcześniej, zanim zostało wchłonięte. Nazwa starożytnej Jafy przetrwała, choć tylko jako drugi człon w nazwie stolicy Izraela. Ale to właśnie legendzie miasta znanego jako Tel Awiw-Jafa poświęcił Rotbard swoją książkę, zabierając czytelników w zaskakującą podróż po pozostałościach „czarnego miasta” i rozprawiając się ze współczesnymi mitami o powstaniu i rozwoju „białego miasta”.
Białe miasto
Późną wiosną 2004 r. na ulicach fetowano deklarację UNESCO o wpisaniu telawiwskiego „Białego miasta” na listę światowego dziedzictwa kultury. Nim jeszcze ta agenda ONZ podjęła swoją decyzję „motyw Białego Miasta był obecny w Tel Awiwie, zanim zagościł tam styl międzynarodowy” – wskazuje Rotbard, przywołując hebrajską literaturę, w której autorzy eksploatowali wątek miasta zbudowanego na piasku i budowali wokół niego mit narodowy. I dalej pisze: „Ale jako opowieść o architekturze jego legenda zaczęła się rozprzestrzeniać, dopiero gdy latem 1984 roku zyskała oficjalną aprobatę – „naukowy” i historyczny glejt w postaci wystawy zatytułowanej Ir lewana [Białe miasto], którą w Muzeum Sztuki w Tel Awiwie zorganizował Michael Levin”.
Przeczytaj także:
Oba te mity, tego pierwszego „Białego miasta” wywodzącego swoje mityczne korzenie z książki Theodora Herzla „Alteneuland”, później wspominanego w hebrajskiej poezji, prozie i piosence, i tego związanego ze stylem międzynarodowym, bierze Rotbard na warsztat i dekomponuje, odkrywając na czym zostały tak naprawdę zbudowane.
Mit założycielski Tel Awiwu, miasta na wydmach, miasta na piasku, wreszcie tego miasta, które nadało swoją nazwę całej współczesnej metropolii, blaknie w starciu z przywołanymi faktami. Bo ani Tel Awiw nie był pierwszą syjonistyczną osadą obok Jafy, ani nawet swoim położeniem nie przyczynił się najbardziej do jej upadku.
Loteria muszelkowa
Owszem, odbyła się tu słynna „loteria muszelkowa”, dzięki której podzielono działki między osadników, które to wydarzenie zostało uwiecznione na zdjęciu zrobionym przez zafascynowanego fotografią Abrahama Soskina w 1909 roku. To już dość, by legenda mogła zacząć żyć własnym życiem, bez znaczenia jest fakt, że część z właścicieli parceli nigdy się na nich nie pobudowała. Sama legenda o mieście na wydmach niewiele ma w sobie prawdy, nawet wspomniana fotografia została zretuszowana, bo wygumkowano z niej niewygodną postać. Na zdjęciu jest piaszczysta wydma, tymczasem wokół Jafy były przecież sady, owszem zniszczone w czasie I wojny światowej i w czasie późniejszych potyczek Palestyńczyków z osadnikami, ale ziemie, na których Żydzi budowali swoje osiedla, zdecydowanie były uprawne, a nie nadmorskimi piaskami.
Przeczytaj także:
Tel Awiw postrzegany jako miasto w którym zagościł nowoczesny styl międzynarodowy, zrodzony w Bauhausie, też jest mitem. Rotbard pokazuje, że z osób mających bezpośredni związek ze szkołą w Dessau praktycznie nikt nie projektował domów w tym mieście, a faktycznie posadowione na telawiwskich działkach budynki modernistyczne, siłą rzeczy zbudowane wtedy, gdy miasto powstawało, a więc w latach dwudziestych i trzydziestych XX wieku, mają twórców – owszem inspirujących się filozofią tej szkoły – ale mających innych mistrzów niż wywodzący się ze szkoły pod Weimarem. I chociaż w „starej” części miasta znajdziemy dużo budynków modernistycznych, to wiązanie ich z dyrektorami Bauhausu: Walterem Gropiusem, czy Lugwigiem Mies van der Rohem, byłoby zwyczajnym nadużyciem.
Czarne Miasto
„Miasta i opowieści powstają w podobny sposób – zawsze tworzą je zwycięzcy, dla zwycięzców i zgodnie ze świadectwami zwycięzców” – pisze Sharon Rotbard zaczynając swoją opowieść. Chciałoby się dodać, że giną zaś w ciszy, choć bywa, że nieraz towarzyszy temu huk burzonych budowli i jęk upadających ścian kamienic.
Rotbard w swojej narracji kontrastuje biel Tel Awiwu z czernią otoczonej przez sady cytrusowe Jafy. Miasta z co najmniej czterechtysiącletnią historią, które upadało na raty, ale dokonało żywota zaledwie w ciągu półwiecza. Zdarzało się w historii nie raz, że miasta upadały i popadały w ruinę, albo przejmowane były przez zwycięzców, którzy przekształcali je pod swoją flagą. I taki los spotkał również Jafę – w naszej erze po upadku królestwa Judy była częścią Imperium Rzymskiego, potem przechodziła z rąk do rąk między krzyżowcami a muzułmanami, by na długie lata stać się częścią Imperium Osmańskiego.
Buldożery „wielkiej zony”
Możliwe, że dużo wcześniej Ludy Morza przejęły dla siebie dogodny port, potem nad miastem powiewała flaga fenicka. O mieście wspomina korespondencja z czasów podboju faraona Totmesa III. A jeszcze później o zdobytej na Filistynach Jafie wspomina biblia, gdy z niej do Tarszisz wyrusza prorok Jonasz. Dziś ten port znany od ponad czterech tysięcy lat jest ledwie dzielnicą wielkiej metropolii. Skansenem – jak dowodzi autor – niewiele mającym wspólnego, prócz kilku ledwie budynków, z Jafą z trzech pierwszych dekad XX wieku. To miejsce nawet dość urokliwe dla turystów spacerujących nadmorską promenadą wzdłuż parku Clore’a, ale mające zmieniony nawet przebieg ulic. Jest więc bardziej tym, co chcieli mieć nowi właściciele parceli, niż tym co tu było przed majem 1948 roku.
Przeczytaj także:
Dziś z pięknie zagospodarowanego wzgórza Ha Pisga rozpościera się urokliwa panorama na Tel Awiw, ale zanim „przy użyciu kilku ładunków wybuchowych i buldożerów zrównano z ziemią kilkaset domów, nie zważając na ich historyczną wartość czy piękno” i utworzono „wielką zonę”, w tym miejscu był obszar, który od czasów biblijnych tworzył centrum Jafy. „W rezultacie – pisze Rotbrad – w 1948 roku Jafa narodziła się na nowo – niczym sformatowany dysk czy zresetowany zegar”.
Najlepsze miasto do…
Tel Awiw „przez ostatnią dekadę zdobył wiele nagród i tytułów, które może dołączyć do dyplomu UNESCO. Miasto Bauhausu, Białe miasto, miasto, które nigdy nie śpi, jest dziś stolicą kraju start-upów, jednym z najbardziej przyjaznych gejom miejsc na świecie, jednym z najbardziej kreatywnych miast, jednym z najfajniejszych miast, jednym z trzech najlepszych miast, jednym z dziesięciu najlepszych miast dla miłośników architektury, jednym z dziesięciu miast absolutnie najlepszych do zabawy, jednym z dziesięciu idealnych miast na rozrywkowy krótki wypad, miejscem gdzie można spotkać najpiękniejszych ludzi na świecie, i jednym z dziesięciu miast z najlepszymi plażami” – pisze Robard. I stawia pytanie o to czy jednak można tę narrację o mieście osłoniętym Żelazną Kopułą wprowadzić do dyskursu publicznego i czy wytrzyma ona w starciu z wciąż wyłaniającymi się faktami. Autor „Białego miasta, Czarnego miasta” nie ukrywa w tym względzie swoich wątpliwości.
I odpowiadając pisze, że opowieść o Tel Awiwie stanowi kanoniczny wręcz przykład kolonialnej i postkolonialnej przemocy, o której piszą cytowani w książce autorzy. „Wybielanie” opowieści o tym mieście ma na celu nie tylko powiązanie jej z białym europejskim stylem architektonicznym, ale i stworzenie takiej narracji, jaką dla swoich celów na podbitych terenach stosowali kolonizatorzy. To przemoc polegająca na nadaniu takiego kształtu opowieści o „Białym mieście”, by dać jej nie tylko „biały” charakter – w kolorze skóry kolonizatorów, ale by wręcz oddzielić historię architektury od historii jako takiej i by pomijając wielowiekową tradycję palestyńską, powiązać architekturę izraelską z architekturą europejską, a robiąc taką parabolę nad tą częścią historii tych ziem, narzucić taką właśnie narrację dla interpretacji historii tego państwa i „miasta na wydmach”.
„Białe miasto, czarne miasto” Sharona Rotbarda jest nie tylko napisaną z pasją rozprawą z mitami i legendami leżącymi u podstaw narracji o modernistycznym Bauhausie w Tel Awiwie, ale traktuje ten temat szerzej, a odwołując się do historii Izraela, bez niepotrzebnego epatowania, ujawnia kolonialne i postkolonialne motywy wpisywane zawsze w narrację zdobywców. Wybierając się do „Ziemi Obiecanej” warto wcześniej przeczytać książkę Rotbarda, bo pozwoli to inaczej spojrzeć na ten kraj i jego stolicę. Zdjąć z nosa „różowe okulary”, zza których widać tylko mity i tereotypy, zbudowane wokół „Białego miasta”.
Sharon Rotbard, Białe miasto, czarne miasto (White City, Black City: Architecture and War in Tel Aviv and Jafa)
Przełożyła Katarzyna Makaruk
Wydawnictwo Filtry, Warszawa 2022
ISBN: 9788396440846
_____________________
One can view the narrative proposed by Sharon Rotbard about a city with both one of the oldest and a fairly young history as a contribution to the history of modern international architecture. But it can also be read as an attempt to confront the legend of a certain city on the shores of the Mediterranean. And not just one. So it is best to follow the path set out by the author, and once the nimbus of mystery has fallen, we will know the true history of the place. Jakub Hinc writes about the book „White City, Black City”.