artykuł recenzja

Tak wiele nienawiści naraz | Heinrich Böll, Utracona cześć Katarzyny Blum | 105. rocznica urodzin Noblisty

To opowieść o bezsilności wobec medialnego kłamstwa, chętnie podsycanego przez cynicznych przedstawicieli aparatu władzy. Opowieść, która od dziesięcioleci nie traci nic ze swej aktualności. O „Utraconej czci Katarzyny Blum”, w 105. rocznicę urodzin autora książki, laureata Literackiej Nagrody Nobla, Heinricha Bölla, pisze Przemysław Poznański.

Heinrich Böll, fot. Bundesarchiv/Wikimedia Commons

1 czerwca 1972 roku do domu znanego pisarza Heinricha Bölla w maleńkim Langenbroich w Nadrenii Północnej-Westfalii puka policja. Funkcjonariusze mają nakaz przeszukania. Protesty nic nie dają. Sprawa jest przecież ściśle polityczna – w końcu tego samego dnia aresztowany zostaje Andreas Baader, członek kierownictwa organizacji terrorystycznej Rote Armee Fraktion. Co ma z tym wspólnego Böll, wtedy już autor m.in. uważanego za jego opus magnum „Portretu grupowego z damą” (Gruppenbild mit Dame, 1971), dzieła, które walnie przyczyni się do przyznania mu zaledwie kilka miesięcy później literackiego Nobla? Wszystko. I nic. W zależności od tego czy weźmiemy pod uwagę fakty, czy niczym niepoparte domniemania, które zostaną jednak zaprezentowane jako fakty.

Bohater lewicowych intelektualistów

„Böll dał czytelnikom koncepcję wolności, która nie ograniczała się jedynie do gospodarki rynkowej. Być może dlatego był tak znienawidzony przez tłumy polityków i ich klakierów, aż do dnia swojej śmierci” – napisał o pisarzu inny niemiecki noblista, Günter Grass. Polityków, dodajmy, głównie z prawego skrzydła sceny, bowiem autor „Zwierzeń klowna (Ansichten eines Clowns, 1963), nie ukrywał swoich lewicowych sympatii i był wręcz nazywany „bohaterem niemieckich lewicowych intelektualistów”.

Nienawiść prawicy wobec pisarza była zakorzeniona tak głęboko, że nie zmieniła jej stosunku do niego i jego twórczości nawet Literacka Nagroda Nobla przyznana mu w 1972 roku. Wprost przeciwnie ― konserwatywna prasa zaatakowała go jeszcze zjadliwiej, argumentując, że Nobla przyznaje się tylko „liberałom i lewicowym radykałom”.

Tak wiele miłości naraz

Heinrich Böll, Die verlorene Ehre der Katharina Blum oder: Wie Gewalt entstehen und wohin się führen kann, 1974

A przecież Böll (ur. 21 grudnia 1917 r.) radykałem nie był. Jednoznacznie krytycznie odnosił się do komunizmu, czemu dawał wyraz w swoich wypowiedziach o PRL czy Związku Radzieckim. A gdy do Niemiec przybyli Aleksander Sołżenicyn i Lew Kopielew, pisarz zaprosił ich do swego domu.

Nie był też Heinrich Böll w żadnym razie piewcą lewicowego terroryzmu, choć taka właśnie przylgnęła do niego łatka po tym, jak na łamach magazynu „Der Spiegel” opublikował w styczniu 1972 r. słynny esej „Will Ulrike Gnade oder freies Geleit?” (Czy Ulrike chce łaski czy glejtu?). Dlaczego? To znów kwestia ignorowania faktów i schlebiania miałkim intelektualnie interpretacjom tekstu pisarza, niezrozumienia lub nawet niechęci zrozumienia jego przesłania.

Na pewno nie pomogło pisarzowi to, że redakcja zmieniła tytuł tekstu, który pierwotnie brzmiał „Soviel Liebe auf einmal” (Tak wiele miłości naraz) i prześmiewczo nawiązywał do tekstów z kartek świątecznych. Nowy tytuł zdaniem wielu sugerował, że pisarz zna osobiście Ulrike Meinhof, skoro pisze o niej po imieniu.

„To jest nagi faszyzm”

Jeśli Böll dał swoim odbiorcom – jak chce Grass – koncepcję wolności, to także wolności od medialnej manipulacji, kłamstwa. A na pewno pokazał jak może zostać sprokurowany w mediach obraz rzeczywistości. Bezpośrednim impulsem dla napisania eseju stał się artykuł w dzienniku „Bild” z 23 grudnia 1971 roku, oskarżający RAF, zwaną też Grupą Baader-Meinhof, o napad na bank i zastrzelenie policjanta. I owszem, jak później dowiedziono, to członkowie tej organizacji stali za zbrodnią.

Rzecz jednak w tym, że w chwili publikacji tekstu nie było to jeszcze w żaden sposób potwierdzone. „Gdy organy policji wciąż prowadzą śledztwo, snują podejrzenia i łączą fakty, Bild jest już znacznie dalej: Bild wie” – ironizował Böll. I pisał: „To już nie jest krypto-faszystowskie, to nie jest już faszystoidalne, to jest nagi faszyzm. Podżeganie, kłamstwa, plugastwo. (…). Nagłówek „Grupa Baader-Meinhof nadal morduje” to zaproszenie do linczu. Miliony, dla których „Bild” jest jedynym źródłem informacji, otrzymują w ten sposób zniekształcony obraz zdarzeń”.

Przeczytaj także:

Przeszukanie medialne

Pisarz krytykował w eseju prasę brukową, ale i analizował motywy oraz metody działania dopiero rodzącej się wtedy RAF, próbując – jak sam przyznał – doprowadzić do swego rodzaju détente w debacie publicznej, a nawet skłonić grupę, do której należała Meinhof, do rezygnacji z działań terrorystycznych. Nie tylko nie odniósł zamierzonego skutku, ale przez konserwatystów był odtąd postrzegany jako sympatyk lewicowego terroru, i zaciekle atakowany w polityce i mediach.

Do tego stopnia, że w 1977 roku, po porwaniu Hannsa Martina Schleyera, do mieszkania syna noblisty weszło aż 40 policjantów – wystarczył anonimowy donos, w którym wymieniono mężczyznę jako wspólnika porywaczy. Twierdzenia te okazały się, co oczywista, bezpodstawne. Nie był to jednak pierwszy taki przypadek w życiu Bölla. Kilka lat wcześniej, 7 lutego 1974 r. doszło sytuacji jeszcze bardziej kuriozalnej ― „BZ” [Berliner Zeitung – red.], najpoczytniejsza w owym czasie gazeta w Berlinie, opublikował już rankiem tego dnia informację o przeszukaniu w domu Bölla. Rzecz w tym, że do przeszukania doszło dopiero późnym popołudniem, w wiele godzin po ukazaniu się „njusa”.

Podobieństwo przypadkowe, lecz nieuniknione

Ów mariaż brukowych mediów z aparatem władzy i policją, obnaża cynizm dziennikarzy i przedstawicieli aparatu sprawiedliwości oraz wyrachowanie ludzi załatwiających czy to doraźne interesy biznesowe, czy też działających na zapotrzebowanie polityczne. Ten problem wybrzmi szczególnie mocno na kartach „Utraconej czci Katarzyny Blum”. Noweli z 1974 roku, w której nie sposób nie dostrzec wątków wiążących się z osobistymi doświadczeniami pisarza. To opowieść o pomówieniu, o potwarzy, ubranych w szaty wolności słowa, o oskarżeniu opartym tylko na domysłach, o zaszczuciu i zniszczeniu jednostki bez umożliwienia jej ze skorzystania z prawa do obrony, wreszcie o perfidnym kłamstwie, świadomych przeinaczeniach i braku jakichkolwiek barier w dążeniu do sprzedania krzykliwej sensacji bez oglądania się na fakty i krzywdę, jaką może wyrządzić niesprawdzona, za to sensacyjnie brzmiąca informacja.

„To zaproszenie do linczu” – pisał Böll o artykule gazety „Bild” oskarżającym grupę Baader-Meinhof o nieudowodnione jej zbrodnie. W „Utraconej czci…” winnym manipulacji jest na poły anonimowa GAZETA (ZEITUNG), ale autor wcale nie zamierza ukrywać, jaką redakcję ma na myśli. „Osoby i akcja niniejszego opowiadania są całkowicie zmyślone” – pisze Böll w miejscu, gdzie zwykle umieszcza się motto lub dedykację. „Jeśliby natomiast przedstawione w nim pewne praktyki dziennikarskie przypominały praktyki gazety „Bild”, nie jest to ani zamierzone, ani przypadkowe, lecz nieuniknione” – dopełnia.

Wina medialna

Sama nowela „Utracona część Katarzyny Blum” jest z konstrukcyjnego punktu widzenia retrospekcją, fabularną rekonstrukcją przyczyn, które doprowadziły do zabójstwa. Nie ulega bowiem wątpliwości, że „(…) młoda, dwudziestosiedmioletnia kobieta (…) zastrzeliła w swoim mieszkaniu dziennikarza Wernera Tötgesa”.

Ta kobieta to Katarzyna Blum, pomoc domowa, zaledwie cztery dni wcześniej wplątana w aferę, która w bardzo krótkim czasie zniszczy jej życie. Co ważne: do chwili zabójstwa – nie będzie w tym żadnej winy kobiety. Czyż przestępstwem jest to, że Blum poznaje podczas prywatki niejakiego Ludwika Göttena ― tak się składa, że od dawna poszukiwanego bandytę, podejrzewanego o napad na bank i zabójstwo? Czy przewinieniem to, że mężczyzna ją zauroczył, więc zaprosiła go do siebie do domu?

Jeśli już upatrywać winy Katarzyny Blum, to może tylko w tym, że po nocy spędzonej z Göttenem, pomogła mu opuścić swoje mieszkanie tak, by mógł wymknąć się policyjnej obserwacji. Był to czyn niepoparty wiedzą o przypisywanych mężczyźnie zbrodniach, bardziej gest dobrej woli, spełnienie niewinnej, jak sądziła, prośby.

Ale już wina „medialna” i snute przez policję sugestie (nieoficjalnie informującą zresztą na bieżąco dziennikarza GAZETY), to już inna sprawa: każdy gest, każda cecha charakteru, każdy czyn kobiety urośnie tu do rangi poszlaki, a może nawet dowodu zbrodni. Introwertyczna, chłodna, pedantyczna natura Katarzyny Blum okaże się być cechą charakteryzującą osobę bezwzględną i bezduszną, a zaproszenie na noc mężczyzny będzie nazwane rozwiązłością, zaś szczera niewiedza co do miejsca pobytu Göttena – „uporczywym milczeniem”.

Bez skrupułów

Co z tego, że w notesie Katarzyny nie znaleziono żadnych podejrzanych telefonów? Co z tego, że na koncie Katarzyny nie zaobserwowano żadnych mogących budzić wątpliwości transakcji, a co więcej, okazało się, że ponoć bezduszna córka co miesiąc posyłała matce 150 marek? Co z tego, że podczas przeszukania mieszkania osoby, która miała być popleczniczką terrorystów, nie znaleziono nic, co mogłoby wskazywać na jej powiązania ze światem przestępczym? GAZETA i tak napisze, co chce. A chce zniszczyć Katarzynę Blum.  

Nadinterpretacja faktów to zresztą nie jedyne przykłady manipulacji. W opisie mechanizmów stosowanych przez brukowce Böll idzie znacznie dalej. Najlepszym przykładem jest pozbawione skrupułów wymuszanie wypowiedzi od osób bliskich, w tym chorej na raka matki Katarzyny, późniejsze przeinaczanie słów „pod tezę”, albo nawet wymyślanie tego, co pasuje do wymowy artykułu. Opłakane, czy może bardziej należałoby rzec tragiczne skutki takiej manipulacji zrzucane są bez cienia skruchy na barki ofiary.

Przeczytaj także:

Wierność i duma

„Utracona cześć Katarzyny Blum” jest w jakimś sensie prozatorskim rozwinięciem myśli zawartych w eseju „Will Ulrike Gnade oder freies Geleit?”, a więc protestem wobec pogardy dla prawdy i ludzkiej krzywdy. Ale jest też najwyższej próby prozą, opowiedzianą językiem adekwatnym do treści: suchym, a angażującym, sprawozdawczym, a nieuciekającym od komentarza. Pisarz konstruuje bowiem nowelę jak połączenie kwerendy z akt sądowych z mową obrończą. Faktograficzny, pozbawiony ozdobników język protokołów, pełen dat, dokładnych godzin, konkretnych miejsc, osób i zdarzeń, ugina się raz po raz pod wpływem emocji narratora, niezdolnego zapanować nad sobą, gdy wyczytuje z owych dokumentów świadectwa jawnej niesprawiedliwości.       

„(…) Ma ona dwie cechy charakteru niebezpieczne w życiu: wierność i dumę” – powie o Katarzynie Blum jedna z bohaterek, Gertruda Blorna. Trudno oprzeć się wrażeniu, że opis ten pasuje równie dobrze do autora książki, pisarza wiernego i dumnego ze swych poglądów sprowadzających się do niezgody na krzywdę jednostki zderzonej z większym od niej i cynicznym aparatem mediów, czy władzy i polityki.

Heinrich Böll otrzymał Literacką Nagrodę Nobla za „twórczość, w której szeroki ogląd rzeczywistości łączy się z wielką sztuką tworzenia charakterów, twórczość, która stała się ważnym wkładem w odrodzenie niemieckiej literatury” (tłumaczenie za Heinrich Böll Stiftung Warszawa). Zmarł 16 lipca 1985 roku, a w jego pogrzebie brał udział m.in. ówczesny prezydent RFN Richard von Weizsäcker. Przedstawiający go posąg zdobi dziś fasadę ratusza w Kolonii, a miasto to przyznaje młodym pisarzom nagrodę literacką imienia Bölla.   

Korzystałem z wydania:

Heinrich Böll, Utracona cześć Katarzyny Blum albo: jak powstaje przemoc i do czego może doprowadzić (Die verlorene Ehre der Katharina Blum oder: Wie Gewalt entstehen und wohin się führen kann)
Przekład Teresa Jętkiewicz
Biblioteka Gazety Wyborczej, tom 33
Mediasat Poland Sp. z o .o., Kraków 1994

___________________________

It is a story of powerlessness in the face of a media lie, willingly fuelled by cynical representatives of the apparatus of power. A story that has lost none of its topicality for decades. Przemysław Poznański writes about „Die verlorene Ehre der Katharina Blum” (The Lost Honour of Katharina Blum), on the 105th anniversary of the birth of the book’s author, Nobel Prize for Literature laureate Heinrich Böll.

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d bloggers like this: