felieton

Lektury na czas przesilenia | Okołoświąteczny felieton Anny Fryczkowskiej

Czytam rzeczy, które pamiętam dłużej niż dwa tygodnie, czytam takie, które pamiętam po dekadzie i dłużej, czytam takie, gdzie za każdą lekturą trafia do mnie coś nowego – pisze Anna Fryczkowska, autorka m.in. powieści „Sześć kobiet w śniegu (nie licząc suki)”, „Równonoc”, „Wdowinek” i „Cyrkówka Marianna”.

Anna Fryczkowska, fot. zupelnieinnaopowiesc.com

Moje ulubione szefostwo Zupełnie Innej Opowieści poprosiło mnie o zarekomendowanie książek na święta, i bardzo bym chciała Wam coś zarekomendować, naprawdę, bo czytanie to moja ulubiona rozrywka, a poza tym najlepsza szkoła dla pisarki, ale z nowościami mam w tym roku kłopot.

Nowości: co tydzień w księgarniach atakuje nas nowy ich zestaw, poleżą chwilę i znikają, ustępując miejsca kolejnym. Dowolny hit wszech czasów za chwilę zostanie wyparty przez kolejny hit, wszech czasy trwają bowiem obecnie nie dłużej niż dwa tygodnie. Potem hit jeszcze chwilę poobija się na wallach zdesperowanych autorek i autorów, którzy teraz wszyscy pracują dzielnie jako jednoosobowe działy marketingu i naiwnie wierzą, że nawet po dwóch tygodniach mają szansę jeszcze sprzedać coś, co pisali przez rok. A potem każda książka opada nieodwołalnie w czeluści internetu i tam zostaje, jak nigdy okiem ludzkim nie oglądana ryba głębinowa, i żeby ją tam zobaczyć, trzeba się naprawdę dobrze natrudzić, bo nie każdy potrafi nurkować tak głęboko.

Ale co się dziwić – rocznie na polskim rynku pojawia się już prawie 40 tysięcy premier książkowych, nawet jeśli odjąć podręczniki, przewodniki, poradniki, książki kucharskie, miłość w Auschwitz, miłość pod choinką i miłość do gangstera, nadal zostaje dobrze ponad 30 tysięcy premier, wszystko więc miga i znika, wczorajsze nowości dziś już smutno tłoczą się przecenione na półkach Dedalusa, ale przecież i stąd zaraz znikną, wypchnięte papierowymi brzuchami następczyń.

Przecież zanim skończę pisać ten tekst, już część opisanych nowości będzie mocno starszawa, zanim koledzy z ZIO wrzucą go na stronę, przedatuje się reszta i gdzie wy to potem kupicie?

Odmawiam więc udziału w tej galopującej marketingowej paradzie, siadam przed swoimi półkami i wyciągam rzeczy nieco wygniecione, zmięte, czasem pokreślone, czytam starocie, starych drukowanych przyjaciół, dobrych na krótki dzień, długą noc, inflację i suche od kaloryferów powietrze.

Czytam Muminki z wypadającymi kartkami, pożółkłą Lalkę i pokreśloną Smillę w labiryntach śniegu, czytam Szklany klosz z dedykacją od dawnego narzeczonego, Pokonać mur z zakładką z wystawy, Kieszonkowy atlas kobiet noszony kiedyś w siatce na zakupy, albo Polichromię, w której znajduję bilet tramwajowy z Wrocławia sprzed dwunastu lat. Czytam rzeczy, które pamiętam dłużej niż dwa tygodnie, czytam takie, które pamiętam po dekadzie i dłużej, czytam takie, gdzie za każdą lekturą trafia do mnie coś nowego, tylko w takie rzeczy warto inwestować ten magiczny czas przesilenia zimowego.

Zobacz także:

Przeczytaj także:

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d bloggers like this: