Urszula Chylaszek opowiada o Wyspach Owczych przez pryzmat poszukiwania tożsamości. Tożsamości bohaterów, odnajdujących siebie często nawet wbrew tradycji i rodzinie. I tożsamości kraju, który dojrzewa do akceptacji różnorodności. O książce „Kanska” pisze Przemysław Poznański.

Jeśli chcemy wyobrazić sobie, czym są Wyspy Owcze, wystarczy odnotować fakt, że Farerzy nie pukają do drzwi i nie mają dzwonków. Każdy wchodzi tu do cudzego domu jak do siebie, krzycząc tylko od progu „Hej, hej!”. Dla kogoś takiego jak Urszula Chylaszek, a więc dla kogoś z zewnątrz, jest to za każdym razem szok. „Czuję się jak włamywacz” – pisze autorka książki. Musi jednak pokonać ten dyskomfort, jeśli chce dotrzeć do prawdy, która często jest tu niezwykle intymna. Schowana głęboko za pozornie uchylonymi drzwiami.
Wyspy Owcze, formalnie terytorium zależne Danii, autorka nazywa tu konsekwentnie „krajem”. I słusznie, bo te wulkaniczne wyspy na Atlantyku, między Islandią, Wielką Brytanią a Norwegią, zanurzone są w swojej osobności, odmienności, we własnym świecie wartości, przez stulecia nienaruszalnym, niezależnie od tego, kto rościł sobie prawa do tych ziem. Nic zresztą dziwnego – to przecież zamknięta enklawa, licząca sobie niewiele ponad pięćdziesiąt tysięcy mieszkańców, mniej lub bardziej ze sobą spokrewnionych. Żyjących w przekonaniu, że tylko trwanie w tradycji potrafi uchronić ich przed utratą tożsamości. Alienacja ustrzeże przed anihilacją. Dlatego tu przybysz zawsze będzie obcym, bo „nikt nie wie jaki był za dziecka i czy jego matka jest dobrą sąsiadką”.
Mieszkańcy Wysp Owczych, Farerzy, są pielęgnującymi tradycję hodowli owiec, robienia na drutach i łowienia ryb potomkami norweskich wikingów. Żyją też od wieków w tradycyjnym, opartym na chrześcijaństwie, systemie wartości. Ściśle zresztą połączonym z dekalogiem zwanym „Prawem Jante”, którego zasady można by sprowadzić w zasadzie do jednego przykazania: „nie wychylaj się”. To bowiem, co na Wyspach Owczych zanurzone jest w tradycji, nie dopuszcza wywyższania się, pouczania, wystawania ponad innych. Nie toleruje też odmienności w żadnym z jej przejawów. A już w szczególności odmienności seksualnej, która wszak niezgodna jest nie tylko z tradycją, ale i „boskim prawem”.
Przeczytaj także:
Doświadczają tego bohaterki i bohaterowie książki. Chylaszek stawia bowiem na przybliżenie nam historii i teraźniejszości kraju przez pryzmat tych, których osobista tożsamość najdotkliwiej zderzona została z tożsamością narodową, ale którzy też doświadczyli ewolucji wartości, zmian w społecznej mentalności.
„Kanska” ze znamiennym podtytułem „Miłość na Wyspach Owczych”, to m.in. opowieść o dwóch bohaterkach, z którymi przemierzamy tak kilometry jak i lata. Laila wolała dziewczyny, ale przez długi czas była przekonana, że „że tylko ona tak ma. (…) Że jest jedyna w Hvalbie albo nawet na wyspie Suðuroy, choć prawdopodobnie była jedyna na całym świecie”. Oznajmienie prawdy o swojej tożsamości nie wchodziło w grę, bo sprzeciwiało się temu „Prawo Jante”: „Widmo wykluczenia ze wspólnoty wisiało nad każdym, kto nie potrafił się wpasować” – mówi. Uciekła z Wysp Owczych. „Znikła na osiem lat. Wymazała się gumką i zdmuchnęła wiórki” – pisze Chylaszek.
Drugą z bohaterek jest Eva. Żyła z mężczyzną, bo „we dwójkę żyje się łatwiej”, bo choć zawsze czuła, że nie jest hetero, to kiedy dorastała „nikt oficjalnie nie był homo. Oni nie istnieli, każdy to w sobie tłumił. (…) Tak było prościej”. Eva została w kraju.
Przeczytaj także:
Te kobiety – a także takich bohaterów jak Annika, czy Eiler, działacz ruchu LGBT – ukazuje jednak Chylaszek w całym kontekście społecznych uwarunkowań. By poznać zdanie religijnych fundamentalistów autorka rozmawia więc choćby ze Sjúrðurem, symbolem konserwatyzmu, mężczyzną dorastającym w sercu farerskiego Pasa Biblijnego, a więc rejonie słynącym z najgorliwszej religijności, tłumaczem Biblii Króla Jakuba na farerski. Nazwie on „homoseksualność” wymyślonym słowem, a genetyczne uwarunkowania seksualności „błędną teorią”. Po drugiej stronie barykady stoi Heini í Skorini, wykładowca i dziennikarz, autor dokumentalnego serialu dotyczącego religijności Farerów, a także Anna Greve Klemensen – postępowa pastorka z Fuglafjørður.
Bo tożsamość Wysp Owczych się zmienia. Jednoznacznie konserwatywne i zachowawcze jeszcze czasach młodości Laili czy Evy, dziś są krajem o dwóch obliczach. Tym, gdzie pokazujące organy płciowe kartki książki do biologii bywają czasem skwapliwie sklejane przez nauczycieli, ale i tym, gdzie wprowadzono małżeństwa jednopłciowe i gdzie para poślubionych lesbijek bez problemu może stać się rodzicami zastępczymi. Bo Wyspy Owcze to – jak pisze autorka – miejsce, w którym zderzyła się „farerska duma, chrześcijańskie wartości i nordycki pragmatyzm”.
Ale Wyspy Owcze, Føroyar, to także Kraina Być Może, gdzie nic nie jest pewne, gdzie choćby z powodu zmiennej pogody plany mogą ewoluować z godziny na godzinę. Miejsce, gdzie w mentalności mieszkańców zaszyta jest „zgoda na to, co przynosi los”. A zdarza się, że czasem przynosi potrzebę zmian tego, co wydawało się nienaruszalne.
Urszula Chylaszek, Kanska. Miłość na Wyspach Owczych
Wydawnictwo Poznańskie, 14 kwietnia 2022
ISBN: 9788367176651