Spisana ręcznie opowieść łowcy motyli, zbeletryzowana przez Roya Jacobsena i Anneliese Pitz, otwiera przed oczyma czytelników podwoje Syberii. Tej barwnej, letniej, tętniącej życiem oraz zimowej, skutej lodem i spowitej śniegiem. Tej, której już nie ma. Syberii z ostatnich dekad XIX wieku. O książce „Człowiek, który kochał Syberię” pisze Jakub Hinc.

Ta książka to zaproszenie na zapierającą dech w piersiach wyprawę Fritza Dörriesa na Syberię schyłku XIX wieku, do krainy dzikiej jeszcze, bo nieokiełznanej przez białego człowieka. Krainy wciąż niezniszczonej prowadzoną potem bez umiaru eksploatacją złóż bogactw naturalnych, zarówno kopalnych, jak i bogactwa syberyjskich borów, pełnych wilków, niedźwiedzi, tygrysów i… motyli. To zatem zaproszenie na wyprawę śladami jednego z nielicznych Europejczyków, którzy odkrywali „Dziki Wschód”. Wyprawę do czasów, gdy dopiero powstawała kolej transsyberyjska, Władywostok był ledwie lichą mieściną, Bajkał zamarzał, a flora i fauna miała nazwy tylko w językach ludów zamieszkujących te ziemie.
Jeśli piszę o wyprawie Fritza Dörriesa, to dlatego że narracja tej książki, autorstwa Roya Jacobsena i Anneliese Pitz, opiera się na spisanych odręcznie pamiętnikach tego niemieckiego entomologa, podróżnika, badacza przyrody i jego obserwacji zwyczajów ludów znad wielkich syberyjskich rzek. Dörries wpierw, niemal u schyłku swoich dni, bo w wieku lat dziewięćdziesięciu, postanowił zdać relację ze swojego życia córkom, by wiedziały, że nie był uciekającym z domu, szwendającym się po świecie próżniakiem i wagabundą, ani goniącym za dziecięcym marzeniem odnalezienia motyla widzianego we wczesnym dzieciństwie na rysunku Gotthelfa Fischera von Waldheima zakręconym entomologiem, który przez dwadzieścia lat przemierzał „Dziki Wschód”. Fritz bowiem, najpierw sam, a potem z młodszym bratem Henrym i przez kilka lat też wspólnie z trzecim z braci – Edmundem, eksplorowali tajgę i tundrę znad Amuru, a zwłaszcza rzek i dorzeczy Sujfun i Ussuri.
Spisane pismem Sütterlina
Pamiętniki Dörries spisał w roku 1942. Ręcznie, w trzech jednobrzmiących egzemplarzach, dla trzech swoich córek, odręcznym neogotyckim pismem Sütterlina – którego kiedyś uczono używać dzieci w niemieckich szkołach jeszcze w okresie międzywojennym. Zanim więc ta opowieść pojawiła się na półkach księgarskich w tej postaci, w której trzymamy ją w naszych rękach, musiała opuścić domowe pielesze. Stało się to za sprawą prawnuczki entomologa. Tekst został najpierw przetranskrybowany – do czego przyczyniła się znacznie współautorka książki Annelise Pitz . Dopiero potem ubrany został przez autorów w literackie szaty iście pikarejskiej opowieści, pełnej spotkań z dziką florą i fauną, tą drugą nierzadko obfitującą w dramatyczne, choć na szczęście kończące się szczęśliwie, wydarzenia. I jeszcze bardziej dramatyczne spotkania z bezkarnie grasującymi tam bandami hunhuzów i zbiegłych więźniów z Sachalina.
Przeczytaj także:
To dzięki fabularnemu sznytowi, nadanemu opowieści Fritza, dowiadujemy się, skąd w łacińskich nazwach roślin i zwierząt znajduje się nazwisko Dörriesów. Bo jest to opowieść o tym jak można się było zachłysnąć czystą przyrodą Syberii i w niej zatopić. I jak można było przyczynić się przy okazji do tego, by dać dziewiętnastowiecznym muzeom i instytutom badawczym tysiące eksponatów, wsparających rozwój nauki. Nawet jeśli z dzisiejszej perspektywy metody pozyskiwania „eksponatów” mogą wydawać się barbarzyństwem i gwałtem na naturze, to poznając punt widzenia osób współczesnych Dörriesowi, mamy szansę zobaczyć, jak wówczas uczono się świata, jak poznawano jego szatę roślinną i populacje zwierząt.
Saniami przez Bajkał
W warstwie fabularnej jest to nawet jednak bardziej historia o tym jak zdobywano „Dziki Wschód”, ze wszystkimi niemal elementami opowieści kowbojskich o podboju „Dzikiego Zachodu”, może bez mrożących krew w żyłach walk pomiędzy napływowymi Amerykanami a rdzennymi mieszkańcami krainy Bizonów (co opisuje na przykład Jill Lepore w „My, Naród”), bo w warstwie opisującej kontakt człowieka z naturą pozwala opowieść Jacobsena i Pitz odnaleźć ślady „westernowej” narracji.
Ale znajdujemy tu też echo bliskiej też – przy całej różnicy w podejściu do zwierząt i ekologii – o wiele bliższej przecież współczesnemu ich rozumieniu – temu, co znajdziemy u Henry’ego Davida Thoreau, zwłaszcza w jego opus magnum „Walden”. W sposobie snucia tej opowieści odnajdujemy zaś ten sznyt, jaki widać u Karola Darwina w zachwycającej, epickiej „Podróży na okręcie Beagle”.
Przeczytaj także:
Dzięki pierwszoosobowej narracji dali nam autorzy „Człowieka…” szansę wspólnego z podróżnikiem łapania motyli, polowania na niedźwiedzie, schwytani tygrysa. Gdy Fritz Dörries spotyka na swej drodze niedźwiedzie, mamy wrażenie, że to my stoimy w niemal pierwotnym lesie naprzeciw niepodzielnie jeszcze wówczas władającego nim króla tajgi. Gdy w kawalkadzie sań przeprawia się przez zamarznięte lustro jeziora Bajkał, mija rozpadliny utworzone przez krę i powstałe tak lodowe żleby, możemy czuć się uczestnikami sanny, przemierzającymi wraz z innymi, w trzydniowej eskapadzie, lodowe przestrzenie między brzegami jeziora. A gdy płynie parowcem po wodach Ussuri lub Sujfun, możemy wraz z nim podziwiać porastającą brzegi roślinność i wypatrywać osad Goldów lub Oroczan.
Ratować, co zostało
Roy Jacobsen i Anneliese Pitz w „Człowieku, który kochał Syberię” tchnęli w relację Fritza Dörriesa niezbędnego ducha, by opowieść ta zyskała potrzebny jej oddech, by ze sprawozdania zdawanego córkom przez sędziwego ojca zmienić się w zapierającą dech w piersiach przygodę, którą pochłania się, jednocześnie ciesząc się udziałem w tej niesamowitej przygodzie i czując zarazem ukłucie nostalgii za światem opisanym na kartach pamiętnika Dörriesa.
„Człowiek, który kochał Syberię” Roya Jacobsena i Anneliese Pitz przy całej formalnej konstrukcji tej podróżniczo-przygodowej narracji jest jednak nie tylko zapierającą dech w piersiach relacją z wyprawy Fritza Dörriesa na poszukiwanie Parnassiusa nomiona – owego motyla z dzieciństwa, ale też wyzwaniem do refleksji nad utraconą przyrodą, nad tym co możemy zrobić teraz, by resztek tamtego świata, pozostałości świata roślin i zwierząt bezpowrotnie nie stracić. Głosem tak bardzo ważnym w dzisiejszych czasach.
Roy Jacobsen Anneliese Pitz, Człowiek, który kochał Syberię. Wspomnienia zbieracza motyli z Syberii Wschodniej (Manen som elsket Sibir)
Przełożyła Iwona Zimnicka
Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 12 października 2022
ISBN: 9788367324915
___________________
The handwritten story of a butterfly hunter, fictionalized by Roy Jacobsen and Anneliese Pitz, opens the doors of Siberia to the eyes of readers. This colorful land, teeming with life in summer, and frozen and shrouded in snow in winter. The land that no longer exists. Siberia from the last decades of the 19th century. Jakub Hinc writes about the book „Manen som elsket Sibir” (The Man Who Loved Siberia).