recenzja

Kronikarz z Ramsvik Gård | Kjell Westö, Niebo w kolorze siarki

Szukając klucza do tej historii sięgamy do pamięci jako zasadniczego komponentu snutej przez autora opowieści o spełnieniu, a może nawet bardziej o niespełnieniu i się z owym faktem godzeniu – o „Niebo w kolorze siarki” Kjella Westö pisze Jakub Hinc.

Pamięć lubi płatać figle. Wtedy, gdy chcemy przypomnieć sobie to wszystko, co się działo kilkadziesiąt lat wcześniej, ale i wtedy, gdy jest jak wywoływanie duchów, bo trącona ledwie tchnieniem przypomnienia, przywołuje z nieznośną, detaliczną wręcz wyrazistością szczegóły z odległej przeszłości.

Odkodowywanie kolejnych pokładów emocji zaszytych na kartach „Nieba w kolorze siarki” Kjella Westö jest (czy wydaje się) jednocześnie nieskomplikowane, a zarazem okazuje się zadaniem niełatwym, bo odwołującym się do naszej zdolności postrzegania i pamiętania. A może raczej zdolności do przypominania sobie tego, co się zdarzyło wówczas, gdy byliśmy dziećmi, nastolatkami, młodymi dorosłymi, wreszcie dorosłymi, gdy weszliśmy w dojrzałość i w końcu powoli zbliżyliśmy się do tej granicy pamięci, po przekroczeniu której z większą szczegółowością, gamą barw, smaków i odtwarzających się w pamięci dźwięków znów lepiej potrafimy przypomnieć sobie to zdarzyło się wówczas, gdy byliśmy dziećmi.

Bohatera tej opowieści poznajemy pewnego dżdżystego, sobotniego wieczora, gdy w swoim helsińskim mieszkaniu z widokiem na jedną z fińskich nadbałtyckich zatok i szkiery wcinające się głęboko w głąb lądu, pracuje nad esejem o literaturze południowoamerykańskiej dla szwedzkojęzycznego literackiego periodyku. Zaniepokojony dziwnym ruchem, pozostającym ledwie na granicy percepcji, dostrzega w cieniu rzucanym przez nadbrzeżną roślinność sylwetkę człowieka, którego intencje nie są wprawdzie znane, ale niepokojący jest już wszak sam fakt, że skrywa się przed innymi w porastających wybrzeże szuwarach.

Przeczytaj także:

To zdarzenie i kolejne, wyglądające dość dramatycznie, a następujące zaraz po nim, stają się impulsem pobudzającym pamięć bohatera, uznanego pisarza. Okazują się pretekstem, instrumentem, dzięki któremu bohater powieści, a zarazem jej narrator, sięgnięcia przez niego do własnej historii rozgrywającej się od końcówki lat sześćdziesiątych XX stulecia do końcówki lat dziesiątych naszego wieku. A właściwie do tego jak ją pamięta. Opowieść swój początek ma, gdy w ówczesnym systemie społecznym wciąż rysował się jeszcze dość wyraźnie podział klasowy, w Finlandii wzmocniony dodatkowo przez dychotomię opartą na języku.

Narracja prowadzi nas do opowieści o latach wczesnoszkolnych i zadzierzgniętych wówczas przez bohatera przyjaźniach z Alexem i Stellą Rabellami, Lindą Vogt, Kristerem Tuominenem i Jojo, wiedzie nas przez kolejne dekady, przez zauroczenia i podboje miłosne, przez slalom uczuć i pierwsze trwałe związki, po dojrzałość i wciąż podejmowanej próby pisarskiej samorealizacji. Wszystko po to, by w końcu dotrzeć do miejsca, w którym czas zatacza koło; gdy spętlone losy paczki przyjaciół ze szkolnej ławy na planszy życia układają się w różnorodną mozaikę, łącząc się w sięgający wiele dekad w przeszłość węzeł namiętności. Namiętności, która na kartach powieści jest i tym uczuciem, które żąda fizycznego spełnienia, i tym, które oczekuje rewerencji, tym, które zmusza do konfabulowania i tym, które nie zostaje odwzajemnione, a także tym, które znajduje swoje spełnienie w zupełnie nieoczekiwany sposób.

Czyniąc głównym bohaterem pisarza Westö powierzył mu też rolę kronikarza tych kilku dziesięcioleci. Poniekąd ta opowieść to też rozpisana na kilka pokoleń skandynawska saga, która swój początek ma na półwyspie, gdy żyją jeszcze dziadkowie i babcie bohaterów powieści, a dobiega końca w chwili, na scenie bryluje już pokolenie dzieci paczki z „Trzeciego Szwedzkiego Liceum” w Helsinkach. Dlatego kluczem do tej historii wydaje się być ta pamięć, która stanowi zasadniczy komponent snutej przez autora opowieści o spełnieniu, a może nawet bardziej o niespełnieniu i godzeniu się z tym.

Przeczytaj także:

W powieści Kjella Westö każdy coś straci, choć może bardziej słusznie byłoby powiedzieć, że każdy zyska, choć niekoniecznie to, czego chciał i nie tyle, ile by chciał. Wszystko to zdarzy się na przestrzeni owych kilku dekad, rozpisane na wiele powiązanych ze sobą życiorysów, na tle kraju, w którym bywają noce, gdy niebo ma kolor siarki, jak w Ramsvik Gård.

Bo są miejsca, w których noce są białe, ale są i takie, gdzie niebo nocą jest żółte. Ta barwa nieboskłonu widzianego za oknem może niepokoić, może też inspirować, nawet gdy już zostanie odarta z mistycyzmu. Może też okazać się unikalną, rozciągniętą na niebie siecią, która łączy w pamięci czasem bardzo odległe miejsca i ludzi. Łączy ich namiętności, historie i opowieści, indywidualne historie, które każdy pamięta inaczej, a czasem chce pamiętać po swojemu. Zwłaszcza wtedy, gdy wiążą się z tym, co jest zbyt wstydliwe, a nawet zbyt bolesne, bo dotyczą tego, co uczyniliśmy innym – ludziom, których tak naprawdę wcale nie chcieliśmy skrzywdzić.

Kjell Westö, Niebo w kolorze siarki (Den svavelgula himelen)
Przełożyła Katarzyna Tubylewicz
Wydawnictwo Poznańskie, 15 września 2021
ISBN: 9788366736825

%d bloggers like this: