Oto intymna opowieść człowieka takiego jak my, idealna na czas mierzenia się z bardzo osobistymi pytaniami o to, czy żyjemy życiem, jakiego chcieliśmy – pisze o „Bliźnie“ Auður Avy Ólafsdóttir Edyta Niewińska.

Można umrzeć za życia i nawet się nie zorientować, że to się już stało. Można to zrozumieć osiem lat później – osiem lat, pięć miesięcy i jedenaście dni. Tylko co należy z tym faktem zrobić? Można nadal żyć nie żyjąc, siłą inercji tkwiąc w cieniu przeszłości. Można też wyjechać na koniec świata, żeby wreszcie naprawdę umrzeć.
Jonas Ebeneser, bohater powieści „Blizna”, po rozwodzie dowiaduje się, że jego córka nie est jego biologicznym dzieckiem. Zrozpaczony i rozżalony, z silnym poczuciem straty, postanawia popełnić samobójstwo. Ponieważ nie chce, żeby córka odnalazła i oglądała jego martwe ciało, wyjeżdża na koniec świata – do kraju, w którym właśnie skończyła się wojna. Tam widziano już tyle śmierci, że jedna więcej nikomu nie powinna zrobić różnicy.
Każdemu z nas zdarza się stracić z oczu sens życia. Bohater powieści jednakże wraca do swojej przeszłości i dostrzega, że być może całe swoje życie zbudował na zupełnie bezsensownych założeniach. Wraca do swoich młodzieńczych zapisków, wraca do filozofii, którą kiedyś studiował. Filozofia w jego własnym wydaniu przekształciła się w poezję, którą nieomal nieświadomie Jonas opisuje dla siebie świat. Jego najważniejsza relacja z kobietą, matką jego córki, okazuje się wyrachowanym niemal działaniem jego byłej już żony. Poza relacjami i zaufaniem do najbliższych, które właśnie utracił, Jonas nie ma w życiu niczego, bo może też nic więcej do życia człowiekowi nie trzeba?
Opowieść rozgrywa się w dwóch planach – pierwszy to rodzinne miasto Jonasa, gdzie zostajemy wciągnięci w świat jego wewnętrznego bólu i samotności. Druga to kraj po wojnie, którego nazwy nigdy się nie dowiemy. To tam Jonas nawiązuje wreszcie relacje, jakich brakowało w jego życiu. To ludzie tam poznani boleśnie mu uświadamiają, że jeszcze nie czas na śmierć, jeszcze jest po co oddychać i śnić. Jonas zaś postanawia na chwilę odroczyć śmierć, przełożyć ją na później. Bo właśnie, zupełnie tego nie oczekując, przydarza mu się najprawdziwsze życie. Życie złożone z małych, codziennych sytuacji, z drobnych decyzji, z nieuświadomionych gestów i z przelotnej bliskości, która przekłada się na odpowiedzialność. I na prawdziwe decyzje, a z nich bierze się działanie. Czyli dokładnie to, czego w egzystencji Jonasa zabrakło.
Islandzka autorka znakomicie przybliża nam świat i dylematy wszystkich postaci w tej historii. Robi to delikatnie, za pomocą gestów, działań, z najmniejszą ilością słów. Dialogi między postaciami są niemal poetyckie, a może tak je właśnie czyta Jonas, który w głębi duszy jest poetą, co tylko podkreśla i uwydatnia ten ważny rys jego osobowości. Autorka świetnie wyważa proporcje, niczego nie przegaduje, nie przytłacza nas emocjami, nie szantażuje. Pozwala nam, czytelnikom, być dyskretnie obok. Towarzyszymy więc postaciom w ich wędrówce ku zrozumieniu czym jest życie – czym staje się dla każdego z osobna.
Niezwykle porusza mnie postać sąsiada Jonasa – Swana. To człowiek utkany z wątpliwości, mniej poetycki od Jonasa, znacznie bardziej od niego zaangażowany w istnienie świata i jego wielkie dramaty. Czuły na krzywdę kobiet, próbujący zrozumieć swoją własną żonę, choć ich małżeństwo wydaje się bezpieczne i bezproblemowe. To wspaniała konfrontacja dwóch postaci: tego, który ma wiedzę i jest zaangażowany, ale nie działa, pozostając w sferze rozterek i myśli, z tym, który nie wie nic, niewiele się dowiaduje, ale działa, bo tak już ma w naturze. Jonas powtarza: kobiety mnie o coś proszą, a ja to robię. Ale żeby usłyszeć prośbę, trzeba umieć słuchać. Jonas potrafi, słucha nawet ciszy.
W jakimś wymiarze jest to opowieść o kobietach i o ich krzywdzie. O kobietach z najdalszego nawet zakątka tego świata, wciąż mierzących się z tak samo dla nich brutalną rzeczywistością, bez względu na osobowość i narodowość. Jonas, który staje się sprzymierzeńcem kobiet, jest także posłańcem ich niemej prośby – prośby o zauważenie i wysłuchanie. Jest to też historia o sile człowieka, o tym, co potrafi go uratować i pozwolić przetrwać najtrudniejszy czas pełen przemocy i naznaczony doświadczaniem bólu i śmierci bliskich.
Gdyby przywołać tu odniesienia kulturowe, Jonas staje się Jonaszem, który w brzuchu ryby przeżywa oczyszczenie i wraca do świata po to, by wypełnić przeznaczoną mu misję. W tej metaforze wszystko to, co bohater przeżywa w kraju doświadczonym wojną, staje się formą zadośćuczynienia dla tych kobiet, które za młodu potraktował instrumentalnie, o czym dobitnie przypomina mu znaleziony przed wyjazdem pamiętnik. Wypełniając zesłaną mu przez niebiosa misję, podobnie jak Jonasz szuka śmierci i jej nie znajduje. Znajduje za to spełnienie i miłosierdzie.
Znakomity, poetycki język, subtelny i czule dotykający najbardziej bolesnych blizn. Delikatne poczucie humoru, które pomaga zmierzyć się z najtrudniejszą nawet rzeczywistością. Mocna historia, opowiedziana bez epatowania przemocą i dosadnymi obrazami. Intymna opowieść człowieka takiego jak my, idealna na czas mierzenia się z bardzo osobistymi pytaniami o to, czy żyjemy życiem, jakiego chcieliśmy.
Auður Ava Ólafsdóttir, Blizna (Ör)
Tłumaczenie Jacek Godek
Wydawnictwo Poznańskie 2020