recenzja

Początek ewolucji | Karol Darwin, Podróż na okręcie Beagle

Są książki, na które nigdy nie jest ani za wcześnie, ani za późno. Są książki, które od chwili powstania wciąż są tak samo aktualne i ważne, jak w chwili, gdy autor złożył rękopis u wydawcy. Są to książki wymykające się swoim czasom pod każdym względem, przede wszystkim zaś są to materialne dowody geniuszu. Tak też jest z „Podróżą na okręcie Beagle” Karola Darwina. To początek niesamowitej przygody i szansa na zbliżenie się do początków wielkiego odkrycia.

Tę przygodę poprzedza przedmowa tłumacza. Jest to cenna pomoc, przewodnik po historii pewnej niesamowitej wyprawy, niemal pięcioletniego rejsu okrętu Beagle po morzach i oceanach świata, podczas którego Darwin dokonał swojego największego odkrycia, stanowiącego przyczynek do ogłoszonej niewiele później rewolucyjnej teorii ewolucji.

Gdy po pięciu latach spędzonych na rozległych morzach i oceanach świata statek zacumował na powrót w Anglii, Karol Darwin, dzięki swojemu profesorowi Johnowi S. Henslowowi, był już uznanym badaczem. Już same badania geologiczne, które poczynił w Ameryce Południowej dawałyby mu miejsce w Królewskiej Akademii Nauk, a przecież to tylko fragment jego dorobku badawczego. Osobnym polem aktywności Darwina okazała się być struktura atoli koralowych, co w jego przypadku naturalnie musiało doprowadzić do stworzenia kolejnej teorii naukowej dotyczącej budowy i powstawania raf koralowych.

Jednak tym, co najbardziej zdumiewające, jest fakt, że owego prawdziwie wiekopomnego odkrycia, które zrewolucjonizowało myślenie ludzi o powstaniu świata, dokonał młodziutki absolwent uniwersytetu w Cambridge. W chwili, gdy Beagle wypływał w ten brzemienny w skutki rejs, Darwin miał wszak ledwie 26 lat. To właśnie w czasie tej wyprawy badawczej ten młody człowiek, wcześniej uważający się raczej za geologa, a jeszcze wcześniej szkolony na duchownego uznał, że może zdziałać znacznie więcej na polu historii naturalnej, o czym wspominał był w liście do ojca, wysłanym w czasie rejsu.

 „Podróż” ukazała się drukiem w 1839 roku, a niemal sto lat później, bo w roku 1933 świat mógł przeczytać dodatkowo diariusz odkrywcy, dzięki czemu możemy dziś prześledzić i poznać niezwykle dojrzałe myśli i godne uznania sądy człowieka, który wstrząsnął posadami świata, podważając biblijną koncepcję stworzenia i ostatecznie obracając ją w gruz.

Lektura „Podróży” pozwala zresztą dojrzeć Darwina i jego poglądy w znacznie szerszym kontekście. Okazuje się on nie tylko niezwykle spostrzegawczym i bystrym naukowcem, ale też osobą, która nie godzi się na niewolnictwo i pseudonaukowe teorie supremacji ras, budowane w oparciu o światopogląd religijny. Jednocześnie jesteśmy więc świadkami dojrzewania młodego Darwina, zarówno na gruncie naukowym, jak i społecznym, zyskującego zdolność do samodzielnego stawiania pytań i poszukiwania odpowiedzi poza aksjomatami i przekonaniami rządzącymi ówcześnie w nauce.

Śledząc zawarte na kartach „Podróży” rozważania Darwina, jego osobistą ewolucję i dojrzewanie intelektualne mamy możliwość współuczestniczenia w czymś doniosłym. Jesteśmy bowiem świadkami rodzenia się idei, myśli, która raz wprawiona w ruch podążając własną ścieżką wytycza drogę, którą później podążają następni, przyczyniając się do dalszych odkryć i rozwoju nauki. Tu jeszcze myśl ta nie jest do końca skonkretyzowana, jeszcze potrzebuje ubrania jej w formę, ale widzimy już jej obiecujące zaczątki.

Przy tym „Podróż” jest też podróżą w czasie, do tego okresu w naszych dziejach, gdy Ziemia Ognista płonęła jeszcze setkami ognisk autochtonów, gdy gauchowie przemierzali konno Pampasy i gdy nieznana były jeszcze konieczność ochrony gatunków przed ich eksterminacją z ręki człowieka. Gdy zwierzęta żyjące na „dziewiczych” lądach nie lękały się śmierci i bólu zadawanego przez ludzi, gdy przyroda sama jeszcze regulowała populację oraz występowanie roślin i zwierząt.

Choć jednocześnie jest to też czas, epoka w dziejach świata i ludzkości, gdy gatunki introdukowane przez człowieka wpływają na występowanie gatunków endemicznych sprzyjając ich rozwojowi lub, częściej, służąc ich eksterminacji. Gdy w wodach oceanów jeszcze nie było ton plastiku, ale powietrze już zasnuwały dymy rewolucji przemysłowej. Gdy okręty poruszały się po wodach mórz i oceanów dzięki sile wiatru, ale już powstawały pierwsze linie kolejowe. Gdy wciąż można było obserwować przyrodę w jej naturalnym kształcie, ale gospodarka człowieka prowadziła do rabunkowej eksploracji kopalin i zasobów naturalnych.

„Podróż na okręcie Beagle” daje nam poznać smak świata, który odszedł bezpowrotnie i zobaczyć pierwsze zmiany, które stworzyły naszą rzeczywistość. Tę rzeczywistość, którą ukształtowała również teoria ewolucji. Jednak rozczaruje się ten, kto w tej książce będzie chciał się dowiedzieć jak Darwin doszedł do odkrycia, które rozsławiło jego nazwisko, czyniąc go jednym z niewielu ludzi, których można postawić w tym samym szeregu co Kopernika, Galileusza, Newtona, Einsteina czy Skłodowską-Curie. „Podróż” wyjątkowo skromnie opisuje doświadczenia autora na wyspach Archipelagu Galapagos, ale rozbudza apetyt na to, by sięgnąć po „O powstawaniu gatunków” wydane w 1859 r. To jednak jest już zupełnie inna opowieść, o zupełnie innej „podróży”.

Karol Darwin, Podróż na okręcie Beagle (The Voyage of the Beagle)
Przełożył Kazimierz Witalis Szarski
Marginesy, Warszawa 2019

Discover more from Zupełnie Inna Opowieść

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading

Discover more from Zupełnie Inna Opowieść

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading