Håkan Nesser w „Stowarzyszeniu Leworęcznych” krzyżuje drogi stworzonych przez siebie „kultowych” postaci dwóch cyklów powieściowych: emerytowanego komisarza policji z Maardam – Van Veeterena i szwedzkiego śledczego Gunara Barbarottiego. Co z tego wyniknie?

Czytelników powieści kryminalnych Håkana Nesssera ucieszy oczywiście fakt, że oto na kartach „Stowarzyszenia Leworęcznych” spotkają obu lubianych przez siebie bohaterów stworzonych przez tego autora. Ucieszy, ale może też zafrapuje. Bo przecież skoro w sprawę zaangażowani zostaną policjanci ze Szwecji i Norwegii to musi być to „case” najcięższego kalibru. I tak jest w rzeczywistości. Choć z początku nic jeszcze na to nie wskazuje.
Van Veeteren szuka sposobu by uniknąć hucznego świętowania swoich 75. urodzin. Wszystkich znajomych informuje o jubileuszowej wycieczce do Nowej Zelandii, a tymczasem wraz z Ulrike Fremdli, policyjną psycholożką, a prywatnie jego żoną, postanawia udać się na dwutygodniowy wypad do nadmorskiego pensjonatu niedaleko Oosterby.
Jednak zamiast leniwego wypoczynku i świętowania urodzin we dwoje Van Veeteren i Ulrike Fremdli zaczynają przeglądać papiery pewnej starej sprawy, które zostają wyciągnięte z policyjnego archiwum przez Münstera. Dawny podwładny Van Veeterena sam jest teraz komisarzem w Maardam, a sprawa którą podrzuca emerytowanemu komisarzem norweskiej policji, sięga swoimi korzeniami czasów, gdy obaj razem nad nią pracowali. Dodajmy: sprawy, która została zamknięta, a jej dokumentacja schowana głęboko w archiwum. I byłaby tam zapewne na zawsze, gdyby nie niespodziewane odkrycie w lesie niedaleko doszczętnie spalonego pensjonatu „U Molly”.
Czy pożar sprzed niemal dwóch dekad, w którym zginęło kilka osób i nowe „odkrycie” są jakoś ze sobą powiązane i jaki związek z tym tragicznym w skutkach zdarzeniem ma Stowarzyszenie Leworęcznych, które gdzieś pod koniec lat pięćdziesiątych XX wieku założyli dwaj chłopcy, Marten Winkelstroop i Rejmus Fiste? Te pytania zdają się otwierać długą listę następnych i mnożyć znaki zapytania. Każdy kolejny trop prowadzi ekspolicjanta i jego kolegów po fachu, którzy obecnie prowadzą dochodzenie, do kolejnych pytań, na które wciąż nie znajdują odpowiedzi.
Przy okazji okazuje się, że po sąsiedzku, w Szwecji, doszło do zdarzenia, które może mieć związek ze sprawą z Oosterby. Dlatego szefostwo szwedzkiej policji deleguje do pomocy norweskim kolegom dwoje doświadczonych śledczych. W ten sposób postaci dwóch cyklów kryminalnych spotkają się, by razem zmierzyć się z tą coraz bardziej tajemniczą sprawą. Co jednak może zrobić teraz, niemal dwadzieścia lat po tamtym pożarze, dość „egzotyczny” zespół dochodzeniowy? Zespół, składający się z emerytowanego komisarza policji z Maardam Van Veeterena z żoną, emerytowanego szefa lokalnego posterunku w Oosterby Wilkersona i obecnego szefa policji w tym miasteczku Petera Radovica, wciąż pracującej na komisariacie w Maardam Ewy Moreno i oczywiście komisarza Münstera oraz stanowiącego desant ze Szwecji duetu w składzie komisarz Gunar Barbarotti i Eva Backman?
A może nie wszystkie wątki tamtej sprawy zostały wówczas wystarczająco zbadane? I czy na pewno nie ma już nikogo, kto mógłby rzucić światło na owe wydarzenia i tym samym pomóc w rozwikłaniu zagadki? Bo choć wydawało się już, że wszyscy świadkowie pożaru z jesieni 1991 r. już nie żyją, to dość nieoczekiwanie okazuje się, że niekoniecznie to założenie musi opierać się na faktach. Przede wszystkim wciąż żyje stara Molly Hanson, której pensjonat wówczas spłonął. Molly mieszka w domu spokojnej starości, ale mimo to, że jest już dość leciwą staruszką, to doskonale pamięta pożar swojego pensjonatu. Czy jednak to co mówi policji i co powiedziała jej niemal dwie dekady wcześniej, jest całą prawdą? A jeśli Molly mija się z prawdą, to czy znajdzie się ktoś inny, kto będzie mógł rzucić snop światła na wydarzenia sprzed prawie dwudziestu lat?
Odpowiedzi na wszystkie kryminalne pytania naturalnie, zgodnie z regułami gatunku, znajdą swoje wyjaśnienie na kartach „Stowarzyszenia Leworęcznych”. Jednak ta historia każe zastanowić się nie tyle może nad naturą zła, nad karą za nie, nad chęcią zemsty, co nad bólem i cierpieniem jednostki, które powoli dojrzewają, by prędzej czy później eksplodować siejąc jeszcze większy chaos i zniszczenie. Nad pozornie nieistotnym zdarzeniem z przeszłości, które – jak przywołane na kartach tej książki machnięcie skrzydełkami przez motyla nad Tokio – wywołało w maleńkim Oosterby prawdziwy tajfun zniszczenia.
Håkan Nesser, Stowarzyszenie leworęcznych (De vänsterhäntas förening)
Tłumaczenie Iwona Jędrzejewska
Czarna Owca, Warszawa 2020