Bohaterowie „Sprzedawcy” Krzysztofa Domaradzkiego nie potrafią odpuścić. Dotyczy to tak głównego bohatera, czyli rzutkiego biznesmena, a zarazem psychopaty, jak i ścigającej go policjantki. Cokolwiek bowiem każe im działać, jest silniejsze od nich i ich woli. Dlatego prą do przodu, nie oglądając się za siebie. Aż do osiągnięcia celu. Albo aż do zatracenia.
O tym jest ta książka – o sfokusowaniu na cel. Takim sfokusowaniu, które z założenia zawęża kąt widzenia i nie pozwala rozpraszać się na pozornie nieistotnych drobiazgach. Pozornie, bo czasem okazuje się, że niektóre z owych przeoczonych drobiazgów były na tyle istotne, by ostatecznie zniweczyć coś, nad czym pracowało się w pocie czoła.

Jednak bohater powieści, Kacper Berger, zdaje się nie mieć z tym problemu. Od początku wiemy o nim jedno – panuje nad sytuacją, niezależnie od tego czy jest to wart okrągły miliard biznesowy deal,który może być przepustką do jeszcze lepszego świata, czy inny projekt, pozwalający spełnić jego najbardziej wyuzdane seksualne zachcianki.
Kim jest Berger? Znajdziecie go na co dzień na trzydziestym szóstym piętrze biurowca Warsaw Spire. To doskonały sprzedawca, coach, brylujący na TEDx-ie młody, ale już znany biznesmen. Guru wszystkich tych, który chcieliby wejść do wielkiego biznesu i marzą o tym, by zostać szefami sprzedaży w międzynarodowej korporacji. Ale to także – jako się rzekło – psychopata, bezwzględny wobec kobiet, oddający się w piwnicy swojego domu pod Konstancinem zachciankom mrocznego, perwersyjnego umysłu.
Oba te wątki – kryminalny i biznesowy – są w książce równie ważne, choć przyznam, że to ten drugi mnie samego wciągnął bardziej. Być może wynika to z mojego wieloletniego doświadczenia dziennikarza gospodarczego, ale tym, co nie pozwalało mi się oderwać od lektury, było przede wszystkim napięcie wynikające z bezwzględnych biznesowych rozgrywek, toczonych gdzieś tam, za oknami sięgających nieba szklanych wieżowców – owych akwariów, w których toczy się nieustanna zażarta walka o stołki, uznanie i horrendalnie wysokie premie.
Domaradzki – na co dzień dziennikarz „Forbesa” – oczywiście wie, o czym pisze. I mimo, że jego powieść nie jest, rzecz jasna, reportażem, to nie mam wątpliwości, że pokazany przez niego świat interesów robionych bez oglądania się na innych, pełen pozbawionych skrupułów wymuszeń, przemocy, a nawet szantaży, wykorzystywanych tylko po to, by przebić się na kolejny szczebel korporacyjnej kariery, jest boleśnie prawdziwy. I chwilami pełen czynów wcale nie mniej przerażających, niż te, których dopuszcza się Berger w chwilach, gdy skryty przed wzrokiem sąsiadów zrzuca garnitur przebojowego biznesmena, by oddać się temu, co wynika z jego natury psychopaty.
Podczas lektury wpadamy jednak w pewną pułapkę, zastawioną sprytnie przez Domaradzkiego: otóż o działaniach Bergera, a w zasadzie o jego nieustającym pasmie sukcesów i to w każdej dziedzinie życia, opowiada nam… sam bohater. Sprzedażowiec, coach, specjalista od wciskania produktów. Niczego przed nami nie ukrywa, chwali się swoją bezwzględnością i sprytem, robiąc to jednak w taki sposób, że szybko zapominamy o możliwości stosowania przez niego manipulacji.
A przecież stosuje ją cały czas. Objawia się to choćby tym, że – choć jest narratorem pierwszoosobowym – Berger kreuje się na narratora wszechwiedzącego, bowiem to właśnie z jego ust słyszymy o śledztwie, jakie prowadzi przeciw niemu komisarz Maria Falk, kobieta – co sam Berger przyznaje – równie zdesperowana i nastawiona na sukces, jak on sam, ale jednocześnie pozostająca przecież zawsze krok za przestępcą. Ten narzucony nam przez narratora kontrast między postaciami – sprytnym Bergerem i nieco zagubioną Falk – nie jest przypadkowy, bo jego zadaniem jest budowanie jak najlepszej „marki” Kacpra Bergera. Nie chodzi bowiem o to czy ten naprawdę jest niezwyciężony, chodzi o to, byśmy w to uwierzyli.
I rzeczywiście kupujemy go z całym dobrodziejstwem inwentarza. Berger pokazuje nam bowiem tę stronę swojej osobowości, której wielu z nas pragnie: determinację i bezczelność, pozwalające mu wybrnąć z każdej, najbardziej nawet kłopotliwej sytuacji. Uwielbiamy takich bohaterów! Nawet jeśli trudno nam przymknąć oko na czynione przez nich zło.
Ale niezależnie od tego, co mówi nam Berger, prawda jest taka, że na jedynym z poziomów narracji „Sprzedawca” jest opowieścią o pojedynku dwojga równych sobie przeciwników, o starciu tak samo silnych ambicji, które w każdym przypadku mogą albo zagwarantować wygraną, albo doprowadzić do klęski. A które tak czy inaczej są nie do powtrzymania. Nie sposób więc nie kibicować komisarz Marii Falk, ale – jakkolwiek by to o mnie nie świadczyło – nie da się też nie trzymać kciuków za Bergera, przynajmniej w kwestiach dotyczących nakręcanego przez niego biznesowego dealu.
Krzysztof Domaradzki jest autorem łódzkiej trylogii kryminalnej – „Detoksu”, „Transu” i „Resetu”, dzięki którym przebojem wszedł na rynek literatury sensacyjnej. „Sprzedawcą” autor potwierdza swoją markę.
Krzysztof Domaradzki, Sprzedawca
Czarna Owca 2020