„Reset”, a w zasadzie cała trylogia Krzysztofa Domaradzkiego, którą ten tom wieńczy, to opowieść o próbie naprawiania świata – tego wokół i tego własnego – w imię wyznawanych zasad, idei, natręctw, w imię ukarania zła, jakkolwiek by go nie rozumieć. I to bez oglądania się na konsekwencje.

„Reset” jest trzecią częścią trylogii, poprzedzoną tomami „Detoks” i „Trans”. Ale tak naprawdę jest zamknięciem dzieła, które trudno rozpatrywać jako trzy osobne opowieści – Domaradzki stworzył bowiem w istocie jedną, tysiącpięćsetstronicową powieść, zawierającą w sobie kompletny, precyzyjnie skonstruowany świat z całą skomplikowaną siatką układów na styku świata gangsterskiego, wymiaru sprawiedliwości i szemranego biznesu. A jednak, z drugiej strony, jest to opowieść niespodziewanie kameralna, wyznaczana z jednej strony topografią Łodzi, z drugiej – intymną wręcz historią jednego człowieka, Tomasza Kawęckiego.
To utalentowany śledczy, którego już w pierwszym tomie poznajemy jako wypalonego, samotnego alkoholika. Ta figura na początku może drażnić powtarzalnością i budzić opór – wszak wypalonymi, nadużywającymi alkoholu policjantami gatunek kryminału stoi aż do przesady i zdecydowanie nie jest nam potrzebny kolejna jego wersja. A jednak z każdą kolejną przeczytaną stroną wszystkie te cechy Kawęckiego, które mogłyby sprawić, że zleje się on z innymi, znanymi nam już postaciami, staną się jego atutem jako literackiej postaci. Kawęcki pije na potęgę, nawet w obecności przełożonych, próbując nawet po pijanemu (bo trzeźwy bywa rzadko) prowadzić policyjne dochodzenia. A jednak Domaradzki bierze z tego schematu tylko to, co ożywia postać i pozwala jej nieść tę wielowątkową historię, unikając epatowania alkoholizmem, lecz traktując go jak rodzaj fatum, które prędzej czy później przypomni bohaterowi o konsekwencjach takiego życia, jakie zwykł prowadzić, ostatecznie doda mu rysu prawdopodobieństwa. Pozwoli to Kawęckiemu zmierzyć się ostatecznie z wyzwaniem jakim jest odnalezienie brutalnego zabójcy, który schowany przed światem planuje ostatnią, najbardziej spektakularną zbrodnię.
W „Resecie” wciąż toczy się to samo śledztwo, które było punktem wyjścia „Detoksu”. Oto w jednym z łódzkich mieszkań, w mało reprezentacyjnej kamienicy, znalezione zostają zwłoki 24-letniej Martyny Bułeckiej. A w zasadzie rozkawałkowane brutalnie szczątki. Nie ma jednak żadnych śladów wskazujących na to, kto mógł zabić kobietę. Kawęcki zabiera się za śledztwo wraz z młodą sierżant Magdą Giętką, która budzi w nim nie do końca zrozumiałą niechęć. Nie pracują jednak zbyt długo, bo już na początku „Transu” ciało policjantki zostaje znalezione w Lesie Łagiewnickim. Jest również zmasakrowane, co prowadzi do sprawcy, którego tożsamość udaje się w końcu ustalić. To nie oznacza jednak, że jego złapanie będzie sprawą prostą. Tym bardziej, że Kawęcki, coraz bardziej, wręcz do przesady, pogrążający się w nałogu, w „Resecie” nie jest już śledczym i choć podejmuje walkę o chwilową trzeźwość, to i tak nie ma wielkiej ochoty na pomaganie przy dochodzeniu.
Trylogia Domaradzkiego, a „Reset” w szczególności, to opowieść o próbie odzyskania spokoju w życiu naznaczonym traumami, nawet poprzez prowokowanie zdarzeń autodestrukcyjnych. Spokoju, którego odzyskać się tak naprawdę nie da, bo bez mała wszyscy bohaterowie trylogii naznaczeni są rodzajem misji, idée fixe, prześladujących ich natręctw. Owszem, są i tacy, którymi kieruje wyłącznie cynizm lub chęć zysku, lecz w ostatecznej rozgrywce liczyć się będą tylko ci, którym zależy. Którzy kierować się będą zasadami bez oglądania na konsekwencje. I nie będzie już nawet chodziło o odwagę czy nawet brawurę, a o udowodnienie racji – i dotyczyć to będzie obu stron konfliktu. Wielu poniesie ofiarę, zostanie ciężko doświadczonych, jak choćby dziennikarka Alicja Mioduszewska czy, w pewien sposób, sam Kawęcki, inni postarają się do końca wypełnić swój plan naprawy świata, lub choćby tego małego, własnego mikroświata.
Krzysztof Domaradzki wszedł na rynek kryminału z przytupem. Jeśli nawet nie ustrzegł się błędów (za który pewnie niektórzy uznają stworzenie kolejnego policjanta-pijaka), to i tak nazwać go można jedną z największych nadziei polskiego kryminału. Co pozwala mi niecierpliwie czekać na jego kolejne powieści, z przekonaniem, że otrzymam produkt wysokiej próby.
Krzysztof Domaradzki, Reset
Czarna Owca 2019