Zło jest wszechobecne – mówią nam Mariusz Zielke i Artur Nowak – ale zawsze wynika ono wyłącznie z naszej słabości. Bo ulegamy złu, bo – co najważniejsze – chcemy mu ulegać.

„Zło” mówi o słabości – cechuje ona bowiem każdą bez mała z postaci tej powieści. Można nawet powiedzieć, że ci, którzy starają się słabości przeciwstawić, szybko znikają ze sceny, by zrobić miejsce dla takich bohaterów jak lokalny biznesmen Szymura, trzęsący całym miasteczkiem i okolicą, dyktujący nie tylko warunki pracy, ale i stosujący własny kodeks zasad prawnych. Albo mecenas Tomasz Mauer, główny protagonista tej historii, którego oczami oglądać będziemy cały świat przedstawiony w powieści, bo zwraca się do nas w pierwszej osobie, snując swoją swoistą spowiedź. Choć są to z pozoru postaci silne, to nawet oni mają swoje słabości, swoje Achillesowe pięty, w tym z trudem zwalczane nałogi, które tak naprawdę ich określają. Jest też i Janio Wiśnik, tajemniczy pensjonariusz zakładu psychiatrycznego, którego na wolność wydobyć chce pewna fundacja, powiązana z Szymurą właśnie. Kim jest Wiśnik? Co zrobił, a czego nie? Mauer – prawnik do wynajęcia, zdecydowanie najlepszy w okolicy – jest idealnym kandydatem do przekonania sądu o tym, że czas skończyć karę, która zgodnie z istniejącymi dowodami nie przystoi do czynu.
I tak zaczyna się ta opowieść, dla której słowem kluczem jest „osaczenie”. Wszystko, co istotne, rozgrywa się tu bowiem w małych, zamkniętych przestrzeniach – czy jest to sądowa sala, czy ciemny las, czy zamknięty ośrodek psychiatryczny, albo mroczne pozostałości po wojskowej bazie. Czy wreszcie jest to mała miejscowość ze swoimi prawami, specyficznym poczuciem sprawiedliwości, ze swoim układem sił, którym jednostka przeciwstawić się nie będzie w stanie.
Od początku czujemy więc, że zasadniczy dramat też rozegra się właśnie w takiej przestrzeni: zamkniętej, niemal jak na teatralnej scenie, w grupie nielicznych osób, których role choć są zapewne wcześniej rozpisane, to aż do końca nie są jasne. Bo jak to w kryminale czy raczej thrillerze, wszyscy przywdziewają maski, by zdjąć je wtedy, gdy ich prawdziwe oblicze zaskoczy najbardziej. Zanim do tego dojdzie, zanim dotrzemy do mrocznego, przerażającego finału, Zielke i Nowak przeczołgają nas wręcz przez świat małej społeczności, w której nie ma miejsca na odcienie szarości w ocenie czynów, lecz j Jest tylko czerń i biel budująca wyraźne i silne kontrasty. Jest też dawna tragedia, która wstrząsnęła społecznością i pulsuje wciąż jak wrzód, któremu niewiele trzeba, by wybuchnąć. Jest również tajemnica zaginionych kobiet, rozgrzewająca umysły chęcią snucia najbardziej niezwykłych domysłów. Jest w końcu śmierć, za którą ktoś musi odpowiedzieć.
Tytuł „Zło” mógłby się wydawać nieco napuszony, roszczący sobie prawa do zawładnięcia historią kompletną, encyklopedyczną, pokazującą przekrój tego, co każe człowiekowi postępować tak, by wyrządzić krzywdę bliźniemu. Ale w przypadku powieści Mariusza Zielke i Artura Nowaka możemy ten tytuł w pełni zaakceptować. Nie, nie opowiadają nam autorzy o złu jako zjawisku na przestrzeni wieków, ale pokazują jego różnorodne oblicza – od tych najmniej groźnych, wręcz codziennych, jak pogarda, nienawiść czy zdrada, przez zło wymierzane w majestacie prawa, po najbardziej wysublimowane jego odmiany, czerpiące pełnymi garściami z sadystycznej przyjemności sprawiania bólu i zadawania śmierci. Zło jest wszechobecne – mówią nam autorzy – ale zawsze wynika wyłącznie ono z naszej słabości, bo ulegamy złu. Bo chcemy mu ulegać.
I jest to pod tym względem opowieść uniwersalna. Historia konkretnych osób, osadzonych w konkretnej fabule staje się przykładem tego, co dzieje się nie tyle tu i teraz, lecz zawsze i wszędzie. Autorzy wcale tego nie ukrywają. Miejscowość, do której nas zapraszają, Mirów, już w nazwie zawierająca podskórnie ironiczną, bo przecież fałszywą obietnicę świętego spokoju – to miasteczko ukazane jako wzorzec miejsca, a nie miejsce konkretne: znajduje się w środkowej Polsce, „pomiędzy stolicą a Łodzią, a może bardziej w drodze na Poznań czy nawet Gdańsk”, kpią sobie Zielke i Nowak.
Ale nie tylko o miejscowość chodzi – wszak postaci to też swoiste archetypy: trzęsącego lokalną społecznością bogacza, usłużnego pomagiera, który gorzko przekonuje się, że łaska pańska na pstrym koniu jeździ czy błazna, który czasem rozumie najwięcej, a być może nawet pociąga za sznurki.
Dlatego „Zło” zasługuje na swój tytuł i na miano kryminału doskonałego, godnego następcy w wydawniczej serii wydawnictwa „Od Deski Do Deski” rozpoczętej przez Mateusza Lemberga poruszającą powieścią „Dom węży”.
Mariusz Zielke, Artur Nowak, Zło
Od Deski Do Deski 2019
