wywiad

Hanna Cygler: A chciałam tylko napisać jedną książkę… | 10 pytań na nasze 10-lecie

Zupełnie Inna Opowieść ma już 10 lat. Dużo? Mało? Z tej okazji pytamy ludzi literatury o to, jak im upłynęło ostatnie dziesięć lat, co stworzyli, czym się zachwycili, co planują. Dziś Hanna Cygler.

Hanna Cygler, fot. Andrzej Kaczmarek dla zupelnieinnaopowiesc.com

Zawsze chciałam napisać jedną książkę. Nie wiedziałam nawet, że tyle się dzieje w mojej głowie. A może to stało się z korzyścią dla mojego zdrowia psychicznego – mówi Hanna Cygler, pisarka, autorka m.in. powieści autorka dwudziestu trzech powieści, m.in. „Tryb warunkowy”, „3 razy R”, „Czas zamknięty”, „Pokonani”, „Grecka mozaika”, „Złodziejki czasu”, „W cudzym domu”, „Za cudze grzechy”, „Tylko kochanka”, „Gra na cztery” oraz „Nowe niebo”, „Po cudze pieniądze”, „Złodziejki świąt”, „Córki tęczy”. Absolwentka wydziału skandynawistyki Uniwersytetu Gdańskiego, pracowała w gdańskim oddziale Polskiej Agencji Informacyjnej i na Uniwersytecie Gdańskim. Pierwszą recenzję jej książki – „Greckiej mozaiki” – opublikowaliśmy 9 czerwca 2015 roku, pierwszy wywiad – 12 marca 2016 roku.

Zupełnie Inna Opowieść: 10 lat – dużo? Mało?

Hanna Cygler: Ogromnie was podziwiam, że działacie już od tylu lat i wciąż macie w sobie tyle entuzjazmu i pasji do literatury. Wiem, z jaką skrupulatnością podchodzicie do swojej pracy. Pochylacie się nad różnymi gatunkami książek, by znaleźć w nich to, co najlepsze. Sama nigdy bym tego nie potrafiła. Pamiętam, jak na studiach musiałam poznawać literaturę skandynawską: dwa semestry na jeden kraj, na Islandię jeden, i jak intensywnie musiałam wówczas czytać te książki. Niestety, taki system spowodował to, że na długie lata odstręczyło mnie to od czytania literatury krajów Północy. Dlatego zachwyca mnie wasz nieustający zapał, który trwa, mimo że jeszcze bardziej pogłębiła się zapaść na rynku wydawniczym. Ostatni Mohikanie, czy tak was nazwać?

To teraz o tobie. Debiutowałaś w 2003 roku powieścią „3 razy R”, dziś masz na koncie 23 powieści. Jak wspominasz nie tylko zatem ostatnią dekadę, ale aż dwie dekady od debiutu? Widzisz jakieś istotne kamienie milowe w swojej twórczości?

– O właśnie! Nawet lepiej ode mnie wiecie, ile książek wydałam. Ale to rzeczywiście szmat czasu, choć przeleciało dziwnie szybko. Oczywiście najbardziej byłam dumna ze swojego debiutu, tym bardziej że była to siódma napisana przeze mnie książka. I potem wydawało się mi, że będę doświadczać samych radości i sukcesów, ale tak się nie stało. Moich pierwszych trzech wydawców zbankrutowało. Pewnie bym się nigdy nie podniosła, gdyby nie współpraca z Domem Wydawniczym Rebis, z którym wydałam 22 książki, zarówno nowe jak i wznowienia.  I tak minęło kolejnych 12 lat, aż przyszedł czas na nową przygodę i zaczęłam pisać dla Wydawnictwa Luna. 

Od samego początku chciałam pisać literaturę obyczajową, a jeśli chodzi o tematy, to na szczęście, nikt nigdy nie zmieniał moich pomysłów i nie mówił mi, o czym mam pisać. Mimo iż słyszałam zewsząd, że nie powinnam pisać książek o wojnie, napisałam „Czas zaprzeszły”, choć mi odradzano tematykę historyczną, napisałam „W cudzym domu”.

Czy gdybyś mogła się cofnąć, zmieniłabyś coś w swoim pisarskich decyzjach (inne gatunki, tematy)?

– W tym akurat byłam bardzo konsekwentna. Od samego początku chciałam pisać literaturę obyczajową, a jeśli chodzi o tematy, to na szczęście, nikt nigdy nie zmieniał moich pomysłów i nie mówił mi, o czym mam pisać. Mimo iż słyszałam zewsząd, że nie powinnam pisać książek o wojnie, napisałam „Czas zaprzeszły”, choć mi odradzano tematykę historyczną, napisałam „W cudzym domu”. Często mówię, że byłam jedną z pionierek, bo już kilka lat później nastąpił prawdziwy zalew książek obyczajowo-historycznych. Poza tym wydawca nawet pozwolił mi na pisanie serii z przerwami na inne książki i dlatego seria „W cudzym” powstawała przez dziesięć lat. I akurat myślę, że z korzyścią dla niej.

Czemu zaczęłaś pisać?

– A kto to wie? Zawsze chciałam napisać jedną książkę. Nie wiedziałam nawet, że tyle się dzieje w mojej głowie. A może to stało się z korzyścią dla mojego zdrowia psychicznego (śmiech).

Gdybym jednak nie została pisarką, to byłbym…

– Tutaj nie musi być tryb warunkowy. Ja jestem… tłumaczką. I ten zawód zawsze był pierwszy. Chociaż teraz uważam, że pewnie sprawdziłabym się jako lekarz, gdyby na wczesnym etapie mojego życia nie zostało ustalone, że jestem tylko humanistką.

Przeczytaj także:

Uważasz swoje pisarskie marzenie za spełnione? Jeśli tak, to dlaczego. Jeśli nie, to co jest tym marzeniem?

– Nie uważam. Ze względu na mój zawód, zawsze chciałam mieć książkę przetłumaczoną na język obcy. Mam dużo zagranicznych znajomych, którzy mówią mi, że chętnie przeczytaliby moją jakąś powieść i tu się pojawia pytanie: „czy jest po angielsku”. A ponieważ nie jest, mimo napisanych przeze mnie po polsku 23 powieści, nie jestem w ich oczach prawdziwą pisarką.

Czego oczekujesz od literatury? Swojej literatury i literatury w ogóle.

– Mam różne oczekiwania od różnych gatunków, więc dużo by tu mówić. Do czytania książki podchodzę gotowa na bycie uwiedzioną. I jeśli to się zdarzy, jeśli powieść mnie porwie – a można to zrobić na różne sposoby: ciekawa fabuła, interesujący język, przekonujący bohaterowie –  to ja już nie widzę żadnych „szwów” czy innych niedoróbek. Najważniejsze jest jednak, że muszę widzieć cel tego pisania i czy został on przez autora zrealizowany. 

Jakie książki (albo inne dzieła kultury) cię ukształtowały – jako człowieka, jako pisarza? (ulubione książki, ulubieni pisarze). Masz ulubionego bohatera literackiego? Swojego? Cudzego?

– Tu jest tak dużo do wymieniania, więc może tylko wspomnę, od kogo zaczęłam. A był to Karol May, James Oliver Curwood, Aleksander Dumas i Henryk Sienkiewicz. To właśnie tych pisarzy czytałam w dzieciństwie i ich uwielbiałam. Potem przyszła kolej na obyczajówkę młodzieżową. Co to były za ciekawe czasy, kiedy każdego dnia odkrywało się nowego autora. Następnie był czas na Karola Dickensa, Johna Galsworthy’ego z jego sagą o rodzie Forsyte’ów i literatura amerykańska. Dzięki „Buszującemu w zbożu” J.D. Salingera zakwalifikowałam się do wojewódzkiej olimpiady polonistycznej. I tak mogłabym dalej wymieniać. A dzisiaj… Obecnie zachwycam się książkami pisanymi przez nigeryjskie autorki takie jak: Chimamanda Ngozi Adiche, Abi Dare czy Ayọ̀bámi Adébáyọ̀.  Są naprawdę fantastyczne i mają ten naturalny dar snucia opowieści, którego można pozazdrościć.

Do czytania książki podchodzę gotowa na bycie uwiedzioną. I jeśli to się zdarzy, jeśli powieść mnie porwie – a można to zrobić na różne sposoby: ciekawa fabuła, interesujący język, przekonujący bohaterowie –  to ja już nie widzę żadnych „szwów” czy innych niedoróbek.

Kiedy nie piszę, to….

– O rany, jestem bardzo zajętą osobą. To tłumaczenie, to kopanie na działce, a w dodatku niekończąca się historia z nauką francuskiego. Słuchanie podcastów i audiobooków. A obecnie wielka pasja: oglądanie seriali koreańskich.

Nad czym teraz pracujesz?

– Już popracowałam. Parę dni temu skończyłam moją najnowszą książkę „Największy skarb”. To będzie przygodowo-obyczajowa książka z wątkiem kryminalnym. A co dalej? W zasadzie, to chciałam już się pożegnać, ale kiedy umieściłam post o nowej książce na mojej autorskiej stronie na FB, otrzymałam wiele serdecznych komentarzy. A było ich znacznie więcej niż tych, które znalazłam pod zdjęciem pod wyhodowaną przeze mnie cukinią. I w związku z tym mam teraz materiał do przemyślenia  (śmiech).

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d