Życie jest serialem – raz przypomina romans, raz kryminał, a raz horror. Najczęściej jednak jest pasjonującą (auto)biografią. Nikt nie wie o tym lepiej, niż bohaterki „Złodziejek czasu”.
Bohaterki są cztery, a łączy je w zasadzie tylko jedno: są pisarkami. Wydawałoby się, że to sporo, ale to nieprawda – każda z nich uprawia bowiem inny gatunek, pochodzą z różnych miast, są w różnym wieku i poza pisarstwem parają się zupełnie innymi zajęciami. Wystarczająco dużo zmiennych, by po zafundowanym im przez los spotkaniu na festiwalu literatury kobiecej w Siedlcach, rozstać się bez żalu i więcej nie spotkać. A jednak dzieje się inaczej – na szczęście dla każdej z nich.
Festiwal jest tu klamrą, w której autorka zamyka rok z życia swoich bohaterek, rok niezwykły, pełen dramatów i niespodzianek. Czeka nas więc odkrycie wielkiej rodzinnej tajemnicy, utrata domu, inspirujący najazd pary Rosjan, oskarżenie o plagiat, w końcu wielka miłość, a wszystko to poprzetykane starciem z lokalną mafią, śmiercią w hotelowym pokoju po intensywnym seksie i urokliwą opowieścią o świecie przedwojennego teatru. Czasem trudno uwierzyć, że wszystko to zmieściło się w jednej książce. Książce, która konstrukcją przypomina amerykański serial w stylu „Gotowych na wszystko”, gdzie każdy rozdział to gotowy odcinek, w którym poszczególne bohaterki dostają czas na zabłyśnięcie na pierwszym planie i opowiedzenie swojej własnej historii.
Hanna Cygler jest pisarką nieoczywistą. Jej proza mieści się co prawda w kategorii „literatury popularnej”, ale bardzo szeroko pojętej, bo autorka swobodnie przemieszcza się między gatunkami. W „Greckiej mozaice” dała nam doskonale zdokumentowaną sagę „polskich” Greków, z kolei „W cudzym domu” to awanturniczy XIX-wieczny romans (przypomnę: oszustwo, ucieczka z domu, miłość, zdrada, hazard, nieślubne dzieci, dziedziczone fortuny, nawet zesłanie na Sybir), „Złodziejki czasu” to już gatunkowy miszmasz: znajdziemy tu i romans, z obowiązkową komedią pomyłek, jest wątek kryminalny i sensacyjny (nie zabraknie wybuchów i ucieczki przed złoczyńcami ich własnym samochodem), a nade wszystko sporo jest tu wątków obyczajowych (świetna historia starej aktorki czy opowieść o spełnianiu się młodzieńczych marzeń członków garażowego zespołu muzycznego).Całość nie rozpada się jednak, bo Cygler misternie splata ze sobą poszczególne wątki i zachowuje jednolity styl. Pisarka co prawda pokazuje, co potrafi, pozwalając sobie na horrorowo-kryminalne wprawki, ale ogranicza je do minimum, nadając im formę mott wprowadzających do poszczególnych rozdziałów.
„Złodziejki czasu” to gotowy materiał na dobry serial w amerykańskim stylu, ale to także uniwersalna historia czterech dojrzałych kobiet, które potrafią w całym tym życiowym zgiełku, często wbrew przeciwnościom, odnaleźć czas na prawdziwą przyjaźń.
Hanna Cygler, Złodziejki czasu
Rebis 2015