Chodzą w butach, zmieniają się w ludzi, stają się miauczącymi wyrzutami sumienia – oto dziewięć kocich żywotów, bez których literatura nie byłaby taka sama. Dziś Światowy Dzień Kota.
„To bardzo trudna rzecz imię wynaleźć kotu. / Trudniejsza niż świąteczna zagadka albo gra; / Powiecie, żem jest wariat lecz przysiąc jestem gotów: / Porządny kot nie mniej niż trzy imiona ma” – czytamy w „Wierszach o kotach” (Old Possum’s Book of Practical Cats, 1939) T.S. Eliota (tłum. Magda Heydel). Na szczęście najczęściej w literaturze koci bohater ma tylko jedno imię, zapewne po to, żeby zbytnio nie komplikować sprawy ludziom. Z całej tej licznej gromadki wybraliśmy dziewięć kotów, jak dziewięć żywotów, które ponoć ma każde z tych stworzeń. A nie było to łatwe. Koty towarzyszą bowiem ludzkim mitom, podaniom, legendom, baśniom, wierszom i opowieściom od zawsze.
Egipt, komiks i kreskówki

Weźmy taką Bastet, w mitologii egipskiej bogini miłości, radości, muzyki, tańca, domowego ogniska, płodności, a także kotów. Wierzono, że Bastet chroni mężczyzn przed chorobami i demonami, a przedstawiano ją jako kota lub kobietę z głową kota. To ogromne wyróżnienie, wszak koty były uważane nad Nilem za zwierzęta święte. Za zabicie kota groziła surowa kara. Wrogowie Egipcjan wykorzystywali ten fakt i wystawiali koty w bitwach przed szeregi własnych żołnierzy. Są i koty z powieści graficznych czy kreskówek – jak słynny Garfield z komiksów Jima Davisa czy Filemon i Bonifacy z bajek według scenariuszy Marka Nejmana. Jest i biały pers Blofelda z filmów o Jamesie Bondzie (w książkach Iana Fleminga kota brakuje niestety), czy w końcu Kobieta-Kot, Selina Kyle z komiksów Boba Kane’a i Billa Fingera opowiadających o uniwersum Batmana i mrocznym Gotham City, która co prawda kotem nie jest, ale ma wiele z kocich cech.
Wcielenie szatana
Topos kota w kulturze wydaje się zatem być wszechobecny. Nic dziwnego, przecież koty towarzyszą ludziom, od czasu ich udomowienia, od ok. 9,5 tys. lat. Nie zaskakuje więc ich obecność zarówno w przekazach ludowych, popkulturze, jak i w kulturze wysokiej. Są obecne w też w języku codziennym. O osobach, które się kłócą powiemy, że „drą koty”, a o marudnym dziecku, że jest „omiauczałe”. Koty z towarzyszących człowiekowi zwierząt około gospodarskich, stały się domowymi pupilami, ale zanim to się stało przeszły daleką drogę.

W Japonii uważano je za wcielenie demonów (bakeneko), ale dziś maneki-neko, czyli figurka kota z podniesioną łapką w geście zaproszenia, stawiana przy wejściu do domów, biur, sklepów i restauracji, ma zapewnić szczęście i powodzenie w interesach.
Mruczkom i miauczkom nie było też zawsze dobrze w naszej Starej Dobrej Europie. Średniowieczny papież Grzegorz IX wydał (nomen omen) 13 (!) czerwca 1233 roku oficjalny dokument kościelny znany jako „Vox in Rama”, w którym urbi et orbi orzekł, że czarne koty to wcielenie szatana. A nieco ponad ćwierć wieku później, w 1484 roku, jego następca, Innocenty VIII, wydał bullę „Summis desiderantes affectibus”, potwierdzającą uprawnienia dla inkwizycji w ściganiu podejrzanych o rzucanie uroków, więc i tu przy okazji dostało się też kotom. Ślad tych przesądów pozostał do dzisiaj w powiedzeniu o pechu przynoszonym przez czarnego kota.
A OTO NASZE TYPY:
Kot, który był jak Moriarty

Z samych „Wierszy o kotach”, które posłużyły zresztą jako literacka podstawa do słynnego musicalu „Koty” (Cats) Andrew Lloyda Webera z 1981 roku, wybrać by można kilka postaci, wyróżniających się w literackim panteonie kocurów. Postanowiliśmy wybrać Makawitego – Kota Tajemniczego, lub Ukryte łapy, o którym T.S. Eliot pisze, że to mistrz przestępczości, postrach Scotland Yardu, bo gdy policja zjawia się na jego miejscu zbrodni, kota dawno już tam nie ma. Nic dziwnego: Makawity posiada mistyczne moce, w tym umiejętność lewitowania, a dodatkowo wzorowany był na… Moriartym, antagoniście Sherlocka Holmesa z powieści Arthura Conana Doyle’a.
Wiersz T.S. Eliota oskarża Makawitego o takie „zbrodnie” jak kradzież mleka, ale także obarcza go odpowiedzialnością za poważne przestępstwa. Jest określany jako „diabeł w kociej skórze, potwór deprawacji” i jest podejrzany o duszenie pekińczyka, wandalizm, kradzież, oszukiwanie w karty, szpiegostwo i kontrolowanie zorganizowanej grupy przestępczej.
Kot, który chlapnął drugą setkę

Wydaje się, że Makawity doskonale rozumiałby się z Behemotem, postacią z „Mistrza i Małgorzaty” Michaiła Bułhakowa (Мастер и Маргарита, 1967). Behemot to gadający kot, wzrostu człowieka, przybierający zresztą od czasu do czasu ludzką postać. Jest członkiem świty Wolanda, szatana, który odwiedza Moskwę, by wyprawić tam swój doroczny bal.
Behemot najczęściej nie zachowuje się jak kot. Choćby w tej scenie, gdy „ukroił sobie kawałek ananasa, posolił go, popieprzył, zjadł, a potem tak brawurowo chlupnął drugą setkę spirytusu, że wszyscy zaczęli mu bić brawo” (przekład Irena Lewandowska i Witold Dąbrowski). Lubi też wdawać się w różne draki: „dziwny ów kot podszedł do drzwi wagonu motorowego linii „A”, który stał na przystanku, bezczelnie odepchnął wrzeszczącą kobietę, chwycił za poręcz i nawet wykonał próbę wręczenia konduktorce dziesiątaka przez otwarte z powodu upału okno”.
Uśmiech bez kota

Do panteonu najbardziej znanych literackich kocurów zalicza się oczywiście też kot znany z „Alicji w krainie czarów” Lewisa Carrolla. Kot z Cheshire jest jedną z najczęściej zapamiętywanych postaci tej opowieści, choć pojawia się w niej zaledwie trzy razy! Kot jako jedyna postać w całej powieści nigdy nie strofuje Alicji za jej nielogiczne wypowiedzi, nie karci jej, nie chwyta za słówka ani nie obraża. Alicja słyszy za to od niego o Zwariowanym Kapeluszniku i Marcowym Zającu. W końcu kot znika powoli, zostawiając tylko swój uśmiech.
Co może jednak ważniejsze, Kot próbuje dowieść dziewczynce, że i ona, i on są obłąkani. Na dowód porównuje się z psem, który zdecydowanie nie jest istotą obłąkaną. Koty bowiem warczą (mruczą), gdy są w dobrym humorze, machają zaś ogonem, gdy są w złym humorze, odwrotnie niż psy. Kot pojawia się też w scenie, w której Król Kier chce, by zwierzak okazał mu szacunek, całując go w dłoń.
Kot, co oczywista, odmawia, za co Król każe ściąć mu głowę. Kat nie potrafi jednak obciąć głowy komuś, kto składa się jedynie z samej głowy. Wywiązuje się z tego powodu sprzeczka pomiędzy Królem, Królową i katem, którą Kot długo obserwuje, nim ostatecznie zniknie.
Co ciekawe, postać Kota z Cheshire występuje również w opowiadaniu „Złote popołudnie” Andrzeja Sapkowskiego napisanym specjalnie do antologii „Trzynaście kotów”. W historii tej Kot ma na imię Chester i jest władcą wszystkich kotów, posiada magiczne moce przenoszenia się w czasie oraz podróży między światami.
Pomocnik młynarczyka

Baśnie i literatura w ogóle na pewno uboższe byłaby bez Kota w Butach. To bohater europejskiej baśni ludowej o włoskich korzeniach, rozsławiony jednak najbardziej przez Charlesa Perraulta w „Le Maître chat ou le Chat botté” wchodzącej w skład „Histoires ou contes du temps passé” (w Polsce znanego jako „Bajki Babci Gąski”). Najstarsza znana wersja tej baśni została jednak zapisana i wydana w XVI wieku przez Giovanniego Francesca Straparolę w „Le piacevoli notti”, inną wersję opublikował Giambattista Basile w 1634 roku.
Tytułowym kot przy pomocy wybiegów i podstępów doprowadza do ślubu swego pana z królewną. Ale po kolei: po śmierci młynarza synowie dzielą między siebie majątek i najmłodszy z nich dostaje tylko kota, który jednak obiecuje, że zapewni swemu panu poprawę losu, jeśli dostanie buty oraz worek. Kot podstępem chwyta do worka króliki i przepiórki, które zabiera na dwór królewski i ofiarowuje je władcy jako podarunek od swego pana. Przedstawia go jednak nie jako ubogiego chłopaka, lecz markiza. Wkrótce potem Kot dowiaduje się, że król i jego piękna córka będą podróżować karetą wzdłuż rzeki. Kot namawia młynarczyka, by w tym czasie wziął kąpiel w rzece. Kiedy królewski orszak zbliża się, ukradkiem chowa odzież chłopaka, po czym biegnie błagać o pomoc króla: podnosząc larum, iż „markiz” się topi. Młynarczyk zostaje „wyratowany”, a brak jego ubrania Kot tłumaczy „kradzieżą” dokonaną przez tych samych rabusiów, którzy chcieli jego pana utopić w rzece. Młynarczyk, odziany w piękne stroje, odjeżdża królewskim powozem. I tak krok po kroku, obietnica kota się ziszcza.
Baśń Perraulta kończy się dwoma wierszowanymi morałami. Według pierwszego spryt i zręczność pozwalają osiągnąć więcej niż odziedziczony spadek, drugi natomiast uzasadnia prędkie zakochanie się królewny w młynarczyku urodą i pięknym strojem młodzieńca.
Czarny kot w ścianie

Zdarza się, że kot w literaturze nie bywa symbolem sprytu, lecz ofiarą ludzkich słabości. Tak dzieje się z Plutonem w noweli Edgara Alana Poe „Czarny kot” (The Black Cat, 1843). To psychologiczne studium winy, w którym morderca skrupulatnie ukrywa swoją zbrodnię i myśli, że pozostanie bezkarny, lecz koniec końców załamuje się i ujawnia swoje przestępstwo, prześladowany przez dokuczliwe wspomnienia własnej winy.
Pluton to kot narratora. Mężczyzna i zwierzę są sobie wyjątkowo bliscy. Ich wspólna przyjaźń trwa przez kilka lat, do momentu gdy narrator popada w alkoholizm. Po pijanemu próbuje złapać kota, a ten w strachu go gryzie. Mężczyzna w napadzie szału chwyta zwierzę i nożem wydłubuje mu oko. Jakiś czas później, w pijackim szale narrator zabija kota, wieszając go na drzewie. W nocy jego dom ogarnia tajemniczy pożar, który zmusza go, wraz z żoną i służbą do ucieczki. Gdy następnego dnia wraca do ruin swojej posiadłości, spostrzega na jedynej ścianie, która ocalała, figurę gigantycznego kota, powieszonego na linie.
Kierowany wyrzutami sumienia mężczyzna znajduje podobne zwierzę, tyle że z białą łatą na brzuchu. Ta łata zacznie w krótce przybierać w oczach mężczyzny różne kształty, w tym obraz szubienicy. Ta wizja sprawdza się, gdy mężczyzna w szale zabija własną żonę i ukrywa jej ciało w ścianie. Pech chce, że w obecności policji narrator uderza w mur, chełpiąc się solidnością budynku. Wtedy pomieszczenie wypełnia nieludzki głos. Policja burzy mur i znajduje ciało żony, na której głowie siedzi piszczący czarny kot.
Kot ze smętarza

Pozostając w klimatach grozy, nie można nie wspomnieć o Winstonie Churchilu (Churchu) ze „Smętarza dla zwierzaków” (Pet Sematary, 1983) Stephena Kinga. Oto Louis Creed, doktor z Chicago, przeprowadza się ze wraz z żoną i dwójką dzieci – Ellie i Gage’m oraz kotem Churchem do domu stojącego w pobliżu małego miasteczka Ludlow w stanie Maine. Pewnego dnia Church zostaje przejechany przez ciężarówkę. Rachel, żona Creeda, wraz z dziećmi odwiedzają jej rodziców w Chicago. Sąsiad Creedów, Jud zabiera Louisa na „smętarz dla zwierzaków”, by mogli tam pochować kota, ale ostatecznie zwłoki zwierzaka spoczywają obok nekropilii, w starożytnym kurhanie plemienia rdzennych Amerykanów.
Nic zatem dziwnego (skoro to powieść Kinga), że następnego popołudnia kot wraca do domu. Jednakże zachowuje się, według Louisa, jak „trochę martwy”. Church częściej poluje na myszy i ptaki i teraz rozszarpuje je, zamiast zjadać. Gdy kilka miesięcy później umiera synek Credów, który dopiero co nauczył się chodzić, ojciec postanawia w swej rozpaczy również „ożywić” go, zakopując w starym kurhanie…
Magiczny kot

„Coś wielkiego i pomarańczowego spadło ze szczytu najwyższej klatki, wylądowało na jego [Rona] głowie, po czym zeskoczyło na ladę, prychając wściekle na Parszywka. (…) – Co to było? – Albo wielki kot, albo mały tygrys – odpowiedział Harry. (…) Hermiona właśnie wychodziła ze sklepu, ale wcale nie niosła sowy. W ramionach dźwigała olbrzymiego rudego kota. (…) – Fantastyczny, prawda?” (tłum. Andrzej Polkowski). Tak oto poznajemy Krzywołapa (Crookshanks), który pojawia się po raz pierwszy w tomie „Harry Potter i więzień Azkabanu” (Harry Potter and the Prisoner of Azkaban, 1999).
Od trzeciej do szóstej książki Krzywołap jest ulubionym kotem Hermiony Granger. Przypomina kota perskiego, ale tak naprawdę jest zwierzęciem magicznym, inteligentnym stworzeniem podobnym do kota, wrażliwym na nieuczciwość.
Na marginesie nie można nie wspomnieć też o innych kotach z „Harry’ego Pottera”, czyli o Mrs. Norris, kotce Argusa Filcha, czy o profesor Minervie McGonagall, która potrafiła przybrać kocią postać. Dzieje się tak już na pierwszych stronach tomu „Harry Potter i kamień filozoficzny” (Harry Potter and the Philosopher’s Stone, 1997), kiedy pan Dursley zauważa burego kota czytającego mapę, a potem napis na tabliczce z nazwą ulicy. Problemu z rozpoznaniem kota nie ma profesor Dumbledore: „- Co za spotkanie, profesor McGonagall! Odwrócił się, by uśmiechnąć się do burego kota, ale ten gdzieś zniknął. Zamiast tego uśmiechał się do nieco srogo wyglądającej kobiety (…).” (tłum. Andrzej Polkowski).
Kot na bardzo obrażonych łapach

Najsłynniejszym kotem w poezji polskiej, a pewnie nie tylko, jest nieszczęśnik z wiersza Wisławy Szymborskiej „Kot w pustym mieszkaniu”. Noblistka roztacza tu przed nami całą gamę kocich odczuć: niepokoju, buntu, wściekłości, urazy i złudnej nadziei – wszystkiego tego, czego doświadcza w swej prostodusznej naiwności kot, z dnia na dzień i nieodwołalnie pozbawiony opiekuna. Człowieka, który śmiał kotu umrzeć.
„Umrzeć – tego się nie robi kotu. / Bo co ma począć kot / w pustym mieszkaniu. / (…) Słychać kroki na schodach, / ale to nie te. / Ręka, co kładzie rybę na talerzyk, / także nie ta, co kładła. / Coś się tu nie zaczyna / w swojej zwykłej porze. / Coś się tu nie odbywa / jak powinno. / Ktoś tutaj był i był, / a potem nagle zniknął / i uporczywie go nie ma. / (…) Niech no on tylko wróci, / niech no się pokaże. / Już on się dowie,/ że tak z kotem nie można./ Będzie się szło w jego stronę / jakby się wcale nie chciało, / pomalutku, / na bardzo obrażonych łapach. / O żadnych skoków pisków na początek.
Odkrywca rynsztoków, rynien, gzymsów, dachów

Motyw kota pojawia się też u Jacka Kaczmarskiego. Nieczęsto, za to zawsze z mocnym przesłaniem. W „Zabić kota” staje się elementem wspomnień narratora/podmiotu lirycznego z dzieciństwa, z jego pierwszych łotrowskich doświadczeń („aż o żywotach kota dziewięciu przesąd pękł”), ale prawdziwym bohaterem i narratorem wiersza, kot – jako symboliczne ukazanie samego poety – staje się w wierszu „Przypowieść na własne 44. urodziny” (2001).
„Odkrywca rynsztoków, rynien, gzymsów, dachów, / Bywalec pałaców, sypialnianych puchów, / Sam sobie sekretem, pychą i postrachem, / Nikomu nie winien łaski, ni posłuchu – / Przemierzam wytrwale odcienie ciemności,/ Zaglądam do okien, w szklane książki światła; / Rozumiem bezsenność – bękart bezsenności, / Gdy – chcąc nie chcąc – cudza bierze mnie za świadka” – czytamy. Kim jest ów kot, ów – jak sam o sobie mówi – Diabeł Kulawy, marcowy kocur?
Staje się w wierszu przede wszystkim wnikliwym obserwatorem otaczającej go rzeczywistości. Zaglądając wieczorem w okna domów widzi więc polityka, który zaczernia arkusze „tak gęsto, że nie wie już sam – kiedy kłamie”, finansistę, który „planuje na jutro miłosierne cięcie, / Które krew z ofiary wypuści do czysta”, pisarza, który „za snem tęskniąc (…) przytula butelkę, / Tak, jakby spirytus mógł mu dodać ducha” czy „śmierć”, która „żyje samotna / Karmiona resztkami winy i radości”. O sobie narrator powie zaś nam: „Ja sam byłem bogiem! Wyrocznią człowieczą, / Posłańcem czarownic, cwanym Behemotem! / Dziś – obszar swej władzy – znaczę wrzącą cieczą, / Bo tyle mam istnień, że nie dbam – co potem”.
Wlazł kotek na płotek
O kotach pisali też oczywiście Victor Hugo, Honoré de Balzac czy Charles Baudelaire. Gwen Cooper opisała przyjaźń ze ślepym kotem w powieści „Odyseja kota imieniem Homer”. Noblistka z 2007 roku Doris Lessing w minipowieści „O kotach” (On Cats) przedstawia autentyczne relacje między kotami i ludźmi na podstawie własnych przeżyć i obserwacji. Howard Phillips Lovecraft, amerykański pisarz, autor opowieści grozy (weird fiction) i fantasy, uznawany za jednego z prekursorów fantastyki naukowej, znany choćby z niedawnej serialowej ekranizacji powieści „Kraina Lovecrafta” napisał kilka opowiadań, w których ważną rolę odgrywają koty, w tym „Koty Ultharu”. A Simon Tofield stworzył kreskówki, w których głównym bohaterem jest sprytny Kot Simona, na których podstawie powstało kilka książek.
I kończąc ten rajd z kotami w świecie kultury możemy zanucić przyśpiewkę znaną już w Polsce od XVIII wieku i uratowaną dla potomności przez Oskara Kolberga (w wersji trzygłosowego kanonu skomponowanego przez Stanisława Moniuszkę i do słów wiersza Władysława Syrokomli):
„Wlazł kotek na płotek i mruga. /Piękna to piosenka, niedługa; / My temu chytremu kotkowi / I sami odmrugnąć gotowi, – / A żaden niezgadnie, niezoczy, / Co sobie powiemy przez oczy: / Tak mrugniem figlarnie i zdradnie, / Że człowiek sam siebie niezgadnie; / W tem sekret, w tem cała zasługa: / Wlazł kotek na płotek i mruga.”
A że to historia „niedługa, niekrótka, a w sam raz”, „zaśpiewaj koteczku jeszcze raz.”