artykuł felieton filmy

Bond na szybko | Quantum of Solace, reż. Marc Forster | #bond25

„Quantum of Solace” ma swoje mocne momenty i ważne, ekologiczne przesłanie. Ale głównie pozostaje filmem domykającym na szybko otwarte wątki „Casino Royale”. Do tego stopnia, że nawet nie ma czasu, by padły tu słowa: „Nazywam się Bond, James Bond”.

Marc Forster i scenarzyści nie mieli łatwego zadania – „Casino Royale”, pierwsza odsłona serii po reboocie cyklu o 007, wysoko zawiesiło poprzeczkę. Fabuła wzięta w dużej mierze od Iana Fleminga, wzbogacona została nie tylko nowym backgroundem dla działalności Le Chiffre’a i uzasadnieniem dla zorganizowania przez niego partii pokera, ale przede wszystkim dała postaciom, w tym Bondowi, miejsce na pogłębienie psychologicznego portretu.

W „Quantum of Solace” nie ma już na to wiele miejsca. Jest gonitwa, która za zadanie ma – choć tylko w tle – wytłumaczenie wszystkiego, co nie zostało wyjaśnione wcześniej, a przede wszystkim historii Vesper Lynd i szantażu, któremu została poddana. Przede wszystkim jednak pędzimy, by zajrzeć za kulisy organizacji, która tak sprytnie opętała swoimi sidłami przedstawicielkę brytyjskiego departamentu skarbu, że ta gotowa była zdradzić swój kraj. 

Pędzimy, bo od pierwszej do ostatniej sceny, od Sieny po Kazań, film jest pościgiem, popisem umiejętności agenta, jest walką, niemal bez wytchnienia. A jeśli dochodzi do tytułowego „ukojenia”, „pocieszenia”, to też tylko między jednym wybuchem a drugim. Nawet zemsta Camile (Olga Kurylenko) jest trochę kwiatkiem do kożucha, wątkiem, bez którego fabuła oscylująca wokół działalności organizacji Green Planet, mogłaby spokojnie się obyć.

Nie oznacza to, że Forster zrobił zły film. Zrobił „Bonda”, który trzyma w napięciu, nie pozwala się oderwać nawet na chwilę od ekranu, bo nawet sekunda nieuwagi może oznaczać, że przeoczymy ważną scenę, clou intrygi lub motyw. A przy tym jest to film wizualnie dopracowany do ostatniej kreski, zaskakujący rozwiązaniami scenograficznymi i technicznymi. Deszczowy Londyn, na który M patrzy z balkonu mieszkania swojego byłego ochroniarza, leżąca na łóżku panna Fields, jako bezpośrednie nawiązanie do pomalowanej złotem Jill Masterson w „Goldfingerze”, nawet multimedialne biurko i takaż ściana w gabinecie M, a w końcu scenografia przedstawienia „Toski” w operze w Bregencji, nie zestarzały się ani na jotę.

A pozostając przy scenie opery – jest ona prawdopodobnie najlepszym elementem filmu, zwieńczonym symultanicznym montażem egzekucji Cavaradossiego ze strzelaniną we foyer. Muzyka Pucinniego zagłuszająca swym brzmieniem odgłosy strzałów porównywalna jest może tylko ze sceną z późniejszego „Skyfall”, gdy widzimy ucieczkę Silvy, a w tle słyszymy recytowany przez M wiersz Alfreda Lorda Tennysona „Ulisses”.

Film rozpoczyna się jednak w chwili, gdy kończy się „Casino Royale” – tam Bond (Daniel Craig) znajduje Pana White’a, tu przywozi go w bagażniku do Sieny, gdzie ma być przesłuchany przez M. Z tym przesłuchaniem nie do końca jednak wychodzi, bo więzień zostaje natychmiast odbity, wcześniej zdradzając tylko swoją pogardę dla MI6, które nie ma pojęcia o organizacji, dla której White działa. I tak jak nie można przeoczyć początkowej sceny pościgu, tak w pamięci pozostaje gonitwa po dachach i kanałach zabytkowego włoskiego miasta i swoisty balet dwóch zakapiorów na linach w opuszczonym, remontowanym wnętrzu.

Wszystko to prowadzi Bonda do spotkania z szefem Green Planet, Dominikiem Greenem (Mathieu Amalric), antypatycznym typem, którego zadaniem jest pomnażać wpływy organizacji Quantum, co robi obalając rządy  i przejmując przy okazji ważne zasoby naturalne. Szybko okazuje się, że w dobie kryzysu klimatycznego, tym, co staje się dla złoczyńców źródłem dochodów, może być… monopol na wodę. Jest to zresztą nawiązanie do prawdziwej „wojny o wodę” (guerra del agua) jaka rozgrała się w 2000 r. w boliwijskiej Cochabambie – doszło wtedy do zamieszek w związku z prywatyzacją zaopatrzenia w wodę.

Stawia to tego „Bonda” w jednym szeregu z takimi filmami jak „Szpieg, który mnie kochał” czy „Moonraker”, gdzie w tle pojawiała się perspektywa nieuniknionej zagłady ludzkości, czy „Człowiek ze złotym pistoletem”, który nie wprost, ale nawiązuje jednak do kryzysu energetycznego. Inna sprawa, że z puntu widzenia nacisku kładzionego na aspekt ochrony środowiska „Quantum of Solace” pozostaje w całej serii filmem wyjątkowym.

Kolacja u gubernatora czyli jak film ma się do prozy Iana Fleniniga

Tytuł filmu Forstera to bezpośrednie zapożyczenie tytułu jednego z opowiadań autora cyklu o agencie 007. „Quantum of Solace” (tłumaczone w Polsce jako „Wskaźnik ukojenia”) nie ma jednak wiele wspólnego z tym, co widzimy na ekranie.

  • W opowiadaniu, po zakończeniu misji na Bahamach, Bond przybywa do Nassau, gdzie bierze udział w nudnej kolacji w Government House.
  • Kiedy pozostali goście wychodzą, Bond rzuca luźna uwagę, że ​​gdyby kiedykolwiek się ożenił, to tylko ze stewardessą.
  • To skłania gubernatora do opowiedzenia Bondowi historii związku między byłym urzędnikiem, Philipem Mastersem a stewardessą Rhodą Llewellyn: po spotkaniu na pokładzie samolotu do Londynu para pobrała się i zamieszkała na Bermudach, ale po pewnym czasie Rhoda rozpoczęła długi, otwarty romans z najstarszym synem bogatej miejscowej rodziny. Masters zaczął opuszczać się w pracy, w końcu doznał załamania nerwowego. Po dojściu do zdrowia został wysłany do pracy w Waszyngtonie, gdzie dojrzał do decyzji, by zakończyć swoje małżeństwo i podzielić dom na dwie części. W końcu rozwiódł się z żoną zostawiając ją z niespłaconymi długami. Gubernator wyjaśnia Bondowi, że gdy „wskaźnik ukojenia” spada do zera, empatia znika, a związki dobiegają końca. Po pewnym czasie Rhoda poślubiła bogatego Kanadyjczyka – gubernator uświadamia Bonda, że w kolacji, która właśnie się zakończyła, uczestniczyła właśnie była żona Mastersa i jej nowy mąż.

Ale „Quantum of Solace” czerpie też z powieści „Casino Royale”. Pojawiają się tu bowiem rozwinięcia wątków z tej powieści.

  • Przede wszystkim rozwinięty zostaje wątek szantażu, któremu uległa Vesper. W książce Fleminga kobieta zostawia Bondowi notatkę wyjaśniającą, że była zmuszana do pracy w charakterze podwójnej agentki radzieckiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, Smiersz porwał bowiem jej kochanka, pilota Polskich Sił Powietrznych. W filmowym „Quantum of Solace” poznajemy tego kochanka (nie jest tu jednak Polakiem, lecz Algierczykiem) i poznajemy jego nową kochankę.
  • Wątek Le Chifrre’a zyskuje dodatkową głębię – w powieści był agentem Smiuerszu, w filmie „Casino Royale” bankierem terrorystów pracującym dla bliżej nieokreślonej grupy przestępczej, teraz okazuje się być tylko pionkiem w znacznie większej organizacji, która „ma swoich ludzi wszędzie, dosłownie wszędzie”, nawet w służbach ochrony szefowej MI6.
  • Sama konfrontacja Bonda z chłopakiem Vesper może być zaczerpnięta z opowiadania „007 w Nowym Jorku”, w którym Bond ostrzega pracownicę wywiadu, że jej chłopak jest wrogim agentem.
  • Z prozy Iana Fleminga zostały do wykorzystania jeszcze cztery tytuły, choć słabo nadają się na tytuły filmów: „Własność damy” (The Property of a Lady), „Specjał Hildebranda (The Hildebrand Rarity), „Risico” i „007 w Nowym Jorku”.

Dziecko Vesper Lynd, czyli ciekawostki

  • Scena skoku Bonda i Camile z samolotu została nakręcona w Bodyflight Wind Tunnel w Bedford przy użyciu siedemnastu małych aparatów cyfrowych. Tunel aerodynamiczny Body Flight ma około ośmiu metrów długości i średnicę około pięciu metrów. Może symulować swobodne spadanie z prędkością około dwustu siedemdziesięciu kilometrów na godzinę.
  • Po raz pierwszy ten sam aktor (Jeffrey Wright) zagrał postać Felixa Leitera w dwóch filmach następujących po sobie. I był to zaledwie drugi raz, gdy ten sam aktor zagrał Leitera dwukrotnie – wcześniej David Hedison zagrał go w „Żyj i pozwól umrzeć” (1973) i „Licencja na zabijanie” (1989).
  • Bond wręcza jednemu z ludzi Greene’a na Haiti wizytówkę Universal Exports, na której widnieje pseudonim R. Sterling. Tego samego nazwiska Bond użył w „Szpiegu, który mnie kochał” (1977), kiedy przedstawił się Strombergowi jako Robert Sterling, a Anyę Amasovą jako panią Sterling.
  • We wczesnej wersji scenariusza James Bond odkrywał, że Vesper Lynd miała dziecko, które zostało porwane przez Quantum. Obejmował też scenę podczas międzynarodowej konferencji, gdzie Bond śledził tajne spotkanie organizacji – ta scena została ostatecznie przeniesiona do opery.
  • Hotel Perla de las Dunas w tym filmie to tak naprawdę hotel ESO, który jest częścią Obserwatorium Paranal w północnym Chile. Hotel jest otwarty tylko dla naukowców i astronomów, którzy pracują w obserwatorium.
  • W filmie zagrał… Alfonso Cuarón. Wybitny meksykański reżyser filmowy pojawia się jako pilot helikoptera.
  • A skoro o cameo mowa – Oona Chaplin, wnuczka Charliego Chaplina, zagrała tu recepcjonistkę hotelową.

James Bond powróci na zupelnieinnaopowiesc.com w filmie „Skyfall”.

007 Quantum of Solace (Quantum of Solace), reż. Marc Forster
Scenariusz Paul Haggis, Neal Purvis i Robert Wade
Wielka Brytania, USA 2008

%d