artykuł felieton filmy

Bond i Kozak z Lienzu | GoldenEye, reż. Martin Campbell | #bond25

Upadł komunizm, narodził się nowy Bond! Bond na nowe czasy, szarmancki, ale stanowczy. Nie unika brutalności, ale zawsze wie, kiedy trzeba poprawić krawat. Pierce Brosnan, debiutant w roli agenta 007, filmem „GoldenEye” z roku 1996 otworzył nową erę w historii tej serii. Choć nie wolno zapominać o Judi Dench w roli M i Izabelli Scorupco – pierwszej (i jak na razie ostatniej) Polce, która zagrała dziewczynę Bonda.    

Sześć lat zajął producentom serii powrót na plan filmowy – spory prawne i kłopoty finansowe sprawiły, że z roli Bonda zdążył zrezygnować Timothy Dalton, który miał kontrakt na trzy filmy, w tym na niezrealizowaną nigdy „Własność damy”. Gdy jednak „GoldenEye” ujrzał w końcu światło dzienne, okazało się, że dostaliśmy „Bonda” godnego nowych czasów, czyli lat 90. XX wieku, a przy tym pod wieloma względami rewolucyjnego.

Przede wszystkim do roli agenta Jej Królewskiej Mości zatrudniono Pierce’a Brosnana, który miał w sobie wszystko to, co poprzednicy, ale jednocześnie był oryginalny i niepowtarzalny. Brutalność Seana Connery’ego, dowcip (choć dawkowany bardzo ostrożnie) Rogera Moore’a, szarmanckość Timothy’ego Daltona i George’a Lazenby’ego spotkały się, by wykreować Bonda idealnego – bo tak do dziś przez wielu postrzegana jest kreacja Brosnana.

Ale to nie koniec zmian – o ile w chwili zatrudnienia Daltona zdecydowano się na odmłodzenie panny Monneypenny i z rolą raz na zawsze pożegnała się Lois Maxwell, o tyle w przypadku „GoldenEye” pojawiła się nie tylko nowa Moneypenny (Samatha Bond), ale zdecydowano się na odświeżenie całej obsady (poza Q), w tym na krok godzien nowych czasów – zatrudnienie do roli M kobiety i to samej Judi Dench, późniejszej laureatki Oscara za „Zakochanego Szekspira”, ale już  wcześniej pięciokrotnie nominowanej do brytyjskiej BAFTA. Dench stworzyła postać M, jakiej wcześniej nie widzieliśmy – autonomiczną, godną swojej własnej historii, na tyle wyrazistą, że – jako jedyna – ostała się w obsadzie, gdy w 2006 roku zdecydowano się na reboot serii. 

  

Zmiany widać też w rozmachu, z jakim wyprodukowano odcinek – i to od czołówki, która tu po raz pierwszy jest popisem umiejętności grafików komputerowych i odchodzi bardzo daleko od powtarzalnych czołówek poprzednich części, skupionych w zasadzie na ukazywaniu mniej lub bardziej widocznych kobiet pochłoniętych nieco hipnotycznym tańcem. To także zasługa budżetu – o ile „Licencja na zabijanie” kosztowała zaledwie 36 mln dol. I była to kwota w zasadzie niezmienna od czasu „Ośmiorniczki”, o tyle na „GoldenEye” wyłożono już okrągłe 60 mln dol. W połączeniu z reżyserską maestrią takiego fachury od sensacji jak Martin Campbell, twórca „Kolonii karnej”, a później także „Maski Zorro”, „Furii” i oczywiście „Casino Royale”, dało to efekt, który broni się do dziś.

Nowi byli też scenarzyści – Richarda Maibauma i Michaela G. Wilsona zastąpili tu Jeffrey Caine i Bruce Feirstein, którzy rozwinęli pierwotny pomysł Michaela France’a, zatrudnionego wcześniej do napisania nowej wersji scenariusza „Własności damy”, który z czasem ewoluował w opowieść pod tytułem „GoldenEye” (choć nieco inną, niż ta, którą zobaczyliśmy na ekranie). I twórcy nie rozczarowali – oto w Monte Carlo zostaje skradziony nowoczesny wojskowy śmigłowiec, odporny na impuls elektromagnetyczny. Za kradzieżą stoją generał Orumow, grany przez Gottfrieda Johna (kolejny renegat w szeregach rosyjskiej armii po Orłowie z „Ośmiorniczki” i Koskowowie z „W obliczu śmierci”) oraz Xenia Onatopp (w oficjalnym polskim tłumaczeniu Nagórna), grana przez Famke Janssen – prawa ręka niejakiego Janusa. Sam zaś Janus (Sean Bean który był też wcześniej rozpatrywany do roli Bonda) to tajemnicza postać, działający z Rosji szef syndykatu zbrodni, poruszający się po kraju pociągiem pancernym znanym jeszcze z czasów ZSRR. Kradzież śmigłowca to początek złowrogiego planu – Janus używa go do wykradzenia „złotego oka”, broni elektromagnetycznej, przechowywanej w rosyjskiej bazie wojskowej w Siewiernej na Syberii. Wszystko po to, by zaatakować Londyn, wykasować z komputerów dane bankowe i przy okazji przygarnąć okrągłą sumkę.

Ale Janusem kieruje też coś, czego nigdy wcześniej w „Bondach” nie widzieliśmy – osobista zemsta na Anglii za zbrodnię popełnioną pod koniec II wojny światowej. Janus, a tak naprawdę Alec Trevelyan, były agent 006 i przyjaciel Bonda, był bowiem dzieckiem kolaborujących z III Rzeszą Kozaków, którzy w 1945 roku zostali przez Brytyjczyków wydani Rosjanom, choć wcześniej w austriackim Lienzu  przeszli na stronę aliantów. Kilkadziesiąt tysięcy osób, w tym kobiety i dzieci, zostało potem straconych z rozkazu Stalina za współpracę z Hitlerem.To jedna z ciemnych kart w historii Zjednoczonego Królestwa, a przywołanie jej w serii o Bondzie to ze strony scenarzystów i producentów znak, że „Bond” zmierza w nowym kierunku (od tej pory Brytyjczycy często byli postaciami negatywnymi, a przynajmniej niejednoznacznymi – patrz choćby sir Robert King z „Świat to za mało”, Elliot Carver w „Jutro nie umiera nigdy” czy sama M w „Skyfall”, oskarżana przez Raoula Silvę o przedkładanie interesu kraju nad życie agenta).

Bond – przy wydatnej i często nieodzownej pomocy programistki z Siewiernej, Natalii Simonowej (Izabella Scorupco) oraz Jacka Wade’a (Joe Don Baker, wcześniej grający Brada Whitakera w „W obliczu śmierci”) – przenosi się z Rosji (po zdemolowaniu czołgiem połowy Sankt Petersburga – też znak czasu – po raz pierwszy kręcono „Bonda” w Rosji), na Kubę, by zapobiec zbrodniczym planom Janusa – tym razem jednak nie tylko w imieniu Jej Królewskiej Mości, ale i własnym. Zdrada Trevelyana ubodła bowiem osobiście agenta 007.

Piła tarczowa powróci, czyli jak powstawał scenariusz „GoldenEye”

Golden Eye to nazwa posiadłości Iana Fleminga, twórcy literackiego Bonda, na Jamajce. I to w zasadzie jedyny trop, prowadzący do pisarza, który wykreował postać agenta 007. Film Campbella jest bowiem w pełni oryginalny i nie ma nic wspólnego z twórczością pisarza. Ciekawe jest za to prześledzenie tego, jak powstawał scenariusz „GoldenEye”.

  • W zamyśle Michaela France’a film miał rozgrywać się głównie w poradzieckiej Rosji, gdzie trwa właśnie realizacja porozumień rozbrojeniowych.
  • Bond miał ścigać tam Augustusa Trevelyana, byłego agenta 00, który uciekł do Rosji podczas zimnej wojny, zdradzając przy tym dwóch swoich kolegów.
  • Bond musiał uniemożliwić Trevelyanowi kontrolę nad eksperymentalną bronią satelitarną EMP, stworzoną przez Sowietów.
  • Scenariusz aż kipiał od akcji – do tego stopnia, że wiele pomysłów France’a musiało przejść do kolejnych filmów, jak choćby helikopter z wiszącą piłą łańcuchową, który zobaczymy w „Świat to za mało”, tam także znajdziemy planowaną do „GoldenEye” scenę ucieczki Bonda i Natalii (w filmie to dr Christmas Jones) przed eksplozją jądrową. Wspólny wysiłek rządu USA i MI6 mający na celu zniszczenie broni kosmicznej został wykorzystany w „Śmierć nadejdzie jutro” (2002) jako próba zniszczenia kosmicznego działa Ikar.
  • W pierwotnym scenariuszu zamiast Myszkina – rosyjskiego ministra obrony pojawić miał się generał Puszkin, znany z „W obliczu śmierci”, a w tej roli ponownie planowano obsadzić Johna Rhys-Daviesa.

5 tysięcy Minnie Driver, czyli ciekawostki

  • W czasie kampanii reklamowej „Licencji na zabijanie” (1989) rozpisano konkurs,  którego zwycięzca miał zagrać epizod w kolejnym filmie z serii. Mimo długiej przerwy między odcinkami udało się przyznaną nagrodę odebrać – zwyciężczyni pojawia się za plecami Xenii Nagórnej podczas gry w bakarata w kasynie w Monte Carlo.
  • W castingu do roli Bonda przesłuchano m.in. Ralpha Fiennesa, późniejszego następcę Judi Dench w roli M.
  • W roli kochanki Żukowskiego, rosyjskiego handlarza bronią, wystąpiła Minnie Driver, późniejsza gwiazda „Buntownika z wyboru”, która za rolę Iriny zarobiła zaledwie 5 tys.  dolarów.

James Bond powróci na zupelnieinnaopowiesc.com w filmie „Jutro nie umiera nigdy”.

GoldenEye, reż. Martin Campbell
Scenariusz Jeffrey Caine, Bruce Feistein, na podstawie scenariusza Michaela France’a
USA, Wielka Brytania 1995

%d bloggers like this: