W przypadku „Opowieści podręcznej” na okładce przeważał kolor czerwony, kontynuacja bazuje na jaskrawej zieleni – kolorze nadziei. Bo o tym właśnie jest ta powieść – o tym, że terror kiedyś ustaje, reżimy upadają, a ofiary są w stanie skutecznie domagać się sprawiedliwości wobec swoich oprawców – pisze o „The Testaments” Margaret Atwood pisarka Sylwia Zientek, debiutująca u nas w roli felietonistki.

Kilka miesięcy temu ogłoszono, że po trzydziestu pięciu latach, jakie upłynęły od publikacji powieści „Opowieść podręcznej”, kanadyjska pisarka Margaret Atwood napisała jej kontynuację. W świecie rządzonym przez popkulturę od dawna żadna zapowiedź wydania książki nie wywołała takiej ekscytacji. Niemal w momencie premiery „The Testaments” znalazły się na „short liście” prestiżowej nagrody Bookera, a Margaret Atwood plasuje się na szczycie listy kandydatów do nagrody Nobla z literatury.
W związku z premierą, nocą z 9 na 10 września pod kilkunastoma księgarniami na świecie pojawiły się kobiety ubrane w strój podręcznych – czerwone suknie, peleryny i białe czepki. Ustawiły się kolejki czytelników, którzy chcieli pierwsi nabyć książkę. Książka Atwood szturmem zdobyła listy bestsellerów i już wiadomo, że będzie najlepiej sprzedającą się książką roku, a może i dekady. Cała ta ekscytująca atmosfera towarzysząca publikacji nie miałaby miejsca, gdyby dystopijna opowieść o reżimie Gileadu nie stała się w ostatnich latem kulturowym i społecznym fenomenem.
10 września ja także, jak wielu czytelniczek i czytelników na całym świecie, pobiegłam do księgarni. W czasach premier książek o Harry’ego Pottera byłam zbyt dojrzała, z kolei zbyt młoda, gdy w Polsce ludzie w latach 80. koczowali pod księgarniami, by zdobyć nowości popularnych autorów latynoamerykańskich. Teraz więc z przyjemnością uległam zbiorowej ekscytacji dziełem literackim i kupiłam książkę o sporych gabarytach, z okładką nawiązującą do minimalistycznego wizerunku podręcznej, który pojawił się na licznych wznowieniach „Handsmaid’s Tale”. W przypadku pierwowzoru przeważał kolor czerwony, kontynuacja bazuje na jaskrawej zieleni – kolorze nadziei. Bo o tym właśnie jest ta powieść – o tym, że terror kiedyś ustaje, reżimy upadają, a ofiary są w stanie skutecznie domagać się sprawiedliwości wobec swoich oprawców. Autorka ofiarowuje nam zadziwiający zastrzyk nadziei – zupełnie nieoczekiwanej w naszej coraz bardziej skomplikowanej rzeczywistości, która naznaczona jest lękami o odrodzenie się tyranii, apokalipsę ekologiczną i ograniczenie prawa człowieka.
Od razu zaznaczę, iż lektura „The Testaments” dostarcza dużej przyjemności, wartka narracja wciąga od pierwszej strony, chociażby z tego względu, nie bacząc na wady tej książki warto po nią sięgnąć. Zanim wspomnę o zarysie treści i moich zastrzeżeniach wobec tego utworu, przypomnę w kilku zdaniach pierwowzór, który przeczytałam po raz drugi przed przystąpieniem do lektury kontynuacji.
Obie powieści są pisanym przez kobiety „listem w butelce”, przeznaczonym dla przyszłych pokoleń. „Opowieść podręcznej” skupia się na pierwszoosobowej narracji trzydziestokilkuletniej kobiety, nazywanej Freda (jej prawdziwej tożsamości nie znamy), która w realiach Gileadu (opartego na Biblii reżimu, powstałego w po klęsce ekologicznej na terytorium USA) zostaje zmuszona do bycia tytułową podręczną czyli reproduktorką w domu ważnego komendanta i jego bezpłodnej małżonki, a jej życiowym celem jest urodzenie dziecka. Gilead widzimy oczami podręcznej, poprzez jej przeżycia poznajemy system opresji stosowany wobec kobiet i jego przerażające skutki.
Klaustrofobiczna, niepokojąca atmosfera tej opowieści jest największą siłą oszczędnej i prostej narracji Atwood. Język „The Testaments” jest podobnie prosty, jednak zniknął duszny lęk wpisany w „Opowieść podręcznej”. Nowa powieść składa się „zeznań świadków”, będących splatającymi się narracjami trzech kobiet. Łącznikiem obu powieści jest postać Ciotki Lydii – przedstawionej w pierwowzorze jako okrutny, znęcający się na innymi kobietami potwór. Dwie pozostałe bohaterki „The Testaments” to młode kobiety – wychowana w Gileadzie Agnes oraz żyjąca w Kanadzie nastolatka Daisy. Co łączy te kobiety? Dlaczego one właśnie mają odegrać kluczową rolę w upadku reżimu?
Akcja „The Testaments” rozpoczyna się piętnaście lat po wydarzeniach opisanych w „Opowieści podręcznej”. Jak pamiętamy, Freda została wywieziona z domu komendanta i jej los pozostał nieznany – czytelnik nie wie, czy zdołała zajść w ciążę, czy uciekła z Gileadu czy może spotkała ją kara śmierci za zdradę. Piętnaście lat później degradacja środowiska jeszcze bardziej się pogłębiła, brakuje jedzenia, zajście w ciążę i urodzenie zdrowego dziecka stało się trudniejsze. Gilead gnije od środka…
Na skutek wydarzeń politycznych na świecie napisana w 1985 roku „Opowieść podręcznej” kilka lat temu nieoczekiwanie okazała się bardzo aktualna. Popularność książce przyniósł też nakręcony na jej podstawie serial z 2017 roku, z Elizabeth Moss w roli głównej. Wyemitowano już trzy sezony, z czego tylko pierwszy jest w miarę zgodny z książkowym pierwowzorem. Okazało się, że wymyślona przez Atwood upiorna fantasmagoria o roli kobiety sprowadzonej do prokreacji, może stać się rzeczywistością. W Stanach Zjednoczonych, ale także w wielu innych krajach, między innymi w Polsce, kobiety wyszły na ulicę, by upomnieć się o swoje prawa.
Mijają niemal dokładnie cztery lata od pierwszego „czarnego protestu”, jak miał miejsce w Warszawie i wielu innych miastach. Tymczasem nasilają się naciski na to, aby kobiety rezygnowały z pracy zawodowej i skupiały się na macierzyństwie, wszystkie te zjawiska przybierają na sile. Z jednej strony wydarzenia związane z #metoo zmieniają model relacji damsko-męskich, z drugiej kobiety są zwalniane z pracy, bo są niezamężne i wychowują adoptowane dzieci, a polityk publicznie głosi, iż „konieczne jest odtworzenie dzietności kobiet”. Przerażająca wizja Margaret Atwood stała się ostrzeżeniem.
Polskie tłumaczenie „Opowieść podręcznej” wydał Państwowy Instytut Wydawniczy w serii „Klubu Interesującej Książki” w 1992 roku. Dzisiaj powieść stawiana jest w jednym rzędzie obok klasyki futurystycznej antyutopii: „Nowego wspaniałego świata” Huxley’a i „1984” Orwella. Pamiętam, że sięgnęłam po powieść jako licealistka niedługo po jej ukazaniu się. Wówczas krytyka literacka widziała w Margaret Atwood autorkę fantastycznej prozy obyczajowej, zaliczaną ją do nurtu „literatury kobiecej”, ze swego założenia lżejszej i mniej wyrafinowanej od „męskiej” fantastyki. Pamiętam, że odczytywałam „Opowieść podręcznej” jako utopijną wizję, która nie mogła nigdy mieć miejsca w zachodnim świecie. Upłynęło jednak dwadzieścia kilka lat i jak większość czytelników patrzę na powieść zupełnie inaczej.
Obecnie kanadyjska autorka jest uznawana za jedną z największych żyjących pisarek, jej książki zdobywają liczne laury (m.in. nagroda Bookera za książkę „Ślepy zabójca”), znajdują się na „short listach” prestiżowych nagród, a sama Atwood od kilku wymieniana jest jako potencjalna laureatka nagrody Nobla z dziedziny literatury. Jak wiemy, Nobla w 2019 roku nie otrzymała, ale „The Testaments” walczą o prestiżową nagrodę Bookera, której laureatów poznamy 14 października.
Dlaczego Atwood zdecydowała się na napisanie kontynuacji „Opowieści podręcznej”? W posłowiu nowej książki autorka wyjawiła, że skłoniły ją ku temu pytania czytelników, którzy chcieli wiedzieć jak upadł Gilead. W „The Testaments” reżim gnije od środka, podkopuje go opozycyjna organizacja Mayday, a niektórym kobietom udaje się uciec do Kanady dzięki „undergroung femaleroad”. W całym państwie czynione są starania, aby odzyskać Baby Nicole – urodzone przez podręczną dziecko jednego z komendantów, które zostało uprowadzone za granicę. Tymczasem w Kanadzie wizerunek Baby Nicole stanowi symbol wrogiego reżimu i przypomnienie o konieczności walki z opresyjnym sąsiadem. Walka służb Gileadu z opozycją o uprowadzone przed laty dziecko stanowi oś sensacyjnego wątku książki. Wewnętrzni wrogowie Gileadu nie próżnują: sekrety, kłamstwa, korupcja i oszustwa to słabe punkty, które można odpowiednio wykorzystać w celu pozyskania wiedzy. A wiedza jest największym narzędziem, które pozwala egzekwować władzę.
Dzięki narracji trzech różnych kobiet, w „The Testaments” mamy okazję spojrzeć na reżim z różnych perspektyw. Inaczej patrzy na opresyjny system naiwna Agnes, dziewczyna wychowana w Gileadzie, która panicznie boi się małżeństwa i obcowania z wybranym dla niej kandydatem. Jest nim gustujący w młodych kobietach komendant Judd, którego kolejne żony umierają w dziwnych okolicznościach. Zupełnie inaczej patrzy na Gilead wychowywana w wolnej Kanadzie Daisy, jednak ciąg sensacyjnych wydarzeń zmusza ją do podjęcia ryzykownej misji i przedostania się na terytorium wrogiego państwa.
Z kolei narracja znanej czytelnikowi z pierwowzoru demonicznej Ciotki Lydii każde przewartościować nam wiedzę na temat przedstawionego świata. Poznajemy przeszłość bohaterki (była skupioną na karierze sędziowskiej rozwódką), a także okoliczności, w jakich stała się jedną z kluczowych twarzy reżimu. Obecnie jest filarem opresyjnego aparatu władzy, jej portrety wiszą na ścianach instytucji, na jej cześć wzniesiono nawet pomnik, pod którym podwładne składają dary w postaci pomarańczy, jajek i ciastek.
Okazuje się, iż piekło kobiet funkcjonuje w oparciu o zasady stworzone przez same kobiety. Jednak reżim sprowadzający kobiety do reproduktorek, odmawiający im czytania książek, podjęcia pracy czy decydowania o swoim losie został zaprojektowany tak, aby pewne luki umożliwiły przetrwanie. Ciotka Lydia jest kimś innym, niż myśleliśmy, a jej intrygi wpływają na akcję książki. Zabrakło jednak psychologicznego pogłębienia tej postaci, i chociaż jest to najbardziej złożona bohaterka książki, jej motywacje nie do końca są jasne.
Brawurowa akcja „The Testaments” sprawia, iż w wielu momentach lektury miałam wrażenie obcowania z powieścią sensacyjną. Zniknęła niepokojąca atmosfera pierwowzoru, Gilead jawi się jako nieudany, skazany na porażkę eksperyment. Początkowo niezwiązane ze sobą losy bohaterek zaczynają splatać się ze sobą prowadząc do wydarzeń, przez które reżim zaczyna chwiać się w posadach. Obie młode kobiety – Agnes i Daisy tracą matki, które okazują się nie być ich prawdziwymi matkami. W realiach Gileadu ledwie 13-letnia Agnes szykowana jest do zamążpójścia, jednak dziewczyna zrobi wszystko, by uniknąć roli żony.
Tragiczne wydarzenia i ujawnienie sekretów na temat jej pochodzenia zmuszają Daisy do udziału w niebezpiecznej akcji przeciw Gileadowi. W pewnym momencie kobiety spotykają się po okiem Ciotki Lydii. Przewidywany od pierwszych stron książki suspens ujawnia w końcu kluczowe dane na temat bohaterek.
Autorka przemyciła do atrakcyjnej fabuły elementy krytyki społecznej dotyczące postrzegania płci, kwestii wiary, a także relacji damsko-męskich. W wielu wywiadach Atwood wypowiadała się z dużą rezerwą czy wręcz krytyką odnośnie ruchu #metoo. „The Testaments” w wielu miejscach wskazują do jakich patologii prowadzi uproszczone spojrzenie na społeczne role kobiet i mężczyzn. Gilead jest światem, w którym miłość nie istnieje – traktowana jest jako niebezpieczna fantasmagoria i sprowadzana do archaicznej mrzonki z zamierzchłych czasów. Co się dzieje, gdy kobiety postrzegają mężczyzn wyłącznie jako seksualnych predatorów i źródło zagrożenia dla swojej integralności? Lęk przed związkiem i wstręt do seksu sprawią, iż relacja intymna z drugim człowiekiem staje się niemożliwa, a kobiety i mężczyźni tracą coś niezwykle ważnego.
Zastanawiając się nad powodami napisania przez Atwood kontynuacji „Opowieści podręcznej”, nie można nie wspomnieć o serialu pod tym samym tytułem, który zdobył wiele nagród i przyniósł platformie Hulu ogromne zyski finansowe. „The Testaments” zostały napisane tak, aby książka była zgodna z fabułą serialu. Pewne elementy scenariusza sezonu drugiego stanowią wręcz podpowiedź. Powieść można też czytać tę powieść bez uprzedniej lektury „Opowieści podręcznej”.
Pojawiły się głosy twierdzące, że Atwood napisała „The Testaments” gdyż chciała, aby kolejny sezon serialu oparty był o materiał, nad którym autorka sprawuje pełną kontrolę. Nie bez znaczenia są także zyski z ekranizacji nowej książki. Pisarka przypominała w wywiadach, że nie partycypowała w zyskach z nakręconych trzech sezonów serialu, pracowała przy nich wyłącznie jako konsultantka. Prawa do ekranizacji „Opowieści podręcznej” zostały sprzedane wytwórni filmowej przy okazji ekranizacji książki w 1990 r. (film w reżyserii Volkera Schlöndorffa z Nataschą Richardson w roli głównej) i to wytwórnia sprzedała te prawa twórcom serialu. Atwood nic na tym nie zarobiła.
Abstrahując od motywów napisania kontynuacji kultowej obecnie „Opowieści podręcznej” uznać trzeba, że „The Testaments” są powieścią niezwykle atrakcyjną i wartą uwagi. Zaskakuje optymistyczna wymowa książki – być może Atwood uznała, iż w skomplikowanych i przepełnionych lękiem o przyszłość czasach, w jakich żyjemy potrzeba nam najbardziej nadziei i wiary w to, że cywilizacja na ziemi przetrwa. Nie możemy jednak zapomnieć, że wystarczy moment, aby odebrano nam wolność i prawa, jakie uznajemy za oczywistość.
Polskie tłumaczenie „The Testaments” ma ukazać się w lutym 2020 roku nakładem wydawnictwa Wielska Litera.
Margaret Atwood, The Testaments
Vintage Publishing 2019
Polskie wydanie: Wielka Litera 2020