felieton seriale

Stary hipis, czyli niebiańska prezesura | Felieton Anny Fryczkowskiej

To uczucie, gdy świat wydaje ci się z lekka poronionym eksperymentem myślowym kogoś, kto może miał i dobre chęci, ale niewiele zmysłu praktycznego. To uczucie, gdy modląc się o coś, nagle sobie uświadamiasz, że w tej samej sekundzie kilka milionów ludzi na świecie zwraca się do niebios z jakąś prośbą i słowa więzną ci na wargach. To uczucie, gdy zastanawiając się nad życiem pozagrobowym, nagle zaczynasz myśleć, że może tam nas czekać jakaś złośliwa niespodzianka.

Twórcy serialu Cudotwórcy (naprawdę, dawno się tak nie śmiałam) wyobrazili sobie, że Niebo jest w istocie potężną korporacją, pewnie najpotężniejszą, jaką znacie. Jak to w korporacji – panuje w niej atmosfera nieustającego niespełnienia, bo nawet anioły z najlepszymi chęciami, ambicjami czy umiejętnościami, po kilku latach czują się wyłącznie sfrustrowanymi trybikami w maszynie. Niektórzy jeszcze skamlą o awans, podczas gdy inni się poddali, a inni skupiają się na mało istotnych działaniach pozorujących – na przykład dział wytwarzania śniegu ciągle ma ambicje nigdy nie wyprodukować dwóch identycznych śnieżynek. Część natomiast poszła w szczeniackie wygłupy – dział tworzenia chmur obdarza je z nudów debilnymi kształtami, dla własnej wyłącznie satysfakcji, bo przecież na Ziemi i tak nikt nigdy nie patrzy do góry.

No i ten najważniejszy dla ludzkości dział – departament wysłuchiwania modlitw. Cóż, tutaj anielski zespół jest jednoosobowy, znudzony, sfrustrowany i skupiony na przetrwaniu, codziennie zalewany milionami próśb do rozpatrzenia. W ramach pozorowania działań skupia się na wysłuchiwaniu jednej modlitwy na dobę, najlepiej nieskomplikowanej, typu: „Boże, spraw, bym wreszcie znalazła tę rękawiczkę”. Gdybyście wiedzieli, ile czasu, trudu i sprytnych manewrów potrzeba, żeby chociaż jeden z milionów modlących się znalazł swoje zgubione w śniegu kluczyki samochodowe, w życiu ich byście w śnieg nie upuścili.

Do działu wysłuchiwania modlitw trafia nowa pracownica, jeszcze świeża, jeszcze ambitna, jeszcze pożądająca nowych wyzwań. I zaraz zaczyna działać po swojemu, powodując katastrofę za katastrofą. Przez to szybko wchodzi w kontakt z samym prezesem. Pardon, z Bogiem.

Bóg ma rodzinę (jest w niej kimś w rodzaju dziwacznej czarnej owcy), idiotyczne pomysły (jednym z tych niewypałów jest właśnie nasza Ziemia), ambicje wymyślenia czegoś niezwykłego, skoro z Ziemią nie wyszło, ma też kilka ambarasujących sekrecików. Poza jest generalnie znudzony. Na co dzień w firmie woli siedzieć za zamkniętymi drzwiami od gabinetu, pozorując pracę, podczas gdy tak naprawdę popija piwko, oglądając na telewizyjnym ekranie pozostałych mu jeszcze na ziemi wyznawców i starając się znaleźć w oglądaniu tych nielicznych gorliwców jakieś sensy. Gdy – z rzadka – wychodzi z gabinetu, uśmiecha się,  poklepuje pracowników po plecach i mówi wszystkim, że ich kocha. Ale generalnie raczej nie lubi się pokazywać, żeby w firmie nie opadło morale – kto w końcu chciałby mieć za szefa totalnego losera?

Daniel Radcliffe i Steve Buscemi w serialu „Cudotwórcy”, fot. materiały prasowe

Na szczęście zaraz zaplanował apokalipsę, więc zaraz całe to zamieszanie się skończy i Bóg odpocznie, może nawet zajmie się czymś ciekawszym. Nasza ambitna anielica z działu wysłuchiwania modlitw postanawia jednak do końca świata nie dopuścić, bo w sumie lubi tę robotę, a alternatywa jest niepewna. Czy uda jej się przechytrzyć Boga?

Ostatnio popkultura lubi się zajmować życiem pozagrobowym, myślę tu na przykład o drugim, nieco bardziej surrealistycznym, ale również prześmiesznym serialu Dobre miejsce (właśnie pojawił się czwarty sezon). W obu tych wersjach zaświaty są średnio pociągające, ale dla obserwatorki bardzo zabawne. Pewnie mogłabym wysnuć kilka wniosków na temat, dlaczego twórcy komedii wolą ostatnio zajmować się konstrukcją Nieba i Piekła, zamiast skupić się na Ziemi, ale mi się nie chce, wolę się pośmiać straceńczo z Cudotwórców.

Ze smaczków: anioła z działu wysłuchiwania modlitw gra Daniel Radcliffe, niegdyś znany jako Harry Potter. Bóg, stylizowany na starego hipisa, został natomiast obdarzony twarzą Steve’a Buscemi, niegdyś wszechwładnego mafiosa w serialu Zakazane Imperium.

A poza tym jest to satyra na korporacje, na Ziemię, na Wszechświat (doczekał się wreszcie satyry!), no i obrazoburcza satyra na religię również. No to idźcie się pośmiać, bo co nam więcej pozostaje.

Cudotwórcy (Miracle Workers), twórca Simon Rich
Na podstawie powieści „What in God’s Name” Simona Richa 
Występują: Daniel Radcliffe, Steve Buschemi, Geraldine Viswanathan
Prod. Broadway Video, Allagash Industries, FX Productions oraz Studio T Dystr. w Polsce HBO

%d bloggers like this: