„Pozdrowienia z Rosji” Terence’a Younga z 1963 roku, druga filmowa odsłona przygód agenta 007, to pełna rozmachu, a przy tym dość wierna książkowemu pierwowzorowi, adaptacja powieści Iana Fleminga. Choć pozbawiona tak istotnych dla powieści elementów jak tytułowa Rosja, Marilyn Monroe i… śmierć Jamesa Bonda.

Przypominanie sobie filmów o Jamesie Bondzie przed nadchodzącą premierą „Nie czas umierać” ma i tę zaletę – poza oczywistą przyjemnością wynikającą z częstowania się klasyką kina – że jako dzieła kina szpiegowskiego, choćby i popularnego, osadzone są one w geopolitycznych realiach epoki. A dzięki temu możemy dostrzec, jak bardzo zmienił się świat wokół nas, a zarazem jak bardzo bywa miejscami podobny. „Pozdrowienia z Rosji” już w tytule zawierają nazwę kraju (wtedy de facto nieistniejącego), który był symbolem polityki antyzachodniej, antydemokratycznej, a który od pewnego czasu znowu – po kilku latach przerwy wynikłej z Gorbaczowowskiej pieriestrojki, a potem Jelcynowskiej demokratyzacji – posługuje się antyzachodnią retoryką i jest symbolem agresji wobec innych państw.
Co ciekawe, w czasie, gdy kręcono film (sześć lat po wydaniu literackiego pierwowzoru), świat akurat żył nadzieją na to, że totalitaryzm w ZSRR odpuszcza (po śmierci Stalina w 1953 r. i odwilży z czasów Chruszczowa) i zbliża się koniec zimnej wojny. Ówczesna Turcja też szybko zbliżała się do świata zachodniego, co wyraźnie widać na ekranie. To dlatego dokonano dość istotnej zmiany w porównaniu z książką: za całą intrygą nie stoi więc Smiersz, czyli tajny wydział rosyjskich służb, lecz SPECTRE, czyli WIDMO, przestępcza organizacja, która pojawiła się już w „Dr. No”, tu mająca ze Smierszem tyle wspólnego, że to z jego szeregów zwerbowana zostaje najbardziej charakterystyczna postać filmu (i książki) – demoniczna i przebiegła Rosa Klebb. To genialnie skrojona postać, niewahająca się używać zatrutego noża wysuwającego się automatycznie z podeszwy buta, choć w książce Fleming dał jej też inną broń – robótkę na drutach. Oczywiście zatrutych drutach.
Punktem wyjścia filmu jest bowiem intryga, jaką planuje WIDMO – zdobycie maszyny szyfrującej Lektor, przechowywanej w radzieckiej ambasadzie w Stambule, co ma się odbyć rękami brytyjskiego wywiadu (a dokładnie agenta 007) i mającej udawać zakochaną w brytyjskim szpiegu, nieświadomej swojej roli radzieckiej szyfrantki Tatiany Romanowej (Daniela Bianchi). Przy okazji Bond ma zostać skompromitowany, a w końcu zabity – w odwecie za śmierć doktora No. Za planem stoi Klebb (Lotte Lenya) i mistrz szachowy Kronsteen (Vladek Sheybal, czyli Władysław Sheybal), a całości przedsięwzięcia dopilnować ma niejaki Grant – blond osiłek i morderca (Robert Shaw). Jednak z Bondem nie takie numery. Tym bardziej że stoi za nim miejscowy szef placówki brytyjskiego wywiadu Ali Kerim Bej (Pedro Armendáriz) i wszyscy synowie stambulskiego rezydenta MI6.

„Pozdrowienia z Rosji” to film o budżecie w wysokości 2 mln dol., czyli dwukrotnie wyższym, niż w przypadku „Dr No”, co widać na ekranie. Plenery Stambułu z Zatopionym Pałacem i Hagia Sophią, widoki Wenecji (do której Bond zresztą wróci jeszcze w filmach dwukrotnie), rozmach scenograficzny (sceny rozgrywające się w obozie cygańskim kręcono w Pinewood Studios), wreszcie pościg na motorówkach i wszystkie sekwencje rozgrywające się w Orient Expressie wywierają do dziś niezapomniane wrażenie. Filmowa adaptacja jest stosunkowo wierna powieści, choć chwilami jednak odbiega od powieściowego pierwowzoru. Choćby dlatego, że książkowe „Pozdrowienia z Rosji” są piątą odsłoną literackiej serii, a do tego rozgrywają się przed „Dr No””. Pikanterii dodaje fakt, że w tej powieści Ian Fleming… (spoiler!) uśmierca swojego bohatera. Pisarz był rozczarowany poziomem sprzedaży książek i stąd taka decyzja. Gdy jednak okazało się, że „Pozdrowienia z Rosji” sprzedają się nagle jak świeże bułeczki, Fleming musiał na gwałt ożywić w kolejnej części agenta 007, poddając go w specjalistycznej klinice intensywnemu odtruwaniu z jadu paraliżującego mięśnie. A skoro o odstępstwach od powieści mowa….

Usta Anity zamiast Marilyn Monroe, czyli jak film ma się do książki
W przypadku ekranizacji z udziałem Seana Connery scenarzyści starali się być w miarę możliwości wierni literackim pierwowzorom. Ale i tak nie uniknęli odstępstw i zamiana Smierszu na WIDMO nie jest jedynym.
- W filmie nie pojawia się tytułowa Rosja, jednak w książce cała intryga skierowana przeciw brytyjskiemu wywiadowi rozgrywa się w Moskwie.
- Skoro za intrygą nie stoi Smiersz, w filmie zmianie musiał ulec punkt wyjścia fabuły. W powieści bowiem radzickie służby nie muszą zdobywać dekodera, skoro jest on ich własnością. Tu chodzi o to, by upokorzyć Intelligence Service przez skompromitowanie w Turcji jej czołowego agenta, Jamesa Bonda.
- Sam dekoder w powieści nie nosi nazwy Lektor, lecz Spektor. Scenarzyści uznali jednak, że widzom myliłoby się to z nazwą organizacji SPECTRE. Co ciekawe, Fleming oparł opis urządzenia na swojej wiedzy na temat Enigmy.
- W powieści wspomina się francuskiego przyjaciela Bonda – Mathisa. W filmie ta postać pojawi się dopiero w „Casino Royale” – pierwszej części rebootów z Danielem Craigiem i zagra go Giancarlo Giannini.
- W słynnej scenie, w której Kerim strzela do Krylenki, w filmie pojawia się wielkoformatowa reklama filmu „Call Me Bwana” z 1963 r., wyprodukowanego zresztą przez Alberta R. Broccoli i Harry’ego Saltzmana, czyli producentów filmów o Bondzie. Na plakacie widzimy więc wielką twarz Anity Ekberg. W książce pojawia się oczywiście zupełnie inny poster – do „Niagary” z Marilyn Monroe, tyle że w wersji tureckiej z tytułem „Niyagara”.
- Agent WIDMA, a w powieści Smierszu, Grant podszywa się pod Nasha – agenta MI6. W powieści Tatiana tłumaczy Bondowi, że Nash znaczy „nasz”, „jeden z naszych”. Ale to raczej ciekawostka.

A skoro o ciekawostkach mowa…
- Kilka lat wcześniej Alfred Hitchcock był uważany za reżysera, który mógłby zekranizować „Pozdrowienia”. Bonda w tym filmie miał grać Cary Grant, a Tatianę Romanową – Grace Kelly. Ten pomysł zarzucono po finansowej klapie „Zawrotu głowy”. Twórcy filmu oddali jednak hołd mistrzowi suspensu – jest nim scena pościgu helikopterem, nawiązująca wprost do sceny pościgu samolotem w „Północ – północny zachód”.
- „Pozdrowienia z Rosji” zostały zekranizowane jako druga z powieści o Bondzie podobno z powodu… prezydenta Johna F. Kennedy’ego. Wymienił on w magazynie „Life” tę książkę Iana Fleminga jako jedną z dziesięciu ulubionych powieści wszech czasów. I podobno „Pozdrowienia…” były ostatnim filmem, jaki JFK widział podczas prywatnego pokazu w Białym Domu, 20 listopada 1963 r.
- W filmie po raz pierwszy pojawia się Desmond Llewelyn jako „Q”. Stało się tak, ponieważ grający kwatermistrza w „Dr No” Peter Burton nie mógł akurat wrócić na bondowski plan. I tak Llewelyn powtórzył swoja życiową rolę aż siedemnaście razy.
- Vladek Sheybal który wystąpił m.in. w „Kanale” Andrzeja Wajdy, wahał się czy przyjąć rolę Kronseena. Uważał, że może to nie być dobry krok w jego karierze. Namówił go… jego przyjaciel, Sean Connery, co ostatecznie okazało się dla aktora bardzo dobrym wyborem. Sheybal zagrał potem m.in. w serialu „Święty” z Rogerem Moorem – nota bene kolejnym wcieleniem agenta 007, „Nieustraszonych pogromcach wampirów” Romana Polańskiego, w pierwszej, niekanonicznej wersji „Casino Royale”, serialu „Szogun”, „Mózgu za miliard dolarów” i w „Czerwonym świcie”. Już jako znany aktor powrócił zresztą do współpracy z Wajdą w filmie „Piłat i inni”, według wątków z „Mistrza i Małgorzaty” Michaiła Bułhakowa, gdzie wystąpił w roli Kajfasza.
- Niewiele brakowało, a Sheybal nie byłby jedynym polskim aktorem w tym filmie – do roli Tatiany rozpatrywana była też m.in. Magda Konopka.
- W filmie po raz drugi pojawia się Sylvia Trench (Eunice Gayson), którą planowano zatrudniać we wszystkich ekranizacjach jako stała dziewczynę Bonda, regularnie zdradzaną przez agenta 007. Po „Pozdrowieniach z Rosji” ta postać się już jednak nie pojawia.
- Ian Fleming nie był z początku przekonany do Szkota Seana Conner’yego jako odtwórcy roli Bonda. Po „Pozdrowieniach z Rosji” zmienił zdanie i nawet dopisał agentowi 007 w późniejszych powieściach szkockich przodków.
- Początkowa partia szachów, którą wygrywa Kronsteen to odtworzenie gry Borisa Spassky’ego i Davida Bronsteina na Mistrzostwach ZSRR w Leningradzie w 1960 roku.
- W filmie gra Walter Gottell. Jego postać, Morzeny, to członek WIDMA, ale aktor powróci w „Szpiegu, który mnie kochał” i kolejnych pięciu filmach jako generał Gogol.
- Scena, w której James Bond i Tatiana Romanowa spotykają się po raz pierwszy w apartamencie hotelowym, została odtąd wykorzystana jako scena do castingu dla potencjalnych odtwórców roli Bonda i jego dziewczyn.
- „Pozdrowienia z Rosji” to pierwszy film z serii, kończący się frazą „James Bond powróci…”
A zatem już za tydzień na portalu zupelnieinnaopowies.com James Bond powróci w filmie „Goldfinger”.
Pozdrowienia z Rosji (From Russia with Love), reż. Terence Young
Danjaq, Eon Production
Wielka Brytania, USA 1963
