Ta książka wpisuje się w modny ostatnio nurt odkrywania swoich więzi z naturą. Tytułowa fauna to tak naprawdę zwyczajne zwierzęta, żyjące z nami i obok nas, ale fauną w rzeczywistości jesteśmy też my sami. Bo nasze związki z przyrodą są niepodważalne. Nawet jeśli udało nam się o nich zapomnieć – piszą Edyta Niewińska i Małgorzata Żebrowska.

„Fauna północy” to krótkie opowiadania o ludziach takich jak my. Niczym się nie wyróżniających, żyjących spokojnie. Autorce przypominają oni zwierzęta, choć te skojarzenia są dość luźne i ulotne. Przede wszystkim są to historie o codzienności, o samotności, smutku, rozterce i troskach. I o tym, że bliskość natury, albo odkrycie na nowo jedności z nią, może być zarówno niepokojące, jak i kojące.
Żebrowska: Piękna okładka przyciąga i zwiastuje ciekawą treść. Przyznaję jednak, że nie od razu zaiskrzyło między mną a „Fauną”. Chwilę wcześniej czytałam „Witajcie w Ameryce”, powieść, która uderza czytelnika między oczy. Gotowa byłam zatem na mocniejsze doznania, mój umysł pragnął następnych silnych bodźców. Jednak po przeczytaniu całości zbioru szwedzkiej pisarki zrozumiałam, że jego pozorna subtelność jest narzędziem do wyrażenia bladej smugi samotności, która każdego dnia towarzyszy bohaterom opowiadań.
Niewińska: Mnie od razu przekonała do siebie, od pierwszego opowiadania. Lubię takie subtelności, lubię, kiedy pozornie nic się nie dzieje, a zamiast tego mamy szansę obserwować rodzące nie emocje, stany ducha i uczucia. To taka bliskość z bohaterem, która wbrew pozorom rzadko się zdarza. Nie słuchamy jego wewnętrznych monologów, nie porywa nas style opowiadania swojego świata, bohater po prostu tu jest. I robi swoje, mozolnie zmagając się z rzeczywistością złożoną z drobiazgów, detali, niepowodzenia, rozczarowań, lęków i trosk. Ale także małych radości, spełnień i chwil wytchnienia. Taka literatura do mnie przemawia.
Język
Żebrowska: Na początku język „Fauny północy” wydawał mi się zbyt subtelny, za bardzo wyprany z emocji. Chłodny jak stereotypowa Szwecja, wręcz aseptyczny, a jednocześnie świetlisty i piękny. Trudno mi było się odnaleźć szczególnie w pierwszym z sześciu opowiadań, które doceniłam za kunszt literacki, lecz które nie wbiło mnie w fotel.
Brak emocji i pozorny chłód narracji bardzo mi doskwierały. Nie potrafiłam empatyzować z bohaterem i jego historia niewiele mnie obchodziła do czasu zwrotu akcji, który nastąpił, jak wówczas sądziłam, zbyt późno.
Jednak po przeczytaniu kolejnego opowiadania zrozumiałam, że język ten jest celowym zabiegiem autorki. Dzięki takiemu językowi – na pozór chłodnemu, uładzonemu, zbyt perfekcyjnemu – dramat bohaterów wyłania się wąską smugą dymu, drobnymi zakrzywieniami rzeczywistości. Niby nic wielkiego, ziarenko piasku, które uwiera zbyt długo, relacja, która nie może się spełnić, subtelny smutek, którego nie można uleczyć. Niby nic wielkiego, jednak odbiera poczucie szczęścia i solidne osadzenie w rzeczywistości.
Niewińska: Tak, to jest język, który niemal znika w swojej przezroczystości. Nie ma za zadania oczarować czytelnika, kokietować go zgrabnymi, eleganckimi zdaniami. Ten język po prostu opowiada historie. Spełnia swoją odwieczną funkcję, zabierając nas w samo sedno opowieści, tak blisko po cichu bijącego ludzkiego serca. Delikatność, wrażliwości nie przegadywanie opowiadanych historii – to coś, co bardzo cenię, bo niezwykle łatwo jest w tej konwencji popaść w banał. To język, którym umie się posługiwać zdolna pisarka. Wybrany starannie, nieprzypadkowo. Dzięki niemu zaglądamy w głąb duszy opisywanych postaci.
Zwierzęta
Żebrowska: Tytułowa „fauna” to zwierzęta, które towarzyszą bohaterom w samotności. Nie mogąc znaleźć pocieszenia w świecie ludzkim, szukają go w królestwie zwierząt, najczęściej tych wyimaginowanych. Jak gdyby kryzysy emocjonalne, wywiedzione poza świat ludzi, stawały się mniej bolesne. Odwołanie do świata zwierząt odczytuję jako akt desperacji i wołanie o pomoc. Jako przywołanie praw natury, według których nikt nie powinien czuć się samotny, a dla każdego wystarczy miejsca. Zabieg ten był szczególnie wyraźny w opowiadaniu o dziewczynce z rozbitej rodziny, której towarzyszyły wymyślone stworzenia („Dziura ojca”) oraz w historii dziewczyny, kochającej mężczyznę w obsesyjny, maniakalny sposób, do złudzenia przypominający uczucie, jakim darzą ludzi psy („Jego dziewczyna”).
Niewińska: W świecie dużych miast i postępu technologicznego tak łatwo zapominamy, że nam, ludziom, nieustannie towarzyszy świat zwierząt. Niekoniecznie udomowionych pupili, raczej tych dzikich zwierząt, które wciąż żyją w naszej obecności, w naszych wielkich miastach, w ich podziemiach, zakamarkach. Lundgren przypomina nam, że to stąd pochodzimy – z natury. Że bliskość natury, kiedyś tak bardzo oczywista, dziś stała się dla wielu abstrakcją. W małych miastach, na wsiach, ludziom nie trzeba tego tłumaczyć. W dużych miastach ludzie na nowo odkrywają swoje korzenie i zapuszczają je w ziemi. O tym jest dla mnie metafora fauny użyta przez autorkę. O tym, że wbrew temu, co nam się wydaje, jesteśmy zwierzętami. Zawsze nimi będziemy, dlatego warto dbać o więź z przyrodą, pamiętać o jej prawach, powrócić, gdy się oddalamy. Opowiadanie o kobiecie wyruszającej w las, którego od zawsze się bała, odczytuję bardzo symbolicznie.
Tęsknota i samotność
Żebrowska: Każde z opowiadań jest małą historią jednego człowieka – i jego wielkiej samotności wśród ludzi. Pozbawieni więzi rodzinnych i społecznych dryfujemy jak samotne kry po zimnym morzu. Potrzebujemy dobrego słowa i wspólnoty. Nie mogąc ich znaleźć, kierujemy uwagę do wewnątrz. Gdy nie znajdujemy tam miłości – nasz zwierzęcy instynkt przetrwania każe nam tworzyć kotwice, które pomagają przetrwać obezwładniające zimno. Tak odczytuję większość z sześciu opowiadań Lundgren. Jej diagnoza społeczna w połączeniu z subtelną symboliką stała się przyczynkiem do kolejnej refleksji nad kondycją współczesnego społeczeństwa. Polecam jako ucztę literacką i jako materiał do przemyśleń.
Niewińska: Dużo jest w tych opowiadaniach melancholii, sporo samotności. Ale to samotność, która nie kończy niczego, nie zabija człowieka. To samotność, która budzi. Każe szukać czegoś, co się zagubiło. Przypomina o utraconych pragnieniach. Skupia w sobie jak w soczewce wszystkie niedogodności, których nie da się już dłużej ignorować. Bohaterowie nie dokonują wielkich odkryć, nie doświadczają przełomowych olśnień ani nie podejmują decyzji swojego życia. Po prostu któregoś dnia decydują się pójść za tym cichym głosem, który od zawsze próbował im coś ważnego powiedzieć. Czasem samotność tworzy taką pustkę, w której echem rozbrzmiewa głos naszych zapomnianych pragnień.
Andrea Lundgren, Fauna północy (Nordisk fauna)
Tłumaczenie: Karolina Ancerowicz, Natalia Dąbrowska, Diana Hasooni-Abood, Anna Kicka, Justyna Kwiatkowska, Przemysław Pożar, Agata Teperek, Martyna Wojciechowska, pod redakcją Justyny Czechowskiej Wydawnictwo Pauza, Warszawa 2020