W reportażu „Wojownicy o szklanych oczach” Agnieszka Rostkowska opowiada o Nowej Turcji i zmianach zachodzących w kraju leżącym nad trzema morzami – zmianach, których symbolem są protesty, więzienie i brutalna przemoc. Dlatego jest to ważna książka, której nie da się „łyknąć” w jeden wieczór – pisze Jakub Hinc.

Zmiany dzieją się na naszych oczach, choć zapewne wakacyjni plażowicze „all inclusive” sączący swoje drinki w nadmorskich kurortach Antalyi mogą ich nie zauważyć. O ile w ogóle chcieliby je dostrzec. Tymczasem zmiany te ponad cztery lata temu, w lipcu 2016 r., nabrały niezwykłego przyspieszenia. Czytelnicy Rostkowskiej będą zatem mieli tę szansę, by niejako z pierwszej ręki poznać relacje Turczynek i Turków, usłyszeć jak oni sami widzą budowę nowego porządku. I nade wszystko, poznając fakty, spróbować zrozumieć dokąd zmierza państwo zbudowane niegdyś przez Atatürka na gruzach Imperium Osmańskiego. A przecież nic bardziej nie pozwoli na poznanie Nowej Turcji, jej nowego „sułtana” i jego „dworu”, niż poznanie procesów zachodzących na równinach Anatolii, na wschodnim iracko-tureckim pograniczu i w Stambule. To wiedza szczególnie pożądana, by nie pogubić się w gąszczu nowomowy i postprawdy. I by wiedzieć, kiedy milczeć.
Na cisnące się na usta pytanie czym zatem jest ta Nowa Turcja nie ma jednej odpowiedzi. Właściwie na temat tego, czym jest owa Turcja teraz, przeistaczająca się z ataürkowej w „nową”, każdy rozmówca Rostkowskiej będzie przedstawiał swój punkt widzenia. Autorka reportażu też nie dokona syntezy, ale pozwoli swoim rozmówcom opowiedzieć o ich kraju, ich słowami, ich muzyką, ich wierszem, ich filmem. Zbierając jednak te wszystkie sądy, opinie, poglądy w jedno można starać się spróbować zrekonstruować znaczenie tego pojęcia. Najprościej byłoby rzec, że Nowa Turcja jest programem społeczno-politycznym ekipy Erdoğana, procesem mającym zmienić oblicze kraju, zarazem drugiej industrializacji i islamizacji w jednym.
By zatem opowiedzieć o tej Nowej Turcji Rostkowska zabierze swoich czytelników najpierw na zawieszony 60 metrów nad wodami cieśniny „Most Męczenników” wcześniej znany jako Most Bosforski. To tu wieczorem, 15 lipca 2016 r. starły się czołgi zwolenników Fetullaha Gülena z ludźmi, którzy na wezwanie Recepa Tayyipa Erdoğana – wówczas już od dwóch lat piastującego urząd prezydenta – wyszli protestować przeciwko wojskowemu zamachowi stanu. Tym razem wojskowy pucz spalił na panewce, o czym wiemy już z nieodległej historii, ale jego skutkiem było tsunami represji, tym razem pod sztandarami Erdoğana, które nie skończyło się tylko aresztowaniami faktycznych lub tylko domniemanych uczestników zamachu, a o tym trudno dowiedzieć się z przekazów mediów krajowych, a tym bardziej tureckich.
Rostkowska portretuje więc zwykłych Turków i budowniczych Nowej Turcji, za wroga uznających każdego, kto nie jest z nimi, kto nie godzi się na budowany przez nich nowy porządek, sprzeciwiających się zawłaszczaniu państwa przez nowego „sułtana” i jego program islamizacji kraju.
W 2016 r. wśród obrońców państwa opartego na wizji Erdoğana byli różni, często przypadkowi ludzie. Ci, którzy na wezwanie „sułtana” wyszli na ulice i zostali ranni w czasie zamieszek, stali się hołubionymi przez obóz rządzący weteranami, ci co zginęli zyskali status „męczenników” i „narodowych bohaterów”, na których cześć stawiane są pomniki i urządzane festyny. Śladami jednego z nich, zastrzelonego w czasie puczu żołnierza sił specjalnych, Ömera Halisdemira, Rostkowska ruszyła do Niğde, jego miejsca urodzenia. To co zobaczyła na miejscu, niewiele miało wspólnego z niemal bałwochwalczą czcią oddawaną mu przez prorządowe media i plakaty rozwieszone na placach Ankary czy Stambułu.
Rostkowska z miasta nad Bosforem uczyniła swój punkt wypadowy do nawet najdalszych zakątków Turcji. Nic dziwnego, bo przecież na położonym między dzielnicami Tohane a Beyoğlu Taksim Meydani, na zaczynającym się przy tym placu bulwarze Istiklal Caddesi i pod leżącym nieomal na drugim końcu tej ulicy liceum Galataseray oraz w zamykającym Taksim z drugiej strony, od północnego wschodu, parku Gezi, Rostkowska skupia się wszystko to co dobre i co złe w Turcji. Na ten plac, w te miejsca, autorka „Wojowników o szklanych oczach” będzie zabierała czytelników swojego reportażu niejednokrotnie, tak jakby słynne powiedzenie, że wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, w tym przypadku brzmiało: wszystkie nitki, ścieżki, drogi prowadzą na nie raz goszczący na kartach książek tureckiego noblisty Orhama Pamuka plac Taksim.
Choć kraj powstały na gruzach Imperium Osmańskiego, zajmuje niemal całą Azję Mniejszą, to miasto położone po obu stronach Złotego Rogu, a dziś leżące i na azjatyckim wybrzeżu Bosforu, zdaje się być kotwicą trzymającą Turcję w Europie, a Europę łączyć z orientem nierozerwalnymi więzami. Może to nie tylko kwestia położenia geograficznego, ale także historycznego kontekstu – wszak miasto znane od czasów podboju przez Mehmeta II jako Stambuł, Grekom znane było jako Bizancjum, później, już jako Konstantynopol, przez stulecia było stolicą Imperium Rzymskiego i cesarstwa Wschodniorzymskiego.
Ale to nie tylko dzisiejsze położenie miasta po obu stronach Bosforu i historia, nawet ta sprzed kilku dekad – tak wdzięcznie opisywana przez Elif Shafak w „10 minut i 38 sekund na tym dziwnym świecie” – ze Stambulskimi dzielnicami transwestytów, domami publicznymi, przybrzeżnymi łódeczkami serwującymi wprost z pokładu makrelę w bułce i przycupniętymi między hamamem a meczetem kawiarniami, zda się wyznaczać właśnie to miasto i jego najważniejszy plac na świadka historii. Tamten liryczny, nostalgiczny Stambuł pochłonęły już buldożery budujące „Nową Turcję” w myśl polityki wielkiej przebudowy kentsel dönüşüm, a symbolicznym epitafium stał się dla odchodzącego w annały historii miasta film İmre Azema „Ekümenopolis”.
W Stambule jak w soczewce ogniskuje się współczesna Turcja. Gdyby jednak Rostkowska poprzestała na przedstawieniu obrazu tego kraju wyłącznie przez pryzmat miasta nad Bosforem, to byłby on niepełny. Słusznie więc autorka zabiera czytelników m.in. też do zniszczonego przez trzęsienie ziemi Düzce, a potem do Gaziantep i do kurdyjskiego Diyarbakır. To z perspektywy południowych i wschodnich rubieży będzie nam dane spojrzeć na Turcję z jeszcze innej perspektywy. To kraj, w „przebudowie”, ale też kraj, który stał się azylem dla milionów uchodźców z ogarniętej wojną domową i wojną z Daesh, sąsiedniej Syrii.
Jest jednak ta dzisiejsza Turcja też krajem, w którym prezydent i podległy mu „dwór” wykorzystują sytuację do handlu syryjską ropą z Izraelem i budowy kraju na nowo, bez oglądania się na tradycję i dziedzictwo. Pretekst wojny wykorzystują zaś dla dokonania czystek etnicznych i represji na nietureckich mieszkańcach Turcji. Wynaturzenie wojny w czasie pokoju, w kraju, w którym podobno nie dochodzi do zbrodni przeciwko ludzkości zobaczyć można we wspomnianej na kartach „Wojowników o szklanych oczach” etiudzie Alego Bozana o dziewczynce zamkniętej w lodówce pod roboczym tytułem „Tylko jak zatytułować taki film?” (Filmin adı ne olsun?).
Wczytując się w przedstawione przez Rostkowską historie jej rozmówców nieodparcie odnieść można wrażenie, że obraz kraju lansowany przez tureckie rządowe media przypomina cienie rzucane przez lalki karagöz, w którym karagözcü – lalkarzem – jest posiadający coraz większe wpływy nowy „sułtan” Nowej Turcji. A ludzie? Cóż, podobnie jak w czasach osmańskich mogą tylko klaskać, śmiać się lub płakać z Karagöza i Hacivata, o ile tylko nie będą zajmowali się polityką. Choć, jak uczy życie, polityczne może być wszystko, a zwłaszcza kultura, czego symbolem stała się Atatürk Kültür Merkezi. Zresztą zdaje się, że i Mustafa Kemal Atatürk – ojciec nowoczesnej, europejskiej i świeckiej republiki, ojciec Turków, też powoli staje się nielubianym przez rządzących cieniem znikającym powoli w rytmie tańca powróconych do łask wirujących Derwiszy.
„Wojownicy o szklanych oczach” Agnieszki Rostkowskiej zdają się być koniecznym uzupełnieniem turystycznego bedekera, dla każdego, kto chce poznać i zrozumieć Turcję. Tak naprawdę bez tej pozycji nie da się zrozumieć, czemu pod liceum Galataseray szczelny kordon policji blokuje grupkę kobiet, dlaczego na deptaku Istiklal królują połyskujące złotem i drogimi kamieniami witryny sklepów, których główna klientela przechadza się galabijach i czadorach, gdzie ukryły się, tworzące wcześniej klimat miejsca i miasta, księgarnie, cukiernie i prowadzone od pokoleń sklepiki i pracownie. Gdzie znikają mieszkańcy domów wyburzonych pod ziejące pustkami galerie handlowe. I dlaczego więzienia pełne są osób walczących o prawa człowieka, o zwykłą godność i szacunek.
I tylko czasem w oku zaszkli się łza za starą Turcją.
Agnieszka Rostkowska, Wojownicy o szklanych oczach. W poszukiwaniu Nowej Turcji
Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2020 r.