Co pisarze polecają do czytania w czasie Świąt i w końcówce roku? Zobaczcie propozycje Roberta Ostaszewskiego, krytyka literackiego i pisarza, autora takich powieści jak „Zginę bez ciebie”, „Zabij ich wszystkich”, „Ukochaj na śmierć” i „Śmierć last minute”.

Anna Rozenberg, Maski pośmiertne, Punkty zapalne, Czwarta Strona Kryminału 2021
Anna Rozenberg, którą znam od lat, długo kazała czekać na swój debiut, ale jak już weszła do świata prozy kryminalnej, to z przytupem. W serii z Redfernem mamy realia (dobrze oddane) współczesnej Anglii, oryginalnego, psychologicznie wiarygodnego bohatera (Anglika, ale z polskimi korzeniami), wielowątkowe, ale przy tym klarowne fabuły. Krótko mówiąc, świetne kryminały, a do tego świetnie napisane (dla mnie to istotne). Moim zdaniem powieści Rozenberg są mocnymi kandydatkami do nagród kryminalnych w roku 2022.

Anna Kańtoch, Lato utraconych, Wydawnictwo Marginesy 2021
Kolejny kryminał Kańtoch (z serii z Krystyną Lesińską), kolejny trochę odmienny od wcześniej napisanych przez autorkę. Cenię prozę kryminalną Kańtoch przede wszystkim za to, że jest oryginalna i – by tak rzec – zmiennokształtna. Kańtoch nie stawia na proste schematy i dobrze na tym wychodzi. W „Lecie utraconych” są zaginiecie, rodzinne traumy i niewyobrażalna zbrodnia, która na zawsze odmieni życie policjantki Lesińskiej. Lektura obowiązkowa!

Przemysław Żarski, Cierń, Czwarta Strona Kryminału 2021
Proza Żarskiego jest jednym z moich tegorocznych odkryć. Żarski stworzył wyborną trylogię kryminałów miejskich, w których jednym z głównych bohaterów jest Sosnowiec (nieoczywista lokalizacja, więc duży plus za nią). Powieść „Cierń” jest bardzo dobrym zamknięciem trylogii. Jest w niej wyrazisty bohater, komisarz Kreft, są ciekawe intrygi kryminale. A wreszcie – w kryminałach Żarskiego nie chodzi jedynie o kryminalne zagadki i opisy zbrodni. Mówiąc najprościej, są o czymś (na plan pierwszy w całej trylogii wysuwa się kwestia samobójstw). Poza tym Żarski ma wypracowaną autorską sygnaturę stylu, co w kryminałach jest ostatnio rzadkością.

Robert Małecki, Najsłabsze ogniwo, Czwarta Strona Kryminału 2021
Niby nic takiego, bo Małecki po raz kolejny zajął się tematem zaginięć, jednak okazuje się, że wciąż nie brakuje mu pomysłów. Ujęło mnie, że Małecki głównym bohaterem powieści uczynił pisarza, który zmaga się z rodzinnymi tajemnicami (licznymi). Być może najważniejszym dla mnie atutem „Najsłabszego ogniwa” jest to, że wpisana w powieść intryga nie jest wydumana. Naprawdę coś podobnego mogło się zdarzyć każdemu z nas. Ktoś zostaje wplątany w nieprzyjemną, kryminalną aferę, ktoś inny próbuje mu na własną rękę pomóc. I oczywiście sprawa szybko zaczyna się komplikować a misterny, na pozór sensowny i skuteczny plan, okazuje się jedną, wielką porażką. W recenzjach naszych kryminałów czy thrillerów często natykam się na frazę – „Polski… (tu pojawia się nazwisko jakiegoś głośnego pisarza z zagranicy)”. Nie przepadam za takimi porównaniami. Jednak Małecki, składając „Najsłabszym ogniwem” pisarski hołd Cobenowi, niejako zachęcił do tego rodzaju porównań i zestawień. Chce? To proszę – myślę, że Harlan Coben spokojnie mógłby się pod „Najsłabszym ogniwem” podpisać.

Monika Kassner, Sprawa Rollnika. Zbrodnia prawie doskonała, Silesia Progress 2021
Kassner tworzy serię kryminałów retro z radcą Jendryskiem, których akcja rozgrywa się na Śląsku w okresie międzywojennym. Intryga w „Sprawie Rollnika” jest taka, jak być powinna w kryminale, czyli zaskakująca. Poza tym proza Kassner wprowadza czytelnika w specyficzny, dla wielu wciąż „egzotyczny” świat Śląska i śląskości, przybliża życie codzienne Ślązaków w okresie międzywojennym w całej jego pełni – jak się Ślązacy zachowywali, ubierali, co jedli, jakie sklepy odwiedzali czy z jakimi problemami bytowymi musieli się borykać. I oswajają go z godką, czyli językiem śląskim, który w Polsce często jest kojarzony ze „śmiesznym gadaniem”, bo taką „reklamę” zrobiły mu rozmaite kabarety, mające w swoich programach wice (niby) po śląsku. „Sprawa Rollnika” autorstwa Kassner jest bardzo pomysłowym i – by tak rzec – świeżym kryminałem retro. To bez wątpienie nowy i mocny głos w tej odmianie gatunku.

Ben Creed, Miasto duchów, Dom Wydawniczy Rebis 2021
Po tym jak przeczytałem na czwartej stronie okładki opis powieści Bena Creeda, spodziewałem się malowniczej katastrofy. Angielski pisarz, który umieszcza akcję kryminału w realiach stalinowskiej Rosji? Zapowiadała się rzecz w najlepszym wypadku bardzo powierzchowna. Poszukałem więcej informacji na temat „Miasta duchów” i okazało się, że żadnego Bena Creeda nie ma, bo to pseudonim, pod którym ukrywa się dwóch autorów: Chris Rickaby i Barney Thompson. Ten drugi jest wykształconym klasycznie muzykiem, który studiował także w Petersburgu, więc stało się jasne, skąd pisarzom wzięły się Sowiety i Leningrad. A potem zacząłem czytać Miasto duchów i… wsiąkłem na dobre. Jest rok 1951, nad brzegiem Jeziora Ładoga dochodzi do makabrycznej zbrodni. Jednak to nie intryga w „Mieście duchów” była dla nie najistotniejsza, ale opis sponiewieranego przez historię Leningradu i tragedii ich mieszkańców. W tym historia głównego bohatera, Rewola Rossela, który był utalentowanym skrzypkiem, ale został złamany przez system stalinowski i koniec końców trafił do milicji. Świetna powieść!
A my polecamy: