W „wewnętrznym haremie” Elif Shafak – niczym dżiny zamknięte w lampie Alladyna – mieszkają Calineczki. Sześć żeńskich istot personifikujących różne typy charakteru. Jest też miejsce dla wątpliwości i depresji poporodowej – o powieści „Czarne mleko” pisze Jakub Hinc.
„Czarne mleko” jest chyba w twórczości Elif Shafak najbardziej intymną i osobistą opowieścią. Opowieścią o jej odczuciach i wątpliwościach, w której przeplata życiorysy znanych pisarek z własnymi myślami i przeżyciami. Wspomni więc o Virginii Woolf, Sylvii Plath, nie pominie choćby Simone de Beauvoir czy George Sand. Jednak to herbatka u tureckiej pisarki, Adlaet Ağaoğlu i zadane przez nią pytanie wywoła u Shafak najsilniejsze emocje. Emocje związane z tym, o czym jest ta historia, a wiec tyleż o depresji poporodowej i próbie radzenia sobie z nią, ile o próbie pogodzenia małżeństwa i macierzyństwa z zawodowym paraniem się literaturą.
Dwa światy

„Jestem pisarką. Jestem koczowniczką. Jestem kosmopolitką. Jestem miłośniczką sufizmu. Jestem pacyfistką. Jestem wegetarianką i jestem kobietą, mniej więcej w tej kolejności. Tak opisałabym siebie przed ukończeniem trzydziestego piątego roku życia” – zaczyna swoją narrację Elif Shafak. Ale to przeszłość. W życiu Shafak następują bowiem zmiany. I tak zaczyna dzielić się z nami swoimi dylematami, dotyczącymi małżeństwa czy macierzyństwa, jednocześnie opowiadając nam historię kobiet, które znalazły się w tym samym momencie życia, co ona i musiały podjąć decyzje w tych samych sprawach. Własne decyzje.
Czytamy zatem o wątpliwościach, wahaniach i labilności uczuć autorki związanych z konsekwencjami podjętych wyborów, niełatwych, tym bardziej że podejmowanych w realiach patriarchalnego społeczeństwa. Stąd dylematy dotyczące roli kobiety, ale i roli pisarki. Stąd rozważania o zepsutym mleku takiej matki, która chce parać się literaturą i o czarnym atramencie, który przez ostatnie tysiąclecia służył do zapisywania myśli i słów wyłącznie mężczyznom.
Właściwie są to dwie opowieści zaszyte w jednej spójnej narracji. Bo Shafak poszukując odpowiedzi na pytanie o rolę kobiety w świecie literatury, podąża śladami swoich wielkich poprzedniczek. Zmagając się jednocześnie z poporodową depresją, w której znalazła się po urodzeniu pierwszego dziecka, ukazuje świat widziany oczami kobiety, która świat widzi niejako z drugiej strony zakurzonego i zarosłego pajęczynami lustra.
W obu tych światach, wybicie się kobiety na niepodległość, wywalczenie sobie prawa do pisania, związane jest z dylematem dotyczącym tego, czy powinno się w ogóle zakładać rodzinę, a jeśli tak, to czy mieć też dzieci, i czy nie przeszkodzi to w tworzeniu literatury. W świecie widzianym z patriarchalnej perspektywy wydaje się to być wybór zerojedynkowy. W stereotypowym świecie, w którym króluje macierzyństwo, pisarstwo kobiece musi rywalizować o prawo do własnej narracji z opieką nad dziećmi, bo przecież kobieta musi znaleźć czas na wychowywanie dzieci, karmienie ich i kąpanie. Z rzadka wykradając chwilę na pisanie.
Przeczytaj także:
A pisząc o tym, przywołuje Shafak przypowieść o Firuze, dziewczynce, która we śnie zakradała się na szczyt góry Kaf, by aż do rana podsłuchiwać wróżki, a potem mogła opowiadać o tym każdemu, kto chciał słuchać. Ta wyimaginowana siostra Fuzuliego, azerskiego poety z XVI wieku, staje się symbolem losu, jaki spotkałby wówczas utalentowaną literacko dziewczynkę w krajach Bliskiego Wschodu, nawet wówczas, gdyby jej talent dorównywał bratu. Czy jednak tylko tam i tylko wtedy? A może historia ta wcale się nie skończyła i trwa nadal, od stuleci aż po wiek XXI? Bo czy los Firuze różniłby się od tego, jaki mógłby spotkać utalentowaną siostrę Szekspira? A dziś – czy od kobiet nie wymaga się głównie tego, by marzenia o samostanowieniu złożyły na ołtarzu rodziny i macierzyństwa?
Calineczki
Gdy powstawała ta książka, Shafak już była już autorką kilku powieści, w tym głośnego „Bękarta ze Stambułu”. O ile jednak „Bękart” zawierający poniekąd wątek autobiograficzny, mówił o poszukiwaniu i odkrywaniu tożsamości, to autoanaliza w „Czarnym mleku” sięgnęła znacznie głębszych pokładów kobiecości rozumianej zarówno biologicznie jak i kulturowo.
„Każda książka to wędrówka, mapa złożoności umysłu i duszy człowieka. A czytelnik to swoisty podróżnik. (…) Na kolejnych stronach chcę zabrać cię, drogi czytelniku, na wyprawę do dwóch miejsc jednocześnie: w Dolinę Dzieci i do Lasu Książek” – zapowiada Shafak na początku książki. I chwilę później dodaje: „W Dolinie Dzieci opowiem ci o rolach, które określają nas, kobiety. (…) W Lesie Książek opowiem o życiu i twórczości różnych autorek (…)”. I daje nam w istocie dwa razy po dwie opowieści: te, o których sama wspomina wprost, ale i opowieść o głęboko skrywanych obawach związanych z zamążpójściem oraz narrację dotyczącą lęków związanych z depresją.
Przeczytaj także:
Wewnętrzny świat Shafak zaludniają Calineczki, niewielkie kobiety, które towarzyszyły jej przez większość życia, personifikujące różne typy osobowości i charaktery. „Wewnętrzny harem” jej umysłu – jak sam nazywa to w podtytule książki – zamieszkują więc członkinie „Chóru Niewspółbrzmiących Głosów”. Każda część jaźni to osobny mikroświat. W jednym z nich, „właśnie tam, w mieście tak schludnym jak Bruksela, w eleganckim i nowoczesnym mieszkaniu umeblowanym w minimalistycznym stylu mieszka Panienka Praktyczna. (…) Mierzy jedenaście i pół cala i waży zaledwie trzysta sześćdziesiąt gramów”. To ta wspomniana wcześniej emanacja Shafak jako młodej, nowoczesnej i samodzielnej trzydziestoparoletniej kobiety. Z kolei „w mieście, w którym panuje tak uduchowiona atmosfera jak na górze Athos, siedzi Pani Derwisz”. To ona mówi „otwórz trzecie oko Elif na Miłość…”, a chwilę później kontynuuje: „Chcę, żebyś przestała myśleć, skończ z roztrząsaniem, analizowaniem i zacznij doświadczać tego, co przeżywasz. Dopiero wtedy zrozumiesz, jak zachować równowagę pomiędzy byciem matką a byciem pisarką”. Jednak jest to głos wtedy jeszcze odosobniony, bo już „w mieście tak zatłoczonym jak Tokio (…) mieszka nieustępliwa pracoholiczka – Panna Ambicja Czechowowska”, która „by nie tracić czasu, zamiast ugotować kolację i nakryć do stołu, chrupie krakersy i chipsy i przyjmuje mnóstwo suplementów witaminowych”. Jest też odziana „niechlujnie, w hipisowskie sukienki do ziemi i indyjskie kamizelki ozdobione szkiełkami” Panna Intelektualistka Cyniczna: „Jej okna giną za bordowymi, aksamitnymi zasłonami i cienkimi pajęczynami, a na ścianach wiszą plakaty Che Guevary i Marlona Brando”.
To z nimi autorka prowadzi wewnętrzny dialog, by podjąć decyzję dotyczącą małżeństwa i macierzyństwa. Nie od razu dopuszcza do głosu wszystkie osobowości. A gdy już to zrobi, narrację powieści wzbogaci jeszcze jedna Calineczka o dobrotliwej piegowatej twarzy. „Nie jest wyższa od nich, ale najwyraźniej waży nieco więcej”. To Mamcia Pudding Ryżowy, która towarzyszyła Elif już w dzieciństwie, a potem popadła w zapomnienie, aż do czasu, gdy dorosła pisarka stanęła przed dylematem: tworzyć czy być żoną i matką.
Do wewnętrznego chóru głosów za i przeciw macierzyństwu dołączy w końcu też szósta Panna, której garderobę „(…) dopełnia szkarłatna, obcisła suknia wieczorowa. Głęboki dekolt eksponuje piersi Calineczki, a długie rozcięcie w sukni odsłania jej prawą nogę aż do biodra. Na widok jej szpiczastych czerwonych butów na obcasach zaczynam się zastanawiać, jak to możliwe, że jeszcze stoi”. To Blue Belle Bovary. Personifikacja erotyzmu i seksapilu, którego próżno byłby szukać u wcześniej wybijających się typów osobowości. Blue Belle Bovary ujawnia swoją obecność, gdy na horyzoncie pojawił się Eyup, mężczyzna, który oświadczył się Shafak.
Dżin depresji
Wychodząc za mąż za Eyupa Elif Shafak złamała wcześniejsze deklaracje składane czytelnikom dotyczące małżeństwa i macierzyństwa. Została za to przy swoim (nie swoim) nazwisku, co zresztą stanie się tu kolejną z bardzo osobistych opowieści.
A rodząc dziecko postawiona została wobec próby radzenia sobie z depresją poporodową. Bo gdy wydawać by się mogło, że wszelkie dylematy zostały rozwiązane i gdy Shafak została matką, nagle – jak pisze autorka – wszystkie sześć Calineczek zostało zamkniętych w szkatułce przez „jakieś stworzenie”. Jakie? „(…) Ani człowiek, ani zwierzę, nic co wcześniej widziałam” – napisze Shafak. To Lord Poton, który „w jednej sekundzie rośnie i sięga głową sufitu, a w kolejnej rozciąga od jednego końca pokoju do drugiego. Niczym gęsty dym unosi się w powietrzu”. W takiej dusznej przestrzeni zabrakło już miejsca na radość z urodzenia dziecka.
Przeczytaj także:
I o ile w pierwszej części książki w ślad za autorką „Czarnego mleka” roztrząsamy blaski i cienie małżeństwa i macierzyństwa, poddając się jej narracji prowadzonej często z lekką nutką autoironii, zawsze jednak z rzetelnym reserchem, o tyle w drugiej części nie sposób nie ulec atmosferze wszechobecnego przygnębienia. Podążając śladami Shafak pogrążamy się w rozsnuwanej przez poporodową depresję egzystencjalnej udręce, jaka przeżywała autorka, ale przecież przeżywało i przeżywa też wciąż wiele kobiet, które zapewne odnajdą się w tej historii. Z perspektywy czytelnika-mężczyzny jest to z kolei ważny wgląd w myśli kobiet, które zmagają się z Lordem Potonem, a czasem z jego rodziną: Apatią, jego bratanicą i Psychozą poporodową, jego ciotką.
Niedługo po wyjściu z depresji Shafak wydała kolejną książkę. „Czterdzieści zasad miłości”, powieść, która być może dlatego jest tak doskonałym przykładem głębokiej autoanalizy uczuć, że poprzedziła je właśnie wiwisekcja stanu depresyjnego i odkrycie dla siebie sufizmu, jako ścieżki, pozwalającej znaleźć wyjście z mrocznego tunelu. Bo „Czarne mleko” stało się też przy okazji dla autorki powieścią autoterapeutyczną, sposobem na pożegnanie Lorda Potona. I pewnie nie tylko dla niej – ta powieść o radzeniu sobie z czasem bezradności, będzie wszak dla każdej z kobiet, które znalazły się w podobnej sytuacji, intelektualnym i emocjonalnym wsparciem, świadomością istnienia wspólnoty w siostrzeństwie, wsparcia we wspólnym doświadczeniu.
Elif Shafak, Czarne mleko (Black Milk)
Przełożyła Natalia Wiśniewska
Wydawnictwo Poznańskie, Poznań, 4 maja 2022
ISBN: 9788367176859
___________________
Thumbelina live in the „inner harem” of Elif Shafak – like genies locked in Aladdin’s lamp. Six female beings personifying different types of character. There is also a place for postpartum doubts and depression – Jakub Hinc writes about the novel „Black Milk”.