„Już nie chcę być człowiekiem” Pietera van Osa to – zgodnie z podtytułem książki – opowieść o przetrwaniu Zagłady. Przetrwaniu nie tylko wbrew hitlerowskiemu totalitaryzmowi, ale i wbrew bezinteresownej ludzkiej podłości. A często i wbrew logice wojny – pisze Przemysław Poznański.

Pamiętacie historię Szlomo (Solomona) Perela, żydowskiego chłopca, który podając się za Niemca został nawet członkiem Hitlerjugend i w ten sposób przeżył wojnę? Perel napisał głośne wspomnienia, które filmem „Europa Europa” zekranizowała Agnieszka Holland. To jedna z takich historii, w które da się uwierzyć w zasadzie tylko dlatego, że są prawdziwe.
Opowieść spisana przez Pietera van Osa jest co najmniej tak samo niezwykła. Gdyby była to książka fikcyjna, beletrystyka, uznalibyśmy, że autora zbyt poniosła wyobraźnia, że w dążeniu do szukania szczęśliwego zakończenia znajdował rozwiązania nieprawdopodobne, niemożliwe. A przecież „Już nie chcę być człowiekiem” to historia nie tylko opowiedziana przez jej bohaterkę, co samo w sobie każe nam uznać ją za opis faktów, ale i dokładnie sprawdzona przez Pietera van Osa. Zweryfikowana zgodnie z zasadą dziennikarskiej rzetelności (o czym sam pisze), która mówi, „że pojedyncze źródło się nie liczy”.
Jeśli jednak w samej książce – uznanej w Holandii swego czasu za najlepszy reportaż roku – nie ma nic przypadkowego i każde zdanie niesie w sobie nie tylko konkretną i potwierdzoną wiedzę, ale i emocjonalny ładunek, o tyle sama opisania w niej historia roi się aż od przypadków, zbiegów okoliczności, sytuacji niemożliwych lub w każdym razie trudnych do pojęcia.
Być może pierwszym takim przypadkiem było spotkanie van Osa z Marilką Shlafer z Amstelveen, a tak naprawdę urodzoną w 1926 roku w Warszawie Malą Ryfką Kizel, której historię było mu dane usłyszeć z jej własnych ust. Urodziła się w ortodoksyjnej żydowskiej rodzinie, a wojnę przetrwała dzięki niebywałemu szczęściu, ale też dzięki sprytowi, w tym dzięki umiejętności przyjmowania różnych tożsamości, udawania kogoś innego. Dość powiedzieć, że pomyślnie przeszła rasową weryfikację, a nawet, podając się folksdojczkę, została przybraną córką rodziny niemieckich nazistów i rozkochała w sobie niemieckiego inżyniera. I uczyniła to ona, której „mama i ciotki nosiły peruki z koziego włosia, a ojciec i bracia aksamitne czapki, pejsy i brody”.
Przeczytaj także:
Jak to możliwe? Mali dane było niejednokrotnie znaleźć się we właściwym miejscu i czasie. Ominęła ją choćby zagłada warszawskiego getta, w którym zginęła cała jej rodzina, podejmowała też decyzje nieracjonalne, które z czasem okazywały się niezwykle korzystne. Jak wtedy, gdy jako nazwisko matki podała nazwisko niemieckie, jak wtedy, gdy poprosiła amerykańskich żołnierzy o podarowanie jej bezużytecznej już niemieckiej waluty, a potem odkryła, że w innej części Polski to wciąż obowiązujący środek płatniczy, dzięki któremu będzie mogła przetrwać.
Ale to też historia tak desperacji, widocznej choćby wtedy, gdy Mala ma odwagę iść do księdza, by poprosić go o chrzest, jak i spotykania na swej drodze ludzi, którzy chcieli jej pomóc. „Ty nie chcesz się chrzcić. Ty chcesz żyć” – stwierdzi zgodnie z prawdą ów ksiądz, zanim poda dziewczynce pomocną dłoń. Ktoś inny przenocuje ją i nakarmi, ktoś da na dłużej dach nad głową. Oczywiście znajdą się też tacy – i tych jest więcej – którzy usłyszą jak dziewczynka mówi przez sen w jidysz i ją zadenuncjują, będzie też choćby bezwzględny żydowski policjant, który nie zawaha się przed niczym, by odebrać jej z trudem zdobyte jedzenie. Jeśli usłyszymy z ust Mali wiersz, którego wers posłużył za tytuł książki, , to odnosi się on także i do tych zdarzeń.
Jest też w książce van Osa opisana cała masa ludzkich postaw, które nawet jeśli nie dotkną Mali osobiście, to są historycznym faktem. Bo autor wychodząc od historii jednego losu ma ambicję opowiedzieć nam znacznie więcej, spojrzeć szerzej na wojnę i Zagładę, rzadko przywołując jednak statystyki, częściej przywołując za to konkretne opowieści. O ludzkiej bezinteresowności, ale częściej o ludzkiej podłości, zawiści, a także strachu, które stały u źródeł antysemityzmu, w tym antysemityzmu Polaków. O historycznych uwarunkowaniach takich postaw, wyrażających się choćby we – wciąż nieprzemijającej – głupocie, która sprawia, że według badań sprzed zaledwie kilku lat, wciąż 13 proc. Polaków wierzy, że Żydzi mordują chrześcijańskie dzieci w celach rytualnych.
Przeczytaj także:
Dając nam to bogate tło Pieter van Os przede wszystkim jednak dokładnie, krok po kroku, śledzi losy swojej bohaterki. Nie tylko sprawdzając dostępne dokumenty, ale – jeśli tylko może – zastępując przeglądanie papierów rozmowami z historykami spotkanymi podczas podróży jej śladami. Bo autor wykonuje tu prawdziwie reporterską robotę, odwiedzając w zasadzie wszystkie istotne dla tej opowieści miejsca. Będzie więc w Warszawie i w Tomaszowie Lubelskim, przekroczy granicę z Ukrainą, sprawdzi odległości, miejsca, spróbuje – często wbrew wszystkiemu – znaleźć świadków zdarzeń, a jeśli upływ czasu na to nie pozwala, przynajmniej ich potomków. I niejednej osobie dopiero teraz, po kilkudziesięciu latach, uświadomi, że dziewczynka, którą brali za Niemkę, za folksdojczkę, była ocalałą z Zagłady Żydówką.
Ale jeśli mówimy o reportażu van Osa, to nie sposób nie pochylić się też na jego formą. Bo holenderski reportażysta nadaje swojej książce rytm, sprawiający, że odnosimy wrażenie, jakoby tworzył tę opowieść na naszych oczach. Dzieli się z nami swoimi rozterkami, zastanawia się na głos czy dany fragment opowieści Mali jest prawdziwy, rezygnuje z zadawania konkretnych pytań, ad hoc tworzy inne, zdradza kulisy pracy. Dzięki temu jego opowieść żyje podwójnie – nie tylko rytmem opisanych tu nieprawdopodobnych, a przy tym bez reszty prawdziwych zdarzeń, ale też rytmem ubierania tej historii w szatę wyjątkowego reportażu.
Pieter van Os, Już nie chce być człowiekiem. Opowieść o przetrwaniu Zagłady (Liever dier dan mens. Een overlevingsverhaal)
Przełożyła Iwona Mączka
Wydawnictwo Poznańskie 2021
ISBN: 9788366981348