wywiad

Anna Kańtoch: Moją bohaterkę ukształtowała obsesja | Rozmawia Przemysław Poznański

Moją bohaterkę ukształtował rodzaj obsesji, zagadki, która wciąż w niej tkwi i domaga się rozwiązania. I cały czas kreuję wokół niej takie elementy rzeczywistości, które tę obsesję pobudzą – o „Lecie utraconych” mówi Anna Kantoch*. Rozmawia Przemysław Poznański.

Anna Kańtoch, fot. Mikołaj Starzyński

Przemysław Poznański: Przede wszystkim gratuluję Nagrody Wielkiego Kalibru za „Wiosnę zaginionych”. Podczas laudacji zwracano uwagę na liczne walory tej powieści, ale podkreślano też, że jest to powieść, pozostawiająca jedną z zagadek otwartą. Chodzi oczywiście o tajemnicę zaginięcia przed laty brata Krystyny Lesińskiej – głównej bohaterki tego cyklu. Jednak drugi tom też tej zagadki nie wyjaśnia. Także dlatego że w „Lecie utraconych” cofamy się o dwadzieścia lat w stosunku do czasu akcji „Wiosny…”, więc skoro nie poznaliśmy rozwiązania zagadki w pierwszym tomie, to tu tym bardziej nie możemy go poznać.   

Anna Kańtoch: Samo cofanie się w czasie nie ma aż takiego znaczenia dla rozwiązania zagadki. Mam na to pewien pomysł i wiem, że odwrócona chronologia mi nie przeszkodzi. Oczywiście na razie tego pomysłu nie zdradzę. Mogę powiedzieć tylko tyle, że zagadka przewijać się będzie przez wszystkie książki i w trzecim tomie poznamy jej rozwiązanie, mimo że będzie on chronologicznie najwcześniejszym, opowiadającym o czasach młodości Krystyny.  

Taki właśnie plan na tę serię – cofania się z czasem akcji w kolejnych tomach – miała pani od początku? 

– Tak, to było jasne już podczas pisania „Wiosny…” i od początku miałam też przemyślaną w szczegółach sprawę zaginięcia brata mojej głównej bohaterki. Nie znałam natomiast szczegółów fabuł poszczególnych książek i jedynie zakładałam, że każda z powieści powinna mieć swoją własną, osobną intrygę, osobną sprawę do rozwiązania, a jedynie w tle wciąż przewijać się miał wątek tego tajemniczego zaginięcia. Aż do chwili, gdy i on zostanie ujawniony.

Ale jednocześnie pisze pani trylogię tak, by dało się ją czytać chronologicznie.   

– Staram się tak właśnie ją konstruować, żeby czytelnik mógł poznawać losy Krystyny w dowolnej kolejności. Oczywiście wszystko zależy od tego, jak uda mi się napisać tom trzeci i na ile wyjaśnienie w nim zagadki zaginięcia pozwoli czytać go w przyszłości jako tom pierwszy. Ale intensywnie nad tym pracuję.

Zagadka zaginięcia brata głównej bohaterki przewijać się będzie przez wszystkie książki i w trzecim tomie poznamy jej rozwiązanie, mimo że będzie on chronologicznie najwcześniejszym, opowiadającym o czasach młodości Krystyny.

Na pewno w już istniejących tomach motyw zaginięcia brata Krystyny jest rodzajem fatum, wiszącym nad bohaterką i niepozwalającym jej normalnie funkcjonować. W „Lecie utraconych” Krystyna, jeszcze jako czynna policjantka, prowadzi skomplikowane śledztwo, a jednak nawet badając tropy w sprawie wielokrotnego morderstwa, ustawicznie zastanawia się, czy gdzieś tam aktualne dochodzenie nie ma czegoś wspólnego z jej bratem.

– Tak, to rodzaj obsesji, która ją ukształtowała, która wciąż w niej tkwi i domaga się rozwiązania. W „Lecie utraconych” zdarza się sytuacja, która skłania bohaterkę do myślenia o zaginionym bracie. Krystyna jest przecież właśnie w żałobie po mężu, co każe jej myśleć też o innych stratach w jej życiu. Poza tym śledztwo, które prowadzi, wiedzie ją w Tatry, a więc tam, gdzie zaginął jej brat. Takie było moje założenie, żeby kreować wokół Krystyny takie elementy rzeczywistości, które pobudzą ją do roztrząsania sprawy z młodości.

Także sprawa, którą się zajmuje, wprost dotyczy w jednym z wątków zaginięcia.

– Dokładnie tak. Chodzi co prawda o zaginięcie dziecka, a jej brat był już nastolatkiem, ale Krystyna ma prawo do snucia skojarzeń i szukania korelacji.

Przeczytaj także:

Między „Wiosną zaginionych” a „Latem utraconych” widzę pewną ważną różnicę. W pierwszym tomie sprawa zaginięcia brata, wywołana poprzez niespodziewane pojawienie się w otoczeniu bohaterki mężczyzny, który mógł coś o sprawie wiedzieć, zdominowała fabułę. Intryga kryminalna w drugim tomie jest dużo bardziej niezależna.

– To być może kwestia tego, że w „Wiośnie…” pierwotny zamysł co do fabuły trochę podczas pisania ewoluował, bo jak wspominałam, idea całej trylogii była taka, żeby jednak każdy tom opowiadał o osobnej sprawie kryminalnej, a zaginięcie było w tle. Tymczasem faktycznie w pierwszym tomie ta rodzinna tajemnica z przeszłości wybiła się na pierwszy plan i być może ktoś spodziewał się, że zostanie rozwiązana.

Z drugiej strony od początku było wiadomo, że to dopiero początek historii i na jej ostateczne rozwiązanie przyjdzie poczekać. Natomiast na pewno wyjaśnia pani sprawę, która jest pierwszoplanowa w „Lecie…”. To zabójstwo czteroosobowej rodziny, do której niedawno dokooptował Kuba, chłopak, który zaginął w Tatrach jako dziecko. Sam Kuba zostaje w tej masakrze ciężko ranny. Skąd pomysł na taką intrygę?

– Zawsze składam intrygi z wielu drobniejszych elementów i zazwyczaj nie jest tak, że mam od razu jeden główny pomysł. Tym razem jednym z pierwszych impulsów była chęć zamordowania całej rodziny, jakkolwiek dziwnie by to nie zabrzmiało (śmiech). Część czytelników twierdziła, że mam skłonność do mordowania młodych dziewcząt – wzięłam to pod rozwagę i tak w „Wiośnie zaginionych” ofiarą padł starszy człowiek, a w „Lecie utraconych” matka, ojciec i ich dwie małe córki. Ważnym elementem składowym ostatecznego pomysłu na fabułę była też oczywiście historia Kuby, czyli chłopaka, który po kilkunastu latach rozłąki spowodowanej porwaniem wraca na łono rodziny. Ostatecznie książka ma odpowiedzieć na pytanie czy obie sprawy w jakikolwiek sposób się ze sobą łączą. Zafascynował mnie ów potencjalny związek pomiędzy pozornie odległymi wydarzeniami.

Gdyby natomiast szukać powiązań pomiędzy obydwoma tomami, to na pewno w obu mówi pani o kryzysie więzi rodzinnych – w pierwszym tomie, gdzie Krystyna ma już siedemdziesiąt lat, widać, jak bardzo utrata brata kształtowała i wciąż kształtuje jej życie, w „Lecie…” na kryzys rodziny i rodzinnych więzów wskazuje wiele elementów – już samo zaginiecie Kuby, a potem trudność w odbudowaniu tak brutalnie zerwanych relacji.       

– Generalnie zgadzam się z każdą rozsądną interpretacją moich książek i ta też mi odpowiada (śmiech). Natomiast przyznam, że nie myślałam o tej serii w ten sposób. Ale owszem, coś w tym może być.     

Zawsze składam intrygi z wielu drobniejszych elementów i zazwyczaj nie jest tak, że mam od razu jeden główny pomysł. Tym razem jednym z pierwszych impulsów była chęć zamordowania całej rodziny, jakkolwiek dziwnie by to nie zabrzmiało.

„Wiosna zaginionych” była powieścią w większej mierze skupiającą się na psychologii bohaterki, „Lato utraconych” to już głównie rasowy kryminał. Ale i tu na pierwszy plan wysuwa się bardzo skomplikowany portret psychologiczny – tym razem Kuby. Skąd czerpała pani wiedzę, by taką postać – zdefiniowaną przez traumy z dzieciństwa – wiarygodnie opisać? 

– W „Wiośnie…” Krystyna jest już cywilem, byłą policjantką na emeryturze, co oznacza, że jeśli prowadzi jakieś dochodzenie, to tylko jako osoba prywatna i nie ma do dyspozycji całej machiny śledczej. W „Lecie…” jest policjantką w czynnej służbie i stąd pewnie więcej tu opisów policyjnej codzienności. Co do psychologii Kuby, to było mi o tyle łatwiej go opisać, że cały czas pokazuję go z zewnątrz, oczami innych bohaterów, co oznacza, że widzimy jego obraz przefiltrowany przez wrażliwość obserwatorów. Kuba to postać, w której każdy trochę widzi to, co chce zobaczyć. Jedni widzą w nim ofiarę dwóch wielkich tragedii, inni – co naturalne w sytuacji kogoś, kto jest jedynym ocalałym z masakry – podejrzanego o dokonanie morderstwa. Trochę w konstrukcji tej postaci pomagała mi moja koleżanka, która jest psychologiem, natomiast chyba nie podjęłabym się prowadzenia takiej postaci w narracji pierwszoosobowej, tak jak robię to z Krystyną. Musiałabym przedtem pokusić się o jeszcze głębszy research.

Przeczytaj także:

Na chwilę zostawmy kryminał. Dzieli pani bowiem aktywność literacką miedzy dwa gatunki – drugim jest fantastyka. Jak pani to godzi literacko?

– Teraz pisarsko skupiam się bardziej na kryminałach, tym bardziej że weszłam w trylogię pisaną dla Marginesów. Dwa tomy już co prawda powstały, ale trzeci wciąż przede mną. Natomiast faktycznie w tzw. międzyczasie napisałam ze dwa opowiadania fantastyczne i myślę o tym, żeby po zakończeniu trylogii z Krystyną Lesińską napisać też powieść fantastyczną. Bo nie chciałabym się zamykać tylko w kryminałach. Natomiast literacko da się to z łatwością pogodzić, bo nie dla mnie żadnej różnicy w samym pisaniu książek w różnych gatunkach. Inaczej pracuje się za to przy wymyślaniu fabuły. W przypadku kryminału bardziej skupiam się na intrydze, na jej szczegółowym dopracowaniu. Trzeba dokładnie wiedzieć, do czego się zmierza, a już przynajmniej to, kto jest mordercą, bo wszystko musi się na końcu logicznie spiąć. W przypadku fantastyki można iść trochę bardziej na żywioł, mieć pomysł i patrzeć, jak się rozwija. Większy nacisk kładzie się na tworzenie świata, czego w kryminale robić nie trzeba, bo opisany świat istnieje lub istniał, jak w przypadku kryminału retro. W fantastyce to jest zawsze inny świat i trzeba w stworzenie jego struktury, rządzących nim zasad, włożyć sporo wysiłku.

To wróćmy do kryminału. Od chwili wydania „Wiosny zaginionych” mówi pani o trylogii. Tymczasem mamy cztery pory roku. To co z zimą?

– To jest trylogia czasów katastrofy klimatycznej. Zimy nie będzie (śmiech).

Rozmawiał Przemysław Poznański

*Anna Kańtoch – z wykształcenia orientalistka, autorka książek fantastycznych oraz kryminalnych. Pięciokrotna laureatka Nagrody im. Janusza A. Zajdla, w 2013 roku wyróżniona także Nagrodą Literacką im. Jerzego Żuławskiego za powieść Czarne. „Łaska”, jej pierwsza książka pozbawiona elementów fantastycznych, została nominowana do Nagrody Wielkiego Kalibru oraz zdobyła nagrodę Kryminalna Piła. Kolejna, „Wiara”, otrzymała podczas Międzynarodowego Festiwalu Kryminału 2018 Nagrodę Specjalną im. Janiny Paradowskiej. „Lato utraconych” jest drugim po „Wiośnie zaginionych” tomem trylogii. Pierwszy tom otrzymał w Nagrodę Wielkiego Kalibru dla najlepszej powieści kryminalnej 2020 roku.

1 komentarz

Możliwość komentowania jest wyłączona.

%d bloggers like this: