Podróżując zarówno przez teraźniejszość Tasmanii, jak i przez jej niełatwą przeszłość, Radosław Nawrot daje nam książkę o miejscu niezwykłym – raju, który tak często bywał piekłem. O „Australia, no worries. Tasmania” pisze Przemysław Poznański.

Napisać, że Nawrot – dziennikarz i podróżnik – zaprasza nas do miejsca mało znanego, to nic nie napisać. Nie tylko dlatego, że owa tajemnicza wyspa, na której postanowił postawić swoją stopę, w obiegowej opinii kojarząca się głównie z diabłami tasmańskimi (a częściej tylko ich nazwą, niż wyglądem), to ta część leżącego na antypodach kontynentu, do której turyści zapuszczają się najrzadziej, ale także dlatego, że „Australia, no worries” (część pierwsza) to książka, która ma ambicje połączenia w sobie reportażu, przewodnika i lekcji historii odkłamującej przeinaczenia i przemilczenia. A to oznacza, że wychodzi ona poza opis wrażeń z wojażu turysty, czy nawet reportażu skreślonego ręką doświadczonego globtrotera. Do rąk czytelników trafia więc itinerarium po tej Tasmanii, której już nie ma i na wskroś współczesny, ilustrowany bedeker po wyspie niegdyś zwanej Ziemią van Diemena
Nawrot zaczyna opowieść od przestrogi: „Tasmania nie jest Australią w pigułce”. I wyjaśnia, że ta wyspa, to zupełnie inny świat, wyróżniający się zarówno swoją historią jak i teraźniejszością, z fauną i florą niespotykaną nigdzie indziej, nawet na kontynencie australijskim. I zaraz słowem rysuje niepowtarzalne, nigdzie indziej nie występujące tasmańskie lasy, szkicuje niezwykłe, tworzące „filmowe” krajobrazy górotwory Cradle Mountain – zbudowane z kruchych skał diabazowych i opowiada o podobnych do skrzeku odgłosach wydawanych przez wombata. Nawrot spotka też oczywiście diabły tasmańskie, kangura rdzawoszyjego, miodojada i kolczatki, w dłonie weźmie (wyjątkowo, bo zastrzega, że wzorem Davida Attenborough woli pokazywać naturę, a nie siebie na jej tle) scynka z rodzaju Niveoscincus, przez miejscowych zwanego „blue tongue”.
Ale autor stara się też uświadomić nam, jak bardzo jest to świat doświadczony przez nieodpowiedzialne, często okrutne działanie przybyszów z Europy. Szczegółowo opisuje więc historię wyginięcia tasmańskich gatunków, takich jak choćby wilkowory, czyli tygrysy tasmańskie, za wytrzebienie których płacono spore sumy, gdyż uważano je za niepotrzebne drapieżniki. Przeczytamy też o łąkówce krasnobrzuchej, o której nie wiadomo… czy nadal istnieje.
Do tego nieistniejącego już świata należą też niestety sami Tasmańczycy. Zagłada tego ludu – który sam siebie zwał Palawa – to jeden z najokrutniejszych aktów ludobójstwa na świecie. Ostatnia Tasmanka, Truganini, zmarła w 1876 roku, wymarł też język tasmański, który jest praktycznie nie do odtworzenia, bo rozwijał się w izolacji i był językiem oddzielnym od tych, którymi władają choćby Aborygeni w Australii.
Radosław Nawrot przypomni nam też inne mroczne karty historii Tasmanii. Jak choćby te, związane z jej przeszłością jako „wyspy skazańców” oraz masakrą w Port Arthur z 1996 roku, gdy 29-letni Martin Bryant z zimną krwią zamordował 35 osób. Autor oczywiście nie tylko zrelacjonuje nam te wydarzenia, ale odwiedzi też związane z nimi miejsca, za każdym razem łącząc wrażenia podróżnika z rzetelnym researchem i okraszając je zasłyszanymi historiami.
Ale w pierwszej części „Australia, no worries” nie zabraknie też relacji ze spotkań z ludźmi – często trudnych, bo „Tasmania to nie Europa. To nawet nie Australia. Tutaj panuje wyraźne rozgraniczenie na swoich i obcych”. I – jak pisze autor – „tych drugich traktuje się z dystansem większym niż odległość z Polski na antypody”. Ale nie odwiedzie to Nawrota od zajrzenia do lokalnych barów, gdzie skosztuje warzonego z miejscowej odmiany chmielu tasmańskiego piwa. Autor posmakuje też – a w każdym razie uświadomi nam istnienie tej potrawy – kangurzego mięsa z grilla.
Książka Radosława Nawrota to przy tym wszystkim pełna anegdot i barwnych opisów opowieść kogoś, kogo fascynuje odwiedzany i opisywany zakątek świata. Kogoś, kto zachęcając nas do pójścia w swoje ślady zarazem zmusza do refleksji – zarówno nad pięknem Tasmanii, jak i nad jej często niełatwą historią.
Radosław Nawrot, Australia, no worries. Część pierwsza: Tasmania
Poznań 2021
Gdzie kupić?