Kim byśmy byli, gdybyśmy dokonali innych wyborów? Jak wyglądałoby nasze życie, gdybyśmy w pewnym momencie postawili na prawdę, a nie kłamstwo, na szczerość relacji, a nie sztywność form? O „Końcu dnia” Billa Clegga pisze Małgorzata Żebrowska.

Sekrety przeszłości, głębokie więzi i zadry, kłamstwa, które odbijają się bolesną czkawką po latach, wielkie bogactwo i wielki smutek. W misternie skonstruowanej powieści Billa Clegga „Koniec dnia”, świetnie przetłumaczonej przez Dobromiłę Jankowską, mierzymy się z tematem konsekwencji życiowych wyborów. Różnych w zależności od szczebla drabiny społecznej, na którym znajdują się postacie.
Spotkanie dawnych przyjaciółek, niegdyś, przed wieloma laty, poróżnionych, staje się początkiem rozwiązania wielu zagadek. Splątane losy kilku osób i rodzin niespiesznie klarują się na naszych oczach, a każdy kolejny element układanki wskakuje na swoje miejsce.
W konserwatywnej społeczności małego miasteczka w Connecticut w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku wszystko i wszyscy mają swoje miejsce. Nie ma szans na awans dzięki „wstawaniu wcześnie rano i ciężkiej pracy”, a wszelkie sukcesy ograniczone są solidnymi sufitami. Można się przyjaźnić z osobami z odpowiedniej klasy społecznej, a całą rzeszę innych ludzi widzieć jedynie przez pryzmat ich przydatności, od czasu do czasu rzucając im miłe słowo lub premię – jak ochłap z pańskiego stołu.
Przeczytaj także:
W takich warunkach przyszło żyć i przyjaźnić się dwóm kobietom – Danie, pochodzącej z dobrze sytuowanej rodziny i Jackie, która ma zaszczyt się z nią przyjaźnić, mimo że jest dużo mniej uprzywilejowana. Mają na starcie teoretycznie te same możliwości, lecz w późniejszych losach obu kobiet zaobserwujemy, jak wiele będzie znaczyć ich pochodzenie. W relację kobiet – wówczas młodych dziewczyn – zaplątuje się Lupita, córka meksykańskiego pracownika rodziny Dany.
Wszyscy próbują spełniać swoje marzenia, kochać, być kochanymi, próbują wgryźć się w materię życia i uszczknąć z niej to, co najlepsze. Niestety, w obliczu nierównych szans nie każda z młodych kobiet zyska spełnienie.
Gdy przyjaźń zostaje poddana próbie pod wpływem zazdrości o uczucia, dochodzi do tragedii, która wywiera wpływ na losy ich wszystkich, a dodatkowo między Daną i Jackie rośnie mur związany z nieporozumieniem, którego przez kilkadziesiąt lat nie były w stanie sprostować. Nieodwracalna, wielka krzywda, która stała się udziałem Lupity nigdy nie zostaje odkupiona, a próba jej zatuszowania prowadzi do kolejnych kłamstw.
Przeczytaj także:
Czy można na kłamstwie zbudować szczęście? Co, jeśli los upomni się o prawdę? Czy człowiek, który sobie uświadomi, że w dobrej wierze był okłamywany przez najbliższych jest jeszcze w stanie im kiedykolwiek zaufać? I kim byśmy byli, gdybyśmy dokonali innych wyborów? Jak wyglądałoby nasze życie, gdybyśmy w pewnym momencie postawili na prawdę, a nie kłamstwo, na szczerość relacji, a nie sztywność form? Takie pytania nasuwają się przy lekturze powieści Clegga.
Nie mogłam się oprzeć leniwej narracji pisarza. Wielowymiarowa perspektywa i możliwość oglądania tej samej sytuacji oczami różnych bohaterów, powroty do przeszłości, pozostawienie wielu znaków zapytania skłaniały mnie do refleksji nad własnymi wspomnieniami.
Nic nie jest bowiem takie, jak nam się wydaje i każdy, najdrobniejszy fakt możemy zapamiętać inaczej w zależności od miejsca, w którym go doświadczamy. Miejsca fizycznego, ale też mentalnego, związanego z naszą osobistą historią, wrażliwością i dojrzałością.
Bill Clegg, Koniec dnia (The End of the Day)
Tłumaczenie Dobromiła Jankowska
Wydawnictwo Pauza, Warszawa, 23 marca 2021