książki

Dziedziczenie traum | Joanna Bator, Gorzko, gorzko

Joanna Bator powróciła do Wałbrzycha i zrobiła to w wielkim stylu. Doczekaliśmy się sagi, która opowiada o losach polskich kobiet – bez lukru, ale i bez patosu, bez podkreślania cierpiętnictwa ani gloryfikacji macierzyństwa. Towarzyszymy bohaterkom w ich autentycznych zmaganiach, zarówno z własnymi emocjami, jak i dość podłą rzeczywistością. Widzimy je w chwilach słabości i rozpaczy – tak wielkiej, że prowadzi do zbrodni. Ich moralne wybory bywają kontrowersyjne, a sceny, których jesteśmy świadkami, bardziej niż drastyczne. Czy przez to czujemy do nich odrazę? Przeciwnie – pisze Małgorzata Żebrowska.

Joanna Bator zaimponowała mi tzw. trylogią wałbrzyską („Piaskowa góra”, „Chmurdalia”, „Ciemno, prawie noc”), której czytanie było dla mnie jak powrót do domu. Wiernie oddany klimat polskiej prowincji, psychologiczna wiarygodność postaci, rwane, trudne relacje i ogromna wrażliwość na krzywdę były dla mnie czytelniczym odkryciem i wstrząsem. Bator ma umiejętność wnikania pod powierzchnię i wydobywania na zewnątrz przyczyn zachowań i reakcji swoich bohaterów. Dzięki uważności na drugiego człowieka oraz czujnej obserwacji okoliczności, w jakich dokonuje on wyborów, autorka nie daje czytelnikom przestrzeni do łatwych i jednoznacznych ocen. W lekko onirycznej atmosferze opowieści, w które się zanurzamy, prędzej czy później konstatujemy, że nic nie jest tym, czym jest. Kat okazuje się ofiarą, a ta z kolei ma w sobie więcej z kata. Splątane losy i relacje tworzą supły, które cierpliwie rozwiązujemy, doznając przy tym wielu – oczywiście mieszanych – emocji. To mnie pociągnęło w literaturze Joanny Bator i tego szukałam w kolejnych powieściach. Znalazłam dopiero – i to w ogromnej dawce – w najnowszym dziele, „Gorzko, gorzko”.

Gdy w kwietniu zeszłego roku po raz pierwszy usłyszałam o najnowszej powieści Joanny Bator, szczególnie zainteresowałam się tematyką traumy transgeneracyjnej, która jest mi bliska ze względu na moje własne poszukiwania twórcze i rozwojowe. Obecnie coraz więcej naukowców jest zwolennikami tezy, że koleje naszego życia powinny być rozpatrywane w dużo szerszym kontekście niż „podstawowa komórka społeczna”, jaką są nasi rodzice i nasze dzieci. Losy naszych przodków są równie istotne, a w kontekście tego, że jesteśmy wnukami i prawnukami pokoleń wojennych, nawet bardziej. Niewielu z nas jednak ma odwagę na zmierzenie się z trudnym tematem przemocy, jakiej doświadczyli nasi przodkowie. Do tego potrzebna jest gotowość i otwartość, której jako społeczeństwo nie mamy. Joanna Bator podkreśla w rozmowach, że dla niej spotkanie z duchami przodków również było trudne, lecz znalazła w sobie w końcu siłę, by się skonfrontować ze smutnym dziedzictwem. Na tej właśnie kanwie powstało „Gorzko, gorzko”.

„Nigdy nie zapominaj:/Chodzimy nad piekłem/Oglądając kwiaty” – ten wiersz autorstwa Issy autorka zestawiła ze swoją powieścią. Kwiatowe, barokowe ornamenty na czarnym tle, które zdobią okładkę również korespondują z treścią i duchem „Gorzko, gorzko”. Dychotomia brzydoty i piękna, bólu i miłości, śmierci i budzenia się do życia to motywy, które towarzyszą poznawaniu losów kolejnych przedstawicielek rodu. Są to prababka, babka, matka i wnuczka, która jednocześnie występuje w roli kronikarki. Przez całą opowieść przewija się też motyw braku i kompensacji, która nie zawsze jest możliwa. Gdzieś w tle dzieje się cała społeczno-polityczna rzeczywistość, która dla bohaterek ma znaczenie o tyle, o ile wielokrotnie odbiera im prawo do samostanowienia i poczucie sprawczości, likwidując kolejne drogi rozwoju lub ten rozwój boleśnie utrudniając.

Jednak kobiety nie poddają się. Walczą o to, co im jest najdroższe, często nie przebierając w środkach. Śledząc na przemian ich losy, z fascynacją przyglądamy się ich powtarzalności. Możemy, niczym wytrawni psychoanalitycy, znajdować przyczyny ich zachowań, ich snów i pragnień. Bardzo mi imponuje ogrom pracy, jaki Bator włożyła w warstwę psychologiczną powieści. Nie dostaniemy w niej prostych odpowiedzi, związki przyczynowo-skutkowe zdołamy wytropić jedynie podczas uważnego czytania. W tym sensie jest to wymagająca lektura.

Powieść możemy również czytać zupełnie wprost – bez żadnej straty czy też poczucia, że czegoś nam zabrakło. Losy wszystkich czterech bohaterek są interesujące i wiernie oddają zmagania kolejnych pokoleń polskich kobiet. Niejeden z czytelników znajdzie w nich odbicie opowieści swoich babek i matek, a zanurzenie w ostatnie dziesiątki dwudziestego wieku dla wielu z nas będzie sentymentalną podróżą. Ciepły humor i język, którym posługuje się Bator, pełen kulturowych odniesień i wirtuozersko skomponowanych zdań dodają tej cudownej, lecz trudnej podróży lekkości. Podczas czytania bywa nam „gorzko, gorzko”, lecz w całym tym piekle odnajdziemy i słodycz, i kolor, i piękno. Czasem również spory kawałek siebie.

Joanna Bator, Gorzko, gorzko
Wydawnictwo Znak 2020

1 komentarz

Możliwość komentowania jest wyłączona.

%d bloggers like this: