artykuł filmy

Bond i gwiezdne wojny | Żyje się tylko dwa razy, reż. Lewis Gilbert | #bond25

Jeśli myślicie, że wracające z kosmosu rakiety pionowego lądowania to pomysł Elona Muska, musicie koniecznie zweryfikować ten pogląd. Tak naprawdę wymyślił je Ernst Stavro Blofeld, a dowodem na to jest film „Żyje się tylko dwa razy” z 1967 roku – piąta oficjalna odsłona przygód agenta 007 i na szczęście jedyna, w której Sean Connery próbuje udawać Japończyka.

Film powstał na dekadę przed „Gwiezdnymi Wojnami” George’a Lucasa, ale trzeba oddać twórcom, że efekty specjalne, jakich użyli do pokazania kosmicznych statków wcale nie są tu najbardziej żenujące. Znacznie gorzej twórcy filmu poradzili sobie choćby z – wydawałoby się prostszym – efektem wybuchu wulkanu, w którym dym sobie, wulkan sobie, a lawa sobie.

Ale to kosmos jest tu ważniejszy i na nim się skupmy – oto na orbicie zaczęły się prawdziwe gwiezdne wojny – nieznany statek kosmiczny praktycznie połknął kapsułę z amerykańskim astronautą, a drugiego z nich skazał na śmierć w bezkresie kosmosu. Rzecz jasna Amerykanie oskarżają Sowietów, ci wszystkiego się wypierają i pewnie świat stanąłby na krawędzi nuklearnej zagłady, gdyby nie… Bond. A w zasadzie obecna na międzynarodowym szczycie brytyjska delegacja, zapewniająca, że ich człowiek już działa. Gdzie? Podobno trop wiedzie do Japonii. Jest tylko jeden mały szkopuł – żeby agent 007 mógł działać, najpierw musi zginąć.

Oglądanie kolejnych odsłon przygód Jamesa Bonda w oczekiwaniu na premierę „Nie czas umierać” pozwala obserwować rozwój serii, w tym pojawianie się w niej elementów, które z czasem stały się kultowe. W zrealizowanym ponad pół wieku temu filmie Gilberta po raz pierwszy – i zdaje się ostatni – widzimy M i Monneypenny w mundurach marynarki wojennej. Mundur ma też Bond, co powtórzone zostanie jeszcze tylko dwa razy – w „Szpiegu, który mnie kochał” z Rogerem Moorem i „Jutro nie umiera nigdy” z Piercem Brosnanem. Pierwszy raz nie widzimy siedziby MI6, za to widzimy twarz Blofelda (Donald Pleasence), który w tej interpretacji jest niedużym zakompleksionym facecikiem z przerostem ego i blizną przecinającą prawe oko. Po raz pierwszy też – i na szczęście ostatni – twórcy filmu postanowili ucharakteryzować Seana Connery’ego (pomijając stały element charakteryzacji tego aktora czyli tupecik) – na Japończyka, co po prostu przy aparycji szkockiego aktora zwyczajnie nie mogło się udać i trwa w istocie przez kilka minut, po których 007 niespodziewanie traci doklejone zmarszczki nakątne, a z czasem całość nieszczęsnego entourage’u.

Japonia jest tu jednak ważna – przebiegły Blofeld używa bowiem jako przykrywki dla swoich niecnych celów tamtejszej korporacji Osato. Bondowi przyjdzie się więc zmierzyć z piękną Numer 19 (Karin Dor) i panem Osato (Teru Shimada), po swojej stronie mieć będzie za to Aki (Akiko Wakabayashi) i Tygrysa Tanakę (Tetsurô Tanba). Tym samym rozpocznie się śmiertelna gra o przerwanie kosmicznej wojny, mającej doprowadzić do starcia mocarstw – wojny, w której 007 sam o mało nie poleci rakietą (pionowego startu i lądowania) na orbitę.

Ogród Śmierci kontra rakiety czyli jak film ma się do książki

„Żyje się tylko dwa razy” to jedenasta powieść Iana Fleminga i ostatnia, w której pojawia się Blofeld. Akcja książkowych przygód Agenta 007 rozgrywa się bowiem po „W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości”, a więc po zabójstwie żony Bonda, Tracy, co nie pozostaje bez znaczenia dla fabuły książki. Fabuły, która tu wyjątkowo mocno odbiega od tego, co widzimy na ekranie.

  • Załamany śmiercią żony powieściowy Bond traci status 007 i zostaje oznaczony numerem 7777. W książce także przebywa w Japonii i poznaje Tanakę.
  • Tanaka prosi Bonda o zabicie dr. Guntrama Shatterhanda, który kieruje zawstydzającym politycznie „Ogrodem Śmierci” w odbudowanym starożytnym zamku na wyspie Kiusiu. Gromadzą się tam ludzie, którzy chcą popełnić samobójstwo.
  • Bond odkrywa, że Shatterhand to Blofeld, a jego żona to Irma Bunt – złowroga postać z „W tajnej służbie…”.
  • Tu także Bond zmienia tożsamość i staje się Japończykiem – po to jednak, żeby przeniknąć w otoczenie Blofelda.
  • Blofeld przebywa w  Ogrodzie Śmierci ubrany w samurajską zbroję, która chroni go przed trującymi roślinami.
  • W finale odbywa się walka Bonda z Blofeldem na… miecze, a w końcu agent 007 dusi swojego wroga. I wysadza jego zamek w powietrze.
  • Wybuch powoduje u Bonda amnezję – on sam myśli, że jest japońskim rybakiem, zaś reszta świata jest przekonana, że zginał. Nic dziwnego, że w gazetach pojawia się jego nekrolog – choć na końcu opowieści, a nie – jak w filmie – na początku.
  • Towarzysząca Bondowi Kissy Suzuki zachodzi z nim w ciążę i chce go zatrzymać u swego boku. Jednak Bond chce odzyskać pamięć, a kluczem do tego wydaje mu się wyjazd do Rosji.

Trzy twarze Blofelda, czyli o ciekawostkach

  • Podczas szukania lokacji dla filmu o mało nie zginął cały zespół produkcyjny – producenci Albert R. Broccoli i Harry Saltzman, reżyser Lewis Gilbert, autor zdjęć Freddie Young i scenograf Ken Adam mieli lecieć z Tokio do Hongkongu i dalej do Londynu, ale dwie godziny przed odlotem zostali niespodziewanie zaproszeni na pokaz ninja. Samolot, którym mieli lecieć, rozbił się dwadzieścia pięć minut po starcie nad Górą Fuji, w katastrofie zginęli wszyscy pasażerowie feralnego lotu i załoga samolotu.
  • W biurze Osato z Bondem walczy zawodowy zapaśnik  Peter „The High Chief” Fanene Maivia, dziadek Dwayne’a „The Rock” Johnsona.
  • Aktorka Tsai Chin, która gra w scenie przed napisami powróciła… w „Casino Royale” jako jedna z osób biorących udział w partii pokera w kasynie i na jachcie Le Chiffre’a.
  • Podobno hałas podczas strzelaniny w finałowej scenie rozgrywającej się w wulkanie, tak wystraszył białego kota Blofelda, że ten uciekł i chował się przez kilka dni. W filmie wyraźnie widać scenę, gdy biedny kocur próbuje wyrwać się z objęć swego pana.
  • Donald Pleasence wcale nie był pierwszym wyborem do roli Blofelda. Miał go zagrać – i nawet w kilku scenach zagrał – czeski aktor Jan Werich. Jednak podobno nie był on dość demoniczny i szybko wyleciał z produkcji, a wszystkie jego sceny zostały wycięte.
  • W filmie gra Charles Gray – jest tu japońskim agentem MI6, ale już cztery lata później zagra… Blofelda w „Diamenty są wieczne”.

James Bond powróci za tydzień na zupelnieinnaopowiesc.com w „W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości”.

Żyje się tylko dwa razy (You Only Live Twice)
reż. Lewis Gilbert
Wielka Brytania, USA 1967

%d